PublicystykaZestawienia

Najlepsze soundtracki filmowe – Subiektywne Zestawienie Drużyny Filmawki #3

Maja Głogowska

Filmawka to zespół ludzi o całkowicie różnych upodobaniach gatunkowych, specjalnie dla was będziemy więc co dwa tygodnie przedstawiali zestawienie swoich ulubionych propozycji z danej kategorii. Ważna informacja – każdy z nas wybiera film, który jest mu z jakiegoś powodu bliski – gdybyśmy wybierali więcej niż po jeden na głowę pewnie znalazłaby się tutaj twoja propozycja

Dziś na ruszt bierzemy produkcje z najlepszymi ścieżkami dźwiękowymi, takimi, które lecą na naszych odtwarzaczach w pętli długo po skończonym seansie. Nasze wybory mogą Was zadziwić, nie znajdziecie tu nic spod batuty Williamsa, Zimmera ani Shore’a.

Kolejność filmów losowa

Zobacz również:Zimna wojna” – Recenzja

1. Podwójne życie Weroniki (muz. Zbigniew Preisner) – Poleca Konrad Bielejewski

Van den Budenmayer – kto z miłośników muzyki klasycznej nie kojarzy twórczości tego pana? Dla wielu z pewnością nazwisko to nic szczególnego nie mówi, co jest zrozumiałe, gdyż ów natchniony Holender pozostał w cieniu sławy takich gigantów jak Mozart czy Beethoven. Trudno jednak nie docenić jego geniuszu, owych kompozycji przeplatających delikatne dźwięki instrumentów z gładkim, melancholijnym tonem damskiego chóru. Przepiękne głosy kobiece wywołują niemalże hipnotyzujące zjawisko, gdy widz pochłania jednocześnie zjawiskowe ujęcia Sławomira Idziaka, doskonałą kolorystykę Kieślowskiego, obfitującą w odcienie szmaragdu i złota oraz przepiękną grę ponętnej Irene Jacob.

Wybitne utwory Budenmayera oferują szeroki wachlarz zróżnicowanych kompozycji, od delikatnych dzwoneczków dźwięczących na wietrze, po monumentalne, miażdżące koncerty z wykorzystaniem chóru damsko-męskiego. Ta muzyka potrafi poruszyć duszę tak bardzo, że aż szkoda, iż Van den Budenmayer nie istnieje. Został on bowiem wymyślony przez innego – nie mniej wybitnego – kompozytora – Zbigniewa Preisnera, który by nadać autentyczności ścieżce dźwiękowej wymyślił postać holenderskiego artysty. Jest to tylko jeden z elementów, który czyni Podwójne życie Weroniki filmem wybitnym – polecam go nie tylko ze względu na doskonałą oprawę muzyczną.

Kadr z filmu “Podwójne życie Weroniki”

2. Barry Lyndon (muz. Leonard Rosenman) – Poleca Tomasz Małecki 

Szybka zagadka chemiczna: co wytrąci się z połączenia jednego z najlepszych filmów w historii z Sarabandą G.W Händela i Piano Trio Franza Schuberta? Odpowiedź brzmi: jeden z najlepszych soundtracków w historii! I w zasadzie sam ten fakt posłużyłby za wystarczający gwarant jakości Barry’ego Lyndona. Na nasze szczęście Stanley Kubrick był perfekcjonistą, przez co wyżej wspomniane kompozycje wchodzą w dodatkową, skomplikowaną metainterakcję z filmowym tworzywem, czyniąc zeń dzieło perfekcyjne również pod względem muzycznym. A co poza tym? Jan Sebastian Bach, Antonio Vivaldi, szereg marszy, no i przede wszystkim kilka interpretacji powyższej Sarabandy, m.in. na klawesyn, bębny i kontrabas. Nie wiem jak was, ale mnie ciarki przeszły na samą myśl.

Kadr z filmu “Barry Lyndon”

3. Trylogia Pusher (muz. Peter Peter) – Poleca Bartłomiej Rusek

Jestem osobą, która zazwyczaj omija szerokim łukiem muzykę elektroniczną. Uznałem jednak, że warto uwzględnić w zestawieniu ‘mroczną’ trylogię duńskiego reżysera, której klimatowi bardzo służy wspomniana ścieżka dźwiękowa. Wszystko dlatego, że już po obejrzeniu pierwszych sekund filmu z 1996 roku, gdy przedstawiani są wszyscy bohaterowie, a w tle leci muzyka zespołu The Prisoner wiedziałem, że obejrzę całą trylogię. Soundtrack do Pushera, który został nagrany i skomponowany przez różnych artystów, podkreśla mroczny klimat całej historii. Jest tak od samego początku pierwszej części filmu (o czym wspomniałem powyżej), aż do samego zakończenia trzeciej odsłony, gdzie podczas słynnej, brutalnej sceny pojawia się tytułowy motyw Angel of Death skomponowany przez duet Petera Kyeda i Petera Schneidermanna. Przez cały czas oprawa audio-wizualna filmów niemalże książkowo ze sobą współgra, idealnie oddziałując na odbiorcę, wprowadzając go w świat przedstawiony na ekranie.

Kadr z filmu “Pusher”

4. Łowca Androidów (muz. Vangelis) – Poleca Szymon Pietrzak

Vangelis, pozostając w ciągłym dialogu z estetyką filmu, zabiera nas w futurystyczną podróż pełną syntetycznej magii i mrocznego ambientu. Melancholijny i chłodny wydźwięk soundtracku jest naturalny, bowiem pochodzi on ze świata pełnego dylematów na temat człowieczeństwa. W pewnym momencie, gdy pojawia się „Love Theme” to za pomocą miłosnych dźwięków saksofonu zaciera się na bardzo krótko granica między człowiekiem, a maszyną. Z czasem jednak robi się coraz mroczniej, prowadząc nas do kluczowej sceny, gdzie padający deszcz znów przeniesie nas w klimat pełen dylematów, a muzyka pozwoli wybrzmieć kultowemu już monologowi. Odpalcie soundtrack jako samodzielne dzieło – zawiera on bowiem kluczowe dialogi i monologi z filmu – zamknijcie oczy, dajcie się ponieść syntezatorom lat 80. i przenieście się do dystopijnego Los Angeles.

Przeczytaj również:  Północ – Południe. Trylogia Niemiecka Luchino Viscontiego [Timeless Film Festival Warsaw 2024]
Kadr z filmu “Łowca Androidów”

5. Pani Zemsta (muz. Choi Seung-hyun) – Poleca Andrzej Badek

Jedyny godny kandydat, który mógłby walczyć z Kill Billem o miano najlepszego filmu o zemście to produkcja z niesamowicie piękną ścieżką dźwiękową. Nie stanowi ona tutaj dopełnienia opowieści, ale jej nieodzowną część. Utwory są spokojne i wyważone; dokładnie takie jak wendeta protagonistki. Muzyka klasyczna zostaje w filmie wezwana by służyć jako lustro duszy kobiety, która musiała przejść piekło. Niewyobrażalna perfekcja syntezy obrazu i dźwięku tworzą doznanie kinowe, które udowodni każdemu, że Południowa Korea to adres, z którego produkcje powinien poznać każdy kinoman.

Kadr z filmu “Pani Zemsta”

6. Spragnieni miłości (muz. Michael Galasso, Shigeru Umebayashi) – Poleca Wiktor Małolepszy

Filmy Wonga to dopracowane do ostatniej klatki perełki, w których nie ma przypadkowych wyborów, a każdy element pełni jakąś głębszą funkcję fabularną. Jego najbardziej znane dzieło Spragnieni Miłości nie jest wyjątkiem od tej reguły. Ścieżka dźwiękowa doskonale ilustruje powoli rodzący się na ekranie romans jednocześnie pełniąc rolę symbolizującą jego etap. Powracający niejednokrotnie główny motyw sygnalizuje widzowi rozwój relacji między bohaterami. Wraz z kolejnymi repetycjami są oni coraz bliżej siebie, przekraczają kolejne granice, poznają się coraz lepiej. Wong angażuje każdy zmysł widza tworząc synestetyczny poemat o samotności i potrzebie bliskości. Partie smyczkowe wciąż wywołują dreszcze na moich plecach.

Kadr z filmu “Spragnieni miłości”

7. Wszystko za życie (muz. Eddie Vedder) – Poleca Mikołaj Krebs

Dla tak wielkiego fana filmu jak i Pearl Jamu wybór mógł być tylko jeden. Najważniejszą cechą ścieżki dźwiękowej Wszystko za życie jest dla mnie to, że nie jest tłem czy też podkreśleniem tego, co dzieje się na ekranie. Folkowo-rockowe brzmienia Eddiego Veddera są nieodłącznym elementem narracji historii i pokazaniem tego, co kieruje Supertrampem. W końcu to nie są jedynie kompozycje muzyczne, a piosenki przejmujące swoją liryką i o ile sama muzyka potrafi pięknie dopełniać obraz, tak słowa nadają jej dodatkowej mocy przekazu. Za takie podejście do tematu soundtracku Wszystko za życie ma u mnie dożywotni szacunek. Warto wspomnieć, że album został bardzo dobrze odebrany wśród publiki, a singiel Guaranteed otrzymał Złotego Globa w 2008.
Nie ma nic więcej do pisania – najlepiej posłuchać.

Kadr z filmu “Wszystko za życie”

8. Koyaanisqatsi (muz. Philip Glass) – Poleca Maksymilian Majchrzak

Eksperymentalny film dokumentalny Godfreya Reggio dorobił się już statusu niemal kultowego, zapewne z uwagi na niezwykle sugestywną, transową formę, która sprawia, że widzowi ciężko choćby na chwilę oderwać wzrok od ekranu przez te 85 minut seansu. Spora w tym zasługa ścieżki dźwiękowej stworzonej przez legendarnego amerykańskiego kompozytora Philipa Glassa, czołową postać muzycznej awangardy naszych czasów. Utrzymane w duchu minimalizmu utwory są doskonale zgrane z szeroko używającym przyspieszenia taśmy montażem filmu. Glass skacze tu od niemal sakralnej muzyki organowej, którą ilustruje fenomeny naturalne, aż do kompozycji przypominających swoją intensywnością techno, towarzyszących widokom pędzącego życia w wielkich miastach. No i ten wspaniałe trąby na początku utworu The Grid, przy których podziwiamy wdrapujący się na nocne niebo księżyc na tle nowojorskich wieżowców… Przykład idealnej, niczym niezakłóconej symbiozy obrazu z muzyką

Kadr z filmu “Koyaanisqatsi”

9. Boogie Nights (muz. Michael Penn) – Poleca Kamil Walczak

Co się tyczy klasycznego filmu Paula Thomasa Andersona, to bez dwóch zdań mogę stwierdzić, że silnikiem napędowym tego arcydzieła jest muzyka. Począwszy od otwierającego mastershota ze skocznym “Best Of My Love” w wykonaniu The Emotions, przez sprawdzające się jako swoista parabola dorastających bohaterów “God Only Knows” od The Beach Boys, aż po wieńczące karierę Dirka Digglera “Livin’ Thing” Electric Light Orchestra (możecie tylko zgadywać, czym jest to “livin’ thing”). Reżyserowi jak w soczewce udaje się skupić złotą erę pornbiznesu, przy czym ścieżka dźwiękowa wprowadza nas w tę epokę lepiej niż jakikolwiek wehikuł czasu. Wybrane przez twórców kawałki jednak to nie tylko objaw pornograficznej nostalgii – to synergiczna maestria obrazu i dźwięku, zapisująca Boogie nights w nieosiągalnych ramach czasoprzestrzeni.

Wykorzystane utwory dają często niepisany, ironiczny i gorzki wydźwięk scenom, pokazując krytyczne spojrzenie i groteskowość zdarzeń. I tak Rahad Jackson (Alfred Molina), którego Reed, Dick i Todd próbują okraść, przeżywa ekscentryczną ekstazę przy niewinnym “Jessie’s Girl” Ricka Springielda, żeby po chwili z paranoiczną radością rozpętać krwawą obławę bohaterów. Nie brakuje również piosenek potwierdzających postępującą degrengoladę przemysłu porno, jak np. “Feel My Heat”, autorski track Dirka Digglera (do którego nawiązał nawet Eminem w swoim ostatnim albumie) albo disco-cover “The Touch” od Stana Busha. Paul Thomas Anderson absolutnie potwierdza, że jest zarówno wszechstronnym rzemieślnikiem, który muzyką w filmie posługuje się niczym czasowym katalizatorem, jak również prawdziwym artystą, potrafiącym porozumieć się z widzem na synestetycznym metapoziomie, płynnie włączając nas do swojego świata fantazji, czarnego humoru i detronizacji amerykańskiego snu.

Kadr z filmu “Boogie Nights”

10. Absolwent (muz. Dave Grusin, Paul Simon) – Poleca Maciej Kędziora

Produkcja, która stworzyła legendarny zespół, bo o ile Simon and Garfunkel byli znani przed premierą filmu Nicholsa, nigdy nie staliby się kultowi bez Pani Robinson. Każda nutka, każda piosenka perfekcyjnie koresponduje z kadrami czy też emocjami głównego bohatera. Od legendarnego już “Sound of Silence”, przez jeszcze lepszą “Mrs. Robinson” (jedna z najwybitniejszych piosenek filmowych), aż do “April come she will”. Wolne od hitów najwybitniejszego folkowego duetu kadry, wypełnia twórczość Dave’a Grusina, który idealnie podbudowuje seksualne napięcie, narastające nie tylko w Benjaminie, ale również w często niedoświadczonym jeszcze widzu. “Absolwent” stworzył ścieżkę dźwiękowa, która zaczęła żyć własnym życiem, często będąc popularniejsza niż ten – skądinąd świetny – film. 

Kadr z filmu “Absolwent”

11. Taksówkarz (muz. Bernard Hermann) – Poleca Michał Piechowski

Dogłębnie przejmujący, melancholijny, docierający do najdalszych zakamarków ludzkiej duszy – taki właśnie jest soundtrack do Taksówkarza autorstwa Bernarda Herrmanna. Być może Travis byłby tym samym Travisem także bez tej muzyki, ale gdyby nie ona, losy taksówkarza nie uderzałyby z taką samą siłą. Leniwe i monumentalne sekcje instrumentów dętych wprowadzają nas nie tylko w pełen patologii świat Nowego Jorku, do którego wejście jawi się jako ostatnia szansa na odkupienie, ale przede wszystkim w pokrętną psychikę głównego bohatera sparaliżowaną w oczekiwaniu na deszcz, który zmyje brud z ulic tego miasta. Nie zna życia ten, kto nie słuchał “I Still Can’t Sleep” będąc jedyną osobą jadącą ostatnim autobusem.

Przeczytaj również:  Wybieramy najlepsze role Kirsten Dunst [ZESTAWIENIE]
Kadr z filmu “Taksówkarz”

12. Zwierzęta nocy (muz. Abel Korzeniowski) – Poleca Marcin Kempisty

Niektórzy cieszą się ze zdobywanych bramek przez Roberta Lewandowskiego, zaś ja z niecierpliwością wyczekuję kolejnych produkcji, do których muzykę skomponowałby Abel Korzeniowski. Był film Madonny (“W.E. Królewski romans”), był serial stacji Showtime (Dom grozy), ale to współpraca z Tomem Fordem przynosi pochodzącemu z Krakowa artyście największy rozgłos. Po poruszającym Samotnym mężczyźnie przyszedł czas na Zwierzęta nocy – jak na razie najdojrzalsze dzieło Korzeniowskiego. Napisane przez niego utwory charakteryzują się pięknem utkanym z partii smyczkowych podbitym poczuciem melancholii czy dekadencji. Utwór “Wayward Sisters” to dowód na to, jak Korzeniowski swobodnie porusza się między radością a smutkiem, zaś “Table for Two” to lament opuszczonej duszy, skazanej na wieczną tęsknotę za ukochaną osobą.

Każde uczucie zostaje przez Korzeniowskiego oddane z pietyzmem, ale ma się wrażenie, że to nie jest do końca realistyczne. Jak gdyby jego muzyka przenosiła słuchacza do innej rzeczywistości, w której radość byłaby porównywalna z rodzącą się do życia przyrodą, zaś smutek byłby zrównany z katastrofą cywilizacji. Jak gdyby ta muzyka przenosiła do wyidealizowanej rzeczywistości szalenie podobnej do światów filmowych Toma Forda, w których Amy Adams patrzy w dal z łzą w oku, w tle majaczy księżyc, a lekiem uśmierzającym wspomnienia jest wino z 1950 roku. Konwencję można jednak wybaczyć, gdy obraz zespoli się z dźwiękiem tworząc dzieło niezwykle wysmakowane estetycznie. To jest chyba najważniejsze w muzyce Korzeniowskiego – jest cudowna, ale zawsze współgra z filmem i nie wybija się na siłę na pierwszy plan.

Kadr z filmu “Zwierzęta Nocy”

13. Anna Karenina (muz. Dario Marianelli) – Poleca Martin Rieszke

Barokowa stylistyka utworów Dario Marinellego stanowi wspaniałe dopełnienie teatralnej stylistyki obranej przez Joe Wrighta. Jednocześnie subtelne wątki muzyczne stylizowane na rosyjskie stanowią o duszy całej ścieżki dźwiękowej, żyjącej w filmie na równi z bohaterami, będąc dźwięcznym odzwierciedleniem ich uczuć, nastrojów i zachowań.

Kadr z filmu “Anna Karenina”
Zobacz również: Subiektywne zestawienie Drużyny Filmawki #1 – Kino Akcji

Co myślicie o wybranych przez nas produkcjach i co ważniejsze – ich ścieżkach dźwiękowych? Jaką pozycję dodalibyście od siebie? Chyba każdy ma ścieżkę dźwiękową, której mógłby słuchać w kółko nawet, gdy film nie jest wart ponownego seansu. Dajcie znać!

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.