Recenzje

“To właśnie życie” [RECENZJA]

Bartłomiej Rusek
life itself

To właśnie życie Dana Fogelmana jest bez wątpienia tytułem, którego same założenia mogą zainteresować potencjalnego widza. Połączenie kilku, pozornie niezwiązanych ze sobą historii, mających jeden wspólny element to motyw, który bardzo często może zagwarantować produkcji sukces. Biorąc to pod uwagę, zastanawiać może fakt, że polscy widzowie otrzymali możliwość obejrzenia tego filmu w kinach dopiero pół roku po światowej premierze.

life itself
Kadr z filmu “To właśnie życie”

W teorii To właśnie życie wydaje się mieć wszystko, co tylko można sobie w tego typu filmie wymarzyć. Dan Fogelman, jako doświadczony reżyser i scenarzysta, w przeszłości odpowiedzialny był chociażby za serial Tacy jesteśmy czy scenariusz do pierwszych Aut. Poza tym, w jego najnowszej produkcji uświadczymy takich aktorów jak: Oscar Isaac, Mandy PatinkinOlivia WildeAnnette Bening, Antonio Banderas czy nawet występujący w epizodycznej roli Samuel L. Jackson.

Zobacz również: „Wszyscy wiedzą” [o filmie Farhadiego] – Recenzja

Główny wątek filmu jest dość interesujący. Otrzymujemy tu bowiem kilka różnych historii, podzielonych na łącznie pięć rozdziałów. Wydarzeniem, które łączy wszystkie z nich, jest wypadek komunikacyjny, będący jednocześnie kluczowym elementem całego filmu. Jest on zarówno zwieńczeniem kilku przedstawionych historii jak i początkiem niektórych z nich. Dotyczą one bowiem zarówno osoby, która zginęła na jego skutek, jak i innych postaci, przewijających się przez całą produkcję, na których życie wpłynęła tragiczna śmierć kobiety, którą na ulicach Nowego Jorku potrącił autobus.

Przeczytaj również:  „Cztery córki” – ocalić tożsamość, odzyskać głos [RECENZJA]
life itself
Kadr z filmu “To właśnie życie”

Tym, co już na samym początku pozytywnie mnie zaskoczyło w najnowszym filmie Fogelmana była narracja. Niestety, narracja narracji nierówna. W pierwszym, najkrótszym rozdziale w rolę narratora wcielił się nie kto inny, a Samuel L. Jackson, który wypadł w niej niezwykle interesująco, nie tylko burząc momentami  czwartą ścianę, ale także wplatając pojedyncze elementy komediowe. Niestety, był to tylko jeden, krótki epizod, po którym narrację przejmuje Lorenza Izzo, opowiadając całą resztę historii w zupełnie niczym niewyróżniający się, momentami wręcz irytujący sposób. Po prostu monotonnie i bez żadnej świeżości.

Narracja nie jest wyjątkiem, jeżeli chodzi o rzeczy, które z upływem czasu wypadają w filmie Fogelmana coraz gorzej. Pierwsze dwa rozdziały zapowiadają nietuzinkowe, pełne zwrotów akcji, odważne i oryginalne w swym założeniu kino. Później jednak dostajemy prostą, przewidywalną historię opowiadaną przez większą część filmu. Zakończenie kładzie się cieniem na całą resztę produkcji, niszcząc ją i zostawiając u mnie spory niesmak.

Zobacz również: „Potrójna granica” – podróże z Benem i przyjaciółmi [RECENZJA]

Mam szczery problem aby rozszyfrować, jakie były zamiary reżysera, który po szokującym, rozpoczynającym całą historię epizodzie postanowił zwolnić, dążąc w filmie do niemalże całkowitej stagnacji. Po angażującym początku zostaliśmy przeniesieni do pokrewnej, będącej niejako kontynuacją historii, opowieści. Niestety, każda następna, widoczna na ekranie scena jest wyraźnie słabsza. Mimo, że stanowiąca korzeń filmu idea połączenia jednym wydarzeniem pozornie losowych postaci pojawia się w kinie niezwykle często, zazwyczaj potrafi w pewien sposób zszokować albo chociaż zmusić widza do przemyśleń. Tutaj niestety, każda kolejna postać, wraz ze swoją historią, jest znacznie gorzej wykreowana, przez co ciężko czuć do niej jakąkolwiek empatię, wynikającą z mniej lub bardziej tragicznych wydarzeń towarzyszących nam na ekranie.

Przeczytaj również:  „Bękart" – w poszukiwaniu ziemi obiecanej
life itself
Kadr z filmu “To właśnie życie”

Wszystko to sprawia, że mimo mocnego początku, To właśnie życie nie zapadnie mi na stałe w pamięć, pozostając zaledwie kolejnym obejrzanym przeze mnie przeciętnym filmem. To po prostu dobrze zagrana produkcja jakich wiele, która nie wprowadza nic nowego, implementując – w dodatku bardzo przewidywalnie – elementy przewijające się w kinie od zawsze. Łączenie kilku pozornie niezwiązanych ze sobą historii było obecne w tak wielu produkcjach, że ta, zakończona przewidywalnym, zrobionym nieco na siłę happy endem, historia nie mogła odnieść większego sukcesu.


Ocena

5 / 10

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.