“Ptak o kryształowym upierzeniu”, czyli Giallo Dario Argento – Recenzja [CAMPING #28]
Rzym. Pochodzący z Ameryki pisarz, Sam Dalmas (Tony Musante), przechadza się ulicami wieczorową porą. Nagle zostaje świadkiem brutalnej szarpaniny: w galerii sztuki rudowłosa kobieta atakowana jest przez mężczyznę w czarnych rękawiczkach i wielkich, ciemnych okularach. Ofiara, choć dźgnięta nożem, nie odnosi większych obrażeń. Sam zmuszony zostaje jednak do pozostania we Włoszech: jego plany powrotu za ocean spalają na panewce, a on sam, jako świadek nagłośnionego przez media przestępstwa, trafia w sam środek kryminalnej łamigłówki. Sam jest coraz bardziej zaintrygowany poszukiwaniami miejskiego rzeźnika. Wpada nawet na trop krwawego malowidła, które może pomóc w ustaleniu tożsamości zbrodniarza. Im bliżej jest rozwiązania niebezpiecznej zagadki, tym większe są szanse, że zamordowana zostanie jego ukochana, Giulia (Suzy Kendall).
Zobacz również: „Smętarz dla zwierzaków II”, czyli sequel z 1992 roku – Recenzja [CAMPING #27]
Ptak o kryształowym upierzeniu. Niezłomny klasyk horroru włoskiego, który od lat rozkochuje kolejne pokolenia kinomanów w twórczości Dario Argento. Kiedyś pochodzący z Wiecznego Miasta maestro grozy uznawany był za geniusza, zresztą nie bez powodu. Scenariusz „Ptaka” Argento napisał w trakcie pięciu dni. Najnowsze jego dokonania nie przyprawiają już o zawrót głowy – prędzej powodują ciężkie nudności i krwawienie oczu… Pomijając jednak kwestię obecnej formy artystycznej reżysera, nie da się zaprzeczyć, że ma on za sobą piękną karierę. Ptak o kryształowym upierzeniu to nie tylko film godny podziwu – to jeden z najlepszych debiutów pełnometrażowych w historii.
Historia Amerykanina w Europie, uwikłanego w aferę kryminalną, jest dość wyświechtana, ale to, co Argento robi z tak prostą formułą, zapiera dech w piersi. Ptak o kryształowym upierzeniu jest horrorem kryminalnym, bardziej skupiającym się na śledztwie detektywistycznym niż na aktach przemocy i budowaniu aury grozy. To opowieść o mężczyźnie, który znalazł się w złym miejscu, o złej porze. Jednak film nie wpisuje się w popularny dekadę wstecz podgatunek „poliziotteschi” (lub, dla ułatwienia, „Italo-crime”). Makaronowe kryminały doby lat 60. produkowane były taśmowo i często brakowało im duszy, a na pewno wrażliwości estetycznej. Młody Argento był natomiast wizjonerem, którego nikt nie posądzi o umiłowanie do banału i kiepskie oko do op-artu. „Ptak” zbudowany został na podwalinach plebejskiej fabuły, ale nadano mu formę, która zachwycić miała najbardziej wybrednych patrycjuszy.
Zobacz również: “Smętarz dla zwierzaków” (1989) – Pierwsza adaptacja książki Kinga! – Recenzja [CAMPING #26]
Ptak o kryształowym upierzeniu to przede wszystkim uczta dla zmysłów, a dopiero potem udany film giallo. Stylowy, ale nigdy przestylizowany, debiut Argento nie bez powodu zachwycił tak marudnych krytyków, jak Roger Ebert. Adolf Loos, prekursor modernizmu, powiedział kiedyś, że sztuka jest w swym charakterze erotyczna. Filmy włoskiego reżysera przez lata spełniały mokre sny kinofilów na całym świecie, a „Ptak” był tych złotych czasów wspaniałym początkiem.
Sceny mordów, których nie ujrzymy na ekranie tak dużo, jak w wielu innych giallach, dawkowane są w sposób bardzo przemyślany: same w sobie są małymi dziełami sztuki. Oparte są na umiłowaniu piękna (zarówno kobiecego – wszystkie ofiary to kobiety – jak i audiowizualnego) oraz zjednaniu seksu z przemocą. Zabójstwa są prowokacyjne, by nie napisać kuszące, a perwersja odzianego w skórę psychopaty oraz uległość jego ofiar mają nas nęcić wyuzdanym fetyszyzmem. Zbliżenia na wibrujące, rozkrzyczane języki, zrywana z aktorki bielizna oraz odgłosy „filuternie” konających kobiet dzięki przemyślanym cięciom montażowym pokazują, że przemoc potrafi podniecać. Nie chodzi o to, żeby pochwalać akty gwałtu czy agresji. Chodzi o zrozumienie parafilii – w tym wypadku voyeuryzmu i sadyzmu – które Argento zdaje się znać od podszewki.
Argento sprzedaje seks jak uzdolniony sutener, choć pracować mógłby jako kustosz w muzeum sztuki. Kręcąc swój fabularny debiut, poza spaczoną erotyką, upodobał sobie geometryczne kształty wizualne, ekspresyjną kolorystykę oraz dekadenckie wnętrza. Scenografia pozostaje siłą „Ptaka o kryształowym upierzeniu”, bo najczęściej oddaje charakter przebywających w danym pomieszczeniu bohaterów (patrz: mieszkanie Giulii czy miejsce pracy antykwariusza). Jednak to wzorowo symetryczne ujęcia kamery – chociażby na widzianą z parteru klatkę schodową – oraz wybujały kontrast pasteli z morderczymi czerwieniami dowodzą, że ceni sobie Argento plastyczną perfekcję, a gardzi oczywistością.
Zobacz również: Camping #23 – “Martwica Mózgu” (1992)
Autor zdjęć, Vittorio Storaro, okazał się najlepszym wyborem na operatora i pomógł reżyserowi przelać w kadr wydumaną wizję świata pięknego, ale niebezpiecznego. Kawał świetnej kompozytorskiej roboty wykonał natomiast Ennio Morricone, który w 1970 roku był już uznanym w świecie kina artystą. Dysonans muzyczny, lounge’owe inspiracje oraz wysokie, prawie ptasie przyśpiewki zmiksowano razem, by w efekcie nadać filmowi upiorne brzmienie, jakiego dotąd fani kina grozy nie znali. Śmiałe eksperymenty dźwiękowe i operatorskie już kilka lat później miały wspomóc powstanie najważniejszego horroru Argento – mianowicie „Suspirii”.
Związek Dario Argento z fachem reżyserskim jest dość niewdzięczny. Na każdą „Phenomenę” lub „Głęboką czerwień” przypadają w jego filmografii „Drakula 3D” czy (boże, uchroń!) „Matka łez”. Jednak wspomnienia tak kapitalnych produkcji, jak Ptak o kryształowym upierzeniu, pozwalają uchować w pamięci wizerunek Argento-mistrza horroru. Niesamowite są uwielbienie kina, śmiałość warsztatowa oraz nienaganna świadomość techniczna, jakie wykazał Włoch, kręcąc swój debiutancki film. Argento doskonale zna się na sztuce wyższej, jak i tej teoretycznie prostszej, wynikającej z poetyki horroru. Najlepszą zawartą w Ptaku o kryształowym upierzeniu sceną jest ta, kiedy Giulia pozostawiona zostaje sama w domu. Usilnie do jej mieszkania stara się dostać morderca, brzytwą próbujący otworzyć zastawione komodą drzwi. Nagle gaśnie światło, a panika dziewczyny sięga zenitu. Za sprawą oświetlenia, idealnie pomyślanej przestrzeni zdjęciowej oraz umiejscowienia akcji ta błaha, zdawałoby się, sekwencja na zawsze uznawana będzie za crème de la crème kina grozy.