Pożądanie kina, czyli o filmach Céline Sciammy [FELIETON]
W jednej z piękniejszych scen Portretu kobiety w ogniu Noemie Merlant i Adele Haenel leżą obok siebie w łóżku, napawając się swoja obecnością na chwilę przed rozstaniem. Obydwie wspólnie przeszły własną inicjację seksualną – nie w rozumieniu biologicznego “pierwszego razu”, a pierwszej okazji uprawiania miłości. O takich chwilach z inną postacią grana przez Haenel – Floriane – marzyła główna bohaterka Lilii Wodnych. Takie chwile na co dzień mogły przeżywać bohaterki krótkometrażowej Pauline, nagranej w ramach serii pro-tolerancyjnych miniatur. Najnowszy film Céline Sciammy jawi się jako zwieńczenie pewnej drogi, jako przejście z opowieści o pożądaniu w sferę opowieści o miłości.
Przeczytaj również: Recenzję filmu “Portret kobiety w ogniu”
I – Pożądanie
Każdy film Sciammy – w mniejszym lub większym stopniu – to opowieść o pożądaniu. Marie będzie pożądała Floriane, Anne będzie pragnęła akceptacji, Laure choć przez chwilę będzie chciała stać się młodym chłopcem i móc żyć na ich zasadach. Podobnie reszta bohaterek, od Marieme do Heliose. Każdą z nich będzie napędzała potrzeba czegoś nowego w swoim życiu – od miłości, przez seks, aż do nowego rozdania w sferze społeczno-ekonomicznej. Zresztą nie powinno to dziwić – sama reżyserka zwykła podkreślać, że kręci filmy, bo “pożąda kina”.
Najpiękniejszą z dotychczasowych apoteoz pożądania były zdecydowanie Lilie wodne, film do czasu Portretu kobiety w ogniu najbardziej udany. Opowieść o trzech dziewczynach u skraju adolescencji, stających przed kluczowymi decyzjami życiowymi. Muszących odpowiedzieć sobie na najtrudniejsze pytania: “Kim jestem?” i “Czy jestem gotowa kochać?”. Sciamma, w przeciwieństwie do wywierającego presje społeczeństwa, pozwala na to drugie odpowiedzieć “Nie, nie jestem”. Zostawia otwartą furtkę ucieczki, dania sobie czasu na rozpoczęcie życia seksualnego.
Pod koniec zdecyduje się na nią jedynie Marie, porzucona, ze złamanym sercem. Z drugiej strony zarówno Floriane i Anne nie będą miały powodów do radości – jedna została do utraty dziewictwa zmuszona pod wpływem presji ze strony partnera i jego środowiska, druga liczyła, że seks pomoże jej zostać zaakceptowaną – gdy jednak po raz wtóry zostanie brutalnie wykorzystana, uświadamia sobie, że nie – jej ciało nie może być kartą przetargową i mimo oddania całej siebie, nie czuje się ze sobą ani trochę lepiej.
Przeczytaj również: GIRL POWER na ekranach polskich kin w 2019 roku [ZESTAWIENIE]
Mimo niewątpliwej fascynacji pożądaniem, Sciamma rzadko kiedy pozwala cieszyć się swoim postaciom osiągnięciem własnego celu. Ten moment zazwyczaj przychodzi gdzieś w połowie filmu – wtedy Marieme choć przez chwilę może radować się swoim nowym życiem na granicy litery prawa, Marie spędza popołudnia na łóżku Floriane, a Laure jest Mikaëlem. Chwile potem przeznaczenie, los, czy też bolesna, życiowa weryfikacja wywraca mikrokosmos bohaterów do góry nogami, a my pozostajemy z rajem utraconym.
II – Pocałunki w samotności
Innym tropem łączącym filmy Sciammy jest sposób kręcenia scen erotycznych i innych miłosnych uniesień. Większość pocałunków dzieje się jakby w ukryciu – Marie całuje Floriane w toalecie na imprezie, Marieme zbliża się do swojego partnera pierwszy raz w anturażu zgaszonych świateł. Nawet Heliose i Marianne czekają z miłosnym uniesieniem aż Sophie nie będzie patrzeć.
To pozbawienie świadków pozwala wybrzmieć emocjom obu partnerów – czasem speszonych, czasem zlęknionych, czasem pragnących siebie nawzajem i pożerających swoje ciała wzrokiem. W ciemności bowiem pozwalamy ujawnić się swoim najbardziej skrytym instynktom – znamienne, że Heliose na pamiątkę nie chcę szkicu Marianne w sukni, a jej nagi portret gdy leży tuż obok niej. Gdy, pozbawiona ubrań, może być dla swojej kochanki w pełni sobą, bez ubrań, konstruktów społecznych i narzuconych zasad.
III – Muzyka popularna
Sciamma jest również mistrzynią wplatania w swoje opowieści muzyki popularnej, w każdym możliwym wydaniu. W Liliach wodnych towarzyszy ona finalnej imprezie, sugerując kolej losu każdej z bohaterek, będąc katalizatorem wszelkich emocji. Takie samo działanie ma powtarzające się “Lato” Vivaldiego z Portretu kobiety w ogniu, raz pozwalające rozpalić iskrę miłości między dwoma bohaterkami, innym razem stając się reminiscencją piękna minionego uczucia.
Zatrzymam się jednak przy Girlhood i wybitnej scenie z “Diamonds” Rihanny. Trzyminutowa sekwencja, stająca się głosem niesłyszalnego pokolenia, skazanego z góry na porażkę społeczną. Gdy czwórka dziewczyn wykrzykuje słowa międzynarodowego hitu tańcząc w skradzionych ze sklepu ubraniach, z ekranu bije szczerość. I choć mamy świadomość, że główne bohaterki nie są nieskazitelne, to wówczas zaczynamy im kibicować, sami przypominając sobie każdą potańcówkę, podczas której skakaliśmy lekko wstawieni do zapętlonego w radiu hitu.
IV – Queer
Celine Sciamma w wywiadzie ze mną podkreśliła, że w okresie dojrzewania najbardziej brakowało jej dzieł kultury poświęconych tematyce LGBTQ+. Opowieści, które pomogłyby poradzić sobie z własną tożsamością, historii o akceptacji własnego “ja”, o lesbisjkiej miłości, która nie byłaby potępiona i nie kończyłaby się tragicznie.
Przeczytaj również: Wywiad z Céline Sciammą i Adele Haenel
Wydaje się więc, że próbuje zmienić ten stan rzeczy w swoim kinie. Najwięcej autobiograficznych wątków widać w postaci Marie, której brakuje oparcia w otaczającym ją społeczeństwie. Zarówno jej najbliższa przyjaciółka Anne, jaki i jej ukochana – Floriane – cały czas ignorują jej potrzeby opowiadając o chłopcach. Wreszcie, w jednej z finalnych scen Marie płomiennie całuje postać graną przez Haenel, przełamując swoje ograniczenia – w odpowiedzi słyszy jedynie prośbę – “Jeśli (on) okaże się dupkiem, przyjdziesz mi z pomocą?”.
Na całkowicie innym biegunie leży Pauline, piękna miniatura składająca się z monologu głównej bohaterki opowiadającej o swoim życiu, również tym seksualnym. O trudnym poszukiwaniu akceptacji, złamanych sercach. I gdy wszystko zdaje się prowadzić do miejsca, w którym pożegnaliśmy Marie, Pauline wypowiada słowa: “Teraz, gdy jesteś” a do jej ciała przytula się Adele Haenel. Ona znalazła już swoją miłość, a Sciamma pokazuje – mimo naszych trudnych losów, potrafimy stworzyć stabilny związek.
Każdy z tropów obecnych w dotychczasowym kinie Céline Sciammy składa się na piękne opowieści o wolności i zakochaniu. Płomiennym uczuciu, które musi przeminąć. Chwilowej euforii, którą reżyserka jest zmuszona pozbawić bohaterów.
W Portrecie kobiety w ogniu Marianne twierdzi, że kobieta jest wolna gdy jest samotna. Może dlatego właśnie Sciamma oddziela od siebie kochanki i nie pozwala im być ze sobą. Wręczając im tym samym największy skarb – pozwalając pozostać wolnymi.