FilmyRecenzjeStreaming

“Ostatni skok w historii USA” – Nietypowa wizja świata bez przestępczości [RECENZJA]

Filomena Rogatty
Ostatni skok w historii USA
fot. materiały prasowe / Netflix

Film powstały na kanwie powieści graficznej Ricka Remendera i Grega Tocchiniego z 2009 roku. Scenariusz zaś, został napisany przez Karla Gajduseka. Dwie godziny i dwadzieścia dziewięć minut-  tyle trwa najnowszy film Oliviera Megatona – Ostatni skok w historii USA. Długo? Jak na tak nieskładną i „rozszarpaną” w wątkach fabułę – długo.

Mamy tu do czynienia z dość ciekawym konceptem. Idea filmu jest iście futurystyczna. Choć może tylko dla „przeciętnego zjadacza chleba”? Do rzeczy. Ostatni skok w historii USA opowiada o nowo powstałym projekcie rządowym, którego zadaniem jest wyeliminowanie przestępczości w Stanach Zjednoczonych. Polega on na tym, iż rząd wysyła do obywateli sygnał docierający wprost do ich mózgów. To uniemożliwia podejmowanie decyzji w niezgodzie z sumieniem, kręgosłupem moralnym oraz społecznie przyjętymi normami. Następstwami ogłoszonego projektu, który niebawem ma zostać wdrożony w życie, są – rzecz jasna – próby ucieczki obywateli. Niektórzy nie chcą, aby cokolwiek (lub ktokolwiek) wpływało na ich wolność i ingerowało w tak indywidualną strukturę jaką jest nasze ciało, czy też umysł. Nieugiętość rządu pozostaje jednak niezmienna.

Główne postacie w filmie zdają się być daleko poza scenerią miasta i toczącego się w nim życia. Tam natomiast można zobaczyć ludzi wskakujących do wody (w ramach ucieczki), bójki funkcjonariuszy policji z obywatelami, ogień, dym i krew. Nie jest to bowiem kluczowy motyw fabularny, lecz paradoksalnie, bez niego nie zaistniałby tytułowy. Jest nim – jak sam tytuł podpowiada – ostatni skok w historii USA. Pomysłodawcą obrabowania banku jest Kevin Cash (Michael Pitt), jednak u podstaw jego przedsięwzięcia nie leży chęć wzbogacenia się, jak można by się spodziewać. Ojciec Kevina jest szefem największej grupy przestępczej w mieście, lecz ich kontakty pozostawiają wiele do życzenia. Syn wciąż jest w cieniu ojca, można powiedzieć, że są wrogami. Kevin chce za wszelką cenę zaistnieć na gangsterskiej arenie i jak mówi „zostać legendą”. Według niego – tytułowy skok, jest najlepszą ku temu okazją.

Przeczytaj również:  „Civil War” – Czy tak wygląda przyszłość USA?
Ostatni skok w historii USA
fot. materiały prasowe / Netflix

Główną rolę odgrywa Édgar Ramírez, który wcielił się w rolę Bricke’a. Liczne napady na bank i odniesione w związku z tym powodzenia, spowodowały, że filmowy Bricke jest jednym z czołowych gangsterów w mieście. Jego postać prawdopodobnie popadła w konflikt z szeroko pojętą mimiką twarzy, ponieważ na planie zdecydowanie jej zabrakło. Twarz, jak i cała postać, jest bez jakiegokolwiek wyrazu. Nie jesteśmy w stanie poznać najważniejszego dla odbiorcy bohatera. To właśnie on powinien pomagać nam w interpretacji świata, bądź co bądź – jego świata.

Moglibyśmy oceniać poszczególne sytuacje, a tymczasem jesteśmy jak dzieci we mgle. Nikt nas nie prowadzi, ani główna postać, ani – co gorsza – reżyser. „Małomówny” to prawdopodobnie jego drugie imię. Wszystko byłoby w porządku gdyby cała kreacja bohatera stworzona została w pewnym niepisanym kanonie. Małomówny acz nader inteligentny, zaliczany to grupy szwarccharakterów, lecz odznaczający się bohaterskością i stłumioną uczuciowoscia. Tak chyba miało być, niestety, wyszło inaczej. Postać Bricke’a bywa momentami śmieszna w swoim pozbawionym emocji świecie. Zdaje się być obojętny na otaczającą go rzeczywistość, rozmowa z nim jest jałowa i do niczego nie prowadzi. Nie sposób wyciągnąć żadnych wniosków czy ocen.

Dialogi prowadzone w filmie wołają o pomstę do szeroko pojętej dramaturgii. Przypominając sobie wizytę syna (Kevina) u swego ojca, nie sposób nie zauważyć trudności, jakie napotkał scenarzysta podczas kreowania tego momentu. Dialog jest niespójny, przywołuje bardzo trudne emocje, które w żaden sposób nie mogą zgrać się z postaciami i ze słowami, które wypowiadają. Zostajemy obdarci z uczuć, nawet jeśli chcielibyśmy współczuć którejś ze stron, czy też ją znienawidzić, to nie mamy takiej możliwości. Rozmowa jest płytka. Cała konwersacja odbywa się w sposób, który przywołał mi na myśl czytanie wiersza w podstawówce (i to we wczesnej klasie). Coś mam na myśli, wiem, że jest w tym głębszy sens, ale jeszcze nie umiem tego wyrazić, więc – przeczytam i będzie z głowy. Niestety, to uczucie towarzyszy podczas prawie całego seansu.

Przeczytaj również:  TOP 5 najbardziej oczekiwanych produkcji azjatyckich na Timeless Film Festival Warsaw 2024 [ZESTAWIENIE]
Ostatni skok w historii USA
fot. materiały prasowe / Netflix

Film obfituje w przeróżne wątki, nieposiadające jakiejkolwiek sensownej genezy. Jednym z  takowych jest romans Bricke’a z Shelby (narzeczoną Kevina), w której rolę wcieliła się Anna Brewster. Kolejny przykład sytuacji, która nijak się ma do fabuły. Romanse w filmach akcji często są ważnym budulcem całego filmu, dodają pikanterii, poruszają emocjonalnie. Tutaj natomiast mamy oddzielną historię – ani romantyczną, ani fascynującą – po prostu jest.

Mimo tego, że film miał potencjał, to zdecydowanie coś zawiodło. Możliwe, że niespójność fabularna czy nieumiejętnie prowadzona narracja. Choćbyśmy bardzo chcieli wczuć się w film, zrozumieć poczynania bohaterów, to nie jesteśmy w stanie tego zrobić. Wszystko zdaje się być dziełem przypadku. Twórcy poruszają przeróżne wątki – ważne, mniej ważne, wzniosłe, mniej wzniosłe, które przeplatają się miedzy sobą, nie tworząc spójnej całości. Przez ponad dwie godziny nie mamy sposobności na znalezienie w filmie „emocjonalnego rzepa”. Poruszane treści są płytkie i bez wyrazu, pozostają raczej niezgłębione. Główny motyw fabularny znika, całkiem naturalnie – zostaje przytłoczony wieloma innymi. W konsekwencji dobry projekt staje się już tylko poświatą udanej produkcji, jej echem.

Ocena

4 / 10

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.