„Fleabag” – Naga prawda o ludzkiej naturze [RECENZJA]
W 2019 roku o Fleabag zrobiło się naprawdę głośno. Wszystko za sprawą aż sześciu nagród Emmy, które to produkcja otrzymała m.in. w kategoriach Najlepszy serial komediowy oraz Najlepszy scenariusz serialu komediowego. Jednakże postrzeganie Fleabag jedynie w kategoriach komediowych jest niewystarczające w stosunku do tego, co serial reprezentuje sobą w całej okazałości. To przede wszystkim historia kobiety, której skrajnie szczery styl bycia prowadzi nieustanne przepychanki ze smutną, usystematyzowaną rzeczywistością.
Co takiego może się wydarzyć, jeżeli ktoś postanowi połączyć swój na wskroś ekscentryczny charakter z szeregiem zasad, do których przestrzegania świat ciągle zmusza ludzi chcących jedynie przetrwać? W tym przełomowym momencie powstaje tykająca non stop bomba, a do jej wybuchu wystarczy tylko jeden niewłaściwy krok. Życie staje się chaotyczne, niebezpieczne, wiecznie „na skraju czegoś”. Tak jednak postanowiła funkcjonować główna, tytułowa bohaterka Fleabag, w którą wciela się twórczyni serialu – Phoebe Waller-Bridge. Postać ta ma na tyle elektryzujący charakter, że nie sposób nie zwracać na nią uwagi. Wyraża swoje myśli głośno i wyraźnie, stara się odnaleźć samą siebie w świecie, który ewidentnie nie został uszyty na jej miarę.
Można powiedzieć, że swoim stylem bycia reprezentuje kolektyw skrajności. Jakkolwiek paradoksalnie by to nie brzmiało. Na co dzień jest brutalnie szczera zarówno w stosunku do siebie, jak i do swoich bliższych oraz dalszych znajomych. Równocześnie jest jedną z najbardziej empatycznych bohaterek historii, którą opowiada Fleabag. Troszczy się o innych, często kosztem samej siebie, jednocześnie nie myśląc o konsekwencjach w sytuacjach, które potencjalnie mogą zranić najważniejsze dla niej osoby. Określenie Fleabag „człowiekiem zagubionym” wydaje się nie oddawać w pełni złożoności jej charakteru.
Phoebe Waller-Bridge pokazuje, że człowiek z natury jest jednym, wielkim, chodzącym paradoksem. Nie jest szczęśliwy, gdy dostosowuje się do wymogów społecznych, żyjąc według cudzych zasad, ale nie potrafi również czerpać radości z tego, że na każdym kroku w pełni eksponuje swoją osobowość. Znalezienie w tym wszystkim „złotego środka” okazuje się być najtrudniejszym zadaniem.
Jak do tej pory w głównej mierze przewijał się wątek charakteru głównej bohaterki. Nie bez przyczyny, ponieważ sama konstrukcja serialu wyraźnie wskazuje na fakt, że to właśnie wewnętrzne rozterki Fleabag są dla widza najlepszym punktem odniesienia. Phoebe Waller-Bridge sukcesywnie przełamuje „czwartą ścianę”, kierując większość wypowiedzi i myśli do osób, które oglądają poczynania jej postaci. Odbiorca ma zatem całkowity wgląd w to, co dokładnie odczuwa Fleabag w danym momencie. Czy to jednak pomaga w lepszym zrozumieniu jej decyzji? Niekoniecznie, ponieważ fundamentem konstrukcji tej produkcji również jest… paradoks.
Tak naprawdę nigdy do końca nie wiadomo, czy do widza zwraca się Fleabag, czy też może sama Phoebe Waller-Bridge. Pozostaje zatem możliwość przyzwyczajenia się do tego pozornego chaosu i odbiór bodźców bez żadnej sugestii ze strony twórczyni Fleabag dotyczących tego, na co i jak reagować „poprawnie”. Jest to swoista dowolność, której widzowie niestety często nie doświadczają.
Dla niektórych taka struktura serialu może się wydać dość konfundująca. Jednakże sama fabuła Fleabag jest na tyle intrygująca, że nikomu niczego nie powinno zabraknąć. Można powiedzieć, że to nie lada osiągnięcie w przypadku produkcji opowiadającej, tak po prostu, o życiu. Jego niebanalnej stronie. Przełamanie tabu goni kolejne, nie mając przy tym wydźwięku moralizatorskiego, ale za to lekki i komediowy. Świadczą o tym także (czasami aż do bólu, aczkolwiek przyjemnego) przerysowane postacie. W tym miejscu wymienić można m.in. genialną w swojej roli Olivię Colman lub równie przekonującą Sianę Clifford. Oczywiście ich charaktery, zahaczające wręcz o karykaturę, ale jednak doskonale wyważone, przeplatają się z upostaciowieniami niedoskonałości ludzkiej natury. Warto zwrócić szczególną uwagę na księdza, granego przez Andrew Scotta, który to stara się pogodzić katolickie powołanie z pokusami życia codziennego. Jeżeli ktokolwiek oczekiwał klasycznego love story, to… należy mieć z tyłu głowy fakt, że Phoebe Waller-Bridge niczego nie upraszcza.
Jedno jest pewne – serialu Fleabag nie da się określić jednym słowem, pojedynczym zdaniem, chcąc w skrócie powiedzieć, o czym on tak naprawdę opowiada. Można nadać mu miano nagiej i bezpośredniej prawdy o wewnętrznie sprzecznej ludzkiej naturze. Historii o tym, jak wiele aspektów rzeczywistości blokuje człowieka w byciu zgodnym z samym sobą. Wszystko to w niepozornej otoczce utkanej z humoru, nie raz będącego na granicy przesady albo nawet lekkiego zażenowania. Fleabag to bardzo dobrze zbalansowana opowieść o codziennym życiu w wiecznym paradoksie.
Fanka i pasjonatka kinematografii, wielbicielka muzyki oraz serialowa łowczyni. Najbardziej przemawiają do niej tematyki kryminalne, psychologiczne, socjologiczne i fantastyczne. Na co dzień obcująca z literaturą i tekstem studentka, dla której zarówno wielki, jak i mały ekran, to nie tylko źródło rozrywki, ale przede wszystkim kopalnia wiedzy i inspiracji.