Advertisement
KulturaLiteratura

“Misja Greyhound” C. S. Forestera, czyli przywitanie z morzem [RECENZJA]

Kuba Łaszkiewicz
fot. materiały promujące "Misję Greyhound"

Muszę przyznać, że nie jestem wielkim fanem literatury marynistycznej. Miałem bardzo mało styczności z tym, niezbyt przecież popularnym, gatunkiem. Kiedyś przeczytałem jedno z dzieł Hemingwaya w tego rodzaju klimatach… i to tyle. Niczym więcej nie mogę się pochwalić. (Tak naprawdę był to “Stary człowiek i morze”, ale musicie przyznać, że “jedno z zieł Hemingwaya” brzmi dumniej). 

Z tego względu z pewnym respektem sięgnąłem po powieść Misja Greyhound. Cecil Scott Forester napisał ją ponad sześćdziesiąt lat temu, ale dopiero teraz, przy okazji premiery filmu z Tomem Hanksem o tym samym tytule, doczekała się polskiego tłumaczenia. Opis głosi, że mamy do czynienia z niezaprzeczalną klasyką. 

Autor zapoznaje czytelnika z bohaterem o nazwisku George Krause, wysoko postawionym porucznikiem marynarki wojennej. Dowodzi flotą złożoną z czterech niszczycieli, a jego zadaniem jest zabezpieczenie konwoju złożonego z trzydziestu siedmiu alianckich statków płynących przez Atlantyk. Nie jest to, nie ukrywajmy, misja należąca do tych prostych, ponieważ po drodze czyhają liczne niebezpieczeństwa, wśród których chyba najgroźniejsze są stada niemieckich U-bootów.

Szybko okazuje się jednak, że nie jest to jedyna kłoda pod nogi rzucona przez los Krausemu – musi się on bowiem liczyć także z czynnikiem ludzkim. Marynarze, którymi dowodzi, są przestraszeni, pracują w stresie, głodują, potrzebują snu. Na jego barkach spoczywa życie trzech tysięcy ludzi i od niego zależy, czy dadzą się znokautować przez U-booty czy nie; czy marynarze pozabijają się nawzajem albo umrą z głodu, czy nie; czy wszystko skończy się dobrze… czy nie. Decyzji do podjęcia jest mnóstwo, stres coraz większy, a morale załogi coraz gorsze. 

Choć przy mówieniu o Misji Greyhound stosuje się słowa “klasyka literatury”, nie trzeba się bać tego, że podczas czytania zaczną nawiedzać nas jakieś paskudne flashbacki ze szkolnych czasów. Autor posługuje się językiem zrozumiałym i bardzo przystępnym, przez co czyta się tę powieść nader sprawnie. Na szczególną uwagę zasługuje znakomite oddanie klimatu – czytelnik czuje się, jakby brał czynny udział w opisanych wydarzeniach. Jest klaustrofobicznie i stresująco, a niepokój z rozdziału na rozdział przybiera na sile. Końcówkę Misji Greyhound czyta się wręcz na stojąco.

Pomimo tego, że przedstawione wydarzenia są emocjonujące i angażują czytelnika w pełni, to czuć wyraźny dystans dzielący autora od odbiorcy. Niewiele jest tu złożonych opisów emocji, próżno szukać także dogłębnych przemyśleń bohaterów. Forester opisuje po prostu to, co się dzieje, w niemal kronikarski sposób. Czy uważam to za mankament? Absolutnie nie, bowiem autor czyni to w sposób, który ciśnie na usta porównania do geniusza tworzącego w bardzo podobnym stylu, a więc wspomnianego wcześniej Ernesta Hemingwaya. Tutaj jest równie sucho i rzeczowo, ale przez te suche i rzeczowe opisy przebija niepokój i cała gama innych emocji. 

Wydaje mi się, że największą frajdę z lektury będą czerpać osoby, które w dość dużym stopniu znają się na marynarce wojennej. Większość dialogów pomiędzy załogantami statku Krausego odbywa się bowiem w fachowym żargonie, przez co przyłapywałem się momentami na przelatywaniu wzrokiem po niektórych kwestiach. Nie jest to jednak znaczący minus – choć momentami nie do końca rozumiemy, o co dokładnie chodzi bohaterom, to w żaden sposób ta niedogodność nie wpływa na nasz odbiór fabuły czy wsiąknięcie w klimat – wręcz przeciwnie, jest to bardzo ciekawy zabieg.  

Czy warto sięgnąć po Misję Greyhound? Tak, jak najbardziej, jeszcze jak. Polecam w szczególności osobom, które zacierają ręce w oczekiwaniu na premierę filmu z Tomem Hanksem opartym o tę książkę, ale jestem pewien, że inni również odnajdą przyjemność z czytania. Jest to warte uwagi dzieło, które nie bez powodu zasługuje na miano klasyki literatury. Pomimo ponad sześćdziesięciu lat na karku czyta się bardzo przyzwoicie i może w znacznym stopniu skłonić do zainteresowania tą – jak się okazało – niezwykle fascynującą tematyką, jaką jest marynarka wojenna. 

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.