„Oldboy” (2003) – Po 20 latach od premiery znowu w kinach [RECENZJA]
Zachwycał się nim Quentin Tarantino, Spike Lee próbował stworzyć hollywoodzki remake, a kwestie głównych bohaterów cytują studenci szkół filmowych na całym świecie – 8 października po 20 latach od polskiej premiery na ekrany kin powraca Oldboy (2003), kultowy thriller psychologiczny Parka Chan-wooka, będący środkową częścią Trylogii Zemsty i adaptacją mangi o tym samym tytule.
Oldboya możemy bez cienia wątpliwości uznać za główny film, który zagwarantował południowokoreańskiej kinematografii międzynarodową rozpoznawalność i to na długo przed pojawieniem się Parasite. Błyskotliwa gra z konwencją i przekraczanie granic kina gatunkowego przyniosły dziełu Chan-wooka uznanie krytyków i Grand Prix na festiwalu w Cannes w 2004 r. Co istotne, był on również pierwszym filmem południowokoreańskim, który trafił do powszechnej dystrybucji w Polsce. Wobec tego – na czym polega fenomen Oldboya i dlaczego warto oglądać go również dzisiaj?
Koniec prawicowej dyktatury Parka Chung-hee w latach 90. i związana z nią demokratyzacja życia społecznego wyznaczyła zupełnie nowy kierunek w kinie południowokoreańskim. Na gwałtowny rozkwit przemysłu filmowego wpływ miało wiele czynników – na lata 1995-2000 przypadł okres debiutów nowego pokolenia wybitnych reżyserów (Bong Joon-hoo, Chang-dong Lee, Park Chan-wook). W tym samym okresie utworzono również państwowy fundusz filmowy, który z kolei znacznie ułatwił finansowanie nowych projektów, ośmielając producentów do inwestowania w filmy, postrzegane dotychczas jako eksperymentalne czy kontrowersyjne – na ogół wypełnione obrazową przemocą i zwrotami akcji, często nowatorskie również pod względem formy.
W takim klimacie społeczno-kulturalnym powstała Trylogia Zemsty Parka Chan-wooka, na którą składają się Pan Zemsta (2002), Oldboy (2003) i Pani Zemsta (2004). W każdym z trzech filmów główną rolę odgrywa tytułowa wendeta, zaserwowana widzowi na każdy z możliwych sposobów – w formie naturalistycznego thrillera, dynamicznego akcyjniaka czy neobarokowej baśni. Mściwe aspiracje bohaterów często okazują się zaledwie pierwszą warstwą historii, w rzeczywistości dążącej do ujawnienia głębszej prawdy o ludzkiej naturze, miłości i okrucieństwie. W Oldboyu fabuła koncentruje się na losach Dae-Su (Choi Min-sik) – przeciętnego męża i ojca, który zostaje porwany z ulicy i uwięziony w pokoju hotelowym na 15 lat. Główny bohater nie zna tożsamości swojego oprawcy, ani motywów uwięzienia, a jego jedynym łącznikiem ze światem jest telewizja. To właśnie z niej dowiaduje się m.in. o morderstwie swojej żony, w którym stał się głównym podejrzanym. Od tego momentu jedynym, co nadaje życiu Dae-su sens i powstrzymuje przed popadnięciem w całkowite szaleństwo, jest żądza krwawego odwetu.
Już pierwsza scena filmu sytuuje widza w samym środku wydarzeń – znajdujemy się na dachu budynku, gdzie jeden mężczyzna w ostatniej chwili powstrzymuje drugiego przed popełnieniem samobójstwa, łapiąc go tuż nad przepaścią. Nie jest to jednak bohaterski akt miłosierdzia. „Nie umrzesz, dopóki nie poznasz mojej historii” – mówi Dae-su do pierwszego człowieka spotkanego po wyjściu na wolność. I tak właśnie rozpoczyna swoją opowieść.
Pierwsze kroki po odzyskaniu wolności Dae-su kieruje do znanej mu z telewizji restauracji sushi, gdzie poznaje piękną Mi-do. Po kilkunastu latach w zamknięciu główny bohater do ufnych zdecydowanie nie należy, co niejednokrotnie prowadzi do groteskowych i absurdalnych sytuacji, lecz nie przeszkadza to tej dwójce w nawiązaniu romansu, a dziewczyna wkrótce staje się kimś na kształt wspólniczki, pomagającej mu w dokonaniu upragnionej zemsty. Jednak, aby plan doszedł do skutku, Dae-su musi poznać odpowiedź na dwa pytania: kim jest człowiek, którym zniszczył mu życie i dlaczego go uwięził? Główny bohater ma 5 dni na odkrycie prawdy; jeśli mu się uda, jego oprawca sam popełni samobójstwo, natomiast w przypadku klęski – Mi-do umrze.
Należy przyznać, że Park Chan-wook jest jednym z najbardziej wyrazistych pod względem stylu i zarazem konsekwentnych w swojej wizji artystycznej współczesnych reżyserów. Kino autora Trylogii Zemsty to kino pełne kontrastów – brutalne i dynamiczne, a zarazem liryczne i niekiedy nawet subtelne, o czym decyduje szerokie zastosowanie metafor i rozbudowanej symboliki.
Pierwsza część historii stanowi mieszankę thrillera psychologicznego i filmu akcji, okraszoną solidną dawką czarnego humoru, charakterystycznego dla całej twórczości południowokoreańskiego reżysera. Nie sposób powstrzymać uśmiechu przy scenie kradzieży przez Dae-su damskich okularów przeciwsłonecznych czy testowania chińskich restauracji w poszukiwaniu pierożków, którymi główny bohater był karmiony podczas odsiadki. Jednocześnie twórca Oldboya, szczególnie w drugiej połowie filmu, garściami czerpie z kina noir – począwszy od ciemnej stylistyki obrazu i chłodnych barw po moralne zdegenerowanie bohaterów i atmosferę powszechnego fatalizmu. Na przestrzeni trwania akcji często powraca określenie świata jako po prostu większego więzienia – nikt nie zwróci Dae-su straconych lat, po wyjściu na wolność wciąż nie może nikomu zaufać, a zemsta nie przynosi ulgi, nakręcając jedynie spiralę cierpienia i okrucieństwa.
Choć przy okazji Oldboya padają niekiedy zarzuty o przekombinowanie i przerost formy nad treścią – co może być źródłem niekończących się porównań do Tarantino – zdecydowanie nie można mu odmówić nowatorskości w zakresie technicznym. Nawet (a może szczególnie?) sceny walki w Oldboyu nakręcone są z najwyższą dbałością o aspekty formalne. Tutaj należy przywołać słynną już scenę, w której Dae-su przedziera się przez korytarz pełen wyszkolonych zabójców, uzbrojony wyłącznie w młotek. Surowość i brutalność tego obrazu, nakręconego za pomocą jednego ujęcia (!), co z resztą zajęło trzy dni i wymagało aż piętnastu podejść, przeszła na stałe do historii kina. Takich eksperymentów operatorsko-montażowych jest w Oldboyu sporo – ruchy kamery naśladujące ludzkie spojrzenie, wędrujące od bohatera do bohatera, czy umieszczenie bohaterów z czasu rzeczywistego w samym środku retrospekcji. I choć może z dzisiejszego punktu widzenia nie wzbudzają tylu emocji co kiedyś, niewątpliwie urozmaicają fabułę, nie pozwalając widzowi oderwać się od tego, co widzi na ekranie.
Zdaje się, że nie będzie przesadą nazwanie Oldboya arcydziełem światowego kina. A jeśli nie arcydziełem, to przynajmniej doskonałą rozrywką. Obraz Chan-wooka to niewątpliwie kawał porządnie zrobionego kina akcji, które perfekcyjnie buduje napięcie, zwodząc i szokując widza aż do ostatniej minuty. Dlatego powrót odrestaurowanej wersji filmu do kin to idealna i jedyna w swoim rodzaju okazja, aby doświadczyć magii Oldboya na wielkim ekranie – niezależnie od tego, czy historia Dae-su jest nam doskonale znana, czy to nasze pierwsze spotkanie z kinem koreańskim w ogóle. W końcu, kto nie chciałby obejrzeć sceny z młotkiem w 4k?
korekta: Marta Tychowska
Miłośniczka kina azjatyckiego i krytyki feministycznej. Dużo mówi o kulturze, a jeszcze więcej o niej pisze. Kocha cykać fotki analogiem, literaturę piękną i muzykę z lat 70.