Klasyka z Filmawką: “Śmiertelne zauroczenie” (1989) Michaela Lehmanna


Jesteśmy w kościele. Zaczyna się ceremonia pogrzebowa. Z organów płynie uroczysta muzyka. Do trumny kolejno podchodzą szkolni znajomi tragicznie zmarłej dziewczyny, wśród nich jest także narratorka filmu. „Cześć, przepraszam. W zasadzie nie zabiłam Heather Chandler, ale no, kogo próbuję oszukiwać, co nie. Chcę tylko, żeby moje liceum było fajnym miejscem. Amen. Czy to zabrzmiało wrednie?”. Te groteskowe słowa wypowiada w myślach Winona Ryder, klęcząc nad ciałem swojej koleżanki w filmie Śmiertelne zauroczenie. „W zasadzie” jej nie zabiła, ale ma jeszcze ponad godzinę filmowego czasu, żeby rozprawić się z pozostałymi przeciwniczkami.
Veronica Sawyer to inteligentna uczennica liceum z amerykańskiego Sherwood. Mieszka z rodzicami, których uważa za idiotów, a swoje codzienne przeżycia opisuje w pamiętniku. Dowiadujemy się, że Veronica należy do najpopularniejszej kliki w szkole, mimo żywienia głębokiej pogardy do swych „przyjaciółek”. Wszystkie one mają na imię Heather i w wolnych chwilach zajmują się uprzykrzaniem życia rówieśniczkom. Veronica najchętniej zerwałaby z nimi wszelkie stosunki, ale dobrze wie, że oznaczałoby to ostracyzm. Funkcjonuje przecież w brutalnej rzeczywistości amerykańskiego liceum. Popularność świadczy tu o szkolnej pozycji – to znany nam dobrze świat nieograniczonej władzy bejsbolistów i królowych szkolnych bali nad wyrzutkami i niezdarami. Świat stereotypowy, z którym dziewczyna zamierza się rozliczyć.


Nieoczekiwanie pomoże jej w tym nowy uczeń, intrygujący Jason Dean (Christian Slater). Wkrótce rozpoczynają intensywny i autodestrukcyjny romans. Chłopak czaruje ją swoim pokręconym światopoglądem i przedstawia plan eliminacji znienawidzonych dziewcząt w serii morderstw, upozorowanych na samobójstwa. Aniołowie zemsty, początkowo napędzani chęcią obalenia systemu szkolnej władzy, wpadają w niekontrolowany szał zabijania. Wkrótce Veronica orientuje się, że jej partner nie zwykł korzystać w życiu z jakichkolwiek moralnych ograniczeń.
Ryder i Slater wzorowo wywiązują się ze swych aktorskich zadań. Tworzą na ekranie parę dziwną, ale wiarygodną. Ona jako nieco pretensjonalna buntowniczka, o poczuciu humoru ostrym jak brzytwa, jest protagonistką charyzmatyczną i fascynującą. Postać Slatera to specyficzne połączenie twardziela o niejasnych intencjach z kina epoki wczesnego Hollywood (nieprzypadkowo personalia jego postaci nawiązują do ikonicznego aktora Jamesa Deana) i atrakcyjnego psychopaty, który mógłby być głównym bohaterem American Psycho z czasów licealnych. Ich wspólna ekranowa energia pozwala uwierzyć, że szkolny porządek naprawdę można zburzyć.


Heathers (tak niewinnie brzmi oryginalny tytuł produkcji) jest być może najciekawszym filmem młodzieżowym lat osiemdziesiątych. W przeciwieństwie do Klubu winowajców, Powrotu do przyszłości czy Beztroskich lat w Ridgemont High, emanuje mrokiem i satyryczną jadowitością. Zaskakuje rzadko spotykaną w kinie młodzieżowym brutalnością (z tego powodu w filmie nie wystąpiły m.in. Jennifer Connelly i Heather Graham), ale dzięki onirycznemu klimatowi możliwe jest zdystansowanie się od ekranowych wydarzeń. Ironiczna perspektywa pozwala zatracić się widzowi w paranoicznym świecie – stuminutowy seans mija błyskawicznie.
Jednym z autorów sukcesu tej czarnej komedii był debiutujący za kamerą Michael Lehmann. Nikt nie mógł wtedy przypuszczać, że dla młodego filmowca będzie to największe osiągniecie artystyczne w karierze. W późniejszych latach pracował głównie nad lichymi komediami, które ponosiły klęski finansowe. Złota Malina przyznana Lehmannowi w 1992 r. za reżyserię Hudsona Hawka skutecznie zablokowała mu drogę wyjścia z artystycznego impasu.
Daniel Waters otrzymał za swój scenariusz Nagrodę Edgara. Podążył jednakże ścieżką swojego kolegi – jego kolejny tekst do Przygód Forda Farlaine’a został „nagrodzony” Złotą Maliną. Rok później ponownie współpracował z Lehmannem na planie Hudsona Hawka. Dla Watersa ta kooperacja okazała się równie przykra, co dla reżysera. Za swój skrypt otrzymał drugą Złotą Malinę i pogrążył swe szanse na wkroczenie do pierwszej ligi hollywoodzkich scenarzystów.


Może więc Śmiertelne zauroczenie powstało dzięki cudownemu zbiegowi okoliczności, przebłyskowi umiejętności nie całkiem wprawnych filmowców? Nawet jeżeli tak było, to przebłysk ten wystarczył, by kasetowe wydanie filmu pozwoliło osiągnąć mu kultowy status, którym cieszy się do dzisiaj.
Powszechne uznanie dla produkcji w USA podtrzymała udana adaptacja musicalowa, natomiast zdecydowanie gorzej odebrano miniserial Heathers z 2018 r. Odpowiedzialne za jego produkcję studio Paramount Network zrezygnowało z emisji z powodu niedawnej strzelaniny w szkole w Parkland. Serial przejęła platforma HBO, lecz w natłoku innych produkcji nie zdołał zdobyć popularności. Luźno oparta na fabule filmu historia miała znaleźć swą kontynuację w drugim sezonie, do którego realizacji ostatecznie nie doszło.
Nieudana próba uwspółcześnienia opowieści o nastoletniej anarchii nie oznacza, że jej treść stała się nieaktualna. Jest wręcz przeciwnie – nasza rzeczywistość dogoniła tę przedstawioną w filmie. Oczywiście widać to zwłaszcza w doniesieniach medialnych ze Stanów Zjednoczonych, gdzie eskalująca przemoc w szkołach stała się poważnym problemem, który długo jeszcze nie zostanie rozwiązany. Bardziej jednak Śmiertelne zauroczenie wytrzymało próbę czasu dzięki trafnej krytyce szkolnej hierarchii, piętnującej indywidualności, spychając na boczny tor osoby wyróżniające się wyglądem lub sposobem bycia. W epoce coraz większej tolerancji dla “odmienności”, rozprawianie się pary bohaterów z grupką narzucającą otoczeniu swoje standardy, zyskuje wymiar wręcz symboliczny.
Pewien portal rekomendujący filmy określonym grupom wiekowym zasugerował tezę, że „ […] po Columbine, ta czarna komedia nie jest już tak zabawna”. Owszem, humor nihilistyczny nie musi trafiać do każdego, ale na pewno nie stracił on na swej bezkompromisowości. W ten sposób Śmiertelne zauroczenie wyprzedziło epokę takich produkcji jak The End of the F***ing World czy Sex Education. Pastiszowe podejście filmu Lehmanna do reguł gatunkowych powinno zadowolić nawet zagorzałych krytyków współczesnych produkcji z gatunku teen movie.
Po przeszło trzydziestu latach od premiery, warto dać się zauroczyć omawianej komedii, nie tylko z powodu nostalgii za szałową dekadą trwałych ondulacji i muzyki syntezatorowej. Oglądanie przygód Winony Ryder przez widzów urodzonych w latach 90-tych i później, może bowiem wywołać „nostalgię” za czasami, których się przecież nie przeżyło. To specyficzne uczucie ukojenia sprawia, że Śmiertelne zauroczenie można oglądać wielokrotnie, z niesłabnącym zaangażowaniem w przedstawianą historię. O niewielu filmach przedstawiających szkolny terror można to powiedzieć.