KulturaLiteratura

“Prawdziwy Frank Zappa” – Najciekawszy nudziarz na świecie [RECENZJA]

Norbert Kaczała
fot. kadr z dokumentalnego filmu "Zappa wraca na Sycylię"

Frank Zappa zajmował bardzo specyficzne miejsce w moim życiu. Przewijał się w wypowiedziach kilku moich zaufanych znajomych, czy nawet mojego nauczyciela filozofii. I choć nigdy nie miałem okazji poznać tej postaci bliżej, jawiła się przede mną wizja absolutnego geniusza i najcudowniejszej istoty ludzkiej na świecie. Jak ten znajomy znajomego, który na tamtej imprezie zrobił coś tak niebywałego, że aż brak słów, a mi nigdy nie było dane go poznać.  Dlatego z czasem odpuściłem. Egzystowaliśmy sobie zatem z dala od siebie, nie wadząc sobie wzajemnie. Jednak co jakiś czas kolejny chwytliwy cytat wklejony na czyjąś tablice przypominał o egzystencji Genialnego Wąsacza, a mój wewnętrzny nonkonformista starał się ją ignorować. Tutaj jednak pojawia się Wydawnictwo Vesper, cichaczem spoglądając oczyma samego Zappy z księgarnianych półek, obiecując przy tym poznanie Prawdziwego Franka. Więc nawet ja musiałem się złamać.

Prawdziwy Frank Zappa jest książką dwóch autorów. Przede wszystkim, spisana została ona słowami bohatera tytułowego, przy nieocenionej, edytorskiej pomocy Petera Occhiogrosso. I jeśli im wierzyć, to dzieło powstałe z konieczności obalenia kilku krążących mitów, skorygowania faktów i podzielenia się obserwacjami. Zabrzmiało to niezbyt korzystnie, zapowiadając kilkuset stronnicową tyradę na temat popularnych plotek, które nie mają pokrycia w rzeczywistości i są jawnym afrontem wobec nieocenionego mistrza w swoim fachu. Już pierwsze strony kulturalnie zdzieliły mnie w twarz odstawiając na bok wszelakie uprzedzenia. Sposób, w jaki przedstawia się czytelnikom Zappa jest niespotykanie wręcz bezpośredni. Szczerość jest bez wątpienia jego prominentną cechą, a biorąc pod uwagę wybieranie się w podróż przed świat rocka, wymagane jest zostawienie filtra za sobą. Co więcej, zdaje się mieć też ogromny dystans do samej formy nie tylko koherentnej biografii, ale i książki w ogóle. Nie stawia się w pozycji osoby, której historię ktokolwiek miałby uznać za interesującą, ale stał się  w międzyczasie jednostką wręcz kultową, dlatego opowie o kilku ciekawych zajściach.

Przeczytaj również:  „Furia", czyli arturiańska legenda, której nie znaliście [RECENZJA]

A te również wymykają się standardowemu schematowi książek biograficznych. Owszem, zaczynamy co prawda od obligatoryjnego segmentu poświęconemu dzieciństwu, pierwszej pracy itd, jednak Zappa umiejętnie przycina zbędne wątki i fragmenty ukazując wyłącznie ważne dla szerszego kontekstu wydarzenia. W końcu co ciekawego mogło wydarzyć się w życiu kilkuletniego chłopaka? Nie mamy czasu na pierdoły, przejdźmy do konkretów. I te właśnie konkrety, to największy atut całej książki. Nie przez sam fakt subiektywnej selekcji, ale przez sposób w jakie są nam one przedstawiane. Jakimś cudem Zappa nie wypada tutaj jak wybitna jednostka, której mądrość spływa na odbiorcę z każdym wypowiedzianym słowem. To bardziej opowieść dawno niewidzianego kumpla, opowiadana przy piwie w ulubionej knajpie. Bez względu na to czy mówi nam o teorii muzyki, kuriozalnych pozwach sądowych, przetasowaniach w zespole czy nieudanym koncercie w Polsce, słuchamy jak oczarowani. Ponownie daje tu o sobie znać nieoceniona bezpretensjonalność Zappy, który nie boi się krytycznie spojrzeć zarówno na osoby i wydarzenia, które przywołuje, ale także na siebie. Dzięki tej ogromnej dawce luzu nawet zagadnienia o których nie mieliśmy chwile temu pojęcia stają się w pełni zrozumiałe. I co więcej, brzmią jak najciekawsze rzeczy na świecie.

Przywołane przeze mnie „piwkowe” skojarzenie potęguje również dość umowne przestrzeganie przez autora chronologii wydarzeń. Zappa często serwuje nam pojedyncze dygresje, w trakcie przytaczania większej historii. Co ironiczne jednak, wpływa to na korzyść całości. Jak zaznaczał muzyk, nie uważa on swojego życia za historię wybitną lub przesadnie ciekawą. Nie dziwi zatem fakt że co chwile przypomni mu się coś, co mogłoby ubarwić spontaniczną opowieść, żebyśmy ujrzeli jej pełny obraz. A o zapewnienie nam odpowiedniego stosunku emocjonalnego Zappa dba, bardzo plastycznie podchodząc do języka jakim prowadzi całą historię. Na przestrzeni jednego akapitu poznajemy go jako elokwentnego artystę, stopniowo przechodząc w barowego gawędziarza, aż do rzucającego mięsem gbura. Dając nam tak szeroki wachlarz emocji Frank z jednej strony dystansuje się od swojej własnej osoby (a może raczej postaci), pozwalając czytelnikowi na to samo. Oto ja w całej swojej złożoności, a nuż komuś się spodoba.

Przeczytaj również:  „Furia", czyli arturiańska legenda, której nie znaliście [RECENZJA]

Jeśli chodzi o poruszanie się po historii Zappy ukłony należą się także wydawcy. Włodarze In Rock mając świadomość jak przepastna jest dyskografia artysty, zadbali o dostarczenie czytelnikowi małego suplementu. W kluczowych punktach opowieści możemy znaleźć odnośnik do albumu, którego w powstanie właśnie śledziliśmy. Lub po prostu powstał w międzyczasie, a Zappa nie fatygował się opisywaniem go… Z perspektywy takiego nowicjusza jak ja, to strategia więcej niż przydatna. Otrzymuję bowiem nie tylko starannie wyselekcjonowane „The best of” ale także idealne wsparcie przed dalszą lekturą. Gdyby artystycznej stymulacji było mało, to nawet sama książka cieszy oko. Abstrahując od estetycznego i dość minimalistycznego projektu okładki, pośród stron znajdziemy też garść ilustracji. Nie są one co prawda integralną częścią opowieści, ani dziełami samego autora, jednak niczym grafiki w tomach poetyckich uzupełniają nasze odczucia odpowiednim obrazem. Równe zróżnicowanym jak Frank Zappa.

Prawdziwy Frank Zappa to jedno z moich przyjemniejszych literackich zaskoczeń od co najmniej kilku lat. W życiu nie przypuszczałbym, że to pierwsze spotkanie z artystą okaże się aż tak angażujące. Choć nawiązywanie nowych znajomości nie przychodzi mi łatwo, poczułem że Zappa stał się dzięki tej biografii moim serdecznym kumplem. Do książki tej można będzie wracać raz po raz, by przypomnieć sobie jak to było, gdy wkurzyli go federalni, albo jak niemal wyleciał z własnego zespołu. Zappa jest fantastycznym gawędziarzem i zapewne nawet gdyby opowiadał mi o czymś o wiele mniej ciekawym niż on sam, słuchałbym jak urzeczony. Równie chętnie, jak zacząłem słuchać jego muzycznej twórczości.

Ocena

8 / 10

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.