“Toy Story 4” – Pod rękę ze swoim starym druhem [RECENZJA]
Kończy się pewien etap dziecięcej sielanki. Czas na świeże spojrzenie oraz nowe wizje dotyczące przyszłości, które jeszcze niedawno wydawały się być tak odległe. Toy Story 4 rzuca inne światło na przygody i historie zabawek przedstawione w poprzednich odsłonach ukochanej przez wszystkich serii. Produkcja studia Pixar w bardzo przystępny sposób pokazuje, że szczęście i niefrasobliwość nie są odgórnie przypisane do każdego małego dziecka. Za to każde z nich potrzebuje miłości i wsparcia, w szczególności w gorszych chwilach. Toy Story 4 niesie za sobą przesłanie ważne, nieprzewidywalne, jednocześnie idealnie uzupełniaja swoich poprzedników.
Towarzysz dorastania
Toy Story to bajka dzieciństwa większości już teraz dorosłych ludzi. Pierwszą odsłonę serii wspomina się z ogromnym sentymentem i melancholią w sercu. Nie tylko dlatego, że w 1995 r. Pixar przetarł szlak dla innowacyjnych metod animacji cyfrowej. Przede wszystkim odwrócił perspektywę i spojrzał na dzieci oczami ich zabawek. Pierwsza część Toy Story pozostawiła po sobie utwory nucone po dziś dzień, mnóstwo cytatów trwale zapisanych w popkulturze oraz kilka istotnych lekcji życiowych dla najmłodszych. Z biegiem lat, wraz z powstawaniem kolejnych animacji, historie zabawek naturalnie ewoluowały. W tym samym czasie dojrzewali również widzowie. Toy Story doskonale rozumiało zmieniające się potrzeby odbiorców i w kolejnych częściach uwzględniało te problemy, które aktualnie mogły ich dotyczyć. Coraz mniej koloryzowano rzeczywistość, często skomplikowaną i niezrozumiałą dla dorosłych, a co dopiero dla tych, którzy stąpają po tym świecie dopiero od niedawna.
Jesteśmy też na Facebooku, polub fanpage Filmawki
Toy Story 4 nie traktuje jedynie o dylematach moralnych związanych z poczuciem odrzucenia, ze stratą oraz z trudnym okresem dorastania. Skupia się na różnych perspektywach, zależnych od sytuacji, w której znajduje się dany bohater. Każdy pogląd ma swoją historię i jest uzasadniony w konkretnych momentach. Nawet jeżeli, patrząc na niego z boku, ciężko się z nim od razu zgodzić, nie oznacza to, że jest błędny i niesłuszny. Podstawą do zrozumienia postawy drugiej osoby jest empatia. Umiejętność współodczuwania często może otworzyć oczy na coś, na co patrzyło się każdego dnia, ale nie chciało się tego widzieć. To właśnie prezentuje Toy Story 4.
Doskonale uwzględnia również fakt, że uszczęśliwienie jednostki wcale nie jest tak satysfakcjonujące, podczas gdy na świecie jest jeszcze tak wiele osób potrzebujących pomocy i wsparcia. Jest to przesłanie skierowane do widowni nieco dojrzalszej, która potrafi już myśleć samodzielnie i najwyższy czas na to, aby zrozumiała, że liczą się również rozumowania innych. Seria Toy Story dorastała wraz ze swoimi widzami, a przedstawiane w niej problematyki wciąż są aktualne i przeznaczone zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci.
Emocjonalna karuzela
Może wydawać się, że Toy Story 4 to film niezwykle wzniosły i patetyczny. Pomimo tej otoczki wnętrze jest jednak pełne rozmaitości. W najnowszej produkcji studia Pixar można znaleźć dosłownie wszystko – dramat, komedię, kino przygodowe i sensacyjne. Nie brakuje kultowego dla Toy Story poczucia humoru i zabawnego wykorzystywania mechanicznych funkcji różnych zabawek. Pojawiają się nowe postacie, które skutecznie odświeżają stare schematy, nie wywołując wrażenia powtarzalności. Bohaterowie sami żartują również z tej wzniosłości, biorąc na tapet między innymi temat „wewnętrznego głosu”. W rzeczywistości chodzi oczywiście o sumienie, ale Buzz zrozumiał tę metaforę zbyt dosłownie i kierował się poleceniami, które wydobywały się z niego po wciśnięciu jednego z przycisków na kombinezonie. Między innymi po tego typu zabiegach widać, jak bardzo autoironiczne jest Toy Story 4.
Jeżeli ktokolwiek tęsknił za najzwyklejszą przygodą przeżywaną wraz z bohaterami filmu, to z pewnością również będzie usatysfakcjonowany. W Toy Story 4 nie brakuje wymyślnych akcji ratunkowych postaci w potrzebie, igrania z ludźmi, którzy przez sprytne działania zabawek myślą, że pokonały ich najprostsze rozwiązania technologiczne. Znowu można poczuć to rosnące napięcie towarzyszące oczekiwaniu na ostateczne efekty skomplikowanego planu działania. Aż chce się walczyć wraz z Bo Peep, pomóc Chudemu w ucieczce przed strasznymi lalkami, stanąć obok Gabby Gabby i doradzić jej, co ma zrobić.
To wszystko wiąże się z silnymi emocjami, do których Toy Story 4 dokłada jeszcze mnóstwo wzruszających momentów. Finał tej produkcji wręcz gwarantuje płacz, dlatego na salę kinową nie warto udawać się bez chusteczek. Dodatkowo do ostatecznego rozwiązania fabuły prowadzi seria scen już dogłębnie ujmujących i doprowadzających do pojawienia się pierwszych łez. To jednak dopiero początek… Finezyjne połączenie w spójną całość kilku gatunków filmowych zawsze było mocną stroną animacji Pixara. W przypadku Toy Story 4 udało się osiągnąć zamierzony efekt po raz kolejny.
„Na koniec świata i jeszcze dalej!”
Seria Toy Story zawsze utrzymywała widzów w przekonaniu, że dziecko, do którego dana zabawka należy, jest dla niej całym światem i sensem istnienia. Wszystko dzieje się po to, aby uszczęśliwić tę jedną osobę i jak najbardziej ułatwić jej życie. Okazuje się jednak, że zabawka wrzucona do szuflady przez jedno dziecko, przez inne może być traktowana jak najcenniejszy skarb. Jest wiele młodych istot, które potrzebują towarzysza oraz mnóstwo zabawek szukających domu i miłości. Ktoś musi tylko pomóc im nawzajem się odnaleźć. Słynne słowa piosenki „Ty druha we mnie masz” nabierają w Toy Story 4 nowego znaczenia. Zmiana dotychczasowego życia wcale nie musi być z góry skazana na porażkę, rozstania nie są wcale tak bolesne, a stanowią jedynie początek nowej przygody. Świat nie kończy się na jednym dziecku. Do zobaczenia jest o wiele więcej, niż tylko przytulne wnętrze jego pokoju.
Przeczytaj również: W jaką stroną zmierza serialowy feminizm? [FELIETON Z OKAZJI PREMIERY FILMU MAIDEN]
Do tego dochodzi jeszcze wątek kryzysu tożsamości. W Toy Story 4 jednym z nowych bohaterów jest Sztuciek, czyli zabawka, którą Bonnie stworzyła z przypadkowych elementów znalezionych w koszu. Sztuciek nie może pogodzić się z tym, że nie jest już jedynie odpadkiem. Usilnie stara się wrócić tam, gdzie według niego jest jego miejsce. Z powrotem być śmieciem. Dla Bonnie jest on jednak aktualnie najcenniejszą zabawką, jaką posiada. Morał? Odrobina dobroci, kreatywności, a przede wszystkim chęci wystarczy, żeby coś pozornie niepotrzebnego i nadającego się tylko do utylizacji, stało się czymś niezwykle ważnym i użytecznym.
To samo tyczy się starych lub zgubionych zabawek. Chodzi w tym wszystkim głównie o to, aby dawać „nowe życie” zamierzchłym schematom, odnajdywać inne perspektywy, otworzyć się na ogrom możliwości. Fabuła Toy Story 4 niesie za sobą lekcje nie tylko dla najmłodszych, ale również dla dorosłych, którzy wydają duże kwoty na nowe zabawki. A po co, skoro dziecku tak niewiele potrzeba do szczęścia? Co może być zatem lepszego od istotnego i aktualnego przesłania, podanego w formie animacji, która cieszy oko dopracowaniem dosłownie każdego detalu? Chyba jedynie, niestety już niemożliwe, nakręcenie Toy Story 5.
Fanka i pasjonatka kinematografii, wielbicielka muzyki oraz serialowa łowczyni. Najbardziej przemawiają do niej tematyki kryminalne, psychologiczne, socjologiczne i fantastyczne. Na co dzień obcująca z literaturą i tekstem studentka, dla której zarówno wielki, jak i mały ekran, to nie tylko źródło rozrywki, ale przede wszystkim kopalnia wiedzy i inspiracji.