48. Festiwal Polskich Filmów FabularnychFestiwaleFilmyRecenzje

„Chłopi” – Nie nam sądzić Jagnę [RECENZJA]

Joanna Stachnik
fot. „Chłopi”
fot. „Chłopi” / mat. prasowe

Wyrok na Jagnę zapadł już dawno i wydali go nie tylko mieszkańcy Reymontowskiej wsi. Wraz z Izabelą Łęcką stoi ona na podium najsurowiej ocenianych postaci w polskiej literaturze. O ile tej drugiej nie oddano jeszcze sprawiedliwości, to odkupienie pierwszej zapewnili DK i Hugh Welchmanowie. Ich Chłopi nie są bowiem klasyczną ekranizacją powieści, a jej swobodną interpretacją, której celem – jak stwierdziła sama reżyserka na gdyńskiej konferencji – było opowiedzenie historii o Innym, którym w Lipcach była Paczesiówna. 

Chłopi orbitują wokół Jagny, lecz – podobnie jak u Reymonta – istotną rolę odgrywa bohater zbiorowy. Jednak tym razem jest on bardziej wyselekcjonowany, bo film skupia się przede wszystkim na chłopkach. Poszerza w ten sposób narrację o rewizji historii ludowej, a szczególnie: historii ludowej kobiet. Warto wspomnieć, że w ciągu ostatnich paru lat wydano m.in. Chłopki. Opowieść o naszych babkach i Służące od wszystkiego Joanny Kuciel-Frydryszak czy Instrukcję nadużycia i Anioł w domu, mrówka w fabryce Alicji Urbanik-Kopeć.

Obrazowanie codziennych obowiązków mieszkanek wsi jest ważne, ale to tylko punkt wyjścia do ukazywania kobiecej wspólnoty – nawet jeśli same bohaterki nie są jej świadome. Obieranie kapusty, zbieranie plonów, oczekiwanie na mszę to momenty przekazywania sobie ważnych informacji, czasem dawania nieproszonych rad czy okazywania wsparcia. Kobiece plotkowanie przestaje być bezcelową paplaniną, a staje się rozmową o dużej mocy sprawczej, czymś, co może zarówno zapewnić poczucie zrozumienia, jak i doprowadzić do wykluczenia jednostki ze społeczności. Okazuje się również, że obmowa jest po prostu domeną ludzką. Co więcej, mężczyźni w swoich osądach dotyczących Jagny bywają brutalniejsi niż kobiety, które potrafią bezinteresownie stanąć w jej obronie (w przeciwieństwie do młodego Boryny). 

Mogłoby się wydawać, że sto dwanaście minut to zdecydowanie za krótko, kiedy w grę wchodzi przeniesienie na ekran prawie tysiącstronicowego dzieła literackiego. Czy taki metraż wystarczy, aby stworzyć zwartą i spójną historię, która nie pozostawi w widzu niedosytu? Czy nie ucierpią na tym bohaterowie? Wszystkie te wątpliwości rozwiewają się jeszcze w trakcie seansu.

fot. „Chłopi”
fot. „Chłopi” / mat. prasowe

Nagromadzenie postaci nie przeszkodziło twórcom w kompleksowym przedstawieniu każdej z nich. Sposób, w jaki się one zachowują i decyzje, które podejmują, są klarowne od początku do końca, a co najważniejsze, zgodne z przypisanymi poszczególnym bohaterom charakterami. Podobnie jeśli chodzi o samą opowieść – każda minuta została wykorzystana do ukazania eskalujących konfliktów, napięć i gmatwania się relacji między członkami społeczności. Finał wybrzmiewa więc odpowiednio mocno, w końcu wszystko do tego prowadziło – rosnące wrzenie musiało znaleźć jakieś ujście. 

Nie można pisać o Chłopach i nie wspomnieć o ich stronie wizualnej, którą to przecież stoją produkcje Welchmanów. Ich najnowszy film jest zdecydowanym krokiem naprzód po Twoim Vincencie, który również zachwycał, ale był zdecydowanie bardziej stonowany – brakowało mu bardziej stanowczego artystycznego zacięcia, poza odtwarzaniem stylu van Gogha. Dlatego w tym wypadku na korzyść zadział brak obrazów referencyjnych, co zmusiło twórców do stworzenia własnego stylu, chociaż oczywiście silnie inspirowanego dziewiętnastowiecznym polskim malarstwem, między innymi dziełami Chełmońskiego czy Wyczółkowskiego.

O kunszcie zastosowanej techniki animacji malarskiej świadczą szczególnie sceny tańca, zarówno weselnego, jak i w gospodzie. Wirujące spódnice, zmieniające się kolory, uchwycenie przerażenia na twarzy Jagny i okraszenie tego ludową muzyką daje hipnotyzujący efekt. Widz nie tylko zaczyna współodczuwać emocje bohaterki, ale ma wrażenie, jakby stał tuż obok uczestników zabawy.

To produkcja, która długo nie da o sobie zapomnieć w publicznej dyskusji. Jest o niej głośno już przed oficjalną premierą kinową, a prawdopodobnie jeszcze głośniej będzie w okresie ogłaszania oscarowych nominacji. Zrozumiem głosy o przesycie kontentem związanym z Chłopami, jednak sama mogłabym rozmawiać o nich bez przerwy (czego świadkami są moi znajomi). Dawno nie wyszłam z sali kinowej w takiej euforii i poczuciu przeżycia katharsis.


korekta: Ula Margas

Ocena

9 / 10

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.