PELETON.FEST.3: czego warto posłuchać? [ZESTAWIENIE]


Peleton Records jest niezależną wytwórnią muzyczną, która w duchu etosu DIY i opieki artystycznej na mainstreamowym poziomie dąży do efektywnego wsparcia młodych, interesujących wykonawców. Ideą labelu jest kolektywne budowanie społeczności muzyków, którzy poprzez aktywne tworzenie wyznaczają nowe trendy. 29 i 30 września, podczas 3. edycji festiwalu PELETON.FEST, w przestrzeniach klubów Chmury i Hydrozagadka wybrzmi łącznie 21 koncertów muzyków spod szyldu Peleton Records. Z tej okazji przygotowaliśmy dla Was zestawienie najciekawszych wydawnictw labelu, które obowiązkowo powinny wybrzmieć w Waszych słuchawkach.
Air Hunger – Grace | slowcore


Air Hunger to zrodzony z izolacji jednoosobowy projekt Dawida Schindlera – wrocławskiego artysty operującego skrajnościami. Wychodząc od inwazyjnego hardcore’u (Torn Shore) poprzez atmosferyczny metal (lubicie Deftones? To Love Glove do koniecznego przesłuchania), Schindler zwrócił się w stronę intymnego brzmienia i ambientalnej refleksji. Po skromnym produkcyjnie, lecz niezwykle rezonującym emocjonalnie debiucie F-I-X-E-R (nagranym za pomocą smartfona) Air Hunger rozwinął swój potencjał w studyjnych warunkach, czego efektem jest Grace.
Grace to zbiór dziewięciu slowcore’owych kawałków, dla których wspólnym mianownikiem jest uczucie nieuzasadnionej nostalgii i zastanawiającej melancholii. Schindler, choć niezrozumiale, porusza słowem i przytula dźwiękiem, a każde przejście do kolejnego utworu rozmywa się w ambientalnej przestrzeni. Idzie jesień, dobrze mieć ten album przy sobie. (Magda Wołowska)
Gołębie – Ze słów witraże |shoegaze


Ze słów witraże poznańskich Gołębi jest z pewnością interesującą propozycją nie tylko dla fanów shoegaze’u, ale i szeroko pojętej muzyki alternatywnej. Choć dominują tu wspomniane shoegaze’owe założenia, pełne przesterowanego szumu gitar elektrycznych, utwory nie brzmią w żaden sposób jednostajnie. Słychać w nich niemalże punkrockowe zacięcie, które przerywane jest nawet niezwykle klimatycznymi, akustycznymi wstawkami.
Nie sposób jednak ukryć, iż Ze słów witraże stoi głównie muzyką, stawiając często aspekty liryczne na drugim planie. Sama warstwa instrumentalna jednak w tym wypadku wystarczy – riffy zespołu wchodzą w głowę, nie chcąc jej opuścić, zasiedlając się w niej niczym prawdziwe gołębie na balkonie na obrzeżach miasta. (Bartłomiej Rusek)
Hanako – Śluza | post–hardcore


Nazwa zespołu Hanako pochodzi od imienia słonia, który przez 60 lat był więziony w klaustrofobicznej klatce w tokijskim zoo. Wpisane w identyfikację zespołu cierpienie stanowi punkt wyjścia dla powstających utworów, a te, w konfrontacyjnej manierze post–hardcore’u mierzą się z negatywnymi skutkami współczesności – od dyskryminacji mniejszości, przez globalne ocieplenie, po osobiste frustracje i lęki. Hanako podsumowuje kondycję dzisiejszego świata i artykułuje ją przy akompaniamencie noise rocka, screamo oraz kontrastujących popowych wokali.
Śluza jest kontynuacją i zarazem nową perspektywą na wątki z debiutującego longplaya Powiedz mi, że to przetrwasz (2019) – nie tylko w obszarze liryki, ale i formy. Powstające w dialogu teksty są efektem porozumienia pomiędzy wokalistą Mateuszem Romanowskim i wokalistką Bibi, gdzie równowaga pomiędzy gardłowym krzykiem, a emocjonującym śpiewem jest tutaj wiodącym novum. Hanako brutalnie i bez ogródek chwyta za serce, warto się temu poddać. (Magda Wołowska)
Zwidy – Nigdy nie będę taki, jak bym chciał | rock alternatywny


Choć warszawskie Zwidy mają już na swoim koncie dwa samodzielnie wydane albumy (Zwidy oraz Szum), tak opublikowany w tym roku przez Peleton Records Nigdy nie będę taki, jak bym chciał pokazuje całą drogę, jaką na przestrzeni lat przeszedł zespół. W zestawieniu z poprzednimi albumami, najnowsze wydawnictwo brzmi zdecydowanie bardziej spójnie i dojrzale. Zarówno pod względem muzycznym, jak i lirycznym.
Słychać to już po otwierającym krążek tytułowym utworze Nigdy nie będę taki, jak bym chciał, jak i dalszych piosenkach, w których nostalgiczne początkowo brzmienie diametralnie się zmienia. To pozwala muzykom zarówno wykrzyczeć jak i bardziej agresywnie instrumentalnie odzwierciedlić targające nimi emocje. A wszystko po to, by w wręcz melancholijny sposób zamknąć płytę utworem Kolejny dzień, podkreślając tym nieco koncepcyjny charakter albumu. To zróżnicowanie, w połączeniu z niewątpliwym talentem Zwidów sprawia, że album nie tylko stanowi pewnego rodzaju przygodę dla słuchacza, ale również znakomitą propozycję dla fanów alternatywnego rocka. (Bartłomiej Rusek)
Lochy I Smoki | emo


Lochy I Smoki (Dungeons & Dragons jest podstawnym skojarzeniem) to zdecydowany highlight spod szyldu Peleton Records. Zespół czerpie garściami z najlepszych melodii emo, a fuzja hardcore’owych i pop punkowych aranżacji buduje kontekst dla konfesyjnych, przejmujących tekstów. Chłopaki ze Szczecina konfrontują się ze swoimi słabościami, przyznają do porażek i żałują wielu rzeczy, dzięki czemu Powiedz, że wystarczam świetnie sprawdza się jako soundtrack do tych wszystkich nieprzespanych nocy.
Ostatnia EPka, składająca się z czterech numerów, oscyluje na osi emo, indie punku, melodyjnego hardcore’u, a nawet shoegaze’u. Tytułowy kawałek to gula w gardle, która rośnie z każdym kolejnym utworem. Jednocześnie gwałtowność wynikająca z założeń gatunkowych stwarza adekwatną przestrzeń dla krzyku, który na granicy złości i rozpaczy oddaje to, co w zespole Lochy I Smoki najpiękniejsze – emocje. (Magda Wołowska)