FilmyRecenzjeStreamingTEMAT MIESIĄCA 02/20

Piekielna gra czy pikantny niewypał? [Hong Kong]

Paweł Gościniak
Piekielna Gra
Fot. Piekielna Gra / mat. promocyjne

Zabie­ra­jąc się do obej­rze­nia filmu okrzyk­nię­tego perełką Hong Kongu, nastawiłem się na dobre, wcią­ga­jące kino. Liczyłem na nie­tu­zin­kową fabułę, cie­kawych boha­te­rów, tro­chę akcji i jakiś plot twist. Pie­kielna gra zaser­wo­wała mi dynamikę i zwroty akcji, ale histo­ria i posta­cie to aspekty, które zde­cy­do­wa­nie przy­czy­niły się do rozczarowania wobec wspa­niale zapo­wia­da­ją­cej się pro­duk­cji. Pamiętając po części Infil­tra­cję, liczy­łem na możliwość zaan­ga­żo­wa­nia się w star­cie pomię­dzy agentem poli­cji (Tony Leung Chiu Wai) a kre­tem szajki prze­stęp­ców (Andy Lau). Nie­stety, im dalej w las, tym gorzej. Zna­ko­mity począ­tek ustę­puje po kil­ku­na­stu minu­tach nico­ści. Film wychodzi z niej obronną ręką, lecz dopiero w fina­ło­wej rozgrywce.

Uwiel­biam dobrze napi­sane posta­cie, które niekoniecznie muszą wyróżniać się skom­pli­ko­wa­nymi ide­ałami i spo­so­bami postę­po­wa­nia. Ważne jest dla mnie, aby boha­ter był spójny, cie­kawy i wno­sił do fabuły coś wię­cej niż sam fakt, że posuwa ją do przodu. W Pie­kiel­nej grze tego nie ma. Yan, czyli poli­cyjny szpieg po “złej” stro­nie, ma w fil­mie mnó­stwo oka­zji do poka­za­nia głębi sie­bie. Zostaje on jed­nak spły­cony i przed­sta­wiony jako osoba, która od wielu lat infil­truje szajkę, a po pracy cho­dzi na tera­pię i łyka Pana­dol.

Andrew Lau Wai-Keung i Alan Mak do Piekielnej gry dorzucają kolejną postać, dok­tor Lee (Kelly Chen), która wspiera Yana w jego problemach. Postać terapeutki ma ogromny potencjał do tego, aby dosłow­nie w ciągu dwóch minut przed­sta­wić pro­fil psy­cho­lo­giczny głównego bohatera, stojące przed nim wyzwania i powody, dla których codzien­ne żyje w stre­sie. Niestety, ich rozmowy wcale nie są tak głębokie, a szansa na rozwinięcie charakterystyki bohatera przepada. Możemy się jedy­nie domy­ślać, że zmaga się on z tru­dem wie­lo­let­niej pracy szpiega. Brzmi to enigmatycznie, ale tak właśnie przedstawiona została postać, którą na swoich barkach dźwigał Tony Leung Chiu Wai.

Przeczytaj również:  „Fallout”, czyli fabuła nigdy się nie zmienia [RECENZJA]
Piekielna Gra
Fot. Kadr z filmu Piekielna Gra

Twórcy popro­wa­dzili Yana przez mało istotne, niewiele niewno­szące do fabuły wątki, takie jak romans czy spotkanie z byłą ukochaną. Nie wywierają one jednak znaczącego wpływu na zachowanie czy decyzje szpiega. W porządku, można powie­dzieć, że takie zabiegi reżyserzy zastosowali po to, aby skłonić widza do rozmyślań na temat tego, co sie­dzi w gło­wie Yana. Niestety, ostatecznie nie ma się tu żadnego punktu zaczepienia do refleksji na temat jego problemów.

Nemezis Yana, czyli inspek­tor Lau Kin Ming, infiltruje komi­sa­riat dla szajki. Jest on znacz­nie lepiej przed­sta­wiony niż jego prze­ciw­nik, cho­ciaż na­dal sporo bra­kuje mu do tego, aby nazwać go interesującym. Żyje w sta­łym związku i prze­pro­wa­dza się do nowego miesz­ka­nia, dzięki czemu mamy również okazję do poznania jego uko­chanej (Sammi Cheng). Jest ona pisarką i two­rzy nowe opo­wia­da­nie, któ­rego bohater zna­cząco przy­po­mina Lau. Autorka wciąż zadaje sobie pyta­nie: Czy mój boha­ter jest dobry, czy zły? Podob­ne myśli na swój temat ma inspek­tor z racji tego, że pra­cuje zarówno dla szajki, jak i dla poli­cji.

Brawa za ten motyw, bo istot­nie jest on wyj­ściem do roz­wa­żań i poszu­ki­wa­nia odpo­wie­dzi na pyta­nie: Czym jest dobro, a czym zło? Reflek­sja nad tą kwe­stią to sedno Pie­kiel­nej gry. Do tego zagad­nie­nia spro­wa­dza się właściwie cała fabuła, która jest cał­kiem pro­sta, ale myślę, że w pew­nym aspek­cie możemy to uznać za atut filmu. Pomimo tego ciekawego zagrania i tajemniczych retrospekcji nadal nie rozumiem moty­wa­cji Lau.

Przeczytaj również:  „Furia", czyli arturiańska legenda, której nie znaliście [RECENZJA]
Piekielna Gra
Fot. Kadr z filmu Piekielna Gra

W Piekielnej grze warto zwrócić uwagę na aspek­ty tech­nicz­ne. Przez całą pro­duk­cję towa­rzy­szy nam przy­jemny dla oka montaż, ujęcia są wspaniałe i uznaje je za jeden z głównych atutów filmu. Szcze­gól­nie cenię sobie scenę, w któ­rej jeden z funk­cjo­na­riu­szy zostaje wypchnięty przez okno i z hukiem ude­rza w samo­chód. Operator idealnie uchwycił szok, który towarzyszył znajdującemu się niedaleko obserwatorowi tego zdarzenia. Pomi­jam przy tym fakt, że widz do tej pory nie zdą­żył zbu­do­wać prak­tycz­nie żad­nej więzi ze “spadającym” boha­terem, a jego śmierć nie wywołuje żadnych emocji. Poza tym ujęły mnie sceny na dachach budyn­ków, gdzie Wong (Anthony Chau-sang Wong), szef wydziału poli­cji zaj­mu­ją­cego się zwal­cza­niem szajki kry­mi­na­li­stów, wymienia z Yanem informacje na temat śledztwa.

Gra aktor­ska wymie­nio­nych przeze mnie trzech panów jest fan­ta­styczna, czego nie można powie­dzieć o pani dok­tor i sze­fie szajki, Samie (Eric Tsang), przedstawionym raczej jako klau­n niż poważ­ny prze­stępca, choć do gracji Jokera mu daleko. Muzyka w fil­mie jest w porządku, lecz miej­scami wydaje się aż zbyt podnio­sła.

Zbie­ra­jąc wszystko w całość, Pie­kielną grę cechuje pro­sta, lecz nie­zła fabuła, wspa­niały mon­taż i gra aktor­ska wiodących bohaterów, a także intry­gu­jący motyw dobra i zła. Razem te wszyst­kie aspekty zde­cy­do­wa­nie podno­szą ocenę do góry. Zaniża ją jednak płyt­kie przed­sta­wie­nie postaci, spa­dek tempa akcji i zaan­ga­żo­wa­nia widza, a także kilka pustych wąt­ków, które w żaden sposób nie roz­wi­ja­ją­ przedstawionej histo­rii. Obej­rzeć warto, bo w końcu to jeden z bardziej wyróż­nia­ją­cych się fil­mów spo­śród reper­tu­aru Hong Kongu.

Ocena

6 / 10

Warto zobaczyć, jeśli polubiłeś:

Infiltracja, Kartel, Gangster, Glina i Diabeł

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.