„The Office PL: sezon 4” – Szerokie wody [RECENZJA]
Początek jesieni od kilku lat niezmiennie zmusza mnie do pewnej refleksji względem tego, jak w 2021 roku wszyscy zareagowaliśmy na wieść o powstawaniu The Office PL. Ze świecą szukać można było wtedy jakiejkolwiek pozytywnej reakcji czy choćby wzmianki na ten temat – bo przecież w końcu ktoś postanowił naruszyć świętość, jaką stał się dla nas amerykański Dunder Mifflin, z Michaelem Scottem na czele i przełożyć ją na polskie realia. Brzmiało to jak misja niemożliwa, więc nikt nie dawał temu projektowi najmniejszych szans (w tym również i ja). Trzy lata później jesteśmy po premierze czwartego sezonu, a tak daleko, nie licząc wspomnianego już The Office US, nie zaszedł jeszcze żaden oficjalny odpowiednik brytyjskiego oryginału. Co więcej, jeszcze nigdy polski mockument nie miał się tak dobrze, jak w ostatnich latach.
Przekładanie danego dzieła na rodzime realia jest wyjątkowo trudnym zadaniem, na którym wyłożyło się już kilkanaście wersji The Office z całego świata. Zazwyczaj przetrwały one jeden, góra dwa sezony, zanim nieprzychylny odbiór widzów przełożył się na skasowanie projektu. Nawet kultowa wersja amerykańska wybroniła się w możliwie ostatniej chwili, ponieważ jej początek był wierną kopią, czasami scena w scenę, brytyjskiego oryginału. I to kompletnie się nie sprawdzało. Od momentu, gdy zaczęto nieco bardziej miksować ten format z amerykańską kulturą, The Office US poszło własną ścieżką, a końcowy efekt poskutkował tytułem jednego z najlepszych seriali komediowych w historii. Jak dokonać takiego udanego przekładu? Na przestrzeni lat zdarzały się u nas takie perełki, które czasami potrafiły przerosnąć nawet swój pierwowzór. Doskonałym przykładem mogą być chociażby Miodowe Lata, które wywodzą się od amerykańskiego hitu z lat 50. pt. Honeymooners. Tak drobne zabiegi, jak chociażby zmiana profesji głównego bohatera z kierowcy autobusu na motorniczego tramwaju, zadecydowały o ogromnym sukcesie tego sitcomu. Z przykładów z innej beczki: także tłumaczenia dialogów mogą posłużyć jako wzór do udanego obsadzenia produkcji na narodowym gruncie. Tutaj oczywiste nawiązanie do dubbingu – którego nieustannie jesteśmy mistrzami – i do postaci Bartosza Wierzbięty, któremu zawdzięczamy kultowe dialogi m.in. w Shreku czy Asterixie i Obelixie: Misji Kleopatra. Połowa żartów w tych filmach byłaby dla nas niezrozumiała, dlatego przy pisaniu dialogów często zamieniamy je na takie, które doskonale uderzą w naszą kulturę. I właśnie takie sztuczki stały się największą siłą The Office PL.
Po wydarzeniach z trzeciego sezonu (o którym możecie posłuchać w naszym podcaście), Patrycja traci stanowisko, z samej góry spada na stanowisko stażystki w siedleckim oddziale Kropliczanki, puszczając trzymane na spółkę z Michałem stery firmy i, chcąc nie chcąc, pozwalając mu tym samym na kierowniczą jazdę bez trzymanki. Na ich drodze pojawia się jednak nowy wróg z zewnątrz, w postaci ekologicznej organizacji prowadzącej akcję „Na zdrówko, kranówko”, będącą kompletnym przeciwieństwem jakichkolwiek założeń producenta wody w szkle. Dla Michała nie byłoby to nawet warte większej uwagi, gdyby nie fakt, że przez tę akcję pod znakiem zapytania staje również jego stand-uperski debiut na Dniach Siedlec. Debiut, do którego wytrwale przygotowuje się cały sezon. Z pomocą całego biura, na czele z planującą swój wymarzony ślub Asią, chcącym z tego powodu odejść z pracy Adamem i mierzącym się z egzystencjalnym problemem Darkiem, Holc będzie za wszelką cenę chciał udowodnić, że Kropliczanka jest lepsza, niż jakaś zwyczajna kranówa.
Trzeba przyznać, że ekipa z Siedlec niesamowicie się przez te cztery sezony rozkręciła. Twórcy pozwalają sobie na coraz więcej i podejmują coraz to śmielsze decyzje. Bohaterowie jeszcze częściej odpalają wrotki i pokazują się nam z nowej, do tej pory zupełnie nieznanej strony. To najlepszy dowód na to, jak istotny jest czas w budowaniu historii, postaci i relacji między nimi w sitcomie. Jeśli jesteście fanami jakiegokolwiek serialu komediowego, którego sezony pojawiały się na przestrzeni kilku/kilkunastu lat, to doskonale wiecie, o czym mówię. Z Kropliczanką widz bez problemu jest już na tyle zżyty, by świetnie się przy tym bawić – a co więcej – przejmować się losem bohaterów tak, jakbyśmy znali ich całe życie. Czasami w przeciągu pięciu sekund potrafimy przejść ze stanu współczucia do niekontrolowanego napadu śmiechu.
Co najbardziej cieszy, The Office PL uczy się na swoich błędach i stale wyciąga wnioski. Za każdym razem, gdy coś idzie nie tak, rok później zostaje to nam wynagrodzone z nawiązką. Nieobecność Łukiego w poprzednim sezonie była na tyle odczuwalna, że teraz dostaje on nawet swój własny, „powitalny” odcinek. Wciąż nie umiem wyjść z podziwu widząc, jak między sezonami poprowadzono postać Agnieszki, która na samym początku była w moich oczach koszmarnie napisana. Od trzeciego sezonu zmieniła się nieco narracja w jej historii, a to, co na starcie było wadami, postanowiono wykorzystać i przekuć w zalety. Czarnym koniem, wciąż nieco ostrożnie poruszającym się po biurowej planszy, jest natomiast Sebastian. Niby nie dostaje on nigdy zbyt wiele czasu na ekranie, a i tak za każdym razem wypada równie znakomicie.
Nieustannie, największą gwiazdą serialu jest Adam Woronowicz. To już czwarty sezon, więc nie muszę się na ten temat nawet zbytnio rozpisywać. Przy Darku Wasiaku zapominamy, że to zaledwie kreacja, a nie pełnokrwista postać. Może dlatego, że każdy z nas takiego Wasiaka zna w prawdziwym życiu i codziennie spotyka na swojej drodze. Nic więc dziwnego, że później jesteśmy tak szczerze przekonani o jego autentyczności. Tuż za nim mamy Piotra Polaka w roli Michała Holca, który także zdążył już całkowicie schować się za swoją postacią. Holc to idiota, któremu absolutnie nic się w tym sezonie nie udaje, a mimo to wciąż potrafimy z nim momentami sympatyzować. Jego występy i próby stand-uperskie to absolutny koszmar i największy festiwal cringe’u, jaki widziałem od dawna. I to jest pozytyw, bo czym byłby format The Office bez momentów tak żenujących, aż głowa mała?
Patrycja nie ma w tym sezonie zbyt wiele do roboty. Głównie to narzeka na swój nowy, biedniejszy styl życia, śpi i się obija. Zdecydowanie brakuje w tym sezonie jej starć z Michałem i tej dziwnej, podskórnej chemii między nimi. Vanessa Aleksander, odtwórczyni rolI Patrycji, wypada natomiast znakomicie. Wszystkie charakterystyczne dla jej postaci gesty, ta maniera i nerwowy, nieco sztuczny śmiech, z czasem stały się bardzo autentyczne i obecnie nadają jej unikalnych barw na tle reszty pracowników biura. A sztuką jest wykreować autentyczny, jednocześnie sztuczny śmiech! Kilka razy złapałem się nawet na tym, że do wywołania uśmiechu na twarzy wystarczyła mi sama jej obecność na ekranie.
Najcięższą kulą u nogi wciąż jest wątek Adama i Asi. W każdym innym przypadku mamy zabawę wariacjami na temat amerykańskiej wersji w polskich realiach, a tutaj… nie mamy nic. Zakochany w Asi Adam postanawia odejść z pracy i nic z tymi uczuciami nie zrobić. Tak samo Asia, wyraźnie wątpiąca w powodzenie swej ślubnej misji z Pawłem (którego mamy za wszelką cenę nienawidzić i Jakub Zając mistrzowsko daje nam ku temu powody), coraz trudniej udaje obojętność w stosunku do swojego przyjaciela. I w taki oto sposób dwójka ta snuje się cały sezon po ekranie, czasami zamieniając ze sobą kilka zdań i z ogromną niezręcznością udaje, że nic między nimi nie ma. Niestety to nie jest ta niezręczność, która powinna oplatać każdy serialowy wątek, tak jak stand-upy Michała. Scenariusz testuje tu naszą cierpliwość i cały czas próbuje nam wmówić, że między tymi bohaterami jest jakakolwiek chemia. To dziwne, gdy na każdym innym kroku twórcy nie boją się wyjść poza schemat i z brawurą pokazać coś więcej, bo tutaj dosłownie ma się wrażenie, że nawet ci bohaterowie chcieliby już dosłownie się na siebie nawzajem wydrzeć i pokazać pazura. Wiem, że Pam i Jim byli opanowanymi, wręcz nieco stonowanymi postaciami, ale Adamowi i Asi nie zaszkodziłoby kompletne odcięcie się od pierwowzorów. Bo tutaj niestety nadal ma się wrażenie, że patrzymy na nieudaną kopię.
Na etapie czwartego sezonu jestem już całkowicie spokojny o przyszłość Kropliczanki. Nawet mimo nierównych odcinków czy też wciąż kulejącego wątku Adama i Asi, każdy z nich ogląda się z niezwykłą przyjemnością (chyba, że cały na biało wchodzi stand-up Michała). Z każdym kolejnym sezonem, The Office PL zbiera coraz to lepsze opinie i aż strach pomyśleć, co czeka naszych bohaterów w przyszłych latach. Jeśli możemy spodziewać się więcej odcinków pokroju tego w urzędzie (chapeau bas, bo to odcinek godny czołówki tych amerykańskich!), dyskusji o papieżu, czy też wyrywaniu lasek limuzyną z samym Michałem Holcem, to pozostaje nam tylko uzbroić się w cierpliwość i wytrzymać do przyszłej jesieni. Miejmy nadzieję, że cała ekipa twórców, na czele z reżyserem Maciejem Bochniakiem i całą obsadą kibluje już w konferencyjnej i dyskutuje nad tym, co zafundować nam w przyszłym roku, bo zielone światło na piąty sezon już się pojawiło. Dobrze żyć ze świadomością, że ponownie z radością zawołamy „Czołem pracy!”.
Korekta: Daniel Łojko
Student dziennikarstwa i absolwent PSM II stopnia. Uwielbia dyskutować o kinie i słuchać po godzinach soundtracków Williamsa czy Hurwitza. Stał się fanem Madsa Mikkelsena już wiele lat temu, a w świecie "Better Call Saul" odnalazł spokój.