FilmyKinoRecenzje

To nie jest nowe “La La Land”! Recenzujemy “Annette”

Wiktor Małolepszy
Annette czy warto
fot. materiały prasowe "Annette" / Gutek Film

W otwierającej Holy Motors scenie, Leos Carax symbolicznie budzi się ze snu i magicznym kluczo-palcem uchyla wrota do mrocznej sali kinowej, wypełnionej przez nieruchomą widownię. Przy użyciu tej wizualnej metafory francuski reżyser sygnalizuje odbiorcy, co będzie tematem jego filmu. Holy Motors – choć można oczywiście dopatrywać się wielu różnych interpretacji poszczególnych epizodów – ostatecznie było „filmem o filmie w ramach filmu”, przejażdżką limuzyną po przeszłości, teraźniejszości i przyszłości kina. Wielką podróżą, na którą Carax zabierał unieruchomionych przez hipnotyzujące obrazy widzów.

Na początku otwierającej tegoroczny festiwal w Cannes Annette również pojawia się reżyser. Tym razem jednak nie znajduje się w surrealistycznym świecie, lecz w studiu muzycznym, a u jego boku siedzi córka, której film jest zadedykowany. Poprzez tę paralelę między obiema produkcjami, Carax nie tylko zawęża pole tematyczne swojego najnowszego projektu, ale też jasno sugeruje, że będziemy mieć do czynienia z autotematycznym dziełem – stworzonym nie dla wielkiej audiencji, lecz dla swojego dziecka.

To na pewno zaskakująca decyzja, świadcząca równocześnie o artystycznych ambicjach Francuza. Tworząc swój anglojęzyczny debiut, będący musicalem z czołowymi gwiazdami Hollywood, mógł przecież pokusić się o pewnego rodzaju kompromisy. Mógł uczynić film bardziej zjadliwym dla spragnionych kolejnego La La Land oscarowych komitetów, czy widzów, którzy nie przywykli do obcowania z europejskim arthousem. Mógł nakręcić ładny i prosty romans, dorzucić kilka rzewnych hitów wyśpiewanych na dwa głosy i zawojować boxoffice. Annette jednak – choć na pewno prostsza niż Holy Motors – to jednak żadne nowe La La Land, a Carax nie pisze miłosnego listu dla jazzu, czy kina (może dlatego, że ten drugi już napisał?). Zamiast tego, na największej scenie w swojej dotychczasowej karierze, robi to, co robił zawsze – bawi się formą i prowokuje.

Prowokatorem jest również główny bohater Annette – słynny standuper Henry McHenry, występujący pod pseudonimem „Małpa Boga”. I choć w przygotowaniu do roli wcielającemu się w niego Adamowi Driverowi pomógł chociażby Bill Burr, to grany przez niego komik nie prezentuje komedii, którą można kojarzyć ze speciali na Netflixie, czy Youtube’owych kompilacji. Dla Henry’ego występ na scenie to emocjonalny ekshibicjonizm – nie szczędzi sarkastycznych komentarzy względem siebie oraz swojej profesji, dekonstruuje formę standupu, miesza ją z teatrem. Nic więc dziwnego, że jego przygotowanie do występu przypomina raczej trening bokserski, a i sam bohater prezentuje swój program w szlafroku.

fot. materiały prasowe / Gutek Film

Po standupie najchętniej zakryłby swoją twarz kaskiem, wsiadł na motor i pędził w dal – albo do swojej partnerki, Ann. Wraz z graną przez Marion Cotillard sopranistką tworzą prawdziwą power couple, o której życiu prywatnym rozpisują się plotkarskie portale. Podobnie jak Henry, Ann również głęboko angażuje się emocjonalnie w wykonywane przez nią opery, czym zyskała światową sławę, przy której nieco blednie estyma komika. Przełomowym momentem w życiu pary okazują się być narodziny tytułowej Annette – „dziecka nie z tego świata”. Wraz z tym wydarzeniem zbiega się początek stopniowego upadku Henry’ego – artysta popada w alkoholizm i cierpi na tym jego małżeństwo oraz standup, podczas gdy opinia publiczna zdaje się sympatyzować z Ann. Czy ich związek przetrwa ten sztorm? Jak wpłynie to na Annette? I jaką rolę odgrywać w ich relacji będzie bliski współpracownik Ann – Dyrygent?

Przeczytaj również:  Klasyka z Filmawką – „Stowarzyszenie Umarłych Poetów”, czyli prawdziwa szkoła uczuć

Istotne w odbiorze dzieła wydają się słowa piosenki, od której cały film się rozpoczyna – So May We Start. Ron i Russel Mael śpiewają w niej “We’ve fashioned a world, a world built just for you / A tale of songs and fury with no taboo”, zwiastując zarazem dalsze wydarzenia, niczym antyczny chór w prologu, jednocześnie podkreślając swoją autorską rolę. Warto pamiętać, że to właśnie Maelowie są twórcami nie tylko muzyki i tekstów piosenek (występując pod aliasem swojego zespołu Sparks), ale też i całego scenariusza Annette. W przeszłości już niejednokrotnie współpracowali z Caraxem, czy to pisząc utwory do Holy Motors, czy zapraszając francuza do gościnnego występu na ich albumie.

Sparks mają już pewne doświadczenie z filmowym storytellingiem – wystarczy wspomnieć ich fascynującą rockową operę The Seduction of Ingmar Bergman, gdzie przedstawiali fikcyjną historię pobytu arcymistrza szwedzkiego kina w Hollywood, jednocześnie wyśmiewając i parodiując amerykański przemysł filmowy. Podobna krytyka znajduje się również w Annette – choć tym razem skierowana ogólnie na show-biznes. Film wytyka przede wszystkim kulturę idealizacji gwiazd, śledzenia każdego ich ruchu, przedstawiając owe zainteresowanie w fanatyczny, wręcz religijny sposób. Niejednokrotnie posługuje się w tym celu biblijnymi metaforami, portretując Ann jako chrystianistyczną postać, której kolejne aktorskie wcielenia z egzaltacją umierają na scenie dla tysięcy wielbicieli.

Annette
fot. materiały prasowe / Gutek Film

Również kreśląc samą Annette, Carax i Maelowie używają podobnych skojarzeń, ukazując ją jako cudowne dziecko, obdarzone nadnaturalnymi zdolnościami i podziwiane przez cały świat. Czy jednak możemy w tym przypadku mówić o jakimś przejaskrawieniu? Czy plotkarskie portale i paparazzi nie polują na zdjęcia „royal babies” lub potomstwa Kanyego Westa i Kim Kardashian, może nawet fantazjując o odziedziczonych przez nie nadzwyczajnych przymiotach? W tym miejscu też Carax, możliwe że jedyny raz na przestrzeni całego filmu, wprost ukazuje swoje wątpliwości, wypowiedziane ustami Dyrygenta – „dobra, może i to dziecko jest niezwykle utalentowane, ale czy wykorzystywanie tego talentu to nie jest wyzysk?”

Ciekawie koresponduje to ze sposobem, w jaki córka Henry’ego i Ann ukazana jest na przestrzeni filmu, bo zarówno w jej wyglądzie, jak i stosunku do ojca można dostrzec motywy zaczerpnięte z baśni. To wszystko buduje naprawdę zajmujący i bogaty w odniesienia oraz detale obraz, ale w połączeniu z musicalową formą Annette często ugina się pod ciężarem ambicji twórców. Przede wszystkim dlatego, że jest to obraz którego znaczna większość jest wyśpiewana. Sparks chwalili się przed premierą, że aż 95% dialogów wypowiadanych jest w formie piosenek lub melorecytacji i choć nie sądzę, żeby było ich aż tak wiele, to owa konwencja jest zdecydowanie widoczna. W zestawieniu z hiperekspresywnym sposobem prowadzenia narracji – bohaterowie często bezpośrednio wypowiadają swoje intencje, pragnienia i obawy – prowadzi to do pewnego rodzaju przeciążenia, lub przytłoczenia ogromem bodźców płynących z ekranu. Być może to dlatego scenarzyści i reżyser zdecydowali się uprościć fabułę oraz tło postaci – niestety, ze stratą dla warstwy emocjonalnej całego filmu.

Przeczytaj również:  Wybieramy najlepsze role Kirsten Dunst [ZESTAWIENIE]

Uproszczonymi natomiast na pewno nie można nazwać utworów Sparks. Ów awangardowy, słynący z nieszablonowego podejścia do muzyki duet tym razem zaprezentował dość klasyczne, musicalowe brzmienie, mieszające orkiestralne, epickie kompozycje z rockowymi balladami, a nawet operowymi ariami. Choć nie ma tu oczywistych przebojów na miarę City of Stars czy This is Me, to Maelowie postarali się, by zawrzeć w soundtracku kilka zapadających w pamięć fraz i refrenów. Wśród nich wyróżnia się subtelny motyw główny oraz natchniony singlowy duet Marion Cotilliard i Adama Drivera We Love Each Other So Much z gitarowym breakiem, niesamowicie sparowanym w filmie z obrazem pary mknącej na motocyklu. Wydaje się, że Sparks przelali większość swojej ekstrawagancji w scenariusz i postanowili zrekompensować to nieco bardziej standardowymi i konwencjonalnymi utworami – co zdecydowanie działa na korzyść filmu, bo Maelowie są wybitnie utalentowanymi songwriterami. Choć, głównie przez jej ogrom, zwłaszcza w drugiej połowie filmu czuć przesycenie muzyką – a i nie wszystkie decyzje braci są trafione (jak dość groteskowy duet w kończącej film scenie, który w kontekście pytań o eksploatację może nosić znamiona hipokryzji – ale hej, może to o to chodziło?).

Talentu nie można również odmówić zaangażowanym do filmu aktorom, spośród których pierwsze skrzypce zdecydowanie odgrywa współproducent Annette Adam Driver, dźwigający na swoich imponująco umięśnionych – i wielokrotnie eksponowanych – barkach ciężar gatunkowy produkcji. Choć Marion Cotilliard oraz Simonowi Helbergowi nie można odmówić ani świetnych głosów, ani umiejętności aktorskich, to postać Henry’ego znajduje się w centrum fabularnej uwagi i to jej najczęściej przygląda się kamera. Adam Driver pewnie panuje nad swoim dominującym wokalem zarówno w duetach z Cotilliard, jak i rockowych przebojach, ale przede wszystkim powala charyzmą w scenach standuperskich, które dostarczają mu również okazji do efektownych aktorskich szarż. Ciągłe sinusoidy emocjonalne Henry’ego, który na przestrzeni jednej sceny potrafi z apatycznego stać się wściekłym – czasem nawet kilkukrotnie – wymagały wiele pracy i wyczucia, żeby nie wypaść karykaturalnie, czego udaje się Driverowi uniknąć.

Annette to niezwykle trudny film do jednoznacznej oceny. Wymaga też raczej specyficznego odbiorcy, gotowego zaakceptować formalną ekstrawagancję, eksperymenty Caraxa i dziwactwa scenariusza Maelów. Stanowi ciekawy pokaz nieskrępowanej wolności twórczej – zarówno Sparks, francuski reżyser, jak i Driver dostali gigantyczną scenę, na której mogli zaprezentować swoje umiejętności oraz artystyczną oryginalność. Podczas jednego z występów, Henry zostaje zapytany dlaczego tak naprawdę został komikiem. Po zwodniczych odpowiedziach, ostatecznie wyznaje, że w jego sztuce chodzi o „rozbrajanie ludzi”, wyrzucanie ich poza strefę komfortu. Jeśli więc taki był cel Annette, to można ogłosić, że Carax go osiągnął.

Film wejdzie do kin w Polsce 20 sierpnia. Jego dystrybutorem jest Gutek Film.

Ocena

7 / 10

Warto zobaczyć, jeśli polubiłeś:

Poprzednie filmy Caraxa

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.