TOP 20: Wybraliśmy najlepsze seriale dekady [ZESTAWIENIE]
Minęła dekada, w której szczególnie ostatnie lata rozruszały rynek serialowy na dobre. Coraz więcej twórców decyduje się nie tylko na współpracę z telewizją, ale też z przejmującymi schedę serwisami streamingowymi – żeby opowiedzieć swoje historie w dłuższych, bardziej rozbudowanych formach. Nie tylko ciężko nadążyć za wszystkimi tytułami, ale przede wszystkim ciężko było zrobić to zestawienie, bo zawsze na końcu zostanie żal, że jakiegoś tytułu zabrakło. Jesteśmy jednak bardzo zadowoleni z ostatecznego wyniku naszego demokratycznego głosowania – myślimy, że stanowi on pewien przekrój, jest parę mainstreamowych tytułów, o których słyszał każdy, ale jest też parę zaskoczeń i rzeczy, które mogliście przeoczyć. Oddajemy Wam w ręce naszym zdaniem najlepsze 21 seriali lat 2010-2019, z ostatnim miejscem ex aequo. Miłej lektury!
- Top 10: Najlepsze horrory 2019 roku
- 10 najlepszych gamingowych doświadczeń dekady
- Najlepsze 25 polskich filmów lat 2010-2019
20. Pora na przygodę (ex-aequo)
Kiedy wyemitowano ostatni, czteroczęściowy odcinek Pory na przygodę, niesamowita nostalgia ogarnęła wieloletnich widzów. Wielokrotnie wyróżniana nagrodami Emmy i BAFTA, animacja zbierała świetnie recenzje za dojrzałość, formę opowiadania historii i styl wizualny. O wyobraźni twórców świadczy przede wszystkim różnorodność kierunków, w które serial podążał przez lata – Czasami była to samotna kontemplacja upływającego czasu (Lemonhope), łamigłówka zaginająca czasoprzestrzeń (Is That You?), noir w stylu Blue Velvet (The Root Beer Guy), spojrzenie na okres dojrzewania (Frost and Flame), czy kosmiczna przygoda na miarę marvelowskiego crossovera (Escape from the Citadel). Animacja zakończyła się po ośmiu latach i dziesięciu sezonach, a sam finał dostarczył widzom surrealistyczny, błyskotliwy i przemyślany trip – niczym najlepsze odcinki serii. Skończyła się więc tak fantastycznie, jak się zaczęła – wpisując się do historii jako jeden z najbardziej pomysłowych seriali animowanych i ujawniając swoją zaskakującą spójność, stworzoną dzięki znakomitym relacjom między postaciami, z których każda przeżywa swoją własną przygodę. Finał wybrzmiewa tym, o czym opowiada cały serial – o tym, w jaki sposób przygoda życia trwa i istnieje bez określonego końca. Doskonale mądrość programu oddają natomiast słowa finałowej piosenki: Time is an illusion that helps things make sense, so we’re always living in the present tense…
(Szymon Pietrzak)
20. Watchmen (ex-aequo)
To, co szczególnie mocno uderza przy oglądaniu serialu Damona Lindelofa, to jego wierność duchowi komiksowego oryginału. Skomplikowane dylematy filozoficzne mieszają się tutaj z emocjonalną historią, w której z biegiem czasu można się bardzo mocno przywiązać do bohaterów. Nie powinno się tego robić jednak zbyt wcześnie, a nawet nie jest to możliwe – bo Lindelof prowadzi swoją opowieść powoli, wciągając widza w interesującą rozgrywkę intelektualną. Czai się w tym serialu masa ukrytych symboli i znaczeń – dlatego szczególnie mocne wrażenie zrobił na tych, którzy śledzili rozwój wydarzeń tydzień po tygodniu, zmuszając do tworzenia teorii, łączenia kropek, obierania stron dziejącego się na ekranie sporu. I choć Watchmen nie trafiło na tę listę za swoją formę, to cudownie ogląda się te obrazki całkowicie obcego, surowego świata. Przemyślana, futurystyczna scenografia, przypomina i podkreśla, że choć serial wydaje się być tak abstrakcyjny, to jednak wciąż oglądamy produkcję, która w swoim sercu jest kryminałem o ludziach pokrzywdzonych przez los. Nawet gdy dotyka się tu boskich tematów, Lindelof zawsze pozostaje wierny oryginałowi Alana Moore’a – opowiadając o walce z przemijającym czasem, o miłości i innych przyziemnych sprawach, nad którymi czasami warto skupić się na dłużej. I właśnie takim momentem może być seans tego niesamowitego show.
(Szymon Pietrzak)
19. Dziewczyny
To jak dobrze Lena Dunham napisała swoje Dziewczyny jest wręcz paraliżujące. Serial można oglądać z zacięciem antropologa i przygotowywać notatki do coraz to kolejnych scen a później przepytywać wszystkie znane sobie kobiety z zapytaniem – ej, też tak miałaś?
Dziewczyny to serial, który dzięki lekkości wciąga niczym najlepszy sitcom, a fabularnie pozwala na wyrysowanie sobie w głowie najdokładniejszych portretów psychologicznych poszczególnych postaci. Stoi przede wszystkim ciętymi, świetnie napisanymi dialogami to jednak nie znaczy, że inne aspekty produkcji im ustępują. Serial warto też zobaczyć dla wspaniałego aktorstwa; roztrzęsionych bród, lekko uchylonych warg i łez kapiących po polikach. To w dużej mierze dzięki tej produkcji w tym roku Adam Driver walczy o najważniejsze statuetki w swojej karierze – właśnie w Dziewczynach pokazał się w pełnej krasie po raz pierwszy.
(Maja Głogowska)
18. Brooklyn 9-9
Ekipa z brooklyńskiego komisariatu cieszy oko już od 2013 roku. Akurat dziś ukazał się zwiastun siódmego sezonu, który prognozuje nam, że Michael Schur i Daniel J. Goor nie zwalniają tempa, gwarantując nam obecnie jedną z najlepszych komedii na antenie. Choć tytularnie serial dzierży Złotego Globa czy parę nagród Emmy (i to raczej z początkowych sezonów), to siła Brookyln 9-9 jako telewizyjnej, pierwszoklasowej rozrywki pozostaje niematerialna. Niech świadczy o niej fakt, że po anulowaniu projektu po 5 sezonach przez Foxa, przyjęło go do siebie NBC, a Schur i Goor wciąż zachowali wysoki poziom całości.
Poziom może być tym, co dalej trzyma serial na wizji i rokrocznie zaskarbia mu fanów. Twórcy zręcznie stworzyli i egzekwują uniwersum i całą jego mitologię; konsekwentnie trzymają się running gagów, z pieszczotą rozwijają na boku epizodyczne postacie – najbardziej legendarna to chyba Doug Judy aka The Pontiac Bandit. Mimo że wszystko zdaje się ostatecznie orbituje wokół Jake’a Peralty i jego rozwoju jako postaci, Brooklyn 9-9 daje tak bardzo więcej. To sytuacyjne komizmy najwyższej próby, wspominane z tym większym rozrzewnieniem, im lepiej znamy bohaterów. Ciężko tutaj zarzucić braku pomysłowości, umiejętności pisania finezyjnych dialogów i zabawy językiem, choć najbardziej konstytuującym aspektem są tutaj kolejne sprawy kryminalne.
Nie chodzi tutaj o realizm – mowa przecież o 20-minutowej komedii kryminalnej, uproszczenia są nieubłagane – lecz o koncept i szczytną erupcję konceptu. Niech za przykład posłuży mi odcinek The Box (S05E14) z gościnnym udziałem Sterlinga K. Browna. To epizod w całości poświęcony jednej sprawie, odegrany prawie wyłącznie w jednym pomieszczeniu. To sprawa morderstwa idealnego, zaplanowanego co do szczegółu, a rozpracowywana w pokoju przesłuchań przez Peraltę i kapitana Holta. Jak w soczewce skupia ich relację, po raz kolejny czyniąc z akcji narzędzie do opowiedzenia czegoś o postaciach. Poza tym to naprawdę idealnie rozpisany kazus, który ogląda się z przyjemnością i fascynacją. Brooklyn 9-9 zapewnia takie i jeszcze masę innych pyszności, nie wspominając już o samym wątku Jake’a i Amy, pełnym autentycznej radości i wzruszeń.
Nie wiadomo, jak długo trwać jeszcze będzie ta świetna passa, ale za znak trwałości służy już przypadek Chelsea Peretti, może nie głównego ale dość ważnego charakteru dla show. Jej odejście nie poskutkowało negatywnie, choć może rozstanie z innymi postaciami byłoby bardziej bolesne jakościowo. Póki tego nie wiemy, możemy cieszyć się tym, co mamy – a chyba nie możemy narzekać na absolutną życiówkę Andy’ego Samberga?
(Kamil Walczak)
17. Pozostawieni
Cudowne dziecko Damona Lindelofa i HBO. Opowieść o niewytłumaczalnym zaginięciu 140 milionów ludzi na całym świecie mogła pójść w stronę taniego sci-fi, ale nie w rękach tak utalentowanego showrunnera. Pozostawieni to wspaniale zrealizowana historia o przeżywaniu traumy, o szukaniu pocieszenia w świecie wyzutym z metafizycznego naddatku. To głos wołających na pustyni, potrzebujących Boga, Absolutu, jakiejkolwiek odpowiedzi na dręczące ich pytania.
Lindelof znakomicie buduje serial na styku realizmu i symbolicznej wizji, nigdy jednoznacznie nie odpowiadając na pytanie, na ile pojawiające się na drodze bohaterów znaki są zesłane z nieba, a na ile są wynikiem przypadku. Rzadko tak się zdarza, że we współczesnych dziełach kultury twórcy próbują odpowiadać na podstawowe pytania bez cynizmu, ironii czy zgrywy. Pozostawieni to psalm XXI wieku, który każdy powinien przeczytać.
(Marcin Kempisty)
16. Dark
Dark to dla mnie jedno z największych serialowych zaskoczeń. Pierwszy niemieckojęzyczny serial Netflixa w zapowiedziach malował się jak kolejna, przepełniona nostalgią seria o zaginięciu. Jednak, tak jak i w Twin Peaks, znalezione ciało w miasteczku Wilden okazało się być zaledwie początkiem coraz to dziwniejszych zagadek. To nie tylko jeden z najbardziej pokręconych seriali, jakie miałam okazję oglądać, ale i jeden z najbardziej przemyślanych. Pierwszy sezon skończył się niemałym cliffhangerem, a sceptycy głosili, że za dwa lata zachwyty zostaną zniwelowane, bo i pomysły twórców się wyczerpały. Na szczęście okazało się, że jest zupełnie inaczej, a Dark to układanka, która była rozplanowana na papierze od początku do końca jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć do pierwszego odcinka.
(Maja Głogowska)
15. Specjalista od niczego
Aziz Ansari w pierwszej połowie lat 10. uchodził jedynie za znakomitego komika z planu Parks and Recreation. Jak zawsze bywa w takich chwilach, jego talent postanowił przechwycić inny producent – w tym przypadku powoli rozwijający skrzydła Netflix – i dał mu wolną rękę w wykreowaniu serialu o nim, a właściwie o jego alter ego, Devie Patelu. Specjalista od niczego to 20 odcinków swobodnego strumienia świadomości Ansariego (formuła podobna do np. Lepszego życia), który spajają pojedyncze wątki i postacie, ale które mają osobną tożsamość. W szczególności wybija się drugi sezon, złożony z masy filmowych odwołań do włoskich klasyków (odcinek-parafraza Złodziei rowerów De Siki czy branie garściami z eposów Antonioniego). To dzieło efemeryczne, złożone z wspomnień, nostalgii, ulepione z czystych uczuć, często niewyrażonych, zamkniętych w ciastach i oglądanych filmach. Ansari pozostawił sobie otwarte drzwi na kolejne sezony. Może więc w kolejnej topce dekady również docenimy to niesamowicie subtelne dzieło.
(Maciej Kędziora)
14. Wielkie kłamstewka
Wielkie kłamstewka to seria wysoce uzależniająca. Śledzenie wewnętrznej dynamiki małej społeczności oraz odkrywanie tajemnic i bolączek rodzin żyjących w pozornie doskonałym świecie okazuje się zajęciem dostarczającym zarówno okazji do śmiechu i wzruszeń, jak i elektryzujących doznań. Znakomity scenariusz, doborowa obsada, sprawnie utkana intryga i inteligentny sposób opowiadania o kobiecych problemach czynią z serialu jeden z najlepszych, jakie powstały w ostatnim czasie. Oba sezony przepełnia wrażliwość na szczegóły i różne punkty widzenia, humor i dojrzałość. Trudne tematy równoważy humor i nigdzie nie znajdziemy prostego moralizatorstwa.
Wielkie kłamstewka są opowieścią wielowątkową i drobiazgowo przedstawiającą psychologię postaci. Nie ma w niej miejsca na czerń i biel, a to, co wydaje się piękne, okazuje się szkaradne i zepsute. Słowa uznania należą się scenarzystom, potrafiącym ukazać skomplikowanie międzyludzkich relacji i niestałość pragnień. W serialu zachwycają też prześliczne scenerie i znakomity soundtrack. Obsada – od najmłodszych do najstarszych jej członków – spisuje się rewelacyjnie, a produkcja, mimo typowo kobiecej tematyki, trafia do znacznie szerszego grona odbiorców.
(Marcelina Kulig)
13. Ostre przedmioty
Serial Ostre przedmioty prezentuje nieco inne, ale za to niesamowicie intrygujące oblicze feminizmu. To świat pełen kobiet, którym naprawdę daleko do ideału. Zdegenerowane, skłonne do uzależnień i niestabilne psychicznie próbują odnaleźć się w rzeczywistości, która nieustannie rzuca im jedynie kolejne kłody pod nogi. Nie można jednak powiedzieć, że są to dla nich przeszkody nie do pokonania. Faktyczna sytuacja wygląda skrajnie opozycyjnie. Tutaj „płeć piękna” nie potrzebuje silnej, opiekuńczej ręki mężczyzny, wręcz przeciwnie, to właśnie jej wszyscy powinni obawiać się najbardziej. Produkcja Ostre przedmioty udowadnia, że nikt nie potrafi wyrządzić tak dużej krzywdy, jak niestabilna psychicznie osoba, kierująca się pozornie dobrymi intencjami.
Zarówno twórczynię produkcji, jak i autorkę książki o tym samym tytule, posądzano o skrajną mizoginię. Wielu stanęło jednak w obronie Ostrych przedmiotów. Nie można przecież z góry zakładać, że potwornych czynów mógłby dopuścić się jedynie mężczyzna. Zbrodnia doskonała, skrajny ból (psychiczny oraz fizyczny) zadawany z zimną krwią, demoniczne myśli – do tego może być zdolny każdy, a w szczególności ten, kto kocha najbardziej, bez granic.
(Joanna Kowalska)
12. Czarne lustro
Czarne Lustro, dzięki Netflixowi, z „The Twilight Zone-but-online” stało się międzynarodowym fenomenem. Pierwsze sezony były groteskowym, często dramatycznym science fiction na wysokim poziomie, obecnie jest to raczej seria dostarczająca rozrywki, przy okazji fantazjując o rozwoju technologii. I chociaż spadek poziomu jest zdecydowanie widoczny, to Czarne lustro okazało się tak wpływową, unikalną serią, że uwzględnienie jej w takich rankingach jest obowiązkiem.
Nie rozpisując się nawet o odnogach tej popularnej serii (fenomen Bandersnatch, Czarne lusterko, które oddziaływało nie tylko przez swoją fabułę, ale też towarzyszące tworzącym go youtuberom plotki), dzieło Charliego Brookera jest po prostu dowodem na potencjał współczesnych mediów. Serial żywo reagujący na trendy, komentujący i krytykujący przywary interpołączonych społeczeństw. Ale też – wzruszający przepięknym wirtualnym love story lub „ryjący banie” pierwszym odcinkiem, który jest chyba jednym z najbardziej ikonicznych pilotów tej dekady. Tak, ostatnie sezony coraz bardziej wyglądają, jakby pisała je sztuczna inteligencja, ale z drugiej strony – czyż pisany przez komputer program krytykujący uzależnienie od urządzeń elektronicznych nie byłby najdoskonalszym trikiem Brookera?
(Wiktor Małolepszy)
11. Młody papież
O tym, że Paolo Sorrentino jest jednym z królów ostatniej dekady nikogo nie musimy przekonywać. Tytuły świadczą same: Wielkie piękno, Młodość, czy pewien serial, który mimo początkowych kontrowersji wywołał powszechny – a także, jak widać i nasz – zachwyt. Młody papież, opowieść o pierwszym amerykańskim papieżu (w tej roli wybitny Jude Law) to traktat o wierze, bawiący się kontrastami, odcieniami moralnej czerni i bieli. To również dzieło bardzo intymne, pewien autorski sposób spowiedzi Sorrentino, który na kanwie wielkiego watykańskiego pejzażu maluje swoje wyobrażenie Stolicy Apostolskiej. Miejscami zadziwiające, wielkie, monumentalne, miejscami skromne i wyciszone. Wieńcząc wypada użyć może i mało lotnego, ale jakże zabawnego nawiązania kulturowego – to prawdziwa, serialowa Grande Bellezza.