FilmyKinoRecenzje

To my – niechciani, nielubiani. “Skandal. Ewenement Molesty” [RECENZJA]

Kuba Małaszuk
Kadr z filmu "Skandal. Ewenement Molesty"

Nadchodzą postacie w kapturach, to nie mnisi. To autorzy najbardziej kultowej płyty w historii polskiego rapu i kamienia milowego gatunku, kapiszi?

22 lata od premiery Skandalu, Molesty chyba nie trzeba przedstawiać żadnej osobie chociaż odrobinę zainteresowanej albo rodzimą sceną hip-hopową, albo historią polskiej muzyki popularnej. Wydany w 1998 roku album znacznie przyczynił się do rozwoju nadwiślańskiego rapu i wpłynął na twórczość większości (jeśli nie wszystkich) znanych, oldschoolowych, polskich MC’s. Gdyby nie Skandal, losy najlepszych raperów pierwszej połowy lat zerowych, takich jak Pezet, czy Eis, pewnie potoczyłyby się inaczej (w domyśle – gorzej), a Dinale nie nagraliby ikonicznego W strefie jarania i w strefie rymowania. Zostawmy jednak przykre, alternatywne scenariusze i skupmy się na tym, że debiut Molesty Ewenement to dzieło wielkie. Nieśmiertelne, pełne niezapomnianych linijek, zrodzone za blatem chujowego komputera Atariego, zrealizowane w studio w dobę. Efekt nastoletniej zajawki flirtującej z buntem, brzmiący dziś lepiej niż gros polskich płyt hip-hopowych z drugiej połowy lat 00. i pierwszej lat 10. Jak mawiał klasyk – „Fenomen społeczny. Przecież my… dzięki temu albumowi, paląc jointy do Wolę się nastukać, żyliśmy życiem zastępczym. Był powodem ogromnej zbiorowej radości. Dał nam wiele, bardzo wiele.”. Nie dziwi więc, że Bartosz Paduch zdecydował się nakręcić o nim film. 

Fenomen chłopaków z Klimy był już bliżej znany tym fanom, którzy mieli czas i chęci na oglądanie wywiadów np. z Włodim, czy Vieniem. Reżyser prawdopodobnie do tego grona należał, ponieważ zdecydował się zebrać te wszystkie anegdoty, ciekawostki i przekuć je na dokument. Otrzymaliśmy film zgrabnie podsumowujący historię Molesty – od szkolnych, punkowo-grindcore’owych czasów, deskorolek, początków fascynacji rapem, po powstanie Skandalu i rozpad składu. Vienio, Włodi, Wilku i Kaczy (nie wiem czemu, ale w zasadzie nie ma tam Pelsona) przemieszczają się po Warszawie, opowiadając o wydarzeniach z lat 90., które doprowadziły do nagrania płyty (dostajemy m.in obrazowy opis słynnego incydentu z policją z 28 września 97’ w wykonaniu Wilka). Do wywiadów zostały zaproszone także ważne dla sceny osobistości, pokroju redaktorki Bogny Świątkowskiej, czy producenta DJ’a Volta oraz inne postaci związane z tworzeniem Skandalu. Ogólnie rzecz biorąc – proste rzeczy. Reżyseria Paducha jest nieskomplikowana, a sam film to dosyć typowa mieszanka wywiadów, nagrań archiwalnych, fragmentów klipów etc., aczkolwiek należy zauważyć, że przecież to prostota, nie snobstwo szacunek budzi i najwyraźniej autor także wolał zastosować prosty przekaz, dla prostych ludzi. W końcu to dokument o Moleście, nie o Grechucie. 

Kadr z filmu “Skandal. Ewenement Molesty”

Gdyby Skandal. Ewenement Molesty okazał się tylko przedstawieniem genezy albumu, pewnie z uśmiechem, ale wciąż wzruszyłbym po seansie ramionami i poszedł dalej, mimo woli nucąc pod nosem smyczkowy fragment z When a Man Loves a Woman Wesa Montgomery’ego. Ku mojej uciesze, wydźwięk filmu (w swojej prostocie) okazał się być głębszy, a jego dobrym podsumowaniem zdaje się być fragment kawałka Wzgórza Ya-Pa 3 – Po prostu życie, w którym Zajka nawija: Ej, yo Lechu, co ty zrobiłeś?/Tak życie nasze utrudniłeś!/Kapitalizm jest ustrojem takim/Że ludziom ubogim wypruwa flaki. Paduch nie bez przyczyny zdecydował się umieścić go w filmie, kiedy mowa była o kieleckim zespole. Tony antysystemowe są obecne na całej jego przestrzeni. Bogna Świątkowska mówi w pewnym momencie o ułudzie nieograniczonych możliwości fundowanej przez post-transformacyjną Polskę, brzydkim obliczu nowego ustroju w postaci ludzi z dnia na dzień tracących pracę. Nie brakuje także krytyki bezsensownej brutalności służb policyjnych, umieszczonej m.in. w opowieści stojącej za utworem 28.09.97, przedstawionej przez Wilka, który później kieruje do kamery dwa środkowe palce, kończąc nawijać kultowy wers – zawsze i wszędzie, policja jebana będzie. Włodi (swoją drogą gość prywatnie schlebiający idei anarchizmu) brutalną rzeczywistość wspomina w ten sposób: My byliśmy świadomi otaczającego nas farmazonu. Po prostu człowiek próbował sobie przetrwać w jakiś sposób, nie dał się zajechać, nie dał się w chuja zrobić. Apogeum krwiożerczości wampira kapitalizmu objawia się w historii kontraktu podpisanego przez młodych wykonawców z Pomaton EMI i w tym, jak duża wytwórnia bezczelnie zagrała im finansowo na nosie, oferując nagranie płyty, promocję i… niewiele więcej, zbijając tym samym kapitał na nieświadomych, niedoświadczonych i podekscytowanych raperach (Oni budują domy, a ty dostajesz na zapiekanki hajs). 

Dokument o Moleście funkcjonuje więc na wielu płaszczyznach. To hołd dla ikon polskiego rapu, kompetentne sprawozdanie z procesu powstawania jednego z najważniejszych albumów w historii polskiej muzyki rozrywkowej; prosta, ale trafna i jakościowa krytyka kapitalizmu, III RP oraz ich mitów; piękna, ujmująca opowieść o gorejącej, młodzieńczej zajawie, która otworzyła furtkę ku godziwemu życiu; sprawozdanie z drogi z ulic na szczyt muzyki osób wykluczonych i systemowo pokrzywdzonych (Parę batów za to, że od społeczeństwa inni), echo głosów tych niechcianych, nielubianych. Ostatecznie także gorzkie świadectwo wejścia w dorosłość. Film sprawnie nakręcony, angażujący, zabawny, wzruszający, który fanom zagwarantuje sporo przyjemnych sentymentów, a osobom postronnym nakreśli początki rozwoju warszawskiej sceny hip-hopowej i pozwoli zrozumieć skąd to wszystko się wzięło. Chuligański raport z osiedla w najlepszym wykonaniu.

Ocena

7 / 10

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.