KomiksKultura

Heavy metal i post-apo w “Wonder Woman: Martwa Ziemia” [RECENZJA]

Paweł Kicman

Co wyjdzie z połączenia heavy metalu, zmutowanych potworów, postapo i… Wonder Woman? Cóż, w rękach przeciętnego twórcy pewnie mały potworek. Na szczęście Daniel Warren Johnson to artysta najwyższej klasy i Wonder Woman: Martwa Ziemia to jeden z najlepszych komiksów o tej postaci od dwóch dekad.

Diana budzi się w dziwnej kapsule i ratuje życie młodej dziewczyny, której przyjaciele zostali rozszarpani przez przerażającego potwora. Niegdyś arcypotężna heroina niestety nie jest w pełni sił, a w jej pamięci pełno jest luk. Gdzie jest? Jak tu trafiła? Co, do jasnej cholery, stało się ze światem? Taki koncept wyjściowy to dopiero początek brawurowej, pełnej szalonej akcji i trudnych emocji podróży. Kolejne zwroty akcji są gwałtowne i mają poważne konsekwencje, a w postapokaliptycznym świecie sojusze i przyjaźnie są równie kruche jak ludzkie kości. Wonder Woman musi więc nawigować przez utkane z ludzkiego strachu i wyrzutów sumienia intrygi, żeby odkryć prawdę o tym kim – w głębi serca – naprawdę jest.

wonder women martwa ziemia recenzja
/ fot. Wonder Women. Martwa ziemia

Jako wieloletni fan postaci walecznej Amazonki, pozostaję niezwykle krytyczny wobec kolejnych jej inkarnacji i pomysłów na jej prowadzenie w komiksach. Chociaż twórcy i twórczynie dwoją się i troją, żeby wprowadzić powiew świeżości do ośmiu dekad historii Wonder Woman, przez ostatnie lata ze świecą szukać naprawdę udanych historii. Po części dlatego, że wybory, jakie stawiane są przed Dianą, bywają niezwykle… łagodne. Brakuje w nich ciężaru, a w typowy dla superbohaterszczyzny sposób, bohaterka pokonuje przeciwności dzięki sile miłości i nadziei. Daniel Warren Johnson wrzuca jednak Amazonkę w świat, gdzie dobre serce to przepis na pewny zgon. Stawią ją przed trudnymi wyborami i wystawia jej wiarę w ludzkość na poważną próbę. Pozwala jej wątpić, popełniać błędy i ponosić konsekwencje. Tak, tak, trzy razy tak! Tego właśnie chcę – dojrzałego spojrzenia na postać, która przecież jest dużo bardziej dojrzała i niejednoznaczna od jednowymiarowych kolegów pokroju Supermana czy Batmana. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że twórca zadeklarował, że… zupełnie nie zna postaci Wonder Woman! I jednocześnie udało mu się napisać jedną z jej najciekawszych wersji. Łał!

Przeczytaj również:  Nasze ulubione soundtracki do gier – zestawienie Filmawki

Żeby nie było, Wonder Woman: Martwa Ziemia to nie jest dramat, w którym śledzimy tylko użalających się nad sobą bohaterów i bohaterki. W gruncie rzeczy to komiks akcji, w którym ma być głośno, mocno i brutalnie. I tak właśnie jest. Johnson jest mistrzem dynamiki i pokazuje to w tym komiksie z nawiązką. Dzięki „zajebistym” pomysłom pokroju użycia kręgosłupa [SPOILER] jako bicza (!!!) czy zestawienia walki ludzi z olbrzymimi potworami, fun factor z czytania tego albumu jest olbrzymi. Oko do detali, charakterystyczna kreska i świadomość skali sprawiają, że nie tylko czyta się do z uśmiechem na ustach, ale też ogląda z ogromną przyjemnością.

Wonder Women Martwa ziemia recenzja
/ fot. Wonder Women. Martwa ziemia

Bo widzicie, Daniel Warren Johnson to obecnie jeden z największych talentów amerykańskiej sceny komiksowej. Choć można nie lubić jego stylu, nie sposób odmówić mu oryginalności i rozmachu. Niezwykle „metalowa” estetyka i rozbuchane, pełne energii kadry sprawiają, że czyta się Martwą Ziemię płynnie. Jednocześnie warto się zatrzymać tu i ówdzie, żeby podziwiać detale i interesujące kompozycje. Oszczędne, ale pięknie dobrane kolory Mike’a Spicera dodają całości odpowiedniej czytelności. Wydanie Egmontu jest oczywiście bez zarzutu. Odpowiedni format, dobra jakość druku i szkice artysty jako bonus na końcu. Niewygórowana jest też cena, bo to ledwie 80 zł (więc realnie 55zł) za 200 stron dobra.

Nie będę się rozwijał, bo żeby wejść w szerszą dyskusję o kontekście tego komiksu, musiałbym wejść na grząski grunt spoilerów. Niemniej, jeśli ktoś ma ochotę podyskutować o tym dlaczego moim zdaniem jest to najlepsze, co spotkało Wonder Woman od piętnastu lat i dlaczego ukazanie jej słabości jest tak kluczowe dla tej postaci, zapraszam do kontaktu i komentowania postów w social mediach! Ja wracam do ponownej, już trzeciej (!), lektury komiksu Wonder Woman: Martwa Ziemia. Co i Wam sugeruję.

Ocena

9 / 10

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.