Advertisement
Recenzje

“Cała przyjemność po stronie kobiet” – girl power! [RECENZJA]

Marta Ossowska

Prześmiewcza wizja świata przyszłości zdominowanego przez kobiety – rodem z Seksmisji – powoli staje się koszmarem współczesnych szowinistów. Za sprawą rosnącego zainteresowania ideami feministycznymi kobiety nabierają odwagi do mówienia o spotykającej ich niesprawiedliwości. W dokumencie Cała przyjemność po stronie kobiet bohaterki obalają tematy tabu i obnażają hipokryzje patriarchatu. Nic dziwnego, że w epoce Time’s Up temat ten zdobywa coraz szerszy rozgłos, czego odzwierciedleniem jest Nagroda Czytelników „Co jest grane 24” dla tego filmu na 16. Festiwalu Filmowym Millennium Docs Against Gravity.

Zobacz również: Ostatni odcinek “Campingu”

Reżyserka Barbara Miller oddaje głos pięciu kobietom z czterech stron świata. Początkowo ich historie wydają się być chaotyczne, nie mające ze sobą zbyt wiele wspólnego, poza negatywnym stosunkiem do mężczyzn. Z biegiem czasu bohaterki przemawiają jednym, spójnym głosem. Różnorodność ich życiorysów, a tym samym problemów, z jakimi musiały się zmierzyć, jest przeogromna. Na ekranie ujrzymy Niemkę, Doris Wagner, która jako zakonnica była gwałcona przez dwóch księży. Opresji ze strony radykałów doświadczyła także Amerykanka Deborah Feldman, była chasydka, której historia przypomina opowieści Żydów po odejściu z ortodoksyjnej społeczności z dokumentu Netflixa Jedni z nas. Szokujący jest portret Leyli Hussein, Sudanki urodzonej w Londynie, poddanej rytualnemu obrzezaniu. Dająca nadzieję jest opowieść Hinduski Vithiki Yadov, jako pierwszej w swojej rodzinie zamężnej z miłości, uświadamiającej swoich rodaków w kwestii kobiecej seksualności. Krąg kobiet zamyka japońska artystka znana pod pseudonimem Rokudenashiko, która stanęła przed sądem za rozpowszechnianie wulgarnych treści w postaci wydruku 3D swojej waginy.

Przeczytaj również:  „Moje lato z Carmen” – Piękno prostoty z przybraniem [RECENZJA]
Cała przyjemność po stronie kobiet
Cała przyjemność po stronie kobiet

Z ich narracji wyłania się obraz systemu, który skrzętnie dba o lekceważenie kobiet. Sporą rolę w tej kwestii odgrywają wspólnoty religijne. W dokumencie Miller wskazuje dokładne cytaty z Biblii, Koranu, Tory czy Talmudu, które jednoznacznie mówią o tym, że kobieta jest źródłem grzechu, a jej mąż sprawuje nad nią władzę i może ją karać za domniemane przewinienia. Przekłada się to na wychowywanie kolejnych pokoleń w duchu podtrzymywania krzywdzących tradycji.

W dokumencie nie obrywa się tylko panom, ale także kobietom obojętnym na losy swoich sióstr. Szczególnie opowieść Leyli prowadzącej akcję edukującą afrykańskie społeczeństwa, która ma nakłonić ich do zaprzestania rytuału obrzezania dziewczynek, wskazuje na to, jak stłamszone kobiety dla własnego dobra pozostają obojętne wobec cierpienia współtowarzyszek patriarchalnej niedoli. Ostatecznie w scenie spotkania wielkomiejskiej edukatorki z prowincjonalnymi matkami z obu stron padają te same wyznania bolesnych wspomnień i deklaracje ochrony swoich córek.

Zobacz również: Recenzję filmu “Podbić Kongres”

Potężna siła przekazu filmu nie ustrzegła jej twórczyni przed nieco niesprawiedliwym podziałem czasu ekranowego dla każdej z bohaterek. Po seansie czuć niedosyt, zwłaszcza w stosunku do opowieści byłej zakonnicy, której historia przy obecnym wzroście zainteresowania patologiami Kościoła katolickiego po emisji dokumentu Tomasza Sekielskiego „Tylko nie mów nikomu” szczególnie mogłaby zainteresować polską widownię. Osobiście rozbawiły mnie słowa Niemki przyznającej, że żadna z nas nie sprosta ideałowi, jakim jest Matka Boska – dziewica, która poczęła i wychowała cudownego syna, jednocześnie po jego odejściu nie zastała samotnej starości i śmierci, a jej ziemskie cierpienie zostało wynagrodzone wniebowstąpieniem. Trudno się z tym nie zgodzić.

Przeczytaj również:  Zasłużony Złoty Lew? „W pokoju obok” – wenecka recenzja nowego Almodóvara
Cała przyjemność po stronie kobiet
Cała przyjemność po stronie kobiet

Z pewnością Cała przyjemność po stronie kobiet jest filmem rzetelnym i ważnym w obecnej dyskusji o prawach kobiet. Miller nie miała raczej ambicji zaciekawienia widzów formą dokumentu, a jego treścią, i to założenie udało się osiągnąć. Jednocześnie każda z kobiet pojawiających się w filmie miała tyle do powiedzenia, że mogłaby stać się samodzielną bohaterką kolejnych produkcji, lecz połączenie ich odmiennych głosów najlepiej oddaje złożoność żeńskiej płci.


Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.