“Świadkowie Putina” – studium propagandy [RECENZJA]
Podczas gdy Polacy i nasi wschodni sąsiedzi świętują blisko 30-letnią rocznicę odzyskania suwerenności i odłączenia się od Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, Rosjanie po miałkich nadziejach na nadejście demokracji, pogrążają się w autorytaryzmie. Witalij Manski w dokumencie “Świadkowie Putina” powraca do swoich archiwalnych nagrań z lat 1999-2000, kiedy to towarzyszył Władimirowi Putinowi podczas pierwszej kampanii wyborczej, tworząc propagandowy film dla rosyjskiej telewizji publicznej. Fragmenty, które przez lata pozostawały nieupublicznione, potwierdzają że już wtedy można było przewidzieć dzisiejszą rzeczywistość.
Gdy 31 grudnia 1999 roku ówczesny prezydent Rosji Borys Jelcyn przemówił w telewizyjnym orędziu do narodu i ogłosił swoją rezygnację na rzecz młodego, pozostającego dotychczas w cieniu Władimira Putina, większość Rosjan nie zdawała sobie sprawy, że oznacza to koniec kiełkujących zmian. Przewidzieć to mogli baczni obserwatorzy areny politycznej, tacy jak żona reżysera, która w początkowej scenie dokumentu wpada w rozpacz na wieść o nowym prezydencie.
Zobacz również: 15 najlepszych filmów pierwszego półrocza 2019
“Świadkowie Putina” nie zaskakują prawdziwym obliczem Putina, ale są cennym źródłem informacji o otaczających go osobach, które wierzyły w to, że były KGB-ista zapewni Rosjanom rządy demokracji. Pokładane w nim nadzieje najdobitniej dają o sobie znać w postaci Jelcyna dumnego z wyboru następcy, a następnie rozczarowanego zachowaniem swojego pupila po wyborach. Schorowany starzec pił szampana na cześć Putina po ogłoszeniu wyników wyborów, a ten nie raczył nawet odebrać od niego telefonu z gratulacjami, ani też nie oddzwonił. Były wódz stał się pionkiem w grze młodszego pokolenia.
Członkowie zżytego zespołu sztabu wyborczego również z biegiem lat zaczęli odchodzić w cień. Choć to zbyt łagodne określenie w stosunku do osób, które zginęły w niewyjaśnionych okolicznościach. Jedynym wiernym kompanem pozostał Dmitrij Miedwiediew, z którym Putin w poprzedniej kadencji zamienił się fotelami prezydenta i premiera, aby utrzymać wizję kraju demokratycznego. I ten krok powinien obudzić świadomość Rosjan, ale wszystko wskazuje na to, że propaganda wciąż trzyma się dobrze.
Film Manskiego jest studium politycznego sukcesu opartego na manipulacji. Jak sam świeżo wybrany prezydent wyznał przed kamerą “najważniejsze, żeby ludzie uwierzyli w to co mówimy i robimy i że działamy ze szczerych pobudek kierując się interesem narodowym”. Brzmi jak rasowy polityk, szczególnie z epoki socjalizmu, w której to prosty obywatel poświęcał się dla dobra kraju. Ten rodzaj mentalności widać chociażby w serialu HBO “Czarnobyl”. kiedy to świadomi zagrożenia robotnicy poświęcają się dla ojczyzny schodząc do podziemi elektrowni.
Zobacz również: “Czarnobyl” – poziom napromieniowania po trzech odcinkach
Zastanawiające jest, dlaczego reżyser dopiero teraz zdecydował się na pokazanie światu tego filmu. Przecież baczni obserwatorzy rosyjskiej polityki od dawna znają sobie sprawę z realiów, a “Świadkowie Putina” nie odczarują dla niedowiarków obrazu prezydenta Rosji. Nawet komentarze samego autora zdjęć, na podobę ironicznych wypowiedzi Wernera Herzoga, nie są na w niczym zaskakujące. Z dzisiejszej, polskiej perspektywa punkt widzenia twórcy jest klarowny, acz przewidywalny. Za to dla światowej publiczności dokument Manskiego moze być celną diagnozą szerzącego się populizmu.
Miłośniczka kina dokumentalnego, niezależnego i zaangażowanego społecznie. Ale nie pogardzi też każdym filmem z udziałem Leonardo DiCaprio czy Adama Drivera.