“W jej pokoju” — pod powierzchnią [RECENZJA]
W jej pokoju jest specyficznym debiutem. Jego reżyserka, Chihiro Ito, to bardzo doświadczona twórczyni opowieści: ma na swoim koncie kilkanaście scenariuszy, wcześniej pracowała w pionie artystycznym planów filmowych. To zdecydowanie i autorskie doświadczenie widać w fabule od samego początku; Ito bardzo dobrze wie, czego chce i jak to pokazać, zwłaszcza że jej pierwszy film to ekranizacja jej własnej powieści. Nie uchroniło to jednak W jej pokoju od pułapki, w którą wpadły inne filmy opowiadające o mężczyznach zafiksowanych na obrazie ukochanej kobiety stworzonym we własnej głowie.
Susume jest zamkniętym w sobie i odizolowanym młodym człowiekiem. Jedynymi chwilami, w których się otwiera, są te spędzone na materacu w wypełnionym zieloną roślinnością mieszkaniu Miyako. Im bardziej jednak pogłębia się ich relacja, tym bardziej Susume odkrywa, że Miyako nie jest do końca taka, jaką widział ją w swoich wyobrażeniach.
Ito jest bardzo sprawną i kreatywną twórczynią filmową. Od pierwszych sekund seansu widz intensywnie doświadcza jej bardzo pomysłowego operowania dźwiękami tła. Powtarzający się motyw wypuszczania powietrza pod wodą, cykanie wieczornych owadów, raz podkręcane, raz wyciszane odgłosy dentystycznego wiertła, warczenie szlifierki do drewna — ich nietuzinkowe połączenie z obrazami filmowymi i akcją rozgrywającą się na ekranie wytrąca oglądającego ze strefy komfortu i nadaje dodatkowe znaczenia. Podobny zabieg można było zaobserwować w Memorii Apichatponga Weerasethakula, choć w odróżnieniu od dzieła tajskiego mistrza, widz W jej pokoju musi sam zdecydować, co bogactwo odgłosów tła może oznaczać.
Pełne światła i jasnej kolorystyki kadry w połączeniu z tak reżyserowanym dźwiękiem filmowym tworzą atmosferę nie tyle może izolacji głównego bohatera, co przebywania w pewnego rodzaju bańce odgradzającej go od innych ludzi. Pogłębiają ją scenki rodzajowe pozornie nie popychające fabuły do przodu i surrealistyczne, ale dające ogląd codzienności Susume. Jednym z ciekawej zrealizowanych i zmontowanych tego typu epizodów jest moment potrącenia mężczyzny przez samochód. Potyka się on i znika z kadru, w którym widzimy już tylko przejeżdżające auto. Następnie kamera zjeżdża nieco w dół do leżącego na asfalcie bohatera. Samo zdarzenie i wizualnie i dźwiękowo pozostaje w niedopowiedzeniu. Tego typu zabiegów jest więcej i budują one obraz życia protagonisty przeżywanego niejako pod powierzchnią, poza widocznym biegiem zdarzeń.
Centralnym punktem W jej pokoju jest relacja Susume z tajemniczą Miyako, która okazuje się dość specyficznie jednostronna. Widz przyjmuje punkt widzenia głównego bohatera, który idealizuje dziewczynę. Mimo że Miyako zawsze zajmuje centralną pozycję w kadrze i oglądamy ją często w zbliżeniach, przez długi czas nie dowiadujemy się o niej niczego konkretnego. W oczach Susume jest bowiem typem manic pixie dream girl — quirky dziewczyną żyjącą w swojej domowej dżungli, zwracającą bohaterowi uwagę na małe sprawy, jak kwitnienie powoju i zaspokajającą jego potrzeby emocjonalne. Są to oczywiście tylko pozory. Im dalej w fabułę, tym więcej dowiadujemy się szczegółów z życia Miyako, które nie tyle nie przystają do tego obrazu, ile go zaburzają. Dla Susume bowiem fakt, że dziewczyna prowadzi życie poza wspólnymi wieczornymi rozmowami o wspomnieniach z dzieciństwa stanowi źródło niepokoju. Jego zainteresowanie zmienia się w obsesję: bohater fetyszyzuje Miyako coraz bardziej, zaczyna rzeźbić jej głowę w drewnie, jego rzeczywistość ulega coraz większej surrealistycznej deformacji, a jawa zaczyna mieszać się ze snami. Chociaż deklaruje, że chce poznać głębiej dziewczynę, gdy tak się dzieje, wyrzuca jej, że się zmieniła. W jej pokoju podobne jest w tym aspekcie do 500 dni miłości Marca Webba czy Her Spike’a Jonze’a. Widać jednak, że reżyserka szukała inspiracji gdzie indziej — jej wzorem jest raczej Szczęście Agnes Vardy, które Ito nawet cytuje w jednej ze scen erotycznych. Tak samo bowiem, jak w Szczęściu przyjęcie męskiego punktu widzenia ma nam więcej powiedzieć o postrzeganiu kobiet, ich fetyszyzacji i instrumentalnym traktowaniu, niż o przeżyciach czy stanach emocjonalnych mężczyzn.
Chihiro Ito nie ustrzegła się jednak od fabularnej pułapki, w jaką wpadło chociażby wspomniane 500 dni miłości. Chociaż cała akcja W jej pokoju stara się ukonstytuować Miyako jako odrębny podmiot, nie da się ukryć, że postać ta pełni rolę katalizatora rozwoju głównego bohatera, który dzięki konfrontacji swoich wyobrażeń z rzeczywistością jest gotowy wyruszyć w podróż, aby poznać samego siebie i wyjść z izolującej go od społeczeństwa bańki. Mimo tej dość rozczarowującej konkluzji, dojrzałość debiutu i zauważalna przy interesujących rozwiązaniach formalnych warsztatowa pewność siebie Ito czyni z niej natychmiast jedno z mocniejszych i ciekawszych nazwisk w japońskim przemyśle filmowym.
Fanka kina zarówno arthousowego, jak i śmieciowego, wielbicielka Campion, Żuławskiego, Vardy, Eggersa, blogerka facebookowa (@blurbyzceluloidu), opiekunka dwóch laboratoryjnych świnek morskich.