Pięć Smaków. Recenzujemy “Arnold jest wzorowym uczniem”
W swoim tradycyjnym ujęciu konwencja coming of age koncentruje się na ukazywaniu pewnych przemian społecznych, kulturowych, obyczajowych i/lub historycznych poprzez filtr jednostki – bohatera powieści, który w toku narracji konfrontuje swoją podmiotowość z rzeczywistością ją nadbudowującą. I już na tym etapie należy stwierdzić, że Arnold jest wzorowym uczniem (2021) w reżyserii Sorayosa Prapapana wymyka się sztywnym regułom kina i gatunkowości. Hucznie zapowiadany jako tajska reprezentacja kina tej właśnie kategorii film okazuje się bowiem czymś więcej niż obrazem indywidualnych przemian.
We wstępie do projekcji Łukasz Mańkowski wspomina o tym, że Tajlandia jest krajem o prawdopodobnie największej ilości udokumentowanych przewrotów i zrywów społeczno-politycznych. Tak doświadczone społeczeństwo zdaje się więc idealną płaszczyzną dla opowieści o ludziach, którzy dojrzewają (lub już dojrzeli) do życia wolnego od zewnętrznych imperatywów moralnych. I dokładnie tę humanistyczną jakość podejmują twórcy, przerzucając ciężar narracyjny na bohatera zbiorowego, jakim jest środowisko uczniów tajskiej szkoły średniej. Oczywiście nie bez znaczenia jest Arnold, niepokorny prymus i nasz teoretycznie główny bohater indywidualny, lecz opisywane tu zdarzenia nie są jego historią – a przynajmniej nie w wyłącznym sensie.
Zaproponowana przez Prapapana konwencja “dochodzenia wieku” bliższa jest dramatowi w rozumieniu społecznym. Kolejne sceny i mikrohistorie wybrzmiewają tu raczej na zasadzie szkatułkowej, choć oczywiście nie brakuje im podstawowej ciągłości czasowej i logicznej. Każda z nich zawiera zaś w sobie rozmaite obserwacje z zakresu obyczajowo-społecznego – większość z nich, choć wyrażanych całkowicie na serio, podszyta jest sporą dozą ironii. Ten fakt z kolei stanowi o nadzwyczajnej uniwersalności zamieszczonej tu treści. Mimo że wspomniane doświadczenia dotyczą szczególnie wzmiankowanego regionu, to poprzez zwyczajnie ludzkie i pozbawione ideologicznego zacietrzewienia spojrzenie osób je opisujących, wnioski dla siebie może wyciągnąć każdy. Niektóre z nich – szczególnie te dotyczące bycia wolnym we własnym ciele – w kontekście naszej lokalności potrafią wybrzmieć niepokojąco znajomo.
Ciekawym aspektem, którego twórcy zdają się nie bez celu pomijać, jest kwestia indywidualnego usytuowania ekonomicznego bohaterów. Tajlandia, jako kraj nierówności, powszechnej i ustandaryzowanej korupcji oraz tradycyjnej hierarchiczności, stanowi obfity tygiel społecznych tarć, które choć ukazane w tym filmie, zdają się nie dotyczyć relacji między samymi bohaterami. Arnold, syn antysystemowego dysydenta, którego rodzinę było stać na opłacenie ponad rocznego pobytu edukacyjnego w Stanach Zjednoczonych, ramię w ramię psoci z rówieśnikami o zdecydowanie mniejszych możliwościach ekonomicznych. Zarówno dla niego, jak i dla nich, fakt ten nie jest zarzewiem jakiegokolwiek wzajemnego konfliktu. Ich doświadczenia i obawy wybrzmiewają wspólnie, jednym zdaniem, mimo że w obliczu kryzysu zaledwie jeden z nich będzie mógł sobie pozwolić na znacznie więcej. Czy odpuszczenie tego wątku mogło służyć podporządkowaniu narracji filmu “większej sprawie”, jaką jest wypiętnowanie systemowego ograniczania podstawowych wolności jednostki? Być może, choć osobiście wierzę, że Prapapan zdał w tym momencie swój test na człowieczeństwo.
Nie jest jednak tak, że tego konfliktu nie ma w ogóle. Pomimo oczywistego uprzywilejowania Arnold jako jedyny zdaje się nie dostrzegać dla siebie miejsca w tajskim społeczeństwie – ani tym, które jego przywilej honoruje, ani tym, które moralnie zdaje się mu właściwe. To rozdarcie przybiera w dodatku formę – jak na standardy tego filmu – nadzwyczaj indywidualną. Wydaje się, że przedmiotem trosk bohatera nie jest to, czy robi “dobrze” i zgodnie ze swoim poczuciem wartości, lecz to, że nie wie, co w ogóle robić. W tym też prawdopodobnie tkwi część diagnozy twórców dotyczącej ichniego, ale czuję, że również i ogólnie, społeczeństwa – przyduszając się zbyt długo pod butem zdegenerowanego autorytetu władz nawet najbardziej zdolna i rezolutna jednostka może całkowicie wypłowieć.
W gruncie rzeczy Arnold jest wzorowym uczniem jest filmem spełnionym, świadomym swojej konwencji i wykładającym ją w bezpośredni acz powściągły sposób. Co prawda patrząc z tej perspektywy można mu zarzucić nadprogramową naiwność i płaskość w przedstawianiu złożonych społecznych mechanizmów, ale uważam, że nie należy tracić z oczu faktu, że jest to pełnometrażowy debiut reżyserski Prapapana. I gdyby każdy reżyserski debiut wyglądał właśnie w ten sposób, to my jako społeczeństwo już skolonizowalibyśmy całą Drogę Mleczną.
Dusza surrealisty, zacięcie akademika. Każdą rozmowę zaczyna od Godarda i prequeli Gwiezdnych Wojen, a kończy w rejonach Bunuela oraz niemieckiego ekspresjonizmu. Pluje na amerykańską tfu popkulturę i wyznaje kult "kina osobistego".