„Kropla piękna”, czyli pęknięte piękno [RECENZJA]
Lustro – codzienny sprawdzian dla naszej samoświadomości i estetyki piękna. Po wielu latach człowiek powinien czuć znużenie obserwowaniem ciągle tego samego obrazu. Na ratunek przychodzą wymyślne fryzury, kolorowe ubrania, nowe kosmetyki. Co w momencie, kiedy jednak swojski obraz odbicia twarzy zmienia się w maskę strachu, nienawiści i brzydoty? Co gorsza, co jeśli ten obraz to tylko fragment imaginarium chorego umysłu?
Na portalu internetowym WEBTOON można znaleźć liczący 284 odcinki komiks internetowy pt. „Tales of the Unusual” autorstwa Oh Seong-dae. Jest to mieszanka gatunkowa, połączenie horroru z thrillerem, dark fantasy z elementami psychologicznymi i czarno-komediową satyrą. Inspirowane między innymi prozą Stephena Kinga, Franza Kafki, Harukiego Murakamiego, a także serialem „Czarne lustro”, filmami Alfreda Hitchococka, Davida Lyncha, Darrena Aronofsky’ego, czy też M. Nighta Shyamalana. Na podstawie jednego odcinka, tej osobliwej i niepokojącej sztuki internetowej, powstała pełnometrażowa animacja autorstwa Cho Kyung-hun.
Filmowy debiut Koreańczyka opowiada historię Yeji, makijażystki pracującej w telewizji, która podlega swojej nowej przełożonej, pięknej celebrytce Miri. Wyśmiewana i poniżana z powodu swojej nadwagi, bohaterka pogrąża się we własnych, autodestrukcyjnych myślach. Nieoczekiwanie zostaje wytypowana do wzięcia udziału, jako ambasadorka nowatorskiego kosmetyku o nazwie „Kropla piękna” (ang. Beauty Water). Za jego pomocą, młoda dziewczyna może zdobyć fizyczne piękno, które jednak jej nie wystarczy.
W swojej opowieści reżyser skupia się na problemie nowoczesnego i social-mediowego społeczeństwa, które dąży do nieosiągalnego – uniwersalnego piękna. Jak donosi Marcin Krasnowolski w prelekcji do filmu, który pokazywany jest w ramach festiwalu filmowego „Pięć Smaków”, aż 20% młodych Koreanek miało przeprowadzany zabieg w ramach medycyny estetycznej. Już w 2006 roku Kim-ki duk nawiązał do tego problemu w końcowej scenie swojego filmu pt. „Czas”. Natomiast debiut Cho Kyung-hun wykorzystuje formułę body-horroru, aby w sposób bezpośredni i szokujący poruszyć widza.
Yeji chce się poczuć kochana i pożądana. W telewizji ogląda piękne twarze o aksamitnej cerze, smukłe sylwetki demonstrują nowe produkty, a jej przypada los brzydkiego kaczątka, które jest obiektem drwin i wyzwisk. Gdy upada, stary dozorca nie pomaga jej, tylko wypomina jej nadwagę. Swoje wady rekompensuje w Internecie, gdzie pisze hejtogenne posty o Miri; miecz ten jednak jest obosieczny, bo wśród zawistnych komentarzy odnajduje też swoje zdjęcia, które są szeroko i agresywnie komentowane przez bez profilowe ikonki. Reżyser zahacza o ważny temat hejtu, który staję się dla wielu ludzi odskocznią od codzienności, a także od własnych przywar. Yeji się śmieje, kiedy widzi paszkwile na temat swojej szefowej, ale uśmiech momentalnie znika z jej twarzy, gdy dostrzega komentarz o treści: „najpierw spójrzcie na siebie brzydale”. Nienawiść w sieci jest niestety powierzchownie potraktowana przez reżysera.
Koreańczyka zdecydowanie bardziej interesuje wątek postaci już po osiągnięciu wymarzonego piękna. Widz obserwuje zmianę psychologiczną, jaka nastąpiła w umyśle Yeji; ta zaczyna korzystać z ciała, jako karty przetargowej: rozpoczyna karierę, jako prezenterka, umawia się na randki, szukając bogatego, równie pięknego partnera, wpędza w zakłopotanie i gardzi innymi, a nade wszystko wykorzystuje własnych rodziców. Motywacje bohaterki są zasygnalizowane przez twórcę, ale nie do końca rozwinięte w sposób autentyczny. Z tego powodu opowieść należy przyjmować w kluczu typowego horroru: obserwować to, co się wydarzy dalej, ale nie analizować zbytnio logiczności wydarzeń.
Od strony formalnej animacja zdaje się zrobiona sprawnie, chociaż bez wyszukanych środków współczesnej techniki wizualnej 3D. Odczuwa się niezależność tego projektu, brakuje złożonych tekstur komputerowych i widocznych elementów w tle. Ubóstwo wizualne nie stanowi jednak o słabości, ponieważ całość jest utrzymana od początku w konwencji psychodelicznej. Na największe oklaski zasługuje zreinterpretowanie figury potwora Frankenstaina, a także androgeniczny wątek psyche. Najgorzej przedstawiają się postacie drugoplanowe i epizodyczne, których rola ogranicza się do dopowiadania postaci Yeji.
Animacja Kyung-hun Cho jest pozycją obowiązkową podczas tegorocznej edycji festiwalowej dla każdego fana kina grozy. Opowiedziana historia ma zaskakujący finał, który autentycznie wstrząsa swoją dziwacznością i makabrą. Z wyjątkiem dreszczyku emocji, jaki zapewnia ten tytuł, to również ciekawy komentarz do obecnej dyskusji, jaka panuje wokół kanonu piękna; wystarczy przytoczyć ostatnią aferę z reklamą Apartu, szum wokół filmiku Ani Lewandowskiej „body positive”, czy też informacje, że obecnie do gabinetów kosmetycznych przychodzi się z własnym zdjęciem, tylko przefiltrowanym i ulepszonym przez aplikacje dostępne w telefonie. Bardzo gorzka ta kropla piękna.
Student kształcący się na filmoznawcę. Szukający sensu życia w kinie, z uwielbieniem zaglądający w rejony azjatyckie. Kino doskonałe widzi u Kurosawy, poezję dla zmysłów u Chan-wook Parka. Siły witalne czerpie z humoru Allena, a Weltsmchmerz pogłębia u Herzoga. Na świat patrzy oczami Burtona i Lyncha. W wolnej chwili słucha rocka, głośno, bo samemu żyje po cichu.
Ocena
Warto zobaczyć, jeśli polubiłeś:
Perfect Blue