Nowe Horyzonty 2019Recenzje

“Dzięki Bogu”, czyli Ozon o zranionych duszach [RECENZJA]

Maciej Szymkowiak
Grâce à Dieu

Ostatnimi czasy nośnym tematem stało się wytykanie pedofilii księży. Nagrodzony Oscarem Spotlight ukazywał dziennikarskie śledztwo, odkrywające coraz to potworniejsze fakty, polski Kler skupiał się na wiwisekcji nadgniłej strony polskiego kościoła, Wątpliwość zasiewała ziarno niepewności w kwestii samosądów, a tegoroczny Dzięki Bogu Francoisa Ozona uderza w źle działającą instytucję kościoła. Zwycięzca Grand Prix Srebrnego Niedźwiedzia ukazuje historię od strony pokrzywdzonych. Reżyser zrywa ze swoimi typowymi filmowymi środkami, czyli sentymentalizmem i formalną grą na rzecz kameralnej opowieści o ofiarach molestowania. Psychologizuje bohaterów, którzy po latach pragną odzyskać spokój ducha i przede wszystkim, rozliczyć się sprawiedliwie z demonami przeszłości.

Przeczytaj również: “Antologia duchów miasta” – śmierć, żałoba, dzieci w maskach [RECENZJA]

Francuski reżyser korzysta z fikcji fabularnej, jednak wymowa filmowa ma zbieżne cechy z dokumentem i dziennikarskim reportażem, gdyż reżyser wykorzystuje w historii prawdziwe imiona i nazwiska ofiar oraz sprawców. Wykorzystując elementy powieści epistolarnej, poznajemy historię trzech różnych bohaterów, których łączy wspólna krzywda wyrządzona przez księdza Bertranda Preynata. Preynat działał w okolicach Lyonu i sprawując pieczę nad skautami w latach 1971-1991 molestował około 70 dzieci. Gdy jeden z bohaterów dostrzega ponownie księdza w otoczeniu dzieci, postanawia ujawnić swoją tragiczną przeszłość i wymusić odsunięcie księdza od sprawowanej funkcji. Zaczyna się walka o sprawiedliwość, a cała sprawa nabiera ogromnego rozmachu i rozgłosu.

Grâce à Dieu

Polski widz, chcąc nie chcąc, będzie zestawiał najnowszy film Ozona z Klerem Smarzowskiego. Oba filmy są publicystyczną, społeczną krytyką wymierzoną w trybiki obecnego kościoła i jego wewnętrznych problemów, ale o ile Smarzowski skupia się na ukrytych wadach, które ze znaną sobie estetyką filmowej diegezy wydobywa na światło dzienne, o tyle Ozon pozwala wybrzmieć opowieści kameralnego dramatu. Z tego powodu Kler i Dzięki Bogu świetnie się uzupełniają, jak i w swej strukturze omijają.

Przeczytaj również:  „Kaczki. Dwa lata na piaskach" – ciężkie słowa o trudnej przeszłości [RECENZJA]
Przeczytaj również: “Truposze nie umierają”, czyli Selena Gomez chwaląca twoją imponującą wiedzę filmowa [RECENZJA]

Francuski twórca w swoim dziele przedstawia trójkę bohaterów: Alexandre, który wszystko zaczyna. Ojciec piątki dzieci i katolik, który swoje życie ma na pozór całkowicie ułożone, musi skonfrontować się z wieloletnią traumą dzieciństwa. Wysyłając listy do kardynała Barbarina, spowiada się i czeka na rozgrzeszenie, na sprawiedliwość, która nie nadchodzi. Sprawa znowu ma być zamieciona pod dywan. Następnie fabuła przeskakuje na ateistę Françoisa, który również ułożył sobie życie, ale wraz z medialnym rozgłosem batalii Alexandre’a z kościołem, mobilizuje swoje siły, aby utworzyć organizację zrzeszającą ofiary pedofilii. Trzecią postacią jest Emmanuel, którego doświadczenia z przeszłości najbardziej pokrzywdziły. Bez rodziny i żony, najtrudniej mierzy się z dawnymi wydarzeniami. Owa trójca staje przeciwko Preynatowi i kardynałowi Barbarinowi.

Grâce à Dieu

Ozon wykorzystuje przezroczystość filmową, aby dać wybrzmieć emocjonalnej historii. Całość zostaje oparta na retrospekcjach, dialogach i emocjach postaci. Francuz nie sili się na tanią publicystykę czy próbę szoku. Kieruje się empatią i dużą dozą humanistycznego spojrzenia, nawet wtedy, gdy portretuje Preynata. Mimochodem zawarty zostaje w opowieści również komizm sytuacji, który potęguję absurdalność niemocy konfrontacji jednostki z instytucją. Wykorzystanie dziennikarskiego śledztwa zostaje wzbogacone o emocje ofiar, co pozwala reżyserowi ukazać pozytywne możliwości mediów, ale jednocześnie demonstruję niemoc dziennikarskiej formuły w przedstawianiu człowieka od jego mentalnej strony.

Przeczytaj również: “Make Me Up”, pytania bez przeintelektualizowania [FRONT WIZUALNY]

Psychologizacja postaci nie następuje wyłącznie poprzez konfrontację wspomnień i batalii z kościołem, ale także zostaje dookreślona przez sprawy rodzinne. Ozon demonstruje, z jak wielkim problemem obecnie wciąż muszą się mierzyć osoby pokrzywdzone. Mówienie o sobie jako o ofierze dla niektórych wciąż jest czymś uwłaczającym i hańbiącym. Alexander nie dostaje wsparcia od rodziców, François od brata, a Emmanuel słyszy od ojca, jedynie, że „ma po prostu sobie ułożyć życie”. Mówienie o traumie publicznie to nie to samo, co prywatnie. Wolność słowa i sprawiedliwość dotąd nie zawsze jest czymś akceptowalnym. Niektórzy chcieliby pewne sprawy przemilczeć, z czym walczy najnowszy film Ozona.

Przeczytaj również:  „Cztery córki” – ocalić tożsamość, odzyskać głos [RECENZJA]

Kara kanoniczna nie wiąże się z publiczną, a zakończenie nie stanowi zamknięcia tematu, a wręcz otwarcie kolejnych drzwi do dyskusji i batalii. Alexander rozmawiając z synem, słyszy pytanie: „Dlaczego to robisz, tato?” i odpowiada: „Żeby więcej razy się to nie działo i dla ciebie, abyś nigdy się nie bał mówić” – a jego słowom wtóruje swoim filmem François Ozon.


Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.