Woda dająca życie – azjatyckie kino ekologiczne
Przyjaciel głównego bohatera z filmu Wioska Ohong wymyśla biznesplan; będzie zabierał turystów tratwą na pole poławiaczy ostryg, żeby mogli zaznajomić się z lokalnymi pracownikami i folklorem. Filmowcy sekcji podróży do Azji zabierają swoich widzów w podobną podróż; wzdłuż, wszerz i w głąb rzek i mórz okalających małe społeczności, których tradycja, rytuały i życie codzienne uzależnione są od życiodajnej wody.
Azja jest często kojarzona z wielkomiejskością i technologicznym rozwojem, lecz wystarczy zboczyć z tłumnych ulic i przenieść się z dala od metropolii, żeby poznać całkowicie inną, spokojniejszą społeczność, często dotkliwie opuszczoną i osamotnioną. W Nad rzeką Takatsu spod szyldu slow-cinema japońska prowincja w prefekturze Shimane corocznie pielęgnuje tradycję Kagury. Taniec jest chlubą lokalnej społeczności. Syn właściciela farmy, Tatsuya, ma zadebiutować na tegorocznym festiwalu, ale nie pojawia się na jednej z prób. W międzyczasie miasto postanawia zamknąć szkołę podstawową z powodu malejącej liczby dzieci. W rezultacie zagrożona jest już nie tylko coroczna tradycja Kagury, lecz także wiele lat tradycji i rzemiosło tego regionu. W melancholijnej, ale pełnej ciepła opowieści, reżyser Yoshinari Nishikori opowiada o brzemieniu, jakie spoczywa na barkach tych, którzy rezygnują z dziedzictwa swoich przodków, ale też o przemyśle, który z hasła o czystej rzece zrobi slogan reklamowy.
Sheng, syn marnotrawny w opowieści Wioska Ohong tajwańskiego twórcy Lungyina Lima, powraca jako biznesmen z Tajpej do wioski ojca położonej na południu kraju. Uciekając przed spuścizną poławiacza ostryg, udał się do stolicy, gdzie miał na niego czekać sukces i fortuna. Tymczasem nad rodziną wisi widmo bankructwa: trudno im z beztroską szykować się na nadchodzący festiwal Łodzi Królewskich. Prawda o udanej karierze syna też jest inna, niż wyobrażają to sobie bliscy spotykający się na rodzinnej kolacji. Ojciec i syn muszą zrzucić maski kłamstwa, żeby znowu się pojednać, co nie będzie zadaniem łatwym. Wyjątkowy obraz, nakręcony na taśmie 16 mm, ma formułę dokumentalnej, duchowej podróży, którą symbolicznie otwiera obraz posągu Buddy zakopanego do połowy w piasku.
Wątek poławiania znajduje się też w popowej Wyspie Syren, która opowiada równolegle o życiu poławiaczek i tancerek synchronicznych. Zmitologizowana, feministyczna opowieść o symbiozie człowieka i wody, ma podłoże zarówno w warstwie formalnej filmu (przebitki na syrenę i delfiny), jak i opowieści o opętaniu i wezwaniu spod morza. Wraz z metafizycznymi metaforami film emanuje prostotą słodko-gorzkiej historii. Narracja obejmuje zarówno lokalną społeczność, która żyje z połowu słuchotek i konch, jak i mistrzynię nurkowania, która musi zmierzyć się z własnymi demonami, pozostawionymi na lądzie. Koreański film przedstawia rytuały związane z wodą, ale również upomina się o solidarność w trudnych czasach, czego dowodem w takim samym stopniu jest scena porodu młodej bohaterki, jak i modlitwa starej, wioskowej kobiety o zdrowie jej sąsiadów
Tekst został wcześniej opublikowany w gazecie festiwalowej Azjatyckiego Festiwalu Filmowego Pięć Smaków 2020. Zapraszamy do śledzenia całej naszej relacji z festiwalu!
Student kształcący się na filmoznawcę. Szukający sensu życia w kinie, z uwielbieniem zaglądający w rejony azjatyckie. Kino doskonałe widzi u Kurosawy, poezję dla zmysłów u Chan-wook Parka. Siły witalne czerpie z humoru Allena, a Weltsmchmerz pogłębia u Herzoga. Na świat patrzy oczami Burtona i Lyncha. W wolnej chwili słucha rocka, głośno, bo samemu żyje po cichu.