Recenzje

“Pralnia” – Kto za to zapłaci? [RECENZJA]

Maciej Szymkowiak

Filmy Soderbergha od lat – a w zasadzie to już od jego debiutu pt.: Seks, kłamstewka i kasety wideo – charakteryzowały się głęboką wrażliwością na autorski sznyt realizacyjno-techniczny. Nie znikając w wielomilionowych dofinansowaniach swoich filmów, tworzył obrazy ze strefy amerykańskiego kina niezależnego, nawet jeżeli po drodze wyreżyserował dochodowe Ocean’s Eleven. W konkursie głównym 76. edycji Festiwalu Filmowego w Wenecji, na czerwony dywan wyszedł Gary Oldman i Meryl Streep. Gwiazdorska obsada sugeruje naprawdę głośny tytuł, zważywszy, że w filmie pojawia się też Antonio Banderas (zwycięzca tegorocznego Cannes za główną rolę w filmie Almodóvara), a swoje cameo zalicza Sharon Stone i David Schwimmer. Dobranie odpowiedniego reżysera i obsady jest jednak dowodem na potężne zakusy Netflixa w świat filmowy, a nie rezygnacji Soderbergha z własnej wizji tworzenia X Muzy.


Przeczytaj również: Kim jest Joker Joaquina Phoenixa? [FELIETON]

Pralnia to komediodramat, który opiera się na powieści Jake’a Bernsteina, która to dotyczyła głośnej afery Kwitów z Panamy. Kancelaria podatkowa i prawna o nazwie „Mossack i Fonesca” działała w Panamie, gdzie wykorzystując złożone kruczki prawne i tzw. raje podatkowe umożliwiała nieetyczne, ale całkowicie legalne wzbogacanie się w milionowych inwestycjach. Sprawa wyciekła za sprawą wycieku danych i obiegła wówczas cały świat. W filmie cała machina ekonomiczna i biznesowa zostaje opisana przez samych założycieli tegoż szwindlu, czyli Jürgena (Gary Oldman) i Ramóna (Antonio Banderas).

Pralnia

Panowie oprowadzają widza po różnych teatralnych sceneriach, od plaż, po kluby, wędrując nawet w okres kamienia łupanego. Złamanie czwartej ściany i bezpośredni zwrot do odbiorcy pozwala na teatralizację całego filmu, ale też nadanie komediowej formy i łączenie poszczególnych rozdziałów (tych w filmie jest sześć). Spoiwem łączącym oś fabularną jest postać Meryl Streep, która po śmierci męża w rekreacyjno-turystycznej wycieczce nie może odzyskać pieniędzy z ubezpieczenia. Dziarska starsza pani zmierza po nitce do kłębka, żeby odkryć, że intryga sięga samej regulacji prawnej, za którą notabene odpowiada rząd Stanów Zjednoczonych.

Przeczytaj również:  „Civil War” – Czy tak wygląda przyszłość USA?

Film Soderbergha jest właśnie policzkiem wymierzonym w możnych tego świata. Bogaczy, którzy wzbogacają się kosztem biednych ludzi. Prawników, którzy im to ułatwiają. Polityków, którzy nic z tym nie robią. Historia nie skupia się tylko na USA, mamy obraz związany z nigeryjskim biznesmenem, który w prześmiewczy sposób pokazuje, że niektóre inwestycje są budowane na glinianych nogach. Jest też intrygujący wątek azjatycki, który bezpośrednio wskazuje, że przy mowie o wielkich kwotach, nie sposób pominąć intrygi kryminalnej (a skoro jest i intryga, to musi być morderstwo). Zacięcie kina społecznego jest wyraźne, mnie choćby postać Meryl Streep poniekąd przypomniała o głośnym Danielu Blake’u, który też wytykał absurdy prawne. Tworzy to kłopotliwy obraz społeczeństwa, gdzie o godność walczy stary obywatel, a nie młody.


Przeczytaj również: “Portret kobiety w ogniu”, czyli szum morza, blask ogniska, piękno kina [RECENZJA]

Postacie odgrywane przez Banderasa i Oldmana świetnie wchodzą w rejony komediowe, zwłaszcza Brytyjczyk, który naśladuje przerysowany niemiecki akcent. Panowie szydzą z tego, jak łatwo jest oszukiwać, wykorzystując legalne środki, a przy okazji tłumaczą widzom, że nie jest to wcale wynik jakiejś szczególnie złożonej intrygi. Całościowo film wypada jako połączenie narracji z Big Short McKaya z żartobliwą figurą Jordana Belforta.

Pralnia

Jeżeli można by mieć zarzut o coś do Soderbergha, to o pewnego rodzaju niekonsekwencję w utrzymaniu powagi w paru kwestiach. Bo o ile czarny humor ma tutaj uzasadnienie, patrząc pod kątem satyrycznym, o tyle mógł powściągnąć parę scen z głównymi męskimi gwiazdami, a oddać troszkę więcej czasu głównej bohaterce, aby pozwolić na odpowiednie wygranie ekonomicznym absurdom. Niemniej Soderbergh w finale wchodzi już w mocno buntowniczy i wstawienniczy ton. Mimo tego pozostaje w ustach pewien niesmak, bliższy Morrisseyowi: World peace is none of your business/So would you kindly keep your nose out/The rich must profit and get richer/And the poor must stay poor/Oh, you poor little fool- oh, you fool (Światowy pokój to nie twój biznes, więc trzymaj się z daleka, bogaci muszą się bogacić, a biedni pozostać biednymi, oh, ty biedny głupcze…).


Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.