American Film Festival 2020NH+AFF2020PublicystykaZestawienia

TOP5: Konkurs AFF Spectrum. Święto amerykańskiego kina!

Michał Piechowski
American Film Festival
© Materiały prasowe festiwalu American Film Festival

Budynki kin zostają zamknięte, ale to bynajmniej nie oznacza końca filmowych emocji. Już dzisiaj rusza rusza NH+AFF, połączone święto kinematografii, które potrwa do 15 listopada.

Dwa największe festiwale organizowane w kinie Nowe Horyzonty zostały w tym roku sprowadzone do jednego terminu i chociaż jest to termin zazwyczaj zarezerwowany dla American Film Festival, to trudno oprzeć się wrażeniu, że to jednak MFF Nowe Horyzonty, ten większy i starszy brat, dostaje więcej atencji i może pochwalić się szerszym i ciekawszym repertuarem. My jednak uważamy jakiekolwiek próby umniejszania naszemu ulubionemu festiwalowi amerykańskiego kina są absolutnie nie na miejscu, a za argumenty w tej sprawie niech posłuży poniższe zestawienie filmów z konkursowej sekcji Spectrum.


Przeczytaj również: TOP5: Międzynarodowy Konkurs Nowe Horyzonty. Kino pędzi do przodu! oraz TOP5: Konkurs AFF American Docs. Zdemaskowany amerykański sen

Udało nam się obejrzeć dwanaście z trzynastu (do kompletu, z przyczyn niezależnych, zabrakło tylko Godziny zmierzchu) filmów biorących udział w tym konkursie publiczności. Nie zawsze mieliśmy takie same opinie na temat poszczególnych produkcji, ale co do jednego jesteśmy zgodni – w tegorocznym repertuarze AFF zdecydowanie jest z czego wybierać. Amerykańskie kino niezależne nie przestaje nas zaskakiwać i zachwycać. W tym roku na konkurs Spectrum składają się produkcje różnorodne gatunkowo, bardziej lub mniej mainstreamowe, niestroniące od poruszania trudnych i aktualnych – nie tylko w USA – tematów. Z pewnością każdy znajdzie wśród tych dwunastu filmów coś dla siebie, ale my pokusiliśmy się o wyselekcjonowanie pięciu tych, które trafiły do nas najbardziej. Kolejność w mniejszym lub większym stopniu nielosowa, a różnice pomiędzy poszczególnymi miejscami niewielkie.


5. „Moje serce bije tylko, gdy mu każesz“, reż. Jonathan Cuartas

„Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej“ – stwierdzenie to jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy, gdy doprecyzuje się, że chodzi nam o nasze własne cztery ściany. W przeciwnym wypadku możemy trafić do domu bohaterów Moje serce bije tylko, gdy mu każesz, a tam zatęsknimy nawet za tym domyślnym „dobrze”. Dwight, Jessie i Tom to rodzeństwo, o którym nie można nawet powiedzieć, że pozornie tworzą normalną rodzinę – jakiekolwiek pozory znikają już w pierwszych kilku minutach, kiedy to Dwight zabija bezdomnego mężczyznę, Jessie upuszcza z niego krew, a Tom w zwierzęcym odruchu chłepce ją wprost z miski. Zaciemniony dom, monotonny tryb życia i próba zagłuszenia wszelakich emocji za sprawą stagnacji i niejasnego w swojej genezie przekonania, że dobro rodziny jest najważniejsze – każdemu z rodzeństwa powoli kończy się cierpliwość w akceptowaniu status quo i każde z nich, na swój własny sposób, zaczyna dążyć do zmiany.

Reżyser Jonathan Cuartas nie łączy jednak tej eskalacji trudnych do zakwalifikowania jako ludzkie zachowań ze wzrostem tempa i jego film płynie gęsto i powoli przez cały czas swojego trwania – niczym krew, będąca tutaj jednym z głównych bohaterów. Moje serce bije tylko, gdy mu każesz to horror, który, zamiast straszyć, za zadanie stawia sobie przede wszystkim skutecznie odstręczyć od siebie widza. Odrzucić go od siebie swoją nieprzystępnością, ale jednocześnie zafascynować go za pomocą tych samych środków. I chociaż towarzyszące podczas seansu tej reinterpretacji wampirycznego toposu emocje ciężko opisać, to jednak na pewno ich tu nie brakuje. (Michał Piechowski)

Film zobaczycie online na stronie festiwalu.

4. „In a Silent Way“, reż. Collin Levin

Cytując za klasykiem: Lubisz jazz? Nawet jeśli tak, to bez wątpienia nie wiesz o nim więcej niż główny bohater filmu Collina Levina – Jazzen Goodman. Co ten też postara się udowodnić każdemu z widzów w czasie trwania fantastycznego mockumentu In a Silent Way. Będziemy w nim śledzić drogę głównego bohatera do zostania największym artystą jazzowym na świecie i następującej zaraz po tym śmierci. Bo tym właśnie, w jego mniemaniu, charakteryzują się najwięksi jazzmani. Nie potrafię wyobrazić sobie jakie techniki medytacyjne stosował Nicolai Dorian wcielający się w głównego bohatera, aby nie parskać co chwilę śmiechem z powodu własnej postaci. Jazzen z miejsca staje się jedną z największych gwiazd tzw. cringe comedy, dzieląc to zaszczytne miano z Michealem Scottem z The Office czy dowolnym z wampirów z Co robimy w ukryciu.

Obserwowanie jego artystycznej podróży pełnej przemian, zerwanych przyjaźni i gargantuicznej ilości niezręcznych sytuacji to humorystyczny majstersztyk. Przeraźliwie wręcz niezręczny, ale to jego największa zaleta. Bo albo scenarzyści wybornie kontrolują tempo swoich dialogów, albo aktorzy genialnie improwizują. Win-win situation. In a Silent Way będzie klasykiem, a duża ilość widzów na festiwalu powinna mu w tym pomóc. Jazzen na to zasługuje, a robi co może. (Norbert Kaczała)

Film zobaczycie online na stronie festiwalu.

3. „Shiva Baby“, reż. Emma Seligman

Danielle, główna i tytułowa bohaterka Shiva Baby, idzie z rodzicami na żydowską stypę i bardzo szybko odkrywa, że w sumie to – zamiast lawirować wśród nie do końca mile widzianych gości i innych okoliczności towarzyszących – wolałaby zamienić się na miejsca z tą już nieżyjącą, daleką ciotką. Nie dość, że wszyscy zastanawiają się nad tym, jakie są jej plany na przyszłość i porównują ją do jej bardziej uzdolnionych i bardziej zdecydowanych rówieśników, to na dodatek spotyka na miejscu swojego obecnego kochanka (który pojawia się tutaj z żoną i dzieckiem), byłą dziewczynę (która wystarczy, że się pojawia) i rodziców, z którymi coraz trudniej jest jej złapać kontakt. A to i tak zaledwie wierzchołek góry lodowej.

Jeżeli uważacie, że to naprawdę dużo, to pomyślcie, jak musiała czuć się w tym wszystkim Danielle. Shiva Baby imponuje nie tylko świetnym odnajdywaniem się w tej mnogości wątków, ale również – wiążącym się z tym – doskonałym tempem poprowadzonej prawie w czasie rzeczywistym akcji. I chociaż bywa humorystycznie, a całość najlepiej określałoby słowo „komediodramat”, to podczas obserwowania kolejnych załamań nerwowych protagonistki czułem się, jakbym oglądał wyborny thriller.

Debiutująca pełnometrażowo Emma Seligman do pary z wcielającą się w główną rolę Rachel Sennott tworzą niesamowity portret młodej kobiety na skraju dorosłości. Pełen celnych, naturalnych obserwacji i bolesnego wytykania jej nieidealności, ale przede wszystkim pełen czułości, empatii i zrozumienia, tego, że do znalezienia swojego miejsca na ziemi potrzebna jest chociaż odrobina wsparcia z zewnątrz. (Michał Piechowski)

Film zobaczycie online na stronie festiwalu.

2. „Materna“, reż. David Gutnik

To typ filmu, na który czeka się cały festiwal. Niepozorny na początku, katartyczny na końcu. Debiutant David Gutnik bierze na warsztat temat macierzyństwa, ale w sposób wychodzący na przeciw współczesności. Materna składa się z czterech opowieści o kobietach i ich konfrontacji z jakimś aspektem bycia matką i córką. Bohaterki spotykają się przypadkowo tylko w jednej, przewijającej się scenie w nowojorskim metrze, sytuacji metonimicznie kumulącej poszczególne historie. Zabieg ten sprawia, że film Gutnika jest płynny, zgrabnie przemieszcza się między niełatwymi topikami i zachowuje przy tym spójność tematu.

Imponujący jest także dobór poszczególnych nowel. Sceneria zmienia się od quasi-futurystycznej izolacji domowej po współczesną kirgiską wieś. Wśród bohaterek jest feministka, imigrantka, Afroamerykanka czy biała z klasy średniej. Każda z nich mierzy się z innym problemem, ale w centrum pozostaje relacja z dziecka z matką – relacja najbardziej niezwykła i najtrudniejsza. Trudność w komunikacji, niezrozumienie, brak kontaktu, pokoleniowe różnice, trzymane w ukryciu tajemnice, uczucia, które trudno wyartykułować i polityczne konteksty, od których trudno się dziś opędzić. Należy zauważyć, że opowiedziane w filmie historie to nie tylko zasługa Gutnika, ale też współscenarzystek Assol Abdulliny i Jade Eshete, które również wystąpiły w filmie w głównych rolach. Ich narracje przykuwają intymnością, głębszym sięgnięciem do skomplikowanych relacji rodzinnych i znakomitą grą aktorską. Nie bez kozery Abdullina dostała za ten występ nagrodę na Tribeca Film Festival.

Muszę napisać o jeszcze jednym szczególe, który Materna doprowadza do mistrzostwa. To zostawienie pustych miejsc, konstruowanie opowieści w ten sposób, że niektórych rzeczy nie trzeba mówić. Czyni to film subtelnym, choć nie delikatnym, wnikliwym, empatycznym i momentami druzgocącym. To głos kobiet, jakiego amerykańskie kino potrzebuje. (Kamil Walczak)

Film zobaczycie online na stronie festiwalu.

1. „Bestio, bestio“, reż. Danny Madden

Żeby zrobić dobry i, co najważniejsze, wiarygodny film o młodzieży, nie wystarczy wziąć zgrai naturszczyków i kazać im wplatać w dowolną wypowiedź masę like oraz słów powszechnie uznawanych za wulgarne. By odpowiednio ukazać świat młodych, należy pochylić się nad ich problemami. Zrozumieć, jak funkcjonują małe społeczności, zrozumieć, co nimi kieruje, jakie kryją się w nich ambicje i lęki, a potem skonfrontować je ze światem zewnętrznym. I dokładnie taką, brutalną i niezwykle wiarygodną konfrontacją jest Bestio, bestio w reżyserii Danny’ego Maddena. Film przedstawia nam grupę skrajnie typowych nastolatków, żyjących na przedmieściu jakich wiele. Znajdziemy wśród nich aspirujących artystów, skejtów, entuzjastów polowań, rozpieszczonych bogaczy czy przeciętniaków z marginesu. Jednak szereg nieprzyjemnych wydarzeń, połączony z silnym parciem na sukces, skonfrontuje ze sobą te grupki i to w sposób bardziej bolesny niż można by zakładać po pierwszych minutach seansu.

Nie pozwolę sobie na spoilery, zatem ogólnikowo opowiem w czym tkwi geniusz Bestio, bestio. To wyjątkowo solidne przedstawienie sposobu, w jaki eskaluje przemoc. Jak brak wsparcia i wzajemne niezrozumienie prowokuje do czynów przekraczających granice prawa czy moralności i jak pozorne błahostki urastają do rangi tragedii. Jeśli współcześnie możemy mówić o kinie moralnego niepokoju, to film Maddena powinien być podręcznikowym przykładem. Hejter Komasy chciałby być takim filmem. (Norbert Kaczała)

Film zobaczycie online na stronie festiwalu.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.