PublicystykaTEMAT MIESIĄCA 05/20Zestawienia

Najlepsze reżyserkie debiuty od A24

Mikołaj Krebs
A24
fot. Materiały prasowe

Na przestrzeni lat Studio A24, będące największym promotorem kina niezależnego w Stanach Zjednoczonych, stało się platformą, która wypromowała wielu ludzi kina. Wyróżnia się wśród nich szczególnie jedna, konkretna grupa – reżyserzy.

Amerykańska firma dystrybucyjna i produkcyjna stała się nie tylko domem dla reżyserów i reżyserek niezależnych, którzy mieli już okazję pokazać swój kunszt, ale również sceną, na której po raz pierwszy pojawiły się nazwiska, koło których dzisiaj ciężko przejść obojętnie. Nazwiska, które odcisnęły swe piętno w świecie kina gatunkowego, nawet i redefiniując gatunki filmowe swoimi debiutami. Nazwiska, które warto sobie przypomnieć, albo i usłyszeć o nich po raz pierwszy.

“Najlepsze lata” – Jonah Hill

Najlepsze lata
Kadr z filmu “Najlepsze lata”

W filmowym życiu Jonaha Hilla pojawiły się ostatnio pewne zmiany. Aktor kojarzony głównie ze swoich komediowych ról (Wilk z Wall Street, Supersamiec), zaczął częściej występować w rolach wymagającej większej powagi. I choć nie rezygnuje również z lżejszych ról, można odczuć, że próbuje zerwać przypiętą mu łatką zawodowego śmieszka.

Dopełniającym twórczą przemianę jest jego pełnometrażowy, reżyserski debiut. Film oparty na własnym scenariuszu. I choć Jonah miał już wcześniej jakąkolwiek styczność zarówno z reżyserią (był autorem dwóch teledysków), jak i scenariopisarstwem, nie było to wystarczająco, żeby zbudować jakiekolwiek oczekiwania względem Najlepszych lat.

Tym większe zdziwienie pojawiło się, kiedy film został ciepło przyjęty zarówno przez krytyków, jak i widzów. Ta swoista pocztówka z Los Angeles z lat 90. to nostalgiczna podróż do momentów z dzieciństwa, kiedy wszystko było niewinne, a naszych głów nie zajmowały poważne sprawy. To również opowieść o dorastaniu w wymagających warunkach i surowych czasach, zanim ludzi połączył internet, a naszą jedyną opcją była grupa fajnych dzieciaków na podwórku. Wszystko okraszone ówczesnymi piosenkami i nakręcone w formacie 4:3, żeby wzmocnić w widzu poczucie melancholii.

Hill przemyca w tym wszystkim elementy autobiograficzne, mówiąc nam wprost „patrzcie, dojrzałem, teraz będę również kręcić filmy”. Życzę mu na tym polu jak najlepiej, bo jego współpraca z A24 zbudowała wokół jego osoby duże oczekiwania. Pozostaje nam tylko poczekać na to, co jeszcze będzie miał do zaoferowania. 

“Ósma klasa” – Bo Burnham

Ósma klasa
Kadr z filmu “Ósma klasa”

Być może większość z was jest zaznajomiona z postacią Bo Burnhama. Dla tych, co nie są, służę szybkim wyjaśnieniem. Bo Burnham to amerykański komik i muzyk, znany z trzech rzeczy – jego piosenek, niesamowitej dojrzałości i tego, że w dalszym ciągu nie przekroczył 30 lat. Jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób na kabaretowej scenie świata. Ma za sobą cztery płyty, pięć tras komediowych, dwa materiały wyprodukowane przez Netflixa, a filmiki na jego kanale na Youtube przekraczają dziesiątki milionów wyświetleń. Jest nawet i autorem książki!

Pan Burnham zrobił wszystko. No, prawie wszystko. Do osiągnięcia kompletu artystycznych osiągnięć zostało mu już tylko stanięcie za kamerą i nakręcenie własnego filmu. Tak powstała Ósma klasa, do której scenariusz powstawał już cztery lata przed premierą filmu. Główna bohaterka, Kayla, jest nieśmiałą dziewczyną, którą targają lęki, ataki paniki i niskie poczucie własnej wartości. Kryje się za ścianą kłamstw, które mają pomóc jej zaistnieć w oczach innych.

To nie tylko opowieść o dorastaniu i typowych dla niego problemach. To wzmocnienie świadomości o zjawiskach takich jak lęk społeczny i uświadomienie innym, że młodzi ludzie też się z tym zmagają. A w okresie dojrzewania może się to okazać szczególnie krzywdzące.

Przysięgam wam, ten człowiek jest artystycznym Midasem i wszystko, za co się bierze, zamienia się w złoto. Niestety, nie są zapowiedziane żadne prace nad jego kolejnym występem reżyserskim, więc szybko nie przekonamy się, czy faktycznie jest tym Midasem, czy był to jednorazowy sukces.

“Dziedzictwo. Hereditary” – Ari Aster

Dziedzictwo. Hereditary
Kadr z filmu “Dziedzictwo. Hereditary”

Ze świata dzieciństwa przychodzi nam przeskoczyć w ciemne zakamarki domu rodzinnego Ariego Astera, w którym młody filmowiec uznał, że przyszedł czas, by nakręcić własny film. Wybrał swój ulubiony gatunek – horror. Nikt nie spodziewał się, że jego reżyserski debiut będzie przykładem tego, jak poszerzany jest ten gatunek w XXI wieku. Być może i sam Aster nie spodziewał się, że jego film zostanie przykładem czegoś, co niektórzy nazywają „posthorrorem”.

Same podstawy wydają się dosyć banalne – po śmierci seniorki, rodzinie zaczynają przydarzać się różne niepokojące, nienaturalne sytuacje. Ktoś umrze, ktoś rozkaże grać niepokojącym skrzypcom, ekran będzie ciemny, wszystkie podstawowe punkty horroru odhaczone. Dziedzictwo. Hereditary jednak błyszczy na innej płaszczyźnie – jako filmu psychologicznego, opowiadającego o rodzinie. O tym, jak jej członkowie przechodzą przez traumę, żal, zwątpienie i gniew. Jak na film kuszący nas czymś nadnaturalnym, pozostaje przy tym niesamowicie ludzki.

Żydowski reżyser to mistrz przemycania małych smaczków w swoich filmach. Drobne zwiastuny tego, co nadejdzie, granie tłem, symbolami i kadrami, tworzy film, który błyszczy nie tylko fabułą, ale również estetyką. Szczerze mówiąc, nigdy nie podejrzewałbym debiutu, gdyby nie szum o to, jak dobry jest to debiutant. Asterowi udało się już podbić więcej serc widzów za pomocą Midsommar i buduje wokół siebie niemały fanklub.

To również najlepiej zarabiająca produkcja A24 w historii. Przychód wyniósł 80 milionów dolarów, co w skali Hollywood wydaje się śmieszną kwotą, lecz patrząc przez pryzmat niezależnego studia, to niesamowity sukces.

“Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii” – Robert Eggers

Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii
fot. Kadr z filmu “Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii”

Muszę przyznać, że nie jestem wielkim fanem tego filmu. Albo w ogóle fanem. Czarownica ucieka w dużą ilość miejsc, które zostały już rozdeptane przez inne tytuły, ma bardzo wolne tempo i zalicza chyba wszystkie bramki horrorowych klisz, od losowo pojawiającej się niepokojącej muzyki, przez rąbanie drewna, na niepokojących dzieciach kończąc.

Nie chcę jednakże być tu panem marudą, niszczycielem dobrej zabawy i pogromcą uśmiechów dzieci. Doceniam to, co musi zostać docenione. Choć scenariusz wydaje się lekko rozczarowujący, poziom realizacji jest niesamowity.

Pozwolę sobie najpierw na kilka słów o tym, kim jest Robert Eggers. Urodzony w Nowej Anglii. To w zasadzie wszystko, co muszę mówić, bo wyjaśnia zarówno podtytuł filmu, jak i umiejscowienie genialnego The Lighthouse. Zafascynowany opowieściami ludowymi i znużony pracą na nowojorskiej scenie teatralnej, zainteresował się światem filmu. Niestety, jego pierwsze pomysły były zbyt eksperymentalne, nawet dla A24, więc zdecydował się skręcić w kino gatunkowe i nakręcić horror, bazowany na jego scenariuszu.

Długo szukał idealnej lokalizacji na plan filmowy, dialogi napisane są w XVII-wiecznym dialekcie, a tytuł w oryginalnej wersji stylizowany jest na „The VVitch”, wedle manuskryptów z ery jakobińskiej. Jedyne oświetlenie, jakie dane nam będzie zobaczyć oprócz słońca, to świece.

Mogę więc sobie mówić co chcę, a Czarownica pod względem reżyserskim i tak będzie stała na bardzo wysokim poziomie. A powiem, że to i tak jest całkiem niezły film, który może i w moim mniemaniu nie dorósł do danej mu opinii, natomiast pozwolił Eggersowi rozwinąć skrzydła – nakręcił już fenomenalne The Lighthouse i pracuje nad kolejnymi dwoma projektami!

“Lady Bird” – Greta Gerwig

Lady Bird
Kadr z filmu “Lady Bird”

Ostatnia gala Oscarów utwierdziła w przekonaniu, że Greta Gerwig jest jedną z najciekawszych i najbardziej docenianych twórczyń ostatnich lat. W końcu swoim solowym debiutem reżyserskim zdobyła 5 nominacji do Oscara (w tym za najlepszy film i reżyserię), a Małe Kobietki, które nadeszły po Lady Bird, zebrały kolejne sześć.

Była już rozpoznawalna przed swoim debiutem – występowała w mumblecore’owych filmach, pisała scenariusze we współpracy ze swoim partnerem, Noahem Baumbachem. Niewielu jednak, na początku roku 2017, spodziewało zobaczyć się jej nazwisko koło tak uznanych twórców jak del Toro, Spielberg, Nolan czy McDonagh.

Lady Bird to kolejny powrót do kina coming of age. Idzie jednak o stopień dalej od wymienionych tutaj poprzedników, skupiając się na nie na dziecku, a na młodej kobiecie – Christine „Lady Bird” McPherson. Jej problemy wydają się zdecydowanie bliższe przeciętnemu późnemu nastolatkowi – licealne miłości, radzenie sobie z ograniczeniami małego miasteczka, planowanie przyszłości, konflikty z rodziną. Wszystko wybrzmiewa wśród naturalnych dialogów, lecz nic nie dobija tu do ekstremum.

W geście solidarności wobec wymienionych wcześniej kolegów, Gerwig również zawarła parę elementów autobiograficznych, lecz stworzyła scenariusz od podstaw, opierając go na wartościach, które wyznaje. Czuć w tym wszystkim ducha mumblecore’u, co przekłada się na jeden z najprzyjemniejszych i najmniej wymagających seansów A24.

“Ex Machina” – Alex Garland

Ex Machina
Kadr z filmu “Ex Machina”

Widzisz Ex Machina, myślisz “najważniejszy film sci-fi ostatniej dekady”. Jeśli tak nie myślisz, to albo nie dane ci było zobaczyć debiutu Alexa Garlanda, albo masz inne zdanie od mojego i muszę je uszanować. Niezależnie od tego, która z trzech opcji jest prawdziwa, warto o Brytyjczyku wspomnieć, gdyż staje się co raz bardziej interesującą postacią w świecie filmowym, a o jego pierwszym filmie nie tylko ja mam taką opinię.

Zanim stał się reżyserem, Garland napisał scenariusze m.in. do W stronę slońca, czy Dredda z 2012 roku. Zafascynowany ludzką psychiką i futurystycznymi klimatami, zaczął pracować nad skryptem, który wykorzystałby w swojej własnej produkcji. Kiedy wreszcie udało mu się pozyskać potrzebne środki, zebrał trójkę wyśmienitych aktorów w oszczędnym środowisku i postawił przed nimi, sobą, wszystkimi, jedno pytanie – „co to znaczy być człowiekiem?”

Ex Machina skupia się na odkryciu sekretnej odpowiedzi na to pytanie. Wszystko za pomocą wywiadów Caleba, programisty, z Avą, sztuczną inteligencją. Cięższe filozoficzne pytania uderzają w nas nie tylko podczas wywiadów tej dwójki, ale także podczas rozmów Caleba ze swoim szefem, Nathanem.

Choć wydaje się, że Garland nie porusza tutaj nic nowego, bo przecież to zagadnienie, które krąży w środowisku kognitywistycznym od zawsze, zaufajcie mi, że nikt nie robi tego tak dogłębnie i z czułością jak on.

Nazwisko brytyjskiego reżysera po tym debiucie stało się bardzo głośne i nadal takie jest wśród fanów kina sci-fi. Po średnio przyjętej Anihilacji, najnowszą odsłonę pracy Anglika można zobaczyć pod postacią miniserialu Devs.

“Lobster” – Yorgos Lanthimos (Bonus – Debiut anglojęzyczny)

Lobster
Kadr z filmu “Lobster”

Tak, wiem. To nie jest debiut greckiego reżysera, ale uznałem, że zasługuje na wyróżnienie obok amerykańskich twórców i Alexa Garlanda. Yorgos Lanthimos też miał okazję na swojego rodzaju reżyserski debiut – anglojęzyczny. Grek, którego filmy dotychczas wyświetlane jedynie na europejskich festiwalach, miał okazję trafić swoim oryginalnym stylem do szerszej audiencji na terenie Stanów Zjednoczonych właśnie za pomocą A24.

Lobster przedstawia dystopijną wizję, w której osoby będące singlami trafiają do specjalnego hotelu. Tam muszą znaleźć swojego partnera lub partnerkę albo zostaną zamienieni w zwierzęta. Treść wypełniona jest wyraźnymi metaforami na temat relacji społecznych i międzyludzkich.

Oryginalny styl Lantimosa to coś, czego nie da się podciągnąć pod żaden gatunek, definicja prawdziwego kina autorskiego. To groteska, komedia przeplatana z dramatem, niezręcznością. Dezorientuje widza od początku i przykuwa jego uwagę do końca.

Anglojęzyczny debiut Greka zdefiniował jego ścieżkę na kolejne lata – po Zabiciu świętego jelenia nadszedł czas na ciepło przyjętą Faworytę, która została pierwszą jego nominacją do Oscara.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.