FelietonyPublicystyka

River Phoenix – Wspomnienie

Mikołaj Krebs
fot. sesja zdjęciowa Rivera Phoenixa, źródło Vanity Fair

Nie tak dawno świat obiegła wiadomość, że Joaquin Phoenix i Rooney Mara chcą nazwać swojego syna River. Zmarły brat Joaquina miał na niego wielki wpływ, ale nie tylko na niego. W całym Hollywood niesie się echo człowieka, który, choć przedwcześnie odszedł z tego świata, zdążył wyznaczyć wzór dla całego pokolenia młodych aktorów.

Wczoraj minęło równo dwadzieścia siedem lat od śmierci Rivera Phoenixa. Warto zagłębić się w personę jednej z najciekawszych osobistości świata kina, by w pełni zrozumieć jej fenomen.

River przyszedł na świat w 1970 roku, jako najstarsze dziecko Johna Lee Bottoma i Arlyn Dunetz. Swoje charakterystycznie imię zawdzięcza powieści Siddhartha – nawiązuje ono do znajdującej się tam „rzeki życia”. Trzy lata później Bottomowie dołączyli do sekty Dzieci Boga (dzisiaj znanej pod nazwą Rodzina), stając się jej misjonarzami. Przenieśli się do Wenezueli, w której aktor spędził najmłodsze lata swojego życia. Phoenix nie wspominał tego okresu dobrze, o ile w ogóle o nim wspominał. Twierdził, że Dzieci Boga rujnują ludzkie życia. Do tego samego wniosku doszli w końcu jego rodzice, którzy w 1977 roku razem ze swoimi dziećmi – Riverem, Rain, Joaquinem i Liberty, opuścili sektę i osiedlili się na Florydzie, przyjmując wtedy nazwisko Phoenix. Tam też przyszła na świat najmłodsza siostra, Summer.

fot. kadr z filmu “Stand by me”

Po jakimś czasie pojawiły się plotki, że River był ofiarą wykorzystywania seksualnego w sekcie, w której seksualność grała przecież ważną rolę. Sam aktor potwierdził te informacje w wywiadzie dla magazynu Details¸ twierdząc, że jego pierwszy kontakt z seksem miał miejsce w wieku czterech lat. W niedawnym wywiadzie dla Vanity Fair zaprzeczył temu Joaquin, ale ciężko uwierzyć, że nie ma w tym chociaż ziarenka prawdy. Mimo tych wydarzeń, albo właśnie dzięki nim, River zawsze był osobą otwartą na swoją seksualność i nigdy nie ukrywał, że to dla niego ważna część życia.

Niedługo po przeprowadzce na Florydę, młode pokolenie Phoenixów zaczęło swoje aktorskie kariery. Od reklam, poprzez mniejsze i większe role w serialach. Prawdziwym przełomem był jednak film Stań przy mnie, opowiadający o małoletnich przyjaźniach. Piętnastoletni wtedy River wcielił się w rolę Chrisa Chambersa, chłopaka z patologicznej rodziny, który stara się przezwyciężyć przeszkody stawiane mu na drodze przez życie.

Do dzisiaj ta rola jest dla mnie jedną z najlepszych ról dziecięcych, jakie dane mi było widzieć na ekranie. Nic więc dziwnego, że zamieniła imię Rivera w wartościową markę.

Ta marka, jak i również uprzednia znajomość z Keanu Reevesem, doprowadziła do drugiego przełomu. W 1991 roku Gus Van Sant nakręcił Moje prywatne Idaho. Szekspirowskie podłoże filmu wymagało wiele od występujących w nim aktorów. Kreacja Mike’a Watersa zapewniła Phoenixowi nie tylko nagrody, ale również wypchnęła go do czołówki młodych aktorów, otwierając mu furtki do kolejnych ról.

Ale to nie kariera aktorska Rivera Phoenixa stworzyła z niego prawdziwą ikonę Hollywood. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że była to niewielka część. To, co było w nim naprawdę fascynujące, widać było poza kadrami taśm filmowych.

Przeczytaj również:  Posterunek na granicy. Elia Suleiman i humor w slow cinema

Na swój sposób wyprzedził swoje czasy. Wszelkie kwestie, które słyszymy w dzisiejszych, wyniosłych przemowach na galach, on podejmował już trzydzieści lat temu. I choć w ustach celebrytów takie hasła, jak feminizm, prawa osób LGBT, czy prawa zwierząt, brzmią pusto, nie można zarzucić tego Phoenixowi. To był chłopiec, który wybiegł ze łzami w oczach z restauracji, ponieważ jego ówczesna dziewczyna, Martha Plimpton, zamówiła kraby. River był weganinem od siódmego roku życia.

Nigdy nie dał się pochłonąć sztucznemu światowi Hollywood. Nie omamiły go światła fleszy, obietnice dużych pieniędzy i rzeczy, które może za nie pozyskać. Zawsze korzystał ze swojej platformy, by mówić o sprawach, które były dla niego istotne. Tą samą ścieżką podąża teraz Joaquin. Tą samą ścieżką próbowali i próbują podążać również inni celebryci, ale brakuje im czegoś, co bracia Phoenix zawsze mieli – szczerej wiary w to, o czym mówią.

River nie zawsze komfortowo czuł się ze swoją sławą. Czuł, że nakłada to brzemię na jego barki; staje się symbolem wszystkich słusznych rzeczy, a coraz mniej osobą. Jego matka, w wywiadzie dla Esquire, powiedziała: „często życzył sobie być anonimowy. Ale nigdy nie był. Kiedy nie był gwiazdą kina, był misjonarzem. Jest w tym piękno – człowiek z misją, lider – ale jest w tym również dużo samotności”.

fot. River Phoenix i Keanu Reeves w “Moim prywatnym Idaho”

Choć nigdy nie otrzymał formalnej edukacji, nie była mu potrzebna. Kipiał talentem. Już jako nastolatek umiał grać na instrumentach i śpiewać. Muzyka była jego drugim domem. Sam niejednokrotnie powtarzał, że jest dla niego tak ważna, jak aktorstwo. Niektórzy uważali, że była nawet ważniejsza. Jego muzyczna kariera nie była szczególnie imponująca – tu piosenka do filmu, tu mała kolaboracja z Johnem Frusciante. Prawdziwą nieśmiertelność w tym świecie przyniosły mu dopiero piosenki napisane po jego śmierci.

W wigilię Halloween 1993 River udał się ze swoją dziewczyną, Samanthą Matis, oraz rodzeństwem – Joaquinem i Rain, do klubu Viper Room w Los Angeles, którego właścicielem był Johnny Depp. Pierwotny plan zakładał zostawienie młodszego rodzeństwa, ale znajdujący się w klubie znajomi namówili go na zagranie z nimi koncertu.

Phoenix miał zagrać koncert z zespołem P, razem z, m. in, Fleą z Red Hot Chilli Peppers czy Johnnym Deppem. Zabrakło jednak dla niego miejsca na scenie. Bob Forrest w swojej książce Running with Monsters twierdzi, że podczas występu River powiedział mu, że nie czuje się dobrze i „chyba przedawkował”. Forrest miał mu odpowiedzieć, że sądzi inaczej, bo chłopak nadal stał i mówił.

Mathis opisuje, że widziała jedynie awanturę między jej chłopakiem, a innym mężczyzną, i ochroniarza, który wyprowadził ich z klubu bocznymi drzwiami. Niedługo później Phoenix upadł na ziemię w konwulsjach. Wbiegła do klubu i zawołała rodzeństwo umierającego chłopaka. Mający 23 lata River umierał na oczach swojego 19-letniego brata, swojej siostry i swojej dziewczyny. Został przetransportowany do szpitala, w którym zmarł następnego dnia.

Przeczytaj również:  Wydarzyło się 11 marca [ESEJ]

Istnieje kilka różnych wersji odnośnie tego, co zdarzyło się tamtej nocy i jak zakończyło dopiero rozpoczynające się życie jednej z najważniejszych postaci Hollywood. Głosy mówiące, że River stronił od narkotyków całe swoje życie, ścierają się z tymi, jak ten Boba Forresta, które mówią, że kilka dni przed incydentem regularnie zażywał narkotyki z Johnem Frusciante. Sam Frusciante został oskarżony o podanie Phoenixowi narkotyków, które ostatecznie zakończyły jego życie. Jest to teren dla wielu domorosłych detektywów i miłośników teorii spiskowych.

Śmierć z przedawkowania była plamą na nieskazitelnym wizerunku aktora-aktywisty. Ale nadał mu również nowy wymiar. Dołączył do pocztu młodych gwiazd, które wiecznie oceniane będą przez szczyt swojej kariery.

Jako aktor wytoczył nowe ścieżki dla kolejnego pokolenia aktorów, z którego wyrósł m. in. Joaquin czy Leonardo DiCaprio. Do dzisiaj młodych aktorów, którzy wyglądają obiecująco, porównuje się do niego lub do Jamesa Deana. Ale nie osiągnął tego za pomocą pstryknięcia palcami.

Reżyser Rob Reiner, który pracował z Phoenixem nad filmem Stań przy mnie, wspomina, że mimo ogromnego talentu, musiał wydobyć z młodego aktora emocje. „Powiedziałem mu, żeby pomyślał o ostatnim razie, kiedy ważny dla niego dorosły go zawiódł. Pokiwał głową i zniknął na parę minut. W kolejnym ujęciu już płakał. Nigdy nie powiedział mi, o czym myślał.”

Obie najważniejsze kreacje Rivera krążyły wokół tematu ciężkich relacji rodzinnych. Dorastanie w wielodzietnej rodzinie, podróżowanie i wspieranie jej finansowo od najmłodszych lat nie mogło być dla niego łatwe. Jego ojciec, John, miał problemy z alkoholem. Będąc najstarszym dzieckiem, nie miał tego samego oparcia, co jego rodzeństwo.
Być może szukał ojcowskiej figury w swoich starszych kolegach. Michael Stipe, wokalista zespołu R.E.M., w wywiadzie dla The Guardian powiedział, że River był dla niego jak młodszy brat.

W wywiadach sylwetka Phoenixa odbiega od tej, którą przedstawiają pośmiertnie jego bliscy znajomi. Jest rozgadany, z luźnym podejściem do życia. Informację o utracie dziewictwa w wieku czterech lat rzuca prawie od niechcenia, a po wszystkim zaprasza prowadzącego wywiad na karczochy. Zupełnie nie widać ciążącego na nim brzemienia stawania przeciwko światu, problemów z ojcem, czy drążącego poczucia samotności. Był celebrytą, który za wszelką cenę unikał celebryckiego stylu bycia, co tylko budowało jego popularność.

River Phoenix może nie być już z nami, ale jego duch jest cały czas obecny. Jego role do dzisiaj są wzorem i inspiracją dla młodych aktorów. Walcząc z obrazem celebryty, przez przypadek zainspirował nowy jego rodzaj, pełen aktywizmu społecznego. Jego śmierć wpłynęła również na życie i twórczość, m.in. Johna Frusciante, RHCP, czy Leonardo DiCaprio. Żyje również w pamięci swojego brata, Joaquina, a teraz również przez jego syna.

River Phoenix mimo krótkiego życia został symbolem. Symbolem, który w mojej pamięci zostanie na zawsze. Symbolem, który przetrwa kolejne dziesiątki lat. Symbolem nieśmiertelnym.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.