“Człowiek delfin” – W głębinach odnaleźć siebie – Recenzja
Skromne początki, narodziny pasji, wyrobienie sobie nazwiska, droga na szczyt, triumfalne tournée po świecie, w końcu chude lata, zmęczenie sławą, depresja, wypalenie, upadek…. Nie, to nie scenariusz najnowszego filmu Martina Scorsese, a szablon używany przez wielu dokumentalistów w dziełach portretujących życie wybitnych jednostek. Czyli gwiazd rocka, polityków, kierowców wyścigowych, kreatorów mody, astronautów, aktorów i tych wszystkich innych wyrastających ponad przeciętność postaci, potrafiących zawładnąć wyobraźnią mas. W przypadku Człowieka delfina ten schemat jak najbardziej znajduje zastosowanie. Jednak tutaj mamy do czynienia z tematem niszowym, bo grecki reżyser Lefteris Charitos w swoim debiucie postanowił sportretować życie nurka głębinowego Jacquesa Mayola.
Kim u licha jest ten cały Mayol? Stwierdzenie, że pionierem nurkowania bez butli tlenowej na wielkie głębokości tylko częściowo rozjaśnia sprawę. Z pomocą przychodzi tutaj kino, które jego mocno podkoloryzowaną biografię wypuściło już w roku 1988 za sprawą Luca Bessona. Mam tu na myśli oczywiście Wielki błękit, urokliwie kiczowate dzieło pokazujące rywalizację Mayola (w tej roli Jean-Marc Barr, który w dokumencie Charitosa jest narratorem) o podwodne rekordy w nurkowaniu bez sprzętu z Włochem Enzo Maiorką (w filmowej wersji pod nazwiskiem Enzo Molinari, grany oczywiście przez Jeana Reno). Wszystko to zrealizowane niezwykle cukierkowo, z delfinami, smutną grą na pianinie, napadami weltschmerzu i rywalizacją o piękną kobietę w tle. Znając Wielki błękit, widz za największą wartością filmu Charitosa uzna właśnie odkrywanie prawdziwego obrazu naszego bohatera, który Besson tak komercyjnie wyszlifował na potrzeby kinowego hitu.
Zobacz również: https://www.filmawka.pl/kulturawka-6/
A różnic jest naprawdę sporo. Przede wszystkim Mayol w trakcie swojej freedivingowej aktywności nie był dwudziestoparoletnim urokliwym chłopakiem, a doświadczonym czterdziesto- czy nawet pięćdziesięciolatkiem (swoje rekordowe 105 metrów osiągnął w wieku 56 lat). Choć faktycznie cechowała go raczej samotnicza natura, w stu procentach zasłużył na miano obywatela świata. Urodził się w Szanghaju, mieszkał w USA, Kanadzie i Włoszech, wiele czasu spędzał wśród przyjaciół z Japonii. I właśnie to opowieści towarzyszy Mayola, jego uczniów czy operatorów zdjęć podwodnych stanowią kanwę dokumentu.
Charitos zebrał naprawdę sporą grupę ludzi, którzy faktycznie mieli styczność ze słynnym nurkiem, a nie słyszeli o jego wyczynach jedynie z trzeciej ręki. Wypowiedzi pokazywanych osób są raczej monotonnie ekstatyczne i hagiograficzne. Cóż się jednak dziwić, mamy tutaj do czynienia z postacią, która dla freedivingu znaczy tyle co Bill Gates dla przemysłu komputerowego czy bracia Wright dla lotnictwa. Z bezkrytycznego tonu wyłamuje się czasem córka Mayola, jednak reżyser nie pozostawia wątpliwości, po której stronie stoi, serwując nam cytaty z dziennika słynnego nurka zilustrowane ujęciami pełnego morza i fortepianową muzyką.
Zobacz również: “Zama” – Recenzja
Człowiek delfin daje jednak z pewnością całościowy wgląd w życie bohatera oraz epokę i środowisko, w których funkcjonował Mayol. Charitos obficie prezentuje to, na co w dokumentach wszyscy czekają najbardziej, czyli archiwalne filmy z głębinowych wyczynów nurka, zdjęcia zza kulis machiny do bicia rekordów, którą stworzył, a nawet amatorskie ujęcia jeszcze z czasów pracy w aquaparku w USA z lat 50., kiedy Francuz zafascynował się morskimi ssakami. Dostajemy portret jego życia rodzinnego. Reżyser dużo czasu poświęca też na ukazanie znaczenia jogi, filozofii wschodu w jego życiu oraz kultu oceanu i morskiej fauny, jaki cechował poglądy Mayola. Do tego wiele ładnych podwodnych ujęć nakręconych współcześnie wraz z uczniami naszego bohatera, młodszymi freediverami, którzy przejęli pałeczkę w biciu rekordów.
Cóż, grecki reżyser raczej nie zrewolucjonizował za pomocą Człowieka delfina sztuki dokumentalnej, a wręcz przeciwnie. Obficie wykorzystał istniejące szablony, na pewno jest to jednak warty uwagi, estetyczny obraz o ciekawej osobistości morskiego świata. Dla fanów Wielkiego błękitu pozycja obowiązkowa.
Jestem studentem.