“Unorthodox”, czyli bezwzględne potępienie religijnych skrajności przez serial Netflixa [RECENZJA]


Skrajności należy bezwzględnie potępiać. W końcu radykalne poglądy polityczne czy religijne na dłuższą metę nie przyniosły nikomu nic dobrego. Bezrefleksyjne podążanie za życiowymi prawdami, które wpaja nam rodzina bądź społeczeństwo, prowadzi donikąd. Unorthodox od początku do końca nie wchodzi w polemikę z ultraortodoksyjnym judaizmem i nie daje mu szansy się wybronić. Jest swego rodzaju zemstą za krzywdy, które dotknęły kobiet żyjących w tym społeczeństwie.
Już w 2012 roku Deborah Feldman, autorka autobiograficznej powieści Unorthodox: jak porzuciłam świat ortodoksyjnych Żydów, postanowiła rozliczyć nowojorskich żydów z ich zwyczajów oraz nikczemnego podejścia do kobiet. Osiem lat później Netflix przeniósł jej historię na ekran. Twórcy oddali pisarce hołd i dali jej szansę na spojrzenie na swoje życie w nieco cieplejszych barwach.
Nam, widzom żyjącym z dala od takich skrajności, zaoferował możliwość wgłębienia się w ten świat i zrozumienie go z perspektywy pojedynczej osoby i jej cierpienia. Tym, którzy sami borykają się z podobnymi problemami, Unorthodox daje nadzieję na lepsze jutro, choć robi to w nieco naiwny sposób.


“Unorthodox” serwuje nam silną kobietę, która odrywa się od chasydów
W wieku 19 lat Esther (Shira Haas) zostaje zmuszona do wejścia w zaaranżowane małżeństwo z mężczyzną, którego praktycznie nie zna. Esty, jak zdrobniale nazywają ją znajomi, od dzieciństwa pokornie wypełnia wszelkie nakazy rodziny i rzadko kiedy sprzeciwia się zasadom narzuconym przez religię. W jej oczach przymusowe małżeństwo początkowo ma sens, ponieważ pozwoli jej zostać żoną i matką, dzięki czemu jej życie nagle stanie się szczęśliwe. Gdy jednak bohaterka wychodzi za mąż, jej domek z kart rozsypuje się. Jej głęboko zakopane marzenia nie mają szansy ujrzeć światłą dziennego. Esther, zamiast się realizować, ma rodzić kolejne dzieci i udawać przed innymi kobietami, że jest szczęśliwa. Nic dziwnego, że nabiera wątpliwości i dochodzi do wniosku, że to nie jest życie dla niej.
Dziewczyna wykazuje się nie lada odwagą i porzuca Nowy Jork, aby polecieć do Berlina. Tam może zacząć od nowa – w końcu nikt nie wie, kim jest. Ma ze sobą zaledwie kilkaset euro i mnóstwo nadziei na odmianę swojego losu. Jednak Esty nie ma pojęcia, jak funkcjonuje ten zakazany świat. Nikt nie nauczył jej, jak znaleźć pracę, wynająć mieszkanie czy zdobyć wykształcenie. Ta niezwykle przykra przeszłość sprawia, że sposób, w jaki Esther odkrywa Berlin, jest niesamowity. Bohaterka nie wie, jak używać komputera i nie ma pojęcia, czym jest kawa Americano. Po niedługim czasie dochodzi do wniosku, że mięso, środowisko queer czy chodzenie do klubów nocnych wcale nie jest tak straszne, jak jej wmawiano. Zaczyna zderzać wyniesione z domu przekonania z rzeczywistością.
Świetnie skomentował ten światopogląd były ordotoksyjny żyd Lynn Davidman w rozmowie z The Cut: “Uczy się ich, że świat zewnętrzny jest niebezpieczny, że muszą trzymać się razem, bo Bóg ich wybrał i jeśli nie wypełnią jego przykazań, zostaną okropnie ukarani. Dorastają w niesamowitym strachu”.
Przeczytaj również: “Freud”, czyli jak Netflix nas oszukał [RECENZJA]
Serial idealizuje berlińską rzeczywistość i daje nadzieję na oderwanie się od przeszłości
Bohaterka staje się coraz bardziej otwarta, choć już od samego początku wykazuje się sporą dawką ekstrawersji i łatwo nawiązuje relacje. Te są jednak w Unorthodox bardzo wyidealizowane. Jasne, że z łatwością można wpasować się w nowe środowisko i nadawać na tych samych falach. Etsy pokazuje to, gdy bez problemu zaprzyjaźnia się z grupą studentów. Berlińskie realia wydają się jednak przekoloryzowane, ponieważ na swojej drodze nie spotyka ona żadnej osoby, która zachowywałaby się wobec niej nie w porządku. Nie wydaje się, żeby w ogóle ktoś traktował ją neutralnie. Wszyscy, poza ortodoksyjnymi żydami, lubią ją i akceptują. Życie, jak cudowne potrafi być, nie zawsze tak wygląda, szczególnie dla osób, które, jakby nie patrzeć, są uciekinierami.
Warto jednak zrozumieć intencje twórców, którzy, jak już wspominałem, chcą oddać hołd bohaterce. Dlatego właśnie wydarzenia w Berlinie są wyidealizowane i niekoniecznie zgodne z prawdziwymi doświadczeniami Feldman, w przeciwieństwie do wiernie oddanych wspomnień z Nowego Jorku. Początkowo bardzo bolał mnie ten brak realizmu, ale po głębszym zastanowieniu dochodzę do wniosku, że takie rozwiązanie ma swój urok. Jest kilka momentów, w których Esther zachowuje się odważniej i wyraża swoje emocje mocniej, niż zrobiła to Feldman. “Czułam się zazdrosna, ponieważ nigdy nie miałam takiej okazji – miałam dużo niewielkich chwil, kiedy próbowałam wyrazić swoje emocje i się bronić. Mimo to uwielbiam sposób, w jaki radzi sobie z tym Esty. Naprawdę mnie to dotknęło i sprawiło, że chciałabym zachować się w ten sam sposób” – mówi autorka w rozmowie z New York Times.


Los pobożnych kobiet, czyli “maszynek do robienia dzieci”
Tak w jednej ze scen w Unorthodox Esty określa rolę żony wśród chasydów. W miejscu, z którego się wywodzi, kobiety mają przede wszystkim rodzić dzieci, dzięki czemu naród wybrany ma większe szanse, by przetrwać. To abstrakcyjne przekonanie, tak jak pozostałe zwyczaje ukazane w serialu, mają swoje korzenie w Torze, świętej księdze judaizmu. Od razu po ślubie żona powinna zajść w ciążę z mężem. Często nic o nim nie wie i z tego co pokazuje serial, nie ma ochoty się dowiedzieć. Czuje się jak więzień tego małżeństwa. Para nie śpi w jednym, lecz w dwóch łóżkach i uprawia seks wyłącznie po to, aby w przyszłości mieć kolejne dziecko.
“Kobiety, które nie mogą mieć dzieci, mają najniższy możliwy status społeczny. Postrzega się je jako kompletnie bezużyteczne, bezcelowe i bezwartościowe” – powiedziała Feldman w rozmowie z Electric Literature. Europejczykom to podejście przypomina zapewne czasy średniowiecza i porzucania ludzi chorych, którzy w jakiś sposób odchylali się od przyjętej normy. Unorthodox, jak niewiarygodny by się wydawał, porusza jednak rzeczywiste problemy XXI wieku. Jednym z nich jest kwestia macierzyństwa, która w serialu Netflixa dotyczy nie tylko Esty, ale także jej matki. Ta opuściła Nowy Jork i ze względu na presje chasydów nie mogła zabrać ze sobą córki. To sprawia, że między bohaterkami tworzy się konflikt. Nie można powiedzieć, aby wybrzmiał on w pełni, choć jak na cztery odcinki rozwinięto go wystarczająco.
Przeczytaj również: Uciekając od wiary / uciekając się do wiary. Duet seriali o ortodoksyjnym judaizmie
“Unorthodox” nie jest jedynym przypadkiem fanatyzmu religijnego
Podobna sytuacja dotknęła nie tylko Feldman, ale także Etty Ausch, która również uciekła z ultraortodoksyjnego Brooklynu. Przegrała ona w sprawę w sądzie, w wyniku której nie mogła zabrać ze sobą siedmioro dzieci. “Nie spodziewałam się, że moi najlepsi przyjaciele i rodzina przyjdą do sądu, aby zeznawać przeciwko mnie” – mówiła w rozmowie z New York Times. Zgodnie z informacjami, które przytoczyła gazeta, Etty na rozprawie odpowiadała na pytania zahaczające o religię. Oto jedno z nich: “Czy te skarpety, które kupiłaś dla dzieci, mają coś wspólnego ze Świętami Bożego Narodzenia, skoro są na nich bałwany?”. Niewiele potrzeba, aby w tej społeczności stracić prawa do własnych dzieci.
We wspomnianym artykule NYT pojawiają się także informacje o mężczyźnie, któremu stracił możliwość widzenia się ze swoimi dziećmi, ponieważ “odwiedził rodziców w jeansach, a ich noszenie jest zakazane wśród ultraortodoksyjnych żydów“. Netflix opowiedział m.in. historię Etty w dokumencie One of Us. Ten paradoks obrony praw religijnych, nawet skrajnych, pokazał także serial Mesjasz, gdzie mamy okazję obejrzeć scenę rozprawy Jezusa w amerykańskim sądzie.


Brak szans na wyrwanie się z ultraortodoksyjnego świata
Warto zaznaczyć, że w społeczności chasydzkiej kobiety są ogromnie uzależnione od mężczyzn. Obydwie grupy żyją odseparowane od siebie i uczą się w szkołach jednopłciowych. Choć kobiety także zdobywają wykształcenie, to mężczyźni poznają Torę i Talmud. Wśród fanatyków religijnych, bo tak trzeba nazwać ultraortodoksyjnych żydów, zarówno w Nowym Jorku, jak i Izraelu, znajomość zasad wiary jest konieczna, aby być szanowanym wśród pozostałych członków wspólnoty. Dlatego właśnie rabini są ogromnie respektowani.
Brak odpowiedniej edukacji czy nabywania umiejętności dopasowanych do realiów XXI wiek sprawia, że kobiety są finansowo i emocjonalnie uzależnione od najbliższych. Nie mogą się rozwijać, a pojęcie “kariera” nie pojawia się w ich słowniku. Z tego powodu zdecydowanie się na ucieczkę od rodziny jest ogromnie ryzykowne, ponieważ niełatwo jest odnaleźć się w obcym świecie bez wsparcia czy zdolności. W Unorthodox rodzina ogranicza Etsy i zakazuje jej uczyć się gry na pianinie, choć ta znajduje w końcu sposób na złamanie narzuconych zasad i pielęgnowanie muzycznej pasji.
Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że to mężczyźni są winni cierpieniom Esther i jej rówieśniczek. Produkcja Netflixa ma jednak inny wydźwięk. Paradoksalnie to kobiety są odpowiedzialne za sytuacje, z jakimi dziewczynki muszą mierzyć się od początku swojego życia. “Jak to jest, że ludzie, którzy najbardziej mnie skrzywdzili, to moja ciotka, teściowa, nauczycielka czy terapeutka seksualna? Czemu zawsze czułam się krzywdzona i zdradzana przez kobiety, a nie mężczyzn?” – mówi Feldman w rozmowie z New York Times. Oczywiście Unorthodox wydaje się, że to rabini mają więcej do powiedzenia. W końcu to oni wysyłają w pogoni za bohaterką jej męża i jednego z żydów, którzy mają sprowadzić dziewczynę z powrotem do Nowego Jorku.
Przeczytaj również: O czym opowiada książka “Unorthodox. Jak porzuciłam świat ortodoksyjnych Żydów”?
Niesamowita Shira Haas napędza “Unorthodox”
Haas od samego początku intryguje widza swoim ogromnym repertuarem aktorskim. Serial daje jej wykazać się w dwóch rolach – więźnia i wyzwoleńca. W pierwszym, nowojorskim przypadku, odtwórczyni Esty tworzy obraz pokornej i spójnej kobiety, która postępuje tak, jak życzy sobie tego społeczeństwo. W drugim przypadku Haas nadaje bohaterce więcej wyrazu i luzu, pokazuje jej nieustępliwość, determinację i otwartość. Wyobrażam sobie, że niejedna osoba bałaby się opowiadać o swojej przeszłości z taką lekkością, jaką prezentuje główna bohaterka Unorthodox. Być może to również ukłon w stronę Feldman.
Esther rzadko wyraża na zewnątrz to, co naprawdę czuje – większość emocji dusi wewnątrz siebie. Z tego powodu Haas nie ma wielu okazji do wyrażenia skrajnych emocji na ekranie, ale kiedy już to robi, wychodzi jej to naprawdę świetnie. Idealnym przykładem jest scena kłótni z jej mężem, Yankym (Amit Rahav), gdzie wylewa z siebie całą, zżerającą ją od lat frustrację. Rahav wypada całkiem nieźle u jej boku, gdzie gra postać wycofaną i nieśmiałą. Unorthodox nie tylko wspaniale opowiada o żydowskich zwyczajach, ale i skupia się na niewielkich detalach, które nadają całości uroku. Początkowo Yanky rzadko kiedy podnosi wzrok w czasie rozmowy z żoną, a w miarę, jak ich relacja się rozwija, coraz częściej patrzy jej prosto w oczy.
W kwestiach technicznych na duży plus zasługuje sposób narracji poprzez wykorzystanie nowojorskich retrospekcji. To wspaniały zabieg i zarazem najmocniejsza część całej opowieści. Muzyka początkowo wydaje się mało istotna, lecz im głębiej wchodzimy w historię, tym większą rolę odgrywa. Unorthodox stopniowo coraz bardziej kładzie nacisk na nostalgiczne i smutne melodie, które mają na celu złapanie widza za serce. Warto również zwrócić uwagę na montaż, który jest zazwyczaj dynamiczny, a kamera rzadko serwuje nam kilkunastosekundowe ujęcia. Twórcy są świadomi, że chcą możliwie najpełniej opowiedzieć historię Esty, a w zasadzie Feldman.


“Unorthodox” nie szuka prawdy, lecz mści się w imieniu autorki
Zarówno książka, jak i serial, mają na celu wymierzenie ciosu w środowisko ortodoksyjne. Zemsta ta wydaje się jak najbardziej słuszna ze względu na to, co dotknęło bohaterkę. Podczas opracowywania tej recenzji chciałem być możliwie najbardziej obiektywny wobec historii Feldman i do jej pisania podchodziłem dwukrotnie. Za pierwszym razem chciałem zwrócić uwagę na bezwzględność, z jaką Netflix zaprezentował nam ultraortodoksyjne społeczeństwo. Wydawało mi się, że jest to na swój sposób niesprawiedliwe, że chasydzi zostali przedstawieni tak zero-jedynkowo.
Nie przepadam za takim sposobem oceniania, ale po głębszej refleksji wydaje mi się, że w przypadku Unorthodox ma to jak najbardziej sens. Jak to powiedział mój przyjaciel: “Takie zachowanie trzeba krytykować, a te kobiety stamtąd wyrywać. Nie da się obiektywnie pokazać i zrozumieć, dlaczego ta społeczność taka jest”. Tysiące lat sprawiły, że ultrakonserwatywne grupy wykształciły swoje zwyczaje. Na przestrzeni lat skrajne poglądy wywołały mnóstwo tragedii. Przyczyniły się chociażby wybuchu dwóch wojen światowych, zamordowania milionów ludzi przez dyktatorów komunistycznych czy trwających setki lat wojen religijnych. Smuci mnie, że mimo to ludzkość nadal nie nauczyła się, żeby porzucić radykalizm. W końcu pójście w skrajność, przyjęcie postawy defensywnej i podziału na “my dobrzy, oni źli”, jest prostsze niż wypracowanie kompromisu. Tak jak Wołyń Smarzowskiego był dla mnie potępieniem nacjonalistycznego radykalizmu, tak Unorthodox odbieram jako potępienie religijnego fanatyzmu.
Ocena
Warto zobaczyć, jeśli polubiłeś:
"Shtisel", "Nasi chłopcy", "Wołyń" - w kwestii potępienia nacjonalizmu