FilmyKinoRecenzje

“25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy” – intymny obraz słów niewypowiedzianych przez media [RECENZJA]

Anna Czerwińska
Sprawa Tomka Komendy
fot. materiały prasowe/TVN

Dwa lata po warunkowym zwolnieniu Tomasza Komendy z odbywania kary oraz jego uniewinnieniu, historię niesłusznego skazania możemy obejrzeć w kinie. I choć z pewnością każdy te wydarzenia kojarzy lub zna nieco dokładniej, najnowszy film Jana Holoubka warto obejrzeć z innych względów. 25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy pozwala nam te wydarzenia zrozumieć i poczuć.

Tomasz Komeda. To imię oraz nazwisko jest znane każdemu, kto w minimalnym chociaż stopniu interesuje się najważniejszymi doniesieniami medialnymi. Bo stąd też do tej pory głównie dowiadywaliśmy się, jak wyglądał przebieg sprawy oraz na jakim etapie jest ona obecnie. Dlatego właśnie obraz Jana Holoubka staje się unikatowy – surowy fabularyzm wypada niezwykle szczerze oraz wzruszająco.

Sprawa Tomka Komendy
fot. materiały prasowe/TVN

Film opowiada w istocie trzy historie, związane ze sobą ściśle przez wydarzenia z nocy sylwestrowej 1996 roku. Pierwsza to relacja Tomka Komendy (w tej roli Piotr Trojan) z jego matką (grana przez Agatę Kuleszę). Ciepłe, rodzicielskie uczucie tak naprawdę trzyma i definiuje odbiór dwudziestu dwóch lat zarysowanych przez reżysera. Sam Komenda mówił zresztą, że gdyby nie wsparcie bliskich, nie przetrwałby czasu spędzonego w więzieniu.

Druga historia to brutalność, wręcz horror wydarzeń dziejących się za kratami. Mnogość sposobów, w jakie współwięźniowie traktowali Komendę, została skondensowana w kilku dobitnych i zatrważających sekwencjach. Nie trzeba było więcej, by móc sobie wyobrazić, co jeszcze spotkało niewinnie osadzonego Tomka, skoro próbował trzykrotnie odebrać sobie życie. Holoubek nie zapomniał, by 25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy oddał też obojętność i chłód pracowników więziennych. Wielokrotnie odwracali oni wzrok i nie reagowali, gdy Komendę katowano.

Ostatni z wymienionych wyżej segmentów przedstawia działania trzech osób, dzięki którym Tomek Komenda został uniewinniony. Remigiusz Korejwo, Robert Tomankiewicz i Dariusz Sobiecki zbadali ponownie sprawę, przeanalizowali dokładnie akta, by swoje wnioski przedstawić przed Sądem Najwyższym. Tą część filmu potraktowano najmniej dogłębnie ze wszystkich wyróżnionych, pozostawiając lekki niedosyt. Odnieść można wrażenie, że postprodukcja zjadła ją najbardziej. Są to jednak najmniej archiwalne wydarzenia, o których w sieci można przeczytać najwięcej, więc w filmie słusznie nie grają pierwszych skrzypiec.

Przeczytaj również:  Oscary 2024. Kto powinien wygrać według redakcji Filmawki?
Sprawa Tomka Komendy
fot. materiały prasowe/TVN

25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy to niewątpliwie film nakręcony z ogromnym sercem. Na reżyserze spoczywała wielka odpowiedzialność, aby udźwignąć tę historię tak, jak należy. Rozkład sił okazał się natomiast być nietypowy, bo w kinie nie jesteśmy odbiorcą masowym, śledzącym nieregularnie media. Nie przyglądamy się sprawie z boku. Towarzyszymy Tomaszowi w chwilach, gdy był samotny i opuszczony, niezrozumiany – bity oraz zaszczuty. Widzimy bardzo bezpośrednio wszystko to, czego mogliśmy się tylko domyślać, znając realia polskich zakładów karnych.

Jeśli jeszcze nie byliście w kinie, musicie uwierzyć mi na słowo, że tego filmu nie byłoby bez Piotra Trojana i Agaty Kuleszy. Nie chodzi już nawet o idealne odwzorowanie najbardziej znamiennych wydarzeń z całej tej historii, będącej jedną wielką pomyłką. Trojan i Kulesza stworzyli pełnoprawne postacie z krwi i kości, wyrażające nierzadko skrajne emocje każdą komórką swojego ciała. Każdym spojrzeniem, każdą łzą. Dla mnie osobiście jest to niesłychane i godne oklasków na stojąco.

Sprawa Tomasza Komendy zajmuje szczególne miejsce w mym sercu, ponieważ ukazuje okropne wady systemu polskiego prawa, z którym obcuję codziennie w pracy. Co prawda system ten na przestrzeni ostatnich lat ewoluował, ale skoro ponad dwadzieścia lat temu popełniano tak kardynalne błędy, niesłusznie osadzonych musi być dużo więcej.

Sprawa Tomka Komendy
fot. materiały prasowe/TVN

Jan Holoubek nie stara się odpowiedzieć na pytania kto, kiedy i dlaczego zawinił. To jest jasne i wymaga odpowiednich konsekwencji, ale już poza ekranem. Film nie trąci żadnym upolitycznieniem, nie namawia między wierszami do ukarania tych, którzy przyczynili się do cierpień Tomasza Komendy. Dlaczego? Bo to po prostu nie jest film o tym. 25 lat niewinności koncentruje się na emocjach – ognistych i tych przygasających po latach za kratami. Idealnie obrazuje uczucia, przede wszystkim tęsknotę, a poza tym szalenie wzrusza. Reżyser nie stworzył na szczęście łzawej historii. Nie stosował na widzach tanich pewniaków. Powiedziałabym wręcz, że film wzrusza w sposób nieoczywisty. Mnie pękło serce, gdy śledczy wieźli Tomka Komendę do miejsca, gdzie miał odpowiedzieć na kilka ich pytań. W aucie włączona była nawigacja. Smartfon w pewnym momencie wskazał drogę, mówiąc, za ile i gdzie trzeba skręcić. Reakcją Komendy były słowa „Ojej, telefony gadają?”.

Przeczytaj również:  Diuna: Część druga - Nic jak krew w piach [RECENZJA]

25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy bardzo sprawnie ukazuje upływ czasu. Końcówka lat 90. zamknęła się w surowej architekturze, dyskotekowych hitach oraz dymie papierosowym. Mijające lata widać też na twarzach Piotra Trojana oraz Agaty Kuleszy. Nie chodzi tylko o charakteryzację, ale o oczy, wyrażające ogromne zmęczenie i walkę o ujawnienie prawdy. Osiemnaście lat spędzonych w więzieniu oddaje scena powitania Tomka w domu, gdy siedząc przy stole, Komenda pyta matkę, czy może nałożyć sobie jedzenia, czy może nalać szklankę napoju. Film Holoubka ściska gardło od samego początku, nawet ludziom o najbardziej skamieniałych sercach, a łzy są kwestią czasu.

Sprawa Tomka Komendy
fot. materiały prasowe/TVN

Rzadko posługuję się stwierdzeniem, że dana produkcja to pozycja obowiązkowa. Tym razem jednak mówię to z pełną odpowiedzialnością. Nie warto ograniczać się do medialnych plotek i szczątkowych artykułów. 25 lat niewinności. Sprawę Tomka Komendy nakręcono stosunkowo szybko po jego uniewinnieniu, dlatego naprawdę powinniście zestawić suche fakty z emocjonalnym obrazem kinowym. Historia ta nie jest jeszcze domknięta, Tomasz Komenda domaga się bowiem ogromnego odszkodowania od Skarbu Państwa – milion złotych za każdy rok spędzony w więzieniu. To postępowanie ma rozstrzygnąć się jeszcze w tym roku. Niewątpliwym jednak pozostaje fakt, że żadne pieniądze, w nawet największej wysokości nie wynagrodzą Komendzie tych 18 lat. Holoubek, Trojan i Kulesza doskonale pokazali dlaczego.

Ocena

8 / 10

Warto zobaczyć, jeśli polubiłeś:

Tylko sprawiedliwość

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.