Festiwal Filmów Frankofońskich 2022FestiwaleFilmyRecenzje

Stare prawdy oceanu. Recenzujemy “Czerwonego żółwia” Studia Ghibli

Anna Czerwińska
czerwony żółw i człowiek
fot. materiały prasowe

Zderzenie człowieka z potęgą natury to temat wielokrotnie podejmowany w niezliczonych dziełach kultury. Chociaż nieco częściej natura ta jest postrzegana jako surowa i wroga, odnaleźć można zupełnie przeciwne, kojące ujęcie. Tak też dzieje się w niemej animacji Studia Ghibli Czerwony żółw.

Michaël Dudok de Wit, holenderski reżyser i scenarzysta to pierwszy Europejczyk, który został zaproszony do japońskiego Studia Ghibli, by stworzyć film pełnometrażowy. Połączenie tradycyjnej formy tworzenia animacji wraz z elementami CGI okazało się idealnie wpasować w gusta Studia. Nie można przy tym nie wspomnieć o muzyce. Laurent Perez Del Mar tak dobrał dźwięki, że wydaje się, jakby wybrała je sobie sama animacja.

skały i morze
fot. materiały prasowe

Żółwie tempo układanki

Nominowany do Oscara Czerwony żółw to film subtelny, ufający swojemu widzowi. Jednocześnie zmusza on do zachowania uważności, łącząc klasyczną kreskę z elementami fabularnego zaskoczenia. Opowiada o zmierzeniu się człowieka z potęgą natury, ale nie narzuca rozumienia go jako walki. Czerwony żółw jawi się również jako produkcja uniwersalna. Chociaż prawdopodobnie najlepiej ogląda się ją z pewnym bagażem doświadczeń, będzie pasowała do każdego momentu w życiu. Na kolejnych etapach naszego osobistego obcowania z wszechobecną naturą Czerwony żółw zaskoczy i “kliknie” inaczej. Będzie brakującym elementem układanki, z istnienia której rzadko zdajemy sobie sprawę.

Czerwonego żółwia instynktownie dzieli się na kilka części. Najbardziej wyraziste są jednak dwie, które ustanawia niezwykłe zjawisko napotkane przez głównego bohatera. Z początku obserwujemy mężczyznę walczącego o życie pomiędzy ogromnymi falami. O dziwo dla filmu nie jest istotne, skąd bohater pochodzi, ani dokąd zmierza. Już ta niewiadoma, dosyć prosta do wywnioskowania na początku Czerwonego żółwia, nakreśla widzowi obrany przez twórców środek ciężkości w filmie.

Przeczytaj również:  „Bękart" – w poszukiwaniu ziemi obiecanej
budowa tratwy
fot. materiały prasowe

Tajemnice Czerwonego żółwia

Film ukazuje jedną z relacji człowieka z naturą. Tę chyba najbardziej niespodziewaną. Gdy główny bohater najpierw walczy z żywiołem i próbuje uciec z bezludnej wyspy, wyczuwalne jest na ekranie napięcie, a serce bije nieco szybciej. Akcja jednak uspokaja się, gdy mężczyzna godzi się ze swoim losem i po nieudanych próbach powrotu do cywilizacji postanawia osiąść na nowym lądzie. Przyczyną jego niepowodzeń podczas ucieczki okazuje się natomiast tytułowy czerwony żółw. Ta tajemnicza postać, przechodząca ogromną metamorfozę, dla każdego odbiorcy filmu stanowić będzie coś zupełnie innego. Mój czerwony żółw jest nienazwaną siłą i procesem zmiany. Poza tym w niewytłumaczalny sposób mnie on wzrusza – za sprawą szczególnej więzi łączącej mnie z morzami i oceanami.

Niewątpliwie najważniejszą cechą Czerwonego żółwia jest jego nienachalność. Michaël Dudok de Wit nie sprowadza naszych odczuć na wyraźnie obrany tor. Animacja nie ma jasno określonego znaczenia, ani wytłumaczenia i w tym tkwi jej największa moc. To właśnie od tych zgromadzonych przez widza doświadczeń życiowych zależeć będzie, czy Czerwonego żółwia obejrzymy ze spokojem, czy może jednak ze spoconymi dłońmi. Film definiowany jest przez wrażliwość, przekonania oraz hierarchię wartości każdej jednej osoby, która po niego sięgnie. Według mnie seans wymaga jednak specjalnego przygotowania. Warto zadbać o to, by obejrzeć go w ciszy i spokoju. Nie na szybko, nie odbębniając tylko dlatego, że ktoś film polecił. Obawiam się, że przy bardzo chłodnym podejściu czy mocno sceptycznym nastawieniu żółw okaże się tylko żółwiem. Jednym z wielu, który akurat kręcił się przy bezludnej wyspie.

Przeczytaj również:  „Pamięć” – Zapomnieć czy pamiętać? [RECENZJA]
człowiek w lesie
fot. materiały prasowe

Złamane serca

Tak, jak Czerwony żółw okazał się dla mnie nietypowym filmem, niespodziewanie mądrym i uważnym, tak i ten tekst jest dosyć specyficzny. Zawsze bowiem zdradzałam więcej fabuły, wspominałam chociaż o najbardziej znamiennych elementach. Tym razem jednak opowiedzenie czegoś więcej byłoby okrutne. Czerwony żółw to ten rodzaj kina, który przemawia w swojej nienazwanej prostocie. Czasami banalny, częściej jednak elektryzujący spokojem, przywoływanym przez ptaki z wyspy. Twórcy nie ujmują potęgi natury jako raju, nie sprowadzają jej także do poziomu piekielnego. Umieścili opowieść o czerwonym żółwiu gdzieś w środku – tam, gdzie znajduje się znaczna większość z nas. Dzięki temu animacja staje się albo piękną historią, będącą po prostu momentem na zatrzymanie się, albo złożoną powieścią pozostawiającą w sercu na długo ślad. Nie wątpię, że właśnie w tym sercu Czerwony żółw otworzyć może zabliźnione już rany. Gwarantuję jednak, że niektóre pęknięcia załata.

Film obejrzycie za darmo w ramach Festiwalu Filmów Franofońskich na Ninatece.

Ocena

8 / 10

Warto zobaczyć, jeśli polubiłeś:

Spirited away: w krainie Bogów, Mój sąsiad Totoro, Księżniczka Mononoke

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.