NetflixRecenzjeSeriale

“To nie jest OK”, czyli co jeszcze może pójść nie tak w dorastaniu według Forsmana [RECENZJA]

Maja Rybak

Każdy z nas był w sytuacji, kiedy bez względu na zapytanie odpowiadaliśmy “jest okay”, a w środku wcale nie czuliśmy się okay. Tak wygląda życie Sydney, głównej bohaterki To nie jest OK, odkąd nie ma w nim jej ojca.

Sydney nie jest popularna w szkole, ale ma to gdzieś. Ma tylko jedną przyjaciółkę, ale nie potrzebuje więcej, bo Dina sprawia, że czuje się lepiej; rozśmiesza ją i odciąga od smutnej rzeczywistości. Matka Sydney częściej jest w pracy niż w domu, i zwala wszystkie obowiązki na swoją córkę. Sydney ma również problemy ze złością, na które szkolna psycholog poleciła… prowadzenie pamiętnika. Oczywiście, że to pomoże.

Całe nudne i nijakie życie Sydney stanie do góry nogami, kiedy podczas kilku ataków złości zauważy, że coś jest z nią nie tak. Czy jej się tylko wydawało, czy serio rozwaliła znak kamieniem? Czy to halucynacja, czy naprawdę wszystko wokół zaczęło się trząść? Tylko nie ściana! Mama się wścieknie jak to zobaczy!

To Nie Jest Okay to kolejna adaptacja komiksu Charlesa Forsmana o tym samym tytule. Wcześniej Netflix zekranizował The End of the F***ing World. I tym razem mamy do czynienia z opowieścią coming of age. Różnica polega na tym, że Sydney ma supermoce, które uaktywniają się, kiedy dziewczynę ogarnia gniew, czy bezsilność. Ale głównie gniew.

To nie jest OK
Fot.: Materiały prasowe.

Każdy z siedmiu 20-minutowych odcinków jest kolejnym wpisem w pamiętniku Sydney, która pełni również funkcję narratora. Jej rolę odgrywa Sophia Lillis, znana z ostatniej adaptacji To. Wspaniale ukazuje uczucia, które szargają osamotnioną nastolatką; jej zagubienie, kiedy odkrywa swoje zdolności, niepewność w kontaktach z innymi czy po prostu trudności w kontaktach z matką. I żałobę po ojcu. 

Oprócz Sophii w serialu możemy zobaczyć jeszcze jedną gwiazdę To, Wyatta Oleffa. Gra on dziwnego sąsiada zabujanego w Sydney i pomaga jej, kiedy dowiaduje się o jej mocach. Co mnie bardzo miło zaskoczyło to fakt, że pełni rolę comic reliefu w serialu, ale nie jest ograniczony tylko do tej funkcji; służy pomocną dłonią, ale też każda interakcja jego i Sydney wnosi coś nowego do historii. 

Sam scenariusz jest dobry. Krótkie odcinki sprawiają, że dostajemy same konkrety, ale nie kosztem rozwinięcia historii, lepszego poznawania postaci, czy rozwinięcia wątków pobocznych. Choć nie jest ich tu specjalnie zbyt dużo. Konwencja ta, której użyto również przy The End of the F***ing World, sprawia, że się nie nudzimy. Skupiamy się na wszystkich ważnych momentach i nie mamy wrażenia, że coś nam umyka, czy może że serial jest niepotrzebnie rozciągnięty. 

Klimat samego serialu jest również całkiem niesamowity. To nie jest ładna i miła historia o dorastaniu z supermocami. Jest to brzydka, zagmatwana opowieść o siedemnastolatce, która nie radzi sobie z uczuciami, ze stratą, ale również z nowymi znajomościami.

To nie jest OK
Fot.: Materiały prasowe.

Klimat pogłębia cudownie dobrany soundtrack. Cała historia umiejscowiona jest w czasach współczesnych, jednak kawałki, które słyszymy, są z lat 60-tych, 70-tych. Znajdziemy tu ballady, skoczne kawałki z końcówki poprzedniego wieku, ale też kilka z ostatniej dekady. I wszystkie niemal idealnie pasują do klimatu serialu. Miodzio. 

Może i Netflix jest machiną masowo wypuszczającą kontent, żeby ludzie mieli, co oglądać, gdy nie chce im się robić niczego innego. Jednak raz na jakiś czas w tej masie mierności trafi się perełka, i To nie jest OK jest jedną z takich perełek, które naprawdę wybijają się wśród innych produkcji. Mam wrażenie, że Forsman ma smykałkę do pisania takich historii, i bardzo się cieszę, że ktoś to zauważył. Bo nie każda historia o dorastaniu jest śliczna i miła. Nieważne, czy ma się supermoce czy nie.

Ocena

7 / 10

Warto zobaczyć, jeśli polubiłeś:

The End of the F***ing World

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.