Misja samobójcza? Recenzujemy „Węzeł śmierci”, horror Cornelio Sunny’ego
Horrorom często brakuje subtelności. Ich twórcy chętnie sięgają po tanie sztuczki takie jak jump scare’y, posiłkują się dużą ilością efektów specjalnych albo przesycają swoje filmy okrucieństwem i rzeczami budzącymi odrazę (w niektórych podgatunkach jest to oczywiście pożądane). Filmowcy zdecydowanie rzadziej odwołują się do uczuć takich jak niepokój czy groza, poprzestając na strachu i wstręcie. Innymi słowy – idą na łatwiznę, dlatego że trudniej jest pokazać i wzbudzić wszechogarniające poczucie zagrożenia i niemocy spowodowane zetknięciem się z czymś niepojętym i niebezpiecznym niż szokować, powodować dyskomfort i obrzydzać. Cornelio Sunny wybrał w swoim reżyserskim debiucie tę trudniejszą drogę. I chociaż „Węzłowi śmierci” sporo brakuje do bycia dobrym horrorem, jego twórca pokazał, że ma potencjał i w przyszłości może realizować wysokiej jakości kino grozy.
Eka (Widika Sidmore) i Hari (Cornelio Sunny) równocześnie doświadczają niepokojącego snu o swojej matce. Wkrótce dowiadują się, że kobieta popełniła samobójstwo. Rodzeństwo musi wrócić do rodzinnej miejscowości, by zająć się pogrzebem, zadecydować, kto zajmie się odziedziczonym domem i zmierzyć się z niechęcią miejscowych. Wyjazd z Dżakarty do biednej wioski jest dla nich potrójnie bolesny. Po pierwsze wracają do miejsca opuszczonego z powodu braku perspektyw. Po drugie nie wiedzą, co powinni czuć w związku ze śmiercią matki, która odrzuciła swoje dzieci na rzecz sprawowania rytuałów w lesie. Po trzecie lokalni mieszkańcy unikają kontaktu z rodzeństwem, wierząc, że zmarła była szamanką, zawarła pakt z nieczystymi mocami i sprowadziła na wioskę klątwę. Mimo przeszkód bohaterowie próbują dowiedzieć się czegoś więcej o matce i sobie samych, niestety wkrótce zaczyna dochodzić do coraz bardziej przerażających zdarzeń.
W rodzinnej wiosce Eki i Hariego ludzie często odbierają sobie życie. Tworząc opowieść o tym miejscu, Cornelio Sunny zainspirował się zatrważającym faktem dotyczącym jednego z wyspiarskich regionów. Pierwowzorem wioski z Węzła śmierci jest prawdziwa indonezyjska wyspa, gdzie dochodzi do największej liczby samobójstw w kraju. Do tworzenia niepokojącego, budzącego lęk nastroju reżyser wykorzystał znacznie więcej lokalnych inspiracji – miejscowy folklor, grozogenny potencjał południowo-azjatyckiej przyrody oraz prowadzącą do konfliktów opozycję miasto-wieś. Wszystkie te elementy osadził w rzeczywistości po części współczesnej (smartfony, szukanie w Google sposobów na zabezpieczenie się przed klątwą), a po części zanurzonej w sferze tradycji, przesądów i wiary. Ze względu na wspomniane decyzje Węzeł śmierci potrafi od pierwszych minut zaciekawić widza i sprawić, że przymknie oko na pewne fabularne i formalne niedociągnięcia.
Zdaniem mieszkańców wioski częste samobójstwa są rezultatem klątwy. Oskarżają matkę głównych bohaterów o praktykowanie czarnej magii i zmuszanie poprzez nią ludzi do odbierania sobie życia. Szamanka miałaby czerpać większą moc z dusz zmarłych. Podczas gdy Eka czuje się w wiosce nieswojo i chce jak najszybciej wrócić do Dżakarty, Hari traktuje oskarżenia o szamanizm z jednej strony jako głupstwa wynikające z wiary w przesądy i niedouczenia, a z drugiej jako sposób na zniechęcenie rodzeństwa do przejęcia spadku. Atmosfera zagrożenia, wrogości i wzajemnego niezrozumienia stopniowo się zagęszcza. W wiosce i odziedziczonym domu dochodzi do kolejnych trudnych do wytłumaczenia zjawisk takich jak nagłe samobójstwa czy opętania, a sceptycyzm głównego bohatera zostaje zakwestionowany.
Większość interakcji między postaciami w Węźle śmierci bazuje na opozycjach miasto-wieś, współczesność-tradycja, edukacja-wiara, przeznaczenie-wolna wola. Pomysł ten nie jest niczym odkrywczym, ale zyskuje na wartości dzięki zestawieniu go z rodzinnymi dramatami, zagmatwanymi relacjami na linii rodzic-dziecko, ludową grozą, indonezyjską przyrodą i rozpowszechnieniem nowych technologii. Przez większą część filmu główny bohater odrzuca wszystko, co nieracjonalne i nieprzystające do światopoglądu wykształconego, miastowego człowieka. Powoli budowane poczucie grozy wdzierającej się do umysłu sprawia, że jesteśmy w stanie uwierzyć w zmiany zachodzące w sposobie myślenia Hariego.
Reżyser, odtwórca głównej roli i współscenarzysta Cornelio Sunny, scenarzystka Ike Klose oraz autor zdjęć Gunnar Nimpuno powoli, konsekwentnie i subtelnie budują niepokojący nastrój. Straszą w wyrafinowany sposób, zgrabnie przezwyciężając przy tym ograniczenia techniczne i budżetowe. Umiejętnie wykorzystują potencjał tkwiący w tematyce filmu, jego wyjątkowych lokacjach i ważnym elemencie folk horroru – nieprzyjaznej postawie zamkniętej społeczności.
Ze względu na napięty budżet, ale też decyzje twórców, Węzeł śmierci jest filmem oszczędnym w środkach, co zdecydowanie wyszło na korzyść budowania napięcia i poczucia zagrożenia. Zamiast efektów specjalnych, tryskającej krwi czy miliona zbliżeń na straszną twarz, filmowcy postanowili włączyć lokalny ludowy taniec i muzykę do scen przedstawiających kontakt z czymś nadprzyrodzonym. Stworzyło to kilka upiornych, hipnotyzujących sekwencji, które na długo pozostają w pamięci. Na umysł i zmysły mocno działają też zdjęcia przestawiające indonezyjskie lokacje. Patrząc na nie, można niemal poczuć na skórze lepką wilgoć wzmagającą wszechogarniające poczucie wyobcowania i zagrożenia.
Sceny przedstawiające opętania nie są przerysowane ani skoncentrowane na straszeniu tym, co nagle wyskakuje widzowi przed oczy. Aktorzy odgrywający bohaterów przejętych przez złe moce mają lekki makijaż, marionetkowe ruchy, którym towarzyszy obrzydliwy chrzęst kości, szkliste spojrzenia, niepokojące uśmiechy. Wszystkie zastosowane środki są bardzo subtelne, dlatego mogą skutecznie grać na emocjach widza, zamiast co chwilę ogłuszać go nagłym uderzeniem.
W Węźle śmierci elementami znakomicie budującymi nastrój zagrożenia i niepokoju są tykanie zegara i wszelkie postukujące dźwięki. Chciałabym, żeby całą ścieżkę dźwiękową dobrano z takim wyczuciem, niestety stało się inaczej. Muzyka w filmie Cornelio Sunny’ego jest tak przedramatyzowana i głośna, że aż śmieszna. Pieczołowicie budowany klimat pryska jak bańka mydlana w każdej scenie, w której się pojawia.
Mówiąc o tym, co w horrorowym debiucie Sunny’ego się nie udało, trzeba wspomnieć o scenariuszu. Chociaż pomysł na tę historię i sposób jej poprowadzenia w większości momentów jest ciekawy, a nawet wciągający, zakończenie filmu to farsa, coś nabazgranego na kolanie. Zamiast pozostawić widza z poczuciem niepokoju albo dać mu możliwość rozładowania nagromadzonych uczuć, Sunny kończy swoją opowieść absurdalnym zagraniem, eskalacją śmieszności. Scenariusz Węzła śmierci ma również inną poważną słabość – relacja brata i siostry została tylko pobieżnie naszkicowana. Trudno uwierzyć w łączącą ich więź i związane z nią decyzje, za mało tu rozmów o wspólnej przeszłości czy ogólnie interakcji między bohaterami.
Folk horror Cornelio Sunny’ego ma scenariuszowe braki i formalne niedociągnięcia. Jego zaletami są za to pomysł na historię, subtelność, umiejętne budowanie niepokojącego nastroju i uczynienie budżetowych ograniczeń czymś, co można wykorzystać na swoją korzyść. Chociaż Węzeł śmierci nie jest kinem grozy z najwyższej półki, jako przyzwoity reżyserski debiut daje nadzieję na powstanie naprawdę dobrej produkcji w przyszłości. Na tę chwilę film Sunny’ego pozostaje średniakiem, któremu można dać szansę, szukając interesujących folk horrorów czy filmów z wyjątkowym settingiem.
Film “Węzeł śmierci” mogliśmy obejrzeć w ramach 15. Azjatyckiego Festiwalu Filmowego Pięć Smaków.
Strateg, estetka, serendypitystka. Lubi gry słów i limeryki. W popkulturze najbardziej interesuje ją groza, wzniosłość i rytuał. Chętnie ogląda filmy o życiu w lesie, ekspedycjach polarnych, pociągach, konfliktach między nauką/techniką a etyką oraz produkcje z gatunku Southern Gothic. Grzebie w popkulturowym śmietniku, by znaleźć w nim złoża czystego absurdu. Kocha niemiecki ekspresjonizm na równi z kuriozami ery VHS-ów. Godzilla, Potwór z Czarnej Laguny i Ro-Man to jej dobrzy kumple.