FestiwaleFilmyHer Docs 2020Recenzje

“Historia pewnych majtek, czyli skąd się biorą ubrania” [RECENZJA]

Marcelina Kulig
historia pewnych majtek czyli jak powstają ubrania
Źródło: Materiały prasowe
Raczej nie mamy w zwyczaju patrzeć na metki czy etykiety. Jeśli już to robimy, kierują nami względy estetyczne, zdrowotne albo jakościowe. Rzadko chodzi o kwestie etyczne. Jak często zastanawiamy się, jaką drogę przebyła dana rzecz od swoich początków do naszych rąk? I jakie ma to konsekwencje dla osób żyjących w odległych zakątkach globu? Belgijska reżyserka Stéfanne Prijot postanowiła dowiedzieć się, jak powstają ubrania i w jaki sposób odciskają piętno na losach kobiet biorących udział w ich wytwarzaniu. Na przykładzie pary majtek pokazała widzowi, że pora odrobić zadanie domowe z empatii.

Globalny łańcuch, którego końcem jest klient

Prijot we wstępie filmu wspomina, że praktycznie urodziła się na zapleczu sklepu odzieżowego swojej matki. Kobieta dorastała ze swoim rodzeństwem wśród stosów ubrań. Pascale, matka reżyserki, otworzyła sklep 30 lat temu, reklamując go wówczas sloganem „ubrania belgijskie wysokiej jakości”. Od tego czasu zaszły spore zmiany zarówno w przemyśle tekstylnym, jak i realiach handlu odzieżą. Znane marki zaczęły produkować ubrania w coraz odleglejszych krajach.

Pewnego dnia reżyserka metkowała i układała odzież na sprzedaż. Trafiła wówczas na majtki. Niepozorny element garderoby ożywił jej wyobraźnię. Zaczęła zastanawiać się, jak majtki powstały, kto je stworzył i jak długą drogę przebyły. Wychodząc od bawełnianej bielizny, postanowiła opowiedzieć o globalnej sieci relacji oplatającej przemysł odzieżowy.

Żywot majtek rozpoczyna się na polach bawełny. Na początku filmu przenosimy się więc do Uzbekistanu. Poznajemy pierwszą bohaterkę wypowiadającą się pod pseudonimem Sayora. Kobieta nie zdradza swojej tożsamości, by uniknąć represji ze strony rządu. Chce opowiedzieć gorzką prawdę o „białym złocie”. Sayora wspomina swoje dzieciństwo, gdy szkolnym autobusem została wywieziona po raz pierwszy na pole bawełny. W Uzbekistanie mali uczniowie zmuszani są do pracy na roli w palącym słońcu. Sayora narzeka na brak wolności słowa, ścisłą kontrolę ze strony władz oraz nieposzanowanie ludzkiej godności.

Yulduz, kolejna bohaterka, którą poznajemy już z imienia, wypowiada się w nieco łagodniejszym tonie. Z jej słów bije jednak napawający grozą obraz: jeżeli kobieta nie osiągnie limitu zbiorów, zostanie eksmitowana ze swojej ziemi. Przerażająca jest też opowieść innej bohaterki o wysychaniu Jeziora Aralskiego i konsekwencjach tego procesu.

Przeczytaj również:  „Bękart" – w poszukiwaniu ziemi obiecanej
historia pewnych majtek
Źródło: HER DOCS

Następny etap podróży to Indie. Dowiadujemy się tam o trudnych warunkach pracy w przędzalni. Janaka wspomina swoje doświadczenia i kreśli obraz bezdusznej fabryki, do której łatwo się dostać, lecz opuszczenie jej wymaga wielkiego wysiłku. Dziewczęta zmuszane są do pracy przez trzy lata, tracąc nie tylko możliwość uczenia się w szkole, ale i zdrowie czy płodność. Problem z zajściem w ciążę ma między innymi Mythili, kolejna bohaterka Historii pewnych majtek, cierpiąca z powodu kontaktu z chemikaliami w indyjskiej farbiarni. W tym fragmencie filmu dowiadujemy się nie tylko o codziennych zmaganiach pracownic, ale i katastrofalnym w skutkach skażeniu środowiska.

Gdy przenosimy się do Indonezji, by poznać kulisy pracy w szwalniach, zaświeca się promyk nadziei. Wynika on niestety nie z lepszych warunków zatrudnienia, lecz faktu odważnej walki o swoje prawa. Następna bohaterka Historii pewnych majtek, Risma, przewodzi związkowi zawodowemu. Z jego ramienia domaga się wyższych płac, lepszych warunków pracy, zabezpieczenia społecznego i podniesienia standardów bezpieczeństwa w zakładach. Bohaterka nie tylko walczy o prawa pracownicze, ale też zajmuje się dziećmi i zarabia na ich edukację. Chce w ten sposób zapewnić im lepsze życie niż to, które sama wiedzie. Ponadto, mimo że jest w ciąży, nadal wykonuje tak samo ciężką pracę, jak inne szwaczki.

Podróż majtek kończy się w Belgii. Pascale, matka reżyserki, sprzedaje odzież swoim klientom. To właśnie konsumenci są ostatnim ogniwem globalnego łańcucha produkcji i konsumpcji. Pascale narzeka na fakt, że choć chciała sprzedawać lokalne produkty, rynkowe realia zmusiły ją do zaopatrzenia sklepu w produkty okupione wysiłkiem i cierpieniem kobiet z odległych krajów. Na zaistniałej sytuacji tracą również klienci niemający dostępu do wysokogatunkowych wyrobów, muszący zadowalać się masowo wytwarzanymi dobrami.

Uwrażliwianie

Stéfanne Prijot z empatią pochyla się nad losami różnych kobiet włączonych w proces produkcji i sprzedaży ubrań. Jej dokument skupia się zarówno na osobistych tragediach, jak i na globalnych katastrofach. Film opowiada jednostkowe historie, lecz łączy je w dużą układankę pełną wzajemnych powiązań. Wszystkie opowieści spaja niepozorny przedmiot – majtki. Myślę, że reżyserka nie tylko uczy poprzez swój dokument empatii i podejmowania bardziej świadomych decyzji zakupowych, ale też mówi o sprawczości rzeczy. Drobny element garderoby już od swoich narodzin może sprawiać cierpienia i niweczyć snute plany. Od postawy konsumentów zależy, czy będzie działo się tak dalej, czy też przerwiemy nieustającą nadprodukcję dóbr eksploatującą Ziemię i jej najuboższych mieszkańców.

Przeczytaj również:  „Czasem myślę o umieraniu” – czy slow cinema może stać się too slow? [RECENZJA]
historia pewnych majtek
Źródło: Materiały prasowe

Nie tylko łzy

Historia pewnych majtek, czyli skąd się biorą ubrania nie jest obrazem odmalowanym wyłącznie w ciemnych barwach. Dokument Stéfanne Prijot dowodzi niezwykłej siły kobiet, ich wytrwałości i bezgranicznego poświęcenia dla dobra najbliższych. Bohaterki filmu są niezłomne i odważne. Nie boją się mówić prawdy ani upominać o swoje prawa. Należy im się za to ogromny szacunek. Warto też trzymać kciuki za ich marzenia, tak pięknie i wzruszająco opowiedziane przed kamerą.

Zasłużone nagrody

Dokument Stéfanne Prijot został nagrodzony w licznych konkursach. Doceniono go między innymi podczas Bristol Independent Film Festival, Human Rights International Film Festival czy European Cinematography Awards. Historia pewnych majtek, czyli skąd się biorą ubrania zasłużyła na wszelkie otrzymane nagrody i wyróżnienia. To jeden z ważniejszych obrazów, jakie ostatnio powstały. Bez wątpienia powinien stanowić element edukacji obywatelskiej, uświadamiając realia przemysłu tekstylnego i odzieżowego. Dokument nie ma w sobie prostego moralizatorstwa ani nachalnego wytykania winnych palcem. To film ujmujący wrażliwością jego reżyserki, humanitarną postawą artystki, która pokazała cierpienia i nadużycia kryjące się za powstawaniem ubrań wypełniających sklepowe półki.

historia pewnych majtek
Źródło: HER DOCS

Historia pewnych majtek, czyli skąd się biorą ubrania jest produkcją obowiązkową dla wszystkich pragnących kupować świadomie. To również ważna propozycja dla osób zatracających się w nadmiarze i z wypiekami na twarzach pędzących do centrów handlowych. Seans otwiera oczy na problemy kobiet i kryzysy ekologiczne. Nawet jeśli jest się ich świadomym, dokument dobitnie pokazuje spracowane ludzkie dłonie, zmęczone twarze i oczy pełne nadziei na odmianę złego losu.


Więcej informacji na temat filmu znajdziecie tutaj. Więcej naszych recenzji z festiwalu HER Docs znajdziecie tutaj.

Ocena

7 / 10

Warto zobaczyć, jeśli polubiłeś:

"Korporacyjną żywność", "Siłę kobiet", "The True Cost"

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.