“Laleczka” – Twój na zawsze, Chucky. [RECENZJA]


Kiedy w drugiej połowie lat dwutysięcznych jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać remaki klasycznych horrorów, pojawiła się też tendencja do mieszania tych nowych wersji z błotem. Wreszcie ukuty został skrót myślowy: współczesna adaptacja starszego materiału w żadnym wypadku nie może się udać. Kiepskim rebootem okazał się choćby Koszmar z ulicy Wiązów – tu pełna zgoda – ale krzywdzące byłoby szarganie dobrego imienia Roba Zombiego, którego Halloween ’07 miał w sobie godną podziwu drapieżność. W 2019 roku oburzanie się na Hollywood za to, że dopuszcza do wskrzeszania idoli z dawnych lat, jest już na wskroś przebrzmiałe, a odświeżanie lubianych marek nie powinno budzić tylu kontrowersji, ile wciąż budzi. Na celownik weźmy Laleczkę w reżyserii Larsa Klevberga, stanowiącą reboot kultowego Child’s Play (1988). Film tworzy nową opowieść na podwalinach znanego materiału, robiąc to w pełni oryginalnie, z wyczuciem potrzeb współczesnego widza.
Jesteśmy też na Facebooku, polub fanpage Filmawki
W wersji z roku 2019 – podobnie jak w tej starszej – poznajemy samotną matkę i jej nieszczęsnego syna. Karen Barclay (Aubrey Plaza) pracuje w sklepie z zabawkami i zamieszkuje w jednej z biedniejszych dzielnic miasta. Z trudem wiąże koniec z końcem, ale swojemu dziecku dałaby nawet przysłowiową gwiazdkę z nieba. Zamiast tego przywłaszcza sobie uszkodzony model gadającej lalki, która wyposażona jest w szereg przydatnych i imponujących funkcji. Trzynastoletni Andy (Gabriel Bateman) odnajduje w mechanicznej zabawce prawdziwego przyjaciela: jest społecznie wycofany, a nowy kumpel zdaje się doskonale rozumieć jego problemy. Gdy jednak w makabrycznych okolicznościach zaczynają ginąć osoby z otoczenia Barclayów, Andy staje się podejrzliwy. Co, jeśli zrobotyzowana lalka zapałała żądzą krwi?
Poza Karen i jej synem przywrócony zostaje też Chucky – inaczej film nie mógłby się udać. Tym razem nie jest on uwięzionym w plastiku, zmarłym mordercą i nie urywają się z jego ust szamańskie klątwy. Zmieniono mu też imię przemysłowe: z „Good Guy” na „Buddi”. W reboocie okazuje się Chucky potworem, bo jeszcze w fabryce schrzaniono algorytm bezpieczeństwa, blokujący w nim patologiczne odruchy. Tak oto awaria systemu powołuje do życia automatycznego psychopatę, który marzy o zniszczeniu i machinalnie wybija kolejne ofiary. Pomysł jest ciekawy, przewraca mit Charlesa Lee Raya do góry nogami, a odpowiedzialne za produkcję „Buddich”, fikcyjne Kaslan Corporation wyraźnie uderza w gigantów handlu detalicznego, z Amazonem na czele. Nowa Laleczka jest bowiem techno-horrorem, przy którym oryginał wypada dość archaicznie. Chucky potrafi kontrolować życie Barclayów jeszcze umiejętniej niż kiedyś: jako wybitny wynalazek przemysłu hi-tech łączy się z internetem, telewizją, przejmuje nadzór nad autonomicznymi samochodami. Jest jak system Alexa, który zyskał pełną świadomość i zdolność rozumienia ludzkich reakcji, ich emocji oraz obaw. Laleczka krytycznym okiem przygląda się naszym codziennym obsesjom – zwłaszcza tym na punkcie nowoczesnych technologii – a przy tym zwraca uwagę na autentyczny problem uzależnienia od coraz bardziej zaawansowanych gadżetów. Nikt jednak otwarcie nie wykrzykuje, że internet zabije nas wszystkich, a Chucky wcale nie okazuje się ucieleśnieniem cyfrowych koszmarów. Pozostaje tym samym, szeroko uśmiechniętym rzeźnikiem, co kiedyś; ewentualnie sygnałem ostrzegawczym, przypominającym, że konsumpcjonizm przybiera chorobliwe rozmiary.
Zobacz również: “Krew Boga” – Golibroda Wilibrorda [RECENZJA]
Jest też Laleczka komentarzem na temat eskalacji przemocy w mediach i świecie kina – raczej autoironicznym, bo serii Chucky’ego wielokrotnie zarzucano przecież, że deprawuje dziecięce umysły, nawet jeśli nigdy nie była ona przeznaczona dla małoletnich odbiorców. Jednym z cytowanych przez Klevberga slasherów okazuje się Teksańska masakra piłą mechaniczną 2. Jej fragmenty oglądają Andy i jego rówieśnicy. Dwadzieścia, trzydzieści lat temu musieliby nieźle nagimnastykować się, by dorwać kopię tego dziełka na VHS-ie. Dzisiejsze dzieci nawet tak brutalny film mogą obejrzeć gdzie i kiedy tylko chcą, a w odmętach internetu i tak trafiają na gorsze klipy. To właśnie po scenie z udziałem Leatherface’a po raz pierwszy sięga Chucky po kuchenny nóż – wiele uczy się bowiem dzięki obserwacjom, powtarza to, co zasłyszał/zobaczył w danej chwili. Nie bez znaczenia są też okoliczności, w jakich zyskuje Andy swoich pierwszych kolegów z krwi i kości: para dzieciaków przyłącza go do swojej paczki, widząc, że Chucky potrafi pastwić się nad innymi (w tym wypadku – nad okrutnym kochankiem Karen, regularnie dogryzającym jej synowi).
Od strony realizacyjnej prezentuje się Laleczka przyzwoicie, choć nie tak przełomowo, jak pierwowzór Hollanda. Chucky znów powstał przy wykorzystaniu techniki animatronicznej: przygotowanych zostało siedem rudowłosych robotów o wymiennych głowach i kończynach. Niektóre „odsłony” antybohatera są uroczo-niewinne (przykład: zmontowane z pixarowską manierą sceny, w których Andy myje zęby i bawi się w towarzystwie lalki), inne – niekoniecznie. Chwilami jest nam Chucky’ego szkoda, bo najzwyczajniej potrzebuje przyjaźni swojego właściciela, kiedy indziej przejawia się jego skłonność do sadyzmu. Największy zwyrol wychodzi z Chucky’ego, gdy mieszkający w piwnicy creep porywa go i próbuje sprzedać na eBayu: rzec, że przyjdzie facetowi umrzeć w straszliwych okolicznościach, to powiedzieć tyle, co nic. Jeszcze lepszą sceną jest ta sklepowa, w której na grupę niewinnych ludzi wypuszczona zostaje armia dronów z nożami przytwierdzonymi do „skrzydeł”. Nowa wersja Child’s Play, mniej zachowawcza niż ta poprzednia, automatycznie staje się odważniejsza. To film dla starszych, trochę niegrzecznych dzieci, ceniących sobie humor z udziałem ludzkich skalpów, owiniętych w świąteczny papier i wręczanych jako prezent sąsiadkom. Odsłona Klevberga bliższa jest raczej komediowym sequelom – nie mocno slow-burnowemu oryginałowi z 1988 roku. Moim zdaniem to najlepszy film w serii od czasu Narzeczonej laleczki Chucky. Czy dla osób z taką opinią wyselekcjonowano już specjalne miejsce w piekle?
Mark Hamill – nowy głos tytułowego antybohatera – dobrze odnajduje się na miejscu, które przez lata zajmował Brad Dourif, ale z tego starcia nie wyszedłby obronną ręką. Obłęd w jego wykonaniu jest przyswojony i wyuczony, a ten w wydaniu Dourifa wpisany był w jego naturę. Najlepiej spośród odtwórców wypada Aubrey Plaza, grająca niemal tę samą postać, co w Parks and Recreation – trudno o lepszy komplement. Jej Karen to zresztą matka mniej wyidealizowana, potrafiąca myśleć nie tylko o swoim synu, ale też o swoim potrzebach. Poruszająca jest scena, w której kobieta dowiaduje się, że jej partner to tak naprawdę dzieciaty pan domu – że była dla niego tylko przygodną, okłamywaną kochanką. Samotność i wyobcowanie trawi od środka nie tylko Karen, ale przede wszystkim Andy’ego: scenariusz stawia pewien akcent przy problemach dzisiejszego pokolenia Z. Tak jak wspomniałem wyżej, jest też jednym z tych horrorów, które pogłębiają technofobię ciut starszych widzów; warto jednak dodać, że są to co najwyżej narracyjne ozdobniki. Najwięcej oferuje Laleczka jako horror komediowy o robocie, który wymknął się spod kontroli ludzi. Film jest zabawny, brutalny, trzyma w napięciu, kiedy trzeba. Ma charakter intertekstualny, nawiązuje choćby do RoboCopa, który również wyprodukowany został przez Orion Pictures (przytoczony zostaje cytat: „żywy lub martwy, pójdziesz ze mną”). Dobrą decyzją okazało się zatrudnienie Beara McCreary’ego na stanowisko kompozytora. Na ścieżce dźwiękowej jego autorstwa znalazły się utwory powstałe przy wykorzystaniu najdziwniejszych instrumentów muzycznych: liry korbowej, fortepianów zabawkowych dla dzieci, japońskich syntezatorów typu Otamatōn. Najbardziej inwazyjna jest jednak piosenka śpiewana przez samego Hamilla, „The Buddi Song”, w której Chucky zapewnia Andy’ego, że będą kumplami aż po kres jego dni.
Co ciekawe, w przyszłym tygodniu na ekrany kin wejdzie inny horror w reżyserii Klevberga – Polaroid. Spośród tych dwóch tytułów to Laleczka zasługuje na większe zainteresowanie widzów.