Advertisement
Recenzje

“Dziewczyna z trzeciego piętra” [RECENZJA]

Albert Nowicki

Po latach udanej kariery producenta filmowego Travis Stevens postanowił usiąść w fotelu reżysera. Decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę. W przeszłości pracował Stevens nad „We Are Still Here”, „68 Kill” czy „Naprawdę straszną śmiercią” – śmiało można więc powiedzieć, że zna się na indie horrorach i wie, czego oczekują ich odbiorcy. Dziewczyna z trzeciego piętra, zupełnie jak pierwszy z wymienionych tytułów, redefiniuje horror o nawiedzonym domu. W debiucie reżyserskim Stevensa wiktoriańska posiadłość potraktowana zostaje jak uczestniczka dramatu, bohaterka sama w sobie. Można ją zranić – rozpruwając elewację – i usłyszeć jej płacz.


Przeczytaj również: Zdradliwa przyjemność. Obcowanie z filmowym kiczem [CAMPING #45]

Dom ma szemraną przeszłość i budzi niepokój lokalnych mieszkańców. Mimo to zagnieżdża się w nim nasz główny (anty)bohater: Don Koch, grany przez byłego wrestlera C.M. Punka. To postać moralnie ambiwalentna, pełna ułomności i ograniczeń, często budząca odrazę. Don podejmuje się odrestaurowania posiadłości, która od lat pogrąża się w ruinie. Chce przygotować ją na przyjazd ciężarnej żony, nie wyobraża sobie, że ktoś mógłby mu pomóc. Własnymi rękoma odświeża przegniłe pomieszczenia, naprawia instalację wodną. Szybko okazuje się, że zabytkowy budynek naznaczony został paranormalnym piętnem i nie podda się remontowi bez „walki”.

Dom wystawia swoich lokatorów na próbę: rzuca małżonkom kłody pod nogi, testuje ich więzi. Reaguje na uczynki kolejnych mieszkańców, karze za rozwiązłość, hedonizm czy nawet butę. Na własnej skórze przekonuje się o tym Don, który boleśnie zapłaci za stare – i niedawne – błędy. Poznajemy faceta, który okłamuje żonę na każdym kroku, a po wymijającej wideorozmowie ślini się do studentek z Pornhuba. Kiedy zaczyna nachodzić go dziewczyna o aparycji gwiazdki filmów erotycznych, wykorzystuje sytuację – i ją samą – bo sobie na to „zasłużył”. Dowiadujemy się, że w przeszłości Don defraudował środki klientów z kont emerytalnych i zdradzał małżonkę. Wszystko to dowodzi, jak bardzo toksyczna i skrzywiona jest definicja męskości, z której bohater korzysta. Don przedkłada wysiłkową pracę przy remoncie ponad pracę nad sobą samym – jest bezrefleksyjny, działa impulsywnie i egoistycznie. To postać dotknięta kryzysem tożsamości, niby godząca się z myślą o wierności i rodzicielstwie, ale jednak traktująca nowe życie na przedmieściach niczym więzienie.

Przeczytaj również:  „Dziewczyna z igłą” – Czy ma szansę na Oscara? [RECENZJA]

Rola Punka okazuje się spacerem po linie. Balansuje aktor wszelkie wady i zalety swojej postaci, żongluje nimi z gracją cyrkowca. Nawet jeśli negatywne aspekty osobowości Dona dominują nad tymi pozytywnymi, wciąż udaje się Punkowi zdobyć naszą sympatię – przynajmniej do momentu, kiedy nie wychodzi z nędznego mężulka skończony dupek. Czy wyciąga Don z własnych błędów odpowiednią nauczkę – to kwestia sporna, zwłaszcza że występ Punka nie należy do stricte dramatycznych. Oglądamy aktora tchniętego duchem Asha Williamsa: grającego ciałem, trochę slapstickowo, wytrzeszczającego oczy, gdy dom sprowadza go do pozycji klauna. Z fizycznego punktu widzenia przypomina też Punk młodszego Henry’ego Rollinsa, ale obdarzony jest silniejszą ekspresją. Don co chwilę lata przed kamerą w samej bieliźnie, eksponując obficie wytatuowany tors – nawet, kiedy nie musi tego robić. Punk gra faceta, który uroił sobie, że jest pełnokrwistym samcem alfa (cokolwiek to właściwie znaczy), i doświadczenie zdobyte w szeregach WWE pomaga mu wiarygodnie sprzedać tę rolę. Kreacja aktora nie jest ani płytka, ani naznaczona piętnem debiutanckiej niewprawności, a wyczucie gagu i talent komediowy tylko ułatwiają jej odbiór.

Ponieważ pobrzmiewają w filmie echa afer seksualnych i akcji „#MeToo”, ciężko nie odebrać go jako krwawego moralitetu. Ale Dziewczyna z trzeciego piętra to nie tylko opowieść ku przestrodze, to również stylowy spookshow, z powodzeniem przywracający kinu grozy to, za czym bywa mu tęskno. Już kilka minut po rozpoczęciu akcji zdajemy sobie sprawę, że wałęsamy się po nawiedzonym domostwie. Reżyser chętnie korzysta z gatunkowych klisz: upodobał sobie choćby ujęcia lustrzanych widziadeł i sceny z udziałem psa, który popiskuje w kontakcie ze zjawami. Później atmosfera gęstnieje, stylistyka z „gotyckiej” przeistacza się w body-horrorową, a widzom przydać mogą się torebki na wymioty. Horror cielesny dotyka domu: to on jest żywym organizmem, który przechodzi serię obrzydliwych metamorfoz. W jego ścianach głośno bije spowite włóknistą membraną serce, z odpływów dociekliwie spoglądają na Dona gałki oczne. Z rur i gniazdek elektrycznych przelewają się płyny ustrojowe, na piętrze upływ czasu przetrwała kałuża spermy, „udekorowana” zużytą prezerwatywą. Don nie wie, że przed laty mieścił się w jego nowym lokum przybytek płatnej miłości, w którym przetrzymywano niewolnice seksualne.

Przeczytaj również:  „Nieumarli” - inne podejście do tematu zombie [RECENZJA]

Dziewczyna z trzeciego piętra to horror o bardzo groteskowym charakterze, o czym świadczy między innymi wykorzystanie karnawałowo-cyrkowej muzyki w jednej z najbardziej szokujących scen. Świetne są efekty specjalne, wykonane metodą praktyczną i budzące wspomnienia po starociach Petera Jacksona. Widać to na przykład w scenie zdzierania skóry, gdzie jedna z postaci kryje się pod powłoką drugiej. Ciąg finałowych zdarzeń reżyseruje Stevens w prawdziwie surrealistycznym tonie, czerpiąc inspiracje z „mother!” Aronofsky’ego. Dziwi tylko fakt, że mając w garści intrygująco sprzecznego bohatera i korzystając z talentów dobrze znanego widzom aktora, postanowił Stevens zmienić perspektywę postaci w ostatnim akcie. Pod koniec „Dziewczyny…” śledzimy żonę Dona i to jej losy mają nas przejmować. Nie do końca to działa, a i Trieste Dunn ma w sobie mniej charyzmy niż C.M. Punk. Ten manewr mógłby zaważyć na całym filmie, gdyby nie unikalna wizja reżysera. Powstał horror zaskakujący, koncepcyjnie nieoczywisty, do tego z pouczającym przesłaniem: życie to seria trudnych wyborów, a każdy z nich ma brutalny wpływ na naszą codzienność.


Website | + pozostałe teksty

Dziennikarz, tłumacz i copywriter, absolwent studiów filmoznawczych Instytutu Sztuki PAN. Miłośnik kina, zwłaszcza filmowego horroru. Jego teksty pojawiały się między innymi na łamach serwisów Filmweb oraz Movies Room. Nieprzerwanie od 2012 roku prowadzi blog  His Name Is Death

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.