Advertisement
AktualnościOctopus Film Festival 2024Publicystyka

„Eat the rich” we współczesnym kinie | Felieton | Octopus Film Festival 2024

Jakub Nowociński
Kadr z filmu „W trójkącie” / mat. prasowe Gutek Film

Kiedy ludzie nie będą mieli już nic do jedzenia, zjedzą bogatych

– Jean-Jacques Rousseau.


Medium filmowe jest odzwierciedleniem swoich czasów. W ostatnich latach popkulturę zdominowały satyry, w których ofiarami stają się członkowie bogatych, uprzywilejowanych elit. Twórcy filmowi zauważyli głód społeczeństwa – potrzebę antykapitalizmu, wymierzania sprawiedliwości i zemsty wobec nierówności klasowych. Próbując się z nim zmierzyć, sięgają często po satyrę i czarną komedię. Często dwoją się i troją, by trudne społeczne tematy były dla widza przyswajalne i sprawiały mu jak największą satysfakcję. 

Czy filmy w stylistyce eat the rich mają moc pociągania wyższych klas do odpowiedzialności za… cokolwiek? Raczej nie. Czy sprawiają, że przeciętny widz dobrze się bawi, gdy ich członkowie są obśmiewani, karykaturalizowani, a z ich zachowania  wydobywa się absurd i odklejenie od realnego świata? Tak. Czy pod płaszczykiem rozrywki kryje się  potrzeba obdarcia elity z jej przywilejów i sprowadzenia na ziemię? Zdecydowanie tak. W końcu, chcąc nie chcąc, często czerpiemy radość z obserwowania czyjegoś nieszczęścia, a w przypadku grup uprzywilejowanych możemy czuć się w jakimś stopniu usprawiedliwieni. 

Współcześnie kino w imię maksymy „eat the rich” odnosi ogromne sukcesy, czego przykładem jest Złota Palma dla farsy Roberta Östlunda, W trójkącie, w 2021 roku. Bohaterowie filmu, Carl i Yaya, są parą supermodelów-influencerów, która wybiera się w rejs luksusowym jachtem. Mężczyzna podejmuje z partnerką temat nierówności płciowych, których doświadcza w relacji. Wyczulenie na niesprawiedliwość nie ma jednak świadczyć o jego światłym światopoglądzie, lecz wyolbrzymia obłudę. Bohater dostrzega tylko te problemy, które bezpośrednio go dotykają. Ignoruje z kolei te, z których czerpie korzyści, takie jak otaczające go zewsząd nierówności klasowe. Jest tak zamknięty w bańce swojego uprzywilejowania, że nie widzi nic złego w zgłoszeniu kierowniczce załogi, że jeden z pracowników statku odważył się zdjąć przy nim koszulkę i zapalić papierosa.

Kadr z filmu „W trójkącie”
Kadr z filmu „W trójkącie” / mat. prasowe Gutek Film

Carl wypoczywa i imprezuje w towarzystwie europejskich multimilionerów, którym usługuje posłuszna obsługa. Podzieleni są jednak wszyscy, zarówno goście rejsu, jak i załoga statku: jedni goście mogą usiąść przy jednym stole z kapitanem, a inni nie; biali pracownicy pracują przy bezpośredniej obsłudze klienta, a Azjaci wykonują niewidzialną robotę; ustalony porządek ról panuje w kuchni, w dziale hotelowym czy wśród marynarzy. Östlund zdaje się bowiem stwierdzać, że wszyscy ludzie mają podobną naturę, która nieuchronnie prowadzi nas do nierówności. Nieważne, jakie stanowisko i rolę w społeczeństwie spełniamy, towarzyszyć będzie nam ta hierarchia. Nie bez powodu w tytule filmu pojawił się trójkąt, a w zasadzie trójkąt smutku (oryginalny tytuł – Triangle Of Sadness), a więc figura symbolizująca hierarchiczność. 

Przeczytaj również:  „Beetlejuice Beetlejuice”, czyli oficjalnie witamy jesień [RECENZJA]

W całym tym kapitalistycznym łańcuchu pokarmowym jest jednak obecna pewna obietnica sprawiedliwości: wszyscy jesteśmy sobie równi w spotkaniu z fizjologią. Po eleganckiej kolacji kapitańskiej uczestników rejsu dopadają nudności i rozpoczyna się ich horror – wielkie, zbiorowe wydalanie pokarmu każdą z możliwych dróg. W tym obrazku jest coś animalistycznego – stają się całkowicie bezbronni wobec reakcji swojego ciała; chwilę wcześniej potężni, teraz żałośni i ohydni. Pieniądze nie ratują ich przed ich fizycznością, a więc ostatecznie nie uratują ich także przed śmiertelnością. I jest to piękny wniosek: tak naprawdę jesteśmy tacy sami, ponieważ każdy z nas wymiotuje i umiera tak samo. 

Równi jesteśmy także wobec sił natury, co pokazuje trzeci akt W trójkącie, kiedy bohaterowie są zmuszeni do powrotu do swojej pierwotności i odnalezienia utraconego instynktu przetrwania. Gdyby mogli wcześniej przygotować się do wypadku statku, zaplanowaliby to wszystko lepiej, tak jak postaci Nie patrz w górę w obliczu destrukcji planety ziemskiej. W filmie Adama McKaya z 2021 roku najbardziej uprzywilejowane elity poddały się hibernacji na pokładzie statku kosmicznego, aby wiele lat później powrócić na odnowioną planetę. W scenie po napisach końcowych czekała na nich niemiła niespodzianka, mająca przywrócić widzowi wiarę w sprawiedliwość i równość wobec kataklizmów. Nie jest to jednak regułą, co pokazuje seans Parasite (2019). 

Koreański gatunkowy miszmasz Joon-ho Bonga stał się ewenementem w świecie filmowych nagród – wygrał zarówno główną nagrodę w Cannes, jak i na Oscarach. Obserwujemy tu dwie strony klasowej barykady: biedną i ambitną rodzinę, zamieszkującą szkaradną piwnicę na rogu slumsów oraz zinfantylizowaną rodzinę bogaczy, których luksusowy dom został zaprojektowany przez jednego z najlepszych architektów świata. Ubodzy bohaterowie wykorzystują naiwność bogatych, oferując im coraz to nowsze metody pomocy domowej, aż relacja między rodzinami zaczyna przypominać związek między pasożytem a żywicielem. 

Kadr z filmu „Parasite”
Kadr z filmu „Parasite” / mat. prasowe Gutek Film

Rodzina zamieszkująca slumsy upodabnia się wyglądem do swoich pracodawców, aby zyskać ich akceptację. Jedna subtelna różnica pozostaje jednak niezmienna: zapach. To właśnie on stał się symbolem różnic klasowych – niezbywalny smród, wydobywający się prosto z ciała, niezależnie od przykrywających go ubrań. Podziały klasowe są tu eksplicytnie zasygnalizowane również innymi metaforami: do biedy przypisany jest dół i ciemność (piwnica usytuowana na nizinach Seulu), a do bogactwa – jasność, góra i przestrzeń. To także warunki, które w bezpośredni sposób wpływają na zdrowie i bezpieczeństwo tych grup. Gdy w filmie dochodzi do powodzi, ubodzy bohaterowie tracą swój dom i cały dobytek, podczas gdy bogata rodzina nie jest nawet świadoma, że takie zjawisko miało miejsce. Jak widać, nawet natura potrafi traktować ludzi w inny sposób w zależności od zawartości ich portfela. 

Przeczytaj również:  Na własnych zasadach. Fontaines D.C. – „Romance” [RECENZJA]

Od samego początku filmu kibicowałem rzecz jasna biedniejszym bohaterom, ale czy do końca słusznie? Wzbudzają oczywiste współczucie – żyją w brudzie i smrodzie, a ostatecznie tracą dach nad głową, lecz przez cały ten czas bezwzględnie wykorzystują naiwność bogatych. Z drugiej strony, czy można winić kogoś za walkę o poczucie godności i lepsze warunki życia?  Nie bez powodu skala i natężenie przestępczości są zawsze większe wśród grup, żyjących w gorszych warunkach socjoekonomicznych. Bogatych w Parasite również trudno oceniać jednoznacznie – jasne, napędzają kapitalistyczny łańcuch pokarmowy, lecz wydają się robić to w sposób całkowicie nieświadomy. Są napisani grubą kreską – to bohaterowie infantylni, nieświadomi otaczającej ich rzeczywistości i żyjący w swojej bańce. 

Nieświadomi swoich przywar są także bohaterowie Menu w reżyserii Marka Myloda (2022). Klasa uprzywilejowana jest w stanie wydawać krocie na swoje wymyślne zachcianki, w tym przypadku – wykwintną kolację u legendarnego szefa kuchni. Pragnienie maksymalnie wyrafinowanych doznań kulinarnych to kontrast wobec biedy, często najwyraźniej dostrzegalnej przez pryzmat głodu. W filmowej restauracji spotykają grupy reprezentujące inne odnogi hedonistycznego materializmu: kucharze – poddający się jego zasadom w celach zarobkowych – krytycy – nadający mu sensu – oraz smakosze, korzystający z jego dobroci. Ich karą za napędzanie konsumpcjonizmu i próżność jest krwawa jatka, którą szef przygotował jako wielki finał wieczoru.

Kadr z filmu „Kuchenna rewolucja”
Kadr z filmu „Kuchenna rewolucja” / mat. prasowe Octopus Film Festival

Kolejnym tytułem, w którym gra w klasy społeczne odbędzie się w kuchni, jest Kuchenna rewolucja w reżyserii Josepha Schumana i Austina Starka. Jego polska premiera odbędzie się podczas tegorocznej edycji Octopus Film Festival. Tym razem przeniesiemy się jednak do 1918 roku, do nadmorskiej posiadłości, w której szef kuchni przewodzi makiawelicznej intrydze – powstaniu przeciwko swojemu bogatemu pracodawcy, w której kuchenne narzędzia zostaną użyte nie tylko do gotowania. Organizatorzy festiwalu obiecują miks tego, co widzieliśmy wcześniej w filmach takich jak Parasite i W trójkącie

Wiara, że kino zaangażowane społecznie zmieni świat często towarzyszy kinomanom, ale bywa również złudna. Nie zmienia to faktu, że takie kino jest nam coraz bardziej potrzebne, by rozszerzać świadomość na temat nierówności społecznych i innych skutków kapitalizmu. A jeśli przy okazji odczujemy dziwaczną satysfakcję z cierpienia czy obśmiania uprzywilejowanych – tym lepiej dla nas. Przecież nic na tym nie stracą. 

Korekta: Anna Czerwińska

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.