FelietonyGryKulturaPublicystyka

Hideo Kojima: Jedyna gwiazda w świecie gier wideo

Maja Głogowska
Hideo Kojima
Twitter: @HIDEO_KOJIMA_EN                          
W świecie gier brakuje autorytetów. Ikon, którym można kibicować. Jeśli czekamy na jakąś grę, to raczej patrzymy w stronę studia liczącego setki osób. Wiemy przecież czego możemy się spodziewać od Naughty Dog, Blizzard czy CD Projekt Red – jakości. Jednostki w tym cybernetycznym świecie pozostają w tyle, próbując przepychać swoje pomysły jedynie za pomocą uniesienia ręki w górę. Dlatego też Hideo Kojima to nazwisko tak wyjątkowe, jedyna gwiazda w świecie gier wideo. 

W tekście brak spoilerów z fabuły gier!

Newsweek wymienił go na liście dziesięciu najważniejszych ludzi 2002 roku, w 2009 trafił na listę 100 najważniejszych twórców gier wideo według IGN, a w 2015 miał odebrać kolejną statuetkę podczas Video Game Awards, ale Konami – firma dla której wówczas tworzył – mu na to nie pozwoliła. 

Dźwięki samotności

Pierwsze trzydzieści minut Death Stranding – deszcz wypala na skórze protagonisty ślady, a na piasku wokół niego pojawiają się odbicia dłoni. Odbicia czegoś co graczowi jest jeszcze nieznane. Ta sekwencja dostarcza uczuć podobnych do co kolejnej enigmy z serialu Pozostawieni. Cisza, z którą mierzą się bohaterowie przypomina tę, którą wypełnieni są Zagubieni, gdy pod koniec sezonu po raz pierwszy odkrywają na wyspie schron.

W Death Stranding znajdziecie nieskończoną dozę samotności, która rozciąga się od pierwszej sekwencji gry aż do ostatniej. Hideo tworząc swoją najnowszą produkcję inspirował się własnymi doświadczeniami. Jako dziecko często zastawał dom pusty, bo jego rodzice wiecznie byli zapracowani. Później, po śmierci ojca było tylko gorzej, a lekarstwem na wszechogarniającą pustkę był dla niego włącznik światła. I mimo, że malownicze obrazy, które serwuje nam Death Stranding są tak bezkresne i tak smutne, Hideo nie pozwala odbiorcy popaść w agorafobie. Z pomocą przychodzi bardzo niekonwencjonalny tryb online, dzięki któremu inni gracze mogą pozostawiać różne przedmioty na naszej drodze. Od znaków, które informują nas o głębokich wodach, stromych urwiskach i opadach deszczu – po paczki, które możemy pomóc dostarczyć i sprzęt, z którego możemy skorzystać. Co więcej, z innymi graczami możemy również pracować nad wspólnymi projektami. Hideo pozwolił więc budować społeczność swojej najnowszej gry w sposób niesamowicie nowatorski.

źródło: mat. prasowe “Death Stranding”

Kanye kocha Hideo

Artystyczna wizja przyszłości według Kojimy zaczęła się, gdy ten obserwował swojego wuja – rysownika. Chciał mieć w ręku podobny fach, ale przytłaczał go poziom życia krewnego, który wiecznie miał problem z finansami. Do tego ku znacznie innemu życiu pchali go rodzice, a później sama matka. A poza tym, w Japonii mężczyźnie nie wypadało być po prostu rysownikiem.

Przeczytaj również:  „Bękart" – w poszukiwaniu ziemi obiecanej

To przecież zupełnie inny kraj, zupełnie inna mentalność i inne spojrzenie na sztukę. Mimo tego, że Hideo poświęcił się ekonomii i obrał studia w tym kierunku, nie zrezygnował z artystycznej drogi całkowicie. Początkowo pisał opowiadania i wysyłał je do różnych magazynów. Te jednak wymagały stu stron maszynopisu, a Hideo słał im aż 400. Mając za sobą seans choć jednej z gier Japończyka, możemy się domyślić czemu i wskazać palcem w znak “przecież nic się nie zmieniło”. Zakończenie Death Stranding to w końcu trwająca dwie godziny cutscenka, z krótkimi przerywnikami na rozgrywkę.

Po pewnym czasie Hideo porzucił pióro, by oddać się taśmie i wraz ze znajomym nagrywać krótkie metraże. Wszyscy znajomi myśleli, że ma spory potencjał na zostanie reżyserem filmowym. Po zakończeniu studiów ogłosił jednak, iż zamierza wejść do zupełnie nieznanej mu branży gier wideo. Jego najbliżsi byli zszokowani. Zapytany o powód i inspiracje wymieniał Super Mario Bros i rozpływał się nad kreatywnymi możliwościami oraz satysfakcją, którą w przyszłości być może przyniosą mu gry.

W pewnym momencie fascynacja Hideo wybuchła i w biurze japońskiego twórcy zaczęło pojawiać się coraz więcej znanych twarzy. Kanye West raz zatweetował “Słyszałem, że jest Hideo Kojima jest w Nowym Jorku. Musimy się spotkać. Czy ktoś gdzie on jest albo jak się z nim skontaktować?”. Podobno o krok od roli w Death Stranding był Keanu Reeves (trylogia Matrix, John Wick), ale finalnie w produkcji możemy zobaczyć Madsa Mikkelsena (Hannibal, Polowanie), Normana Reedusa (The Walking Dead, Święci z Bostonu), Margaret Qualley (Notatnik śmierci, Pewnego razu… w Hollywood), Nicolasa Windinga Refna (reżyser Drive, Neon Demon)  i Guillermo del Toro (reżyser Kształtu Wody, Labiryntu fauna)

Keanu Reeves i Hideo Kojima. Hideo jest wielkim kinofilem i nie omija niemalże żadnej z premier. Wśród swoich ulubionych filmów roku 2019 wymienił między innymi “Zimną wojnę”, “Parasite”, “Siedzącego słonia” i “Irlandczyka”. (źródło: Twitter @HIDEO_KOJIMA_EN)

HIDEO v KONAMI

Do dziś nie do końca wiemy o co poszło w konflikcie Hideo kontra Konami. To, co słyszymy o złym traktowaniu twórcy, ograniczaniu jego kreatywnej wolności… Te informacje dostaliśmy od pracowników, którzy nie podpisali klauzuli poufności. Ale to nie tak, że my, patrząc absolutnie z boku nie mieliśmy szansy zauważyć niczego. Już wcześniej wspominałam o tym, że Konami zabroniło Hideo odebrać (bardzo zasłużoną) nagrodę. Oprócz tego jednak, japońska korporacja usuwała nazwisko twórcy ze wszelkich produktów i plakatów, czy drastycznie odcinała od niego Metal Gear Solid, na który poświęcił aż trzydzieści lat życia.

Przeczytaj również:  Wydarzyło się 11 marca [ESEJ]

Hideo dla gier jest jak Kubrick dla kina, Kanye dla bitów, Dylan dla liryki, Jobs dla techniki. Ciężko jest wyobrazić sobie gamingową przestrzeń bez niego. To on stoi za całym systemem skradanek i bez niego w cybernetycznym świecie nie moglibyśmy się czołgać, chować za ścianami i unikać radaru przeciwnika. Wyobrażenie sobie gier bez wszystkich składnych systemów i mikrosystemów jest dla mnie niemożliwe, przecież niemalże każda gra korzysta z nich dziś, gdy już żaden recenzent nie zwraca na to uwagi – tak bardzo naturalnym się stały.

Początek słynnej wspinaczki z Metal Gear Solid 3. (źródło: gameplay)

Przyszłość

Gry Hideo Kojimy zostawiają nam dużo czasu i przestrzeni na przemyślenia. W jednej z ostatnich scen Metal Gear Solid 3 przez ponad dwie minuty trzeba wspinać się po drabinie, by zaraz zmierzyć z finałowym bossem gry. Te dwie minuty na piśmie wydają się niczym, ale przed tak ważną walką, w tak dużym napięciu, we wspomnieniach wracają do mnie jako co najmniej kwadrans. Death Stranding to wielki paradoks, gra zarówno pusta, jak i wypełniona różnorodnością. Nie da się przechodzić przez mapę bezmyślnie, bez żadnych refleksji i uciekania do świata wspomnień.

Hideo Kojima skończył w ubiegłym roku 56 lat, a mimo to pozostaje jednym z najbardziej innowatorskich twórców gier. Ciężko przewidzieć, które mechaniki zapoczątkowane w Death Stranding będą przebijały się do gier przyszłości. Tak, jak i ciężko było przewidzieć, że przy pomocy Metal Gear Solid Hideo będzie promotorem i prekurosorem zupełnie nowego gatunku.

Dziś, japoński twórca gier prawdopodobnie siedzi w swoim biurze i dłubie przy kolejnym pomyśle; kolejnej produkcji. Pewien czas temu informował za pomocą Twittera o swoim nowym projekcie. Co więcej, przy pracy nad nim spędził całe święta. Chciałoby się zapytać: co to będzie, ale prawda jest taka, że pewnie i tak byśmy nie zrozumieli i na jakiekolwiek wytłumaczenia musimy poczekać aż do premiery gry.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.