Rafał Zawierucha: “Należy cały czas rozwijać swoje pragnienia” [WYWIAD]
Maja Głogowska: Panie Rafale, czuje się Pan swobodniej przeprowadzając wywiady czy udzielając ich?
Rafał Zawierucha: (śmiech) I tak, i tak, ponieważ Europa filmowa oraz Polska filmowa (programy filmowe prowadzone przez Rafała Zawieruchę – przyp. red.) były dla mnie czymś więcej niż przeprowadzaniem wywiadów. To było takie wgryzienie się w kuchnię filmową. Nie siedzieliśmy w studio i rozmawialiśmy o filmie, ale chodziliśmy, spotykaliśmy ludzi, którzy pamiętali, jak był kręcony dany film w danym miejscu. Twórcy, którzy byli moimi gośćmi w tym niezwykłym cyklu o filmach, o tworzeniu kina, nagle sobie coś przypominali – coś, czego długo albo nigdy jeszcze nie mówili!
Przeczytaj również: “Pewnego razu… w Hollywood”, czy może raczej Hollywood: Making Of? [RECENZJA NAJNOWSZEGO FILMU QUENTINA TARANTINO, W KTÓRYM RAFAŁ ZAWIERUCHA ZAGRAŁ ROMANA POLAŃSKIEGO]
Zdecydowanie nie jest to konwencjonalne dziennikarstwo! Tym cyklem udowodnił Pan, że potrafi przywdziewać różne prace. W filmie Pewnego razu… w Hollywood wcielił się Pan w Romana Polańskiego. Czy myślał Pan kiedyś, żeby stanąć za kamerą?
Chciałbym, ale myślę, że to jeszcze przede mną. W momencie kiedy zacząłem pracę na planie w Hollywood, otworzyło się we mnie inne myślenie filmowe. Nie miałem tego wcześniej. W mojej głowie pojawiają się sceny filmowe, które powstają po tym, jak byłem świadkiem jakiejś sytuacji czy zdarzenia.
Myśli Pan, że Pana marzenia w Hollywood zmieniły swój format? Zwiększyły się?
Przeżycie niezwykłej przygody z tak wspaniałym reżyserem, genialną obsadą i w ogóle z wszystkimi twórcami, którzy byli na planie, spowodowało, że apetyt wzrósł.
Każdy aktor czy każda aktorka, z którymi rozmawiałam, wszyscy powiedzieli mi, że bardzo zazdroszczą Panu tej roli u Tarantino.
(śmiech)
Nie boi się Pan, że jest to już jakiś sufit możliwości zawodowych dla polskiego aktora? Jeśli to byłby Pana sufit, czy czułby się Pan tym usatysfakcjonowany? Bo jednak jest Pan w rodzinie Tarantino, a to niemała rzecz.
Oczywiście, że się z tego cieszę. To, co się wydarzyło, było moim aktorskim marzeniem. Mega się cieszę, ale nie uważam, że to jest sufit – to jest pewien krok. A skoro już jestem na tej górze (nie mówię o szczycie), to teraz warto rozejrzeć się za innymi górami i z tej zejść. To jest cudowne w tym zawodzie, że dzisiaj możesz pracować z Quentinem Tarantino, a jutro z debiutantem, który mówi: Słuchaj, chciałbym, żebyś zagrał u mnie w filmie.
Jesteśmy też na Facebooku, polub fanpage Filmawki
To bardzo mądre i bardzo motywujące, nie tylko dla Polaków, ale w ogóle Europejczyków, że mamy takie możliwości.
Tak
Wiele osób w Polsce, prawdę mówiąc nie widziałam takich komentarzy zza granicy, żartowało na przykład, że zostanie Pan z filmu wycięty. Czy sprawiało to Panu przykrość?
Nawet nie czytam takich rzeczy. Wychodzę z założenia, że jeżeli ktoś potrzebuje wylać z siebie jakieś negatywne emocje i to jest jego sposób ekspresji, to ma do tego prawo, ale po co ja mam to przejmować? Nie jestem osobą, która będzie siedziała i mówiła, jak jest źle, jak jest niedobrze i w ogóle beznadziejnie. Jak przypominam sobie swoją drogę i swoje życie wcześniej, to oczywiście mógłbym narzekać. Nie miałem samochodu na 18-tkę! Ale wtedy brałem go od rodziców!
A Pana rodzice widzieli już film?
Jeszcze nie. Czekają, też są tym bardzo podekscytowani. Mam cudownych rodziców i niezwykłą rodzinę.
Czytałam, że Pana mama robi najlepsze pierogi na świecie.
Tak! Taka jest prawda. Kiedyś próbowałem sam je zrobić, ale mama powiedziała, że dodałem czegoś za mało… Już nawet nie pamiętam czego. Lepiej wychodziły mi pączki.
A miał Pan okazję zjeść pierogi w L.A.?
Tak, na moje urodziny zamówiłem pierogi i zajadaliśmy się!
I jak? Były tak dobre jak tu?
No, można by coś zmienić w ich składzie… (śmiech)
Słyszałam, jak mówił Pan już o DiCaprio, o Margot Robbie, o Pittcie, a ja mam pytanie o Mayę Hawke, z którą też miał Pan okazję pracować, córka Umy Thurman…
…i Ethana Hawke’a.
Dokładnie. Czy wdała się w rodziców? Jaka jest?
Spotkaliśmy się tylko parę raz na planie. Maya ma w sobie niezwykłą energię, byłem zachwycony nią w filmie. Ma mocny charakter, ale jednocześnie jest bardzo otwarta, kontaktowa.
A to był Pana pierwszy raz w Stanach Zjednoczonych?
Nie. Dziesięć lat temu byłem w Stanach po raz pierwszy na warsztatach Roberta Wilsona (amerykański reżyser, uznawany za czołowego awangardzistę we współczesnym teatrze – przyp. red.). Była to wspaniała przygoda. Spędziłem miesiąc na warsztatach z Robertem Wilsonem, Mariną Abramowić, Philipem Glassem i kilkoma innymi twórcami. Byłem po pierwszym roku studiów w Akademii Teatralnej. Przed wyjazdem do Stanów Warszawa wydawała mi się taka obca, dziwna. Wszyscy biegali do pracy i gonili za czymś. Po powrocie z Nowego Jorku, Warszawa była już moja. Potem byłem w Stanach jeszcze parę razy.
Przeczytaj również: Sebastian Fabijański: “Jestem właśnie w trakcie pracy nad swoją rzeczą hip-hopową. Nie jest to film.” [WYWIAD]
Najlepszą radą dla młodych aktorów jest: nie wolno się poddawać?
Należy cały czas rozwijać swoje pragnienia, żeby nie czekać na gotowe, a wychodzić z propozycją. Nie, że mnie się należy albo że ktoś powinien mi coś załatwić…
Takie pytanie na koniec. Czy artysta powinien oddzielać swoje życie prywatne od sztuki, którą tworzy?
Mój profesor Zbigniew Zapasiewicz twierdził, że artystą się nie jest, artystą się bywa. To co mówi prześmiewczo w Rejsie Profesor: nie mogę być jednocześnie twórcą i tworzywem. Trzeba doceniać to, że jeżeli mamy jakąś sposobność wyrażenia się artystycznie, to trzeba to robić na 100%, na profesjonalnie i na serio, bo to jest tak niepoważny zawód, że inaczej się chyba nie da. A w życiu trzeba mieć przede wszystkim pokorę.
Dziękuję bardzo, to była bardzo miła rozmowa.
Dzięki!
Rafał Zawierucha (ur. 1986) – polski aktor filmowy, telewizyjny i teatralny. Ukończył studia aktorskie na Akademii Teatralnej w Warszawie. Występował w Teatrze Współczesnym, Och-Teatrze, Capitolu czy Teatrze Telewizji. W ramach kanału Canal+ Discovery prowadził serie Polska filmowa oraz Europa filmowa. Grał u Władysława Pasikowskiego (Jack Strong), Łukasza Palowskiego (Bogowie) oraz Jana Komasy (Miasto 44). W najnowszym filmie Quentina Tarantino Pewnego razu… w Hollywood (2019) wcielił się w rozchwytywanego reżysera Romana Polańskiego.
Zdjęcie wprowadzenia: Michael Buckner, Variety
Redaktorka naczelna.