“Eastern” – Tutejszy dziki wschód [RECENZJA]
Sięgając pamięcią do polskich akcyjniaków, nie potrafię przypomnieć sobie żadnego, który chociaż w części byłby tak angażujący jak debiut Piotra Adamskiego, Eastern. Intensywny wstęp, szybka śmierć, brak skrupułów. Mariaż folkloru rodzimej wyższej klasy średniej oraz prawa krwi wziętego prosto z Johna Wicka zaowocował wciągającym i surowym światem wartym poznania i zgłębienia.
Córka niesłusznie zabitego Kowalskiego zabija syna Nowaka. Wedle okrutnego kodeksu miała do tego prawo. Teraz jednak Nowak może się zemścić albo przyjąć ofertę wykupu krwi. Matka dziewczyny odmawia złożenia oferty wykupu. Nie stać jej na taki wydatek. Zamyka córkę w domu, chcąc przeczekać moment, w którym Nowak będzie szukać zemsty. On jednak nie może samodzielnie wymierzyć tej brutalnej sprawiedliwości. Okaleczony przed laty przez Kowalskiego, dzisiaj jest jedynie cieniem samego siebie. Czas go goni, musi znaleźć kogoś, kto pomści pierworodnego. Padło na córkę, której ten pomysł się nie spodobał, jednak nie mogła odmówić ojcu.
Pierwsze co rzuca się w oczy w obrazie jest jego surowość, i to w dwojakim znaczeniu tego słowa. Nie mam na myśli jednie brutalności świata przedstawionego, ani rzeczywistości w której nie uznaje się żadnych okoliczności łagodzących, wyjątków ani odstępstw. Słowo surowy obrazuje także diegezę jako miejsce mające jeszcze wiele kart do odsłonięcia przed widzem, mającego pewne puste przestrzenie, proszące o wypełnienie. Adamski udowadnia że potrafi sobie i z takimi ubytkami radzić. Ekspozycyjne braki ekipa nadrabia pierwszorzędnym wykorzystaniem posiadanych środków.
Zobacz także: Recenzję „Zgniłych uszu”
Zabrakło funduszy na oświetlenie? Dodano więc sekwencję w niskim kluczu, niczym Bitwę o Winterfell z Gry o tron (tylko, że dobrze). Nie mamy szans na nagranie strzelanin i wielopoziomowych starć? Podkręcono napięcie kilkoma dobrymi jump scare’ami w ZOO. Nie stać nas na rozbudowanie świata przedstawionego? Skupiono się na prostej historii, która jest na tyle uniwersalna, że nie potrzebuje wiele, by okazać się samograjem.
Oczywistym jest, że motyw przejęcia przez dzieci odpowiedzialności ich ojców nie jest niczym nowym. Piotr Adamski ma jednak coś więcej do zaproponowania. Snuje on opowieść o życiu i śmierci, swoje bohaterki wypełnia raczej wzajemną chęcią odrzucenia łączącej ich niezgody, aniżeli żądzą krwi. Nic w tym zresztą dziwnego. Nieporóżnione przez zatargi rodzinne mogłyby zostać najlepszymi przyjaciółkami. Pozbawione wzajemnej nienawiści dorosłych nie musiałyby zabijać i dokonywać wyborów dotykających ludzkiego życia. W świecie bez współczucia, prędzej czy później i tak zapłaci się za swoje wybory. A cena zawsze jest wysoka.
Płaska paleta barw i wspaniała, monumentalna, lecz mająca w sobie coś ascetycznego, ścieżka dźwiękowa, wynoszą ten film ponad inne, zaprezentowane na festiwalu Młodzi i Film w Koszalinie. Miejscami wrzucający widza w wir przemocy czy specyficznie rozumianej sprawiedliwości, Eastern zawsze robi to w sposób piękny, oszczędny, umiejętny i hipnotyzujący. Czy to kłótnia przy obiedzie, czy czytanie nudnej umowy u notariusza – zawsze wciąga, zawsze angażuje.
Zobacz także: Recenzję „Milczącej rewolucji”
Niech oglądających nie zwiodą ostatnie minuty filmu. Długi zawsze przyjdą i zarządają spłaty, zwykle bolesnej i natychmiastowej. Tym razem nie mogło być inaczej, jednak wszystko to dotyczy już jakby innego filmu. Bo Adamski umiejętnie przeszedł z jednej narracji w drugą, mieszcząc obok siebie dwie historie, których przecięcia i kumulacji wyczekujemy. Obie zamyka w prosty, lecz bezwzględnie satysfakcjonujący sposób. Nie mieszają się one, żadna nie naciska na drugą, żadna nie staje się mętna czy rozwodniona. Stoją obok siebie w symbiozie, równoważąc się i rozwijając świat, który wręcz się o to prosi.
Wśród tych wszystkich pochwał i ciepłych słów, nie mogę zapomnieć o uczciwości twórców wobec nas. Eastern jest wobec nas szczere na każdym kroku. A rewelacyjne Maja Pankiewicz i Paulina Krzyżańska są twarzami tej szczerości. Nie udają kogoś kim nie są, nie wzorują się na zabijakach z filmów jak 14-letni maniacy produkcji klasy B. Cały czas zachowują swoją naturę – twardą, nieustępliwą lecz równocześnie nie zapominają o swojej naturalnej stronie, niepozbawionej empatii i współczucia.
A czy my możemy od debiutantów oczekiwać czegoś ponad szczerością? Chyba tylko wykorzystywania dobrych pomysłów.