#ZostańWDomu | 5 seriali z dzieciństwa dostępnych na Prime Video


Platforma VOD Amazon Prime Video to niedoceniania w naszym kraju biblioteka posiadająca w swoich zasobach wiele klasyków, serialowych perełek i hit zeszłego roku Fleabag. Tym razem chciałbym się jednak skupić na być może zapomnianych już nieco produkcjach telewizyjnych, pochodzących z czasów sprzed streamingowej rewolucji.
Tekst jest częścią naszej akcji #zostańwdomu, za pomocą której przekonujemy ludzi do izolacji i konsumowania kultury z pozycji domowego fotela.
Dr House (8 sezonów, 177 odcinków)


Współczesny Sherlock Holmes, medyczny geniusz i twórca cytatów wypełniających tumblrowe blogi ateistów w jednym. Greg House nie patyczkuje się i przez wszystkie dziewięć sezonów dostarcza medyczną rozrywkę na stałym, wysokim poziomie. Pomimo tego, że formuła z czasem zaczęła się wyczerpywać a ogromna ilość odcinków nieco przytłaczać, nigdy nie dostaliśmy wprost złego odcinka, co oznaczać może tylko jedno – binge-watching całego serialu jest niezwykłą przygodą, nawet w 2020 roku.
Do tego mamy tutaj Hugh Laurie’ego w prawdopodobnie najlepszej serialowej roli lekarza. Ikona telewizyjnego antybohatera ratującego życie jednym a utrudniającego innym rozpoczął wysyp podobnych mu postaci, udowadniając, że jeśli ma się dobre pomysły, szybko znajdą one naśladowców.
Wszystkich, którzy uwielbiają role epizodyczne w długoterminowych zobowiązaniach serialowych powinno ucieszyć to, jak wiele osób przewija się przez sale Princeton-Plainsboro, a są to takie nazwiska jak: Elle Fanning, Jeremy Renner, Amanda Seyfried, Michael B. Jordan oraz James Earl Jones.
Martin Reszkie
Dwóch i pół (12 sezonów, 262 odcinki)


Nostalgiczna tematyka szczególnie objawia się tutaj w Dwóch i pół. To klasyk przypadkowych seansów na TVN7 (swego czasu był to flagowy produkt stacji!). Każdy odcinek stanowi osobną całość (łącząc mikrowątki sezonowe), każdy bawi i intryguje w stary, sitcomowy sposób. W szczególności pierwsze sezony gdy tytułowy “pół”, Jake, jest jeszcze młodym i poszukującym wsparcia u ojca i wujka chłopakiem. Amazon daje wam szansę zmierzyć się z klasykiem kolonii i zobaczyć więcej niż przypadkowe dwa odcinki na kwadratowym telewizorze w rogu pokoju. Może warto spróbować?
Maciej Kędziora
Świat według Bundych (11 sezonów, 259 odcinków)


Sitcom dla wszystkich? Jak najbardziej. Zabawa stereotypami i ciągłe ich wyśmiewanie? W każdym odcinku. Nieruchomy poruszyciel polskiej legendy, tj. Świata według Kiepskich? Chyba każdy wie, jak wygląda prawda.
Jeśli męczy cię nudna, nierozwijająca i niskopłatna praca, i tak jesteś w lepszy położeniu niż Al Bundy. Krzywe zwierciadło amerykańskich rodzin z czasów późnego Reagana i miłości do piwa Budweiser. Radosna opowieść o familii, która wzajemnie się nie znosi, a równocześnie wie, że zawsze mogą na siebie liczyć. Kompletny odmóżdżacz poprawiający nastrój, dający radość i zawsze mający jeszcze jeden żart w rękawie.
Martin Reszkie
Detektyw Monk (8 sezonów, 125 odcinków)


Monk w latach 00. („zerowych”) łączył to, co najważniejsze w ówczesnej telewizji – wątki kryminalne rodem z CSI/Law & Order oraz sitcomowość z śmiechem z puszki. Trudno było się bowiem nie uśmiechnąć, parząc na losy neurotycznego detektywa, walczącego z przestępcami i swoim OCD.
Oczywiście kluczem do sukcesu był wybitny Tony Shalhoub, czasem wredny, czasem zagubiony, zawsze jednak zagarniający cały ekran dla siebie.
A jeśli przypatrzcie się dobrze, to w wybranych odcinkach zobaczycie m.in. Alana Arkina i Jennifer Lawrence! Zresztą, zupełnie poważnie, nie było lepszego serialu do binge-watchingu z tamtego czasu niż Detektyw Monk.
Maciej Kędziora
Mentalista (7 sezonów, 151 odcinków)


Pochodzi z czasów, w których jeśli nie rozwiązywało się zawiłych zbrodni, nie istniało się w ramówce. Ale zapamiętany został z zupełnie innych powodów. Wieloletnia pogoń za jednym zabójcą potrafi wykończyć kreatywność niejednego zespołu twórczego. Mentalista to serial przepełniony zgryźliwością, ironią, wewnętrzną walką oraz, co chyba najważniejsze, zagadkami kryminalnymi i zemstą kruszącą człowieka od środka.
Najlepsze w nim jest to, że w każdej z tych kwestii daje widzom wszystko, co ma do zaoferowania najlepszego. Nawet jeśli finał całej zabawy jest rozczarowujący, należy powtórzyć za H.P. Baxxterem z nieśmiertelnego Scootera: The chase is better than the catch.