KomiksKultura

“Odyseja Hakima tom I i II” – Nadajmy uchodźcom ludzką twarz! [RECENZJA]

Andrzej Badek
odyseja hakima non stop comics
Okładka drugiego tomu przygód Hakima fot. Non Stop Comics

Odyseja, której autorstwo przypisuje się Homerowi to złożony z 24 pieśni epos o greckim herosie, Odyseuszu, który wracając spod Troi do rodzinnej Itaki zmuszony zostaje do nadłożenia drogi i zmierzenia się z przeróżnymi potwornościami świata. Niektóre są efektem działalności niesprzyjającego mu boga mórz, inne to efekt ludzkiej słabości i nieżyczliwości. Morze Śródziemne staje się areną starć sił bogów, tytanów i demonów, z którymi poradzić musi sobie dzielny Odys.

Nie mogę wyzwolić się spod wrażenia, że Fabien Toulmé, lub któryś z jego doradców zaskakująco trafnie nadał swojej powieści graficznej tytuł Odyseja Hakima. Oto bowiem tytułowy Hakim (choć nie jest to jego faktyczne imię; mężczyzna poprosił autora o anonimowość ze względu na bezpieczeństwo swojej rodziny) dzieli bardzo wiele cech wspólnych z antycznym herosem. Obaj przez lata tułali się po krajach nad Morzem Śródziemnym. Obaj doznali cierpienia, w którym nie było ich winy. Obaj wykazali się męstwem, które my, siedząc bezpiecznie w domach, możemy jedynie podziwiać. Różnicą między bohaterami pozostaje jednak fakt, że Damaszek – Itaka współczesnego bohatera – nie czeka na niego z otwartymi ramionami. Jego domu nie dogląda wspaniały Eumajos. Hakim musi go odnaleźć gdzie indziej. I daję Wam słowo, że podczas lektury komiksu od Non Stop Comics przekonacie się, że robi wszystko, co w jego mocy.

Hakim nie jest “typowym” uchodźcą. Daleko mu w jakimkolwiek stopniu do wizerunku, który zakodowały w nas media. Nie uosabia hordy dzikich barbarzyńców, jak próbowano przedstawić tłumy ludzi w europejskich obozach przesiedleńczych. Choć wyznaje islam, nie reprezentuje “innego kręgu kulturowego”, nie jest zainteresowany jihadem, ani nawet ekonomicznymi zasiłkami krajów zachodniej Europy. Hakim to młody chłopak z Damaszku, pochodzący z klasy średniej.

Zamiast iść na studia, jak namawia go część rodziny, bohater postanawia pójść w ślady ojca i zająć się botaniką. Zakłada swój własny biznes w Syrii i hoduje dla ludzi kwiaty. Stanowi to jego pasję i jest w tym po prostu dobry. Kocha pracę. Kocha rodzinę, ojczyznę i miasto, w którym żyje.

Przeczytaj również:  „Kaczki. Dwa lata na piaskach" – ciężkie słowa o trudnej przeszłości [RECENZJA]
Odyseja Hakima recenzja
Kolory tła pozwalają szybko zorientować się, czy jesteśmy na Bliskim Wschodzie, czy we Francji. fot. Non Stop Comics

Przestaje kochać Bashara al-Assada, gdy w wyniku inspirowanych Arabską Wiosną zamieszek wojsko zajmuje jego przedsiębiorstwo, a ukochany biznes zostaje – dosłownie – zrównany z ziemią przez buty syryjskiego wojska. Przestaje czuć się bezpieczny, gdy jego brat ginie w tajemniczych okolicznościach, a on sam, choć nigdy nie angażował się politycznie, zostaje wtrącony do więzienia.

Korzystając z topniejących wpływów i finansów rodzinnych Hakim postanawia opuścić Syrię; uciec do kraju, w którym będzie mógł znaleźć pracę i, przede wszystkim, bezpieczeństwo. Nie w głowie mu jednak Europa. Pierwsze kroki skieruje do Libanu, Jordanii, w dalszej kolejności do Turcji.

Wszędzie jednak napotka problemy. W każdym z kolejnych krajów wybrzmi znajoma i gorzka nuta, krytykująca uchodźców, oskarżająca ich o zabieranie pracy lokalnym obywatelom. W każdym pozwolą mu wykonywać jedynie najgorzej płatne i najbardziej niewdzięczne zawody. Jednocześnie, w każdym z nich Hakim wydorośleje; z młodego chłopaka przerodzi się w mężczyznę z rodziną.

Fabien Toulmé zdecydował się opowiedzieć historię Syryjczyka motywowany tym, że karmieni przez media kolejnymi informacjami na temat tragedii uchodźców, pozostajemy obojętni, bo ich losy wydają nam się bardzo odległe. Tym samym wybrał komiks jako formę nadania twarzy tym biednym ludziom, opowiedzenia choć jednej spersonifikowanej historii.

Odyseja Hakima nie została skonstruowana podług rosnącej dramaturgii. Nie dzieli się na równe akty, nie ma silnych punktów kulminacyjnych, pod które buduje się historię. To stanowi jednak paradoksalnie o sile utworu. Toulmé nie sili się na stworzenie hollywoodzkiej historii. Jest doskonale świadom, że w opowieści Hakima znajduje się wystarczająco wiele wydarzeń heroicznych, niezwykłych i mrożących krew w żyłach, że jego historię można opowiedzieć w spokojnym tempie. Wreszcie, sprawia to, że gdy dotarłem do wydarzeń rozgrywających się w drugiej połowie drugiego tomu, miałem łzy w oczach, a serce biło mi niemalże maksymalnym rytmem.

Przeczytaj również:  Wydarzyło się 11 marca [ESEJ]

Proste, typowe dla francuskich komiksów rysunki, umieszczone w kwadratowych kadrach nadają utworowi kronikarskiej formy. Przez to, że postaci są narysowane schematycznie, historia Hakima zyskuje dodatkowy wymiar uniwersalności. Z jednej strony stajemy się świadkami dramatycznej opowieści chłopaka, z którym chętnie wyskoczylibyśmy na kawę czy piwo, bliskiego nam niczym kumpel, a z drugiej strony Syryjczyk nie zyskuje nigdy specyficznych cech wyglądu, co akcentuje, że jest jednym z milionów ludzi, spośród których każdy ma równie zajmującą historię do opowiedzenia.

odyseja hakima recenzja
Niezależnie od sytuacji, Hakim zawsze zachowuje optymizm. fot, Non Stop Comics

Plansze, które rozgrywają się we współczesnej Francji mają chłodną niebieską barwę. Widzimy je we wstępie, ale również w kolejnych interludiach, w których obserwujemy kolejne spotkania autora z bohaterem. Nie wiem, czy te elementy są niezbędne dla całej historii, ale zdają się ważne dla Toulmé, podkreślając rozwój przyjaźni dwóch mężczyzn i ewolucji historii, która pierwotnie miała być krótsza, ale przerodziła się w trzytomową Odyseję. Natomiast plansze z Bliskiego Wschodu otrzymały niestety jednostajne i stereotypowe żółte tło. Szkoda, bo kolejne – tak różne! – kraje regionu zasługują na większe zróżnicowanie graficzne.

Odyseja Hakima to bez wątpienia dzieło, które powinniśmy wszyscy przyswoić. Szczególnie po tym, jak doświadczyliśmy czających się w nas demonów, które wyszły na światło dzienne w 2015 roku, podczas kryzysu uchodźczego. Lektura francuskiego komiksu, choć jej bohaterem jest muzułmanin, doskonale uczy nas tego, czym są zachodnie wartości, a Fabien Toulmé daje nam niesamowitą lekcję prawdziwego humanizmu. Kończy jednocześnie raz na zawsze dyskusję na temat bzdurnego podziału napływających ze wschodu ludzi na uchodźców i “imigrantów ekonomicznych”. Pozostaje tylko czekać na premierę finalnego tomu i zwieńczenie tej fascynującej opowieści.

Ocena

8 / 10

Warto zobaczyć, jeśli polubiłeś:

"Persepolis"

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.