FilmyRecenzjeStreaming

“Bad Education” – Hugh Jackman wreszcie wygląda na pięćdziesięciolatka [RECENZJA]

Andrzej Badek
Hugh Jackman i część obsady "Bad Education" fot. Materiały prasowe

Wysoki mężczyzna w średnim wieku przegląda się w lustrze w publicznej łazience. Wyjmuje drogie perfumy, którymi spryskuje szyję. Jest nienagannie ogolony. Nosi doskonale dopasowany garnitur. Jego spojrzenie wyraża pewność siebie i zdecydowanie. Poprawia zaczesane do tyłu włosy, ostatni raz rzuca okiem na swoje odbicie, prostuje się i pewnym krokiem zmierza na scenę, na której zostaje właśnie zapowiedziany. Powitany zostaje gromkimi brawami. Oto stoi przed Państwem Frank Tassone, wybitny nauczyciel, pedagog i mentor – słowem wzorowy przykład amerykańskiego snu, prawdziwy człowiek sukcesu. Takie przynajmniej są pozory.

Hugh Jackman wreszcie wygląda na pięćdziesięciolatka. To już nie Wolverine ze szkieletem z niezniszczalnego materiału, ale poważny mężczyzna. Zadbany i przystojny, choć naznaczony licznymi zmarszczkami na twarzy. Frank Tassone w jego interpretacji wzbudza nie lęk, ale szacunek. Jego oblicze wyraża nie furię lecz doświadczenie. Jednocześnie, widzowie szybko przekonają się, że pod warstwą nieskazitelnej aparycji kryje się największa afera korupcyjna w historii amerykańskiego szkolnictwa.

Scenariusz Bad Education oparty jest na artykule The Bad Superintendent wydanym w 2004 roku na łamach czasopisma New York Magazine. Tekst traktował o tytułowym Tassone, który przez lata pełnił funkcję nadzorującego sieć szkół w amerykańskim Roslyn Long Island. Superintendent, bo tak nazywa się ta rola to ktoś, komu w polskich realiach najbliżej do kuratora oświaty. Będąc funkcjonariuszem publicznym, pedagog z jednej strony wpłynął znacząco na rozwój szkolnictwa w podległym mu regionie, umożliwiając wielu uczniom otrzymanie stypendiów na topowe uniwersytety, a z drugiej strony, wraz ze swoją asystentką zdefraudował setki tysięcy dolarów.

Przeczytaj również:  TOP 5 najbardziej oczekiwanych produkcji azjatyckich na Timeless Film Festival Warsaw 2024 [ZESTAWIENIE]

Scenarzysta Mike Makowsky oraz reżyser Cory Finley zwęszyli, skądinąd słusznie, że historia ta stanowi idealny materiał na film. Opowieść o dwuznacznej moralnie postaci mentora, który z jednej strony jest ojcem sukcesu wielu młodych ludzi, a z drugiej hipokrytą kradnącym publiczne pieniądze to przecież temat na rewelacyjne kino. Szczególnie, jeśli w roli głównej umieści się charyzmatycznego i znanego aktora, którym bez wątpienia jest Hugh Jackman.

Niestety, choć pierwszoplanowa rola to bardzo solidny występ, filmowi brakuje odpowiednich proporcji. Scenarzyści niby oferują widzom kilka scen, w których poznajemy bohatera jako zdolnego pedagoga, ale bardzo szybko przeskakujemy do chwil, w których prezentuje się raczej jako zręczny demagog. Nie zyskujemy przez to dość czasu, żeby zżyć się z Tassonem, żebyśmy zaangażowali się emocjonalnie w proces śledzenia jego upadku.

Choć w założeniu protagonista miał być zarysowany niczym jeden z wielu antybohaterów, na których panuje od wielu lat moda w kinematografii, ostatecznie staje się po prostu czarnym charakterem, z którego punktu widzenia obserwujemy świat.

Najważniejszą postacią drugiego planu jest Pam Gluckin, w którą wcieliła się Allison Janney. Aktorka nadała asystentce Tassone interesującego rysu psychologicznego. Gluckin to postać skrajnie antypatyczna; kobieta o twardych rysach, zaciętym spojrzeniu – wypisz wymaluj stereotypowa urzędniczka, której nikt nie chciałby spotkać na swojej drodze i która do ostatniej kropli krwi bronić będzie swojego zdania. Jednocześnie, dzięki poznaniu rodziny bohaterki, uczymy się ją rozumieć i ostatecznie zdobyć się na choć odrobinę współczucia.

Hugh Jackman i Allison Janney fot. Materiały prasowe

Inaczej wygląda kwestia samego pedagoga. Frank nie wyraża skruchy. Manipuluje radą nadzorczą i wszystkimi ludźmi dokoła używając swojej aparycji i erystycznych umiejętności. Jego postać budzi niechęć nie tylko na gruncie zawodowym, ale i prywatnym. Szybko stajemy się świadkami jak wchodzi w romans z byłym uczniem i zdradza swojego wieloletniego partnera.

Przeczytaj również:  „Zarządca Sansho” – pułapki przeszłości [Timeless Film Festival Warsaw 2024]

To, co wychodzi filmowi niemalże dobrze to śledztwo dziennikarskie. Młoda podopieczna Tassone, przypadkiem natchnięta jego rzuconą półautomatycznie maksymą, że dobry dziennikarz potrafi przekształcić każdy materiał w dobrą historię, rozpoczyna śledztwo. Artykuł, który miał być początkowo zwykłym tekstem dla szkolnej gazetki, odsłoni gigantyczną aferę korupcyjną, która wstrząśnie całym krajem.

Rzeczywista historia, opisana w New York Magazine, nie wymagała wielu upiększeń, żeby na jej podstawie powstało dobre kino. Historia kina zna tysiące przypadków spokojnych historii, które potrafią zaangażować widza i wzbudzić w nim całą lawinę emocji. W Bad Education emocje wymusza na nas jedynie muzyka. Przesadnie głośne i dramatyczne dźwięki rozbrzmiewają w kluczowych momentach utworu, tak jakby reżyser chciał zakomunikować: widzu, teraz się dzieje. Niestety, nie zawsze to działa.

Trudno jest mi ocenić, czy kilkanaście lat po skandalu historia Franka Tassone to w dalszym ciągu gorący temat dla Amerykanów. Być może tak. Być może solidna rola Hugh Jackmana poruszy serca tysięcy. Kto wie, może się zdarzyć i tak, że po roku, w którym pandemia uniemożliwi nakręcenie wielu filmów, rola ta może dać mu nawet nominację do Oscara. Widzowi z Europy zaproponować można jednak wiele lepszych filmów o dziennikarstwie śledczym i jeszcze więcej o nadmiernej pysze, która prowadzi do upadku.

Ocena

5 / 10

Warto zobaczyć, jeśli polubiłeś:

"Mad Men", "Spotlight"

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.