“Trocki” – Rewolucja, Seks i Śmierć [RECENZJA]
Rewolucja październikowa i wydarzenia jej towarzyszące na terenie Rosji to w Polsce bardzo grząski i niezbadany temat. Wydaje się, że podręczniki historyczne, z których uczą się uczniowie w szkołach, wspominają o niej zdawkowo, jakby z kronikarskiego obowiązku, lękając się podejść do tematu bliżej, uważniej – przeanalizować przyczyny, ocenić skutki.
O początkach ZSRR, o socjalistycznej rewolucji mówi się u nas częściej językiem poetów. Częściej niż biografie Lenina czy postulaty Marksa możemy przeczytać o “czerwonej zarazie” lub o innych plastycznych określeniach, które sprawiają, że wspomniana rewolucja jarzy się w naszych umysłach jako mroczna pierwotna siła, która, przede wszystkim – a jakże! – stanęła na drodze do odbudowania polskiej państwowości, a następnie zrodziła ZSRR; prawdopodobnie najbardziej złowrogą machinę państwową wszech czasów.
Tym cenniejsza wydaje się możliwość spojrzenia na przeszłe wydarzenia z obcej perspektywy – tej najbardziej doświadczonej przewrotem – rosyjskiej. Choć dostępna na Netflixie plansza informuje nas groźnie, że za miniserią stoi państwowa stacja Pierwyj Kanał (ros. Program Pierwszy), gwarantuję Wam, że osiem epizodów z życia Lwa Trockiego zabierze Was w niezwykłą podróż do Rosji oraz… Meksyku.
To właśnie tam rozpoczyna się nasza przygoda z jednym z najbardziej znaczących, choć wyrzuconym poza nawias historii rewolucjonistą, Lwem Trockim. Akcja zabiera nas do roku 1940, czyli ostatniego roku życia polityka, który został wygnany przez Stalina w 1929 i ostatecznie osiedlił się właśnie w Meksyku. Punktem wyjścia serialu są odwiedziny, które mężczyźnie składa Jackson – dziennikarz i stalinista, który pragnie przeprowadzić z nim wywiad.
W czasie rozmów pomiędzy wspomnianymi panami zostajemy zabrani do ośmiu kluczowych według twórców epizodów z życia Trockiego. Od momentu gdy rozpoczynał budowę swojego kapitału politycznego w Europie, przez zawiązanie relacji z żoną, walkę o władzę w partii, dowództwo nad wojskiem, właściwą rewolucję, aż po wygnanie i śmierć.
Pod względem technicznym poziom produkcji jest nierówny. Momentami czuć, że brakuje budżetu, być może też umiejętności, żeby prezentowana historia wyglądała jak dzieło prawdziwie hollywoodzkie. A takie zdecydowanie są ambicje. Trocki to serial na miarę marzeń polskich patriotów, którzy w podobnej konwencji chcieliby widzieć produkcje o Piłsudskim. Tytułowy bohater przeżywa tu momentami przygody rodem z powieści szpiegowskich, a cały serial otwiera agresywny montaż, który pracę lokomotywy wielkiego pociągu z czerwoną gwiazdą na czele przeplata ze sceną seksu Trockiego z rosyjską poetką. Dodajcie do tego ciężką rockową muzykę, która przygrywa w napisach końcowych, a otrzymacie pewien ogląd, jak szaloną mieszankę stylów dostarczyli showrunnerzy.
Istotnie, serial idzie za duchem czasu, nie stroniąc od nagości czy seksu, a na ekranach pojawiają się nie tylko postaci istotne dla życia Rosjanina jak Stalin, Lenin czy Frida Kahlo, ale również… Freud. Z tym ostatnim Trocki zderza się w żywiołowej debacie, w którym podkreślone jest, że jedyne dwa ludzkie popędy to seks i strach przed śmiercią, a rewolucja to nic innego jak wysublimowany przykład seksualnej dominacji nad całym światem.
Nie chciałbym, żebyście odnieśli jednak wrażenie, że serial ma do zaoferowania jedynie nowoczesną formę opowiadania o historycznych postaciach. Trocki naładowany jest treścią, a każdy epizod koncentruje się wokół jakiejś bliskiej postaci z życia rewolucjonisty. W finale każdego epizodu, gdy akcja powraca do Meksyku, widzimy jak wielkim emocjonalnym wrakiem stał się polityk. To właśnie wówczas, po rozmowie z Jacksonem, zmuszony jest stawić czoła demonom przeszłości – często fizycznie, poprzez rozmowę z wytworami własnego umysłu.
Jako produkcja rosyjskiej telewizji, Trocki z pewnością nie może być traktowany jako źródło historyczne. Utworowi daleko jednak do tępej propagandy i z pewnością stanowi interesujący punkt widzenia na koniec dynastii Romanowów. Trockiemu towarzyszą niemalże od początku Lenin i Stalin. Ten pierwszy ukazany jest jako twardy polityk i organizator, ten drugi jako brutalny, nieokrzesany i wyraźnie negatywnie nastawiony do głównego bohatera. Sam Lew Trocki jawi się wedle serialu jako intelektualny motor rewolucji. Twórcy nie starają się go wybielić – choć postać polityka w 1940 roku może budzić litość czy współczucie, kolejne epizody nie pozwalają nam zapomnieć, że był on tak samo bezwzględnym i krwawym dyktatorem jak jego wspólnicy.
Serial bardzo dobrze broni się także w kwestii charakteryzacji i aktorstwa. O ile Jackson Maksima Matveyeva jest dość drewniany, Konstantin Chabienski okazał się obsadowym strzałem w dziesiątkę. Jego kreacja Trockiego to nie tylko wierne odwzorowanie wyglądu postaci historycznej, ale także rola, w której aktorowi udaje się przedstawić swoją postać jako z jednej strony członka panteonu nieśmiertelnych rewolucjonistów, z drugiej jako kruchego starca, który boi się własnych lęków i zemsty Kremla.
Na pochwałę zasługują także Stychkin i Abulov. Włodzimierz Lenin tego pierwszego jest neurotyczny, pełen wigoru i wiecznie spiskujący, podczas gdy zachrypnięty głos tego drugiego nadaje charakteru drugoplanowej postaci Stalina, który, choć odzywa się rzadko, wywoływał we mnie zawsze dreszcz.
Choć od rewolucji z 1917 roku minęło ponad 100 lat, słowa takie jak “komunizm” czy “socjalizm” po dziś dzień rozpalają gorące emocje, które tłumią możliwości podjęcia poważnej rozmowy. Dla prawicowców i starszych pokoleń sformułowania te jawią się jako esencja czystego zła, ideologie które ściągnęły mrok na XX wiek. Dla lewicowców, a także przekornych młodych ludzi rozczarowanych kapitalistyczną rzeczywistością, idee te jawią się jako kusząca, choć często zbyt skrajna opcja. O ile Trocki nie rozwiąże stuletniego konfliktu, stanowi dobry punkt wyjścia do historycznej podróży po Europie sprzed wielkich wojen.
Ocena
Warto zobaczyć, jeśli polubiłeś:
"Czarnobyl", "Schyłek dnia", kino rosyjskie, kino historyczne