Recenzje

„José” – nagrodzony w Wenecji dramat [RECENZJA]

Wiktor Małolepszy

Żar leje się z nieba. Ulice stolicy Gwatemali uginają się pod ciężarem samochodów, skuterów, ciężarówek. Milion ludzi codziennie budzi się, pracuje i zasypia w tym ulu. Gdzieś wśród nich jest i José – dziewiętnastoletni gej, żyjący w biedzie ze swoją matką, zarabiający zaczepiając przejeżdżające auta i oferując kierowcom oraz pasażerom kanapki z okolicznej knajpy – jako swojego rodzaju mobilny punkt drive thru. Nie jest to specjalnie wynagradzająca praca, nie oferuje też możliwości rozwoju – ale przynajmniej José pracuje legalnie. W przeciwieństwie do swojej matki, która – również przy ulicy – sprzedaje jedzenie bez licencji, licząc, że uda jej się uniknąć kontroli. Nie zarabiają kroci, ledwo wystarcza im na opłacenie rachunków, więc matka jest całkowicie uzależniona od swojego młodego, silnego dziecka. Zastanawia ją tylko pewna rzecz – dlaczego José tak często wraca późno z pracy, a pensja, którą przynosi nie jest tak wysoka, jak powinna być.

José ma bowiem tajemnice. Kiedy kończy zaczepianie kierowców, zaczyna zaczepianie mężczyzn przez aplikację w smartfonie. W każdej wolnej chwili podpina go pod wi-fi i umawia się z partnerami na schadzki w pobliskim „motelu”. Chociaż to słowo niezbyt precyzyjnie opisuje tę lokalizację – ciemną, duszną, bez świateł, z dźwiękami par uprawiających seks dobiegającymi zza cienkich ścian. Właśnie tam José spędza popołudnia z twarzami i ciałami z internetu, niemalże rytualnie, każdego dnia. Coś jednak się zmienia gdy poznaje Luisa. Relacja z nim nie kończy się po odbyciu stosunku. Mężczyźni otwierają się przed sobą. W ciemnych, wystylizowanych scenach, gdzie jedyne co widać to ich smutne twarze i piękne, młode ciała, czuć ulgę. Chwilę wrażliwości, przerwy od przyjmowania roli latynoskiego maczo. W trakcie jednej z takich rozmów, Luis pokazuje Josému swoje blizny. Opowiada o tym, że został kiedyś przyłapany z chłopakiem przez swoich braci, którzy niemiłosiernie go zbili. Później, gdy matka Joségo zaczyna podejrzewać, że jej syn nie jest heteroseksualny, kobieta zaczyna być wobec niego nieufna i oddaje się intensywnej modlitwie, w której prosi Boga o wybaczenie dla dziecka.

Przeczytaj również:  „Civil War” – Czy tak wygląda przyszłość USA?

Amerykańsko-chiński reżyser – Li Cheng – przygotowując się do realizacji Joségo spędził długie godziny prowadząc wywiady z homoseksualną młodzieżą w Ameryce Łacińskiej. Planował nakręcenie filmu, który rzuciłby światło zarówno na problemy mieszkańców tego regionu, jak i trudy, z którymi muszą walczyć tam mniejszości. Efektem tego jest wyciszony romans/dramat społeczny, opisujący bohatera przyjmującego niesprzyjające mu elementy egzystencji ze stoickim spokojem, lecz szukającego czegoś więcej. José ma ambicję być czymś szerszym, niż prostą produkcją o niespełnionej miłości. W ciągu półtorej godziny Li Cheng pokazuje widzowi pełną gamę wyzwań, z którymi mierzy się każdy człowiek – nie tylko ten mieszkający w Gwatemali.

Angażuje oczywiście najbardziej historia tytułowego bohatera. Chłopak nie może studiować, prawdopodobnie nie ma żadnego hobby, w pracy cały czas spotyka się z odrzuceniem i zdaje się być stłamszony przy swoich współpracownikach – młodej, heteroseksualnej parze. Wraz z Luisem się to jednak zmienia. Mężczyźni zaczynają się spotykać w motelu codziennie. Z czasem wychodzą z ciemnej klitki na miasto. Początkowo nocą – oglądając fajerwerki, włócząc się pod latarniami – potem nawet w dzień. Podczas tych scen przez chwilę film przyspiesza. Zmienia się kompletnie jego nastrój – mężczyźni jadą na motorze przez słoneczne, wiejskie ulice. Luis pochyla się do Joségo i delikatnie całuje jego szyję. Klasyczny, eskapistyczny motyw wolności na motocyklu staje się tu poruszającym symbolem wyzwolenia spod oczekiwań – męskiego społeczeństwa i swoich rodzin.

Wolność Joségo nie trwa jednak długo. Gdy Luis składa partnerowi propozycję ucieczki z Gwatemali, ten nie jest w stanie jej przyjąć. Nie wyobraża sobie opuszczenia matki. Pozostawienia jej w skrajnej biedzie. Wie też, że kobieta nie byłaby w stanie zrozumieć tej miłości. Ze wspomnieniami upojnych nocy i pocałunków na wsi, mężczyźni się rozstają. Bez zbędnych słów i łez. W sercu Joségo znowu pojawia się wielka dziura i tym razem aplikacja nie pomaga w jej zapełnieniu.

Przeczytaj również:  „Civil War” – Czy tak wygląda przyszłość USA?

Podczas gdy pierwsza połowa koncentruje się na wątku romantycznym, w drugiej pojawiają się motywy społeczne, lecz nie są tak dobrze wyegzekwowane. Widok Joségo przemierzającego ulice Gwatemali kolorowymi autobusami, choć początkowo dołujący, bardzo szybko staje się nużący. Pozostałym wątkom brakuje odpowiedniego naświetlenia i rozwinięcia. Zupełnie jakby Chengowi zabrakło pomysłu na kreatywne poprowadzenie akcji. Każda z historii sprawia wrażenie nieskoncentrowanej, trudno znaleźć w nich jakikolwiek ładunek emocjonalny. Rzeczy dzieją się na ekranie, a widz wierci się w fotelu przez pół godziny, co jest tym bardziej uciążliwie, ponieważ poprzednią połowę filmu spędził oglądając angażującą historię miłosną.

Bardzo dobrze wypada natomiast Enrique Salanic. Doskonale udźwignął ciężar roli Joségo i mimo braku wykształcenia aktorskiego oddał wiele niuansów postaci – smutek w jego oczach, lekką, delikatną mowę ciała oraz dominującą, silną prezencję. Ważną rolę w sukcesie filmu (Lew Queer w Wenecji!) niewątpliwie miał też Paolo Girón, bo zdjęcia stanowią jedną z największych sił w produkcji. Intymne sceny w motelu wyglądają tak, jakby tylko czekały na oprawienie i powieszenie na ścianie. Gwatemala jest duszna i zatłoczona, a kiedy pod koniec José eksploruje ruiny pozostawione przez Majów, widz czuje podniosłość oraz metafizyczność tego miejsca.

Cheng jako największą inspirację podaje wczesnego Hou Hsiao-Hsiena. I istotnie, w Josém czuć celowanie w podobną wrażliwość, co u Tajwańczyka, albo jego rodaka – Edwarda Yanga. Młody reżyser, tak jak azjatyccy mistrzowie, stara się eksplorować psychikę „zwykłego człowieka” na tle wielkiego, pulsującego miasta. Ukazać jego samotność i głęboko skrywaną tęsknotę za tym „czymś”. Podobnie, jak w Historii z Tajpej bohater staje się jedynie marionetką uczuć oraz wielkiego świata za oknem. Lungowi w rozpostarciu skrzydeł przeszkadza niespełniona sportowa kariera. Joségo trzyma bliskość matki. I nawet jeśli obudzi go w środku nocy trzęsienie ziemi, to jest zbyt mocno do niej przywiązany, by ją opuścić.

Ocena

6 / 10

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.