Rozmawiamy z George’em Peterem Barbarim, reżyserem nagrodzonej przez publiczność „Śmierci niewinności i grzechu nieistnienia” | Nowe Horyzonty 2021
W Konkursie Głównym Festiwalu Nowe Horyzonty także widzowie mogą wybierać swojego zwycięzcę. W tym roku nagroda publiczności powędrowała do George’a Petera Barbariego, twórcy filmu „Śmierć niewinności i grzech nieistnienia”.
I to właśnie ten twórca przykuł naszą szczególną uwagę. Zachwycił naszych redaktorów nie tylko świetnym filmem, ale też niezwykle poruszającą sesją Q&A po pokazach swojego filmu. Na kinowym korytarzu we Wrocławiu z libańskim reżyserem porozmawiał Kamil Walczak.
Kamil Walczak: „Śmierć niewinności i grzech nieistnienia” to film o grupie chłopaków, którzy wybierają się do prostytutki, żeby stracić z nią dziewictwo. To bardzo prosty sposób, żeby opisać ten film, bo w zasadzie wszystko, co ważne, dzieje się w ramach tej wyprawy. Na początek chciałem zapytać o sam tytuł, który po angielsku brzmi bardziej jak „Śmierć prawiczka” („Death of a Virgin”) i jednak trochę różni się od tego polskiego. Jak brzmi on w Twoim ojczystym języku, po arabsku, i jak Ty odbierasz różnicę pomiędzy tymi dwoma słowami?
George Peter Barbari: Zawsze gdy miałem tłumaczyć ten tytuł na inny język, stawiałem na „śmierć niewinności”, także cieszę się, że wy też tak zrobiliście. W moim ojczystym języku ten tytuł jest zupełnie inny, opiera się na wieloznaczności słów i oznacza mniej więcej coś w stylu: „Mam nadzieję, że przyjdziesz”, co może odnosić się zarówno do uczucia szczęścia, jak i wolności. „Śmierć prawiczka” jest bardziej dosłowna, podczas gdy druga opcja jest bardziej poetycka, dziewictwo wiąże się z niewinnością i dlatego też to tę wersję wolę. W życiu każdego człowieka następuje moment, w którym ten zderza się z brutalną rzeczywistością, coś w nim pęka i może już tylko próbować to naprawić. To jest właśnie śmierć tej niewinności, z którą się rodzimy – nie tylko w sensie niewinności seksualnej.
KW: Więc to bardziej taka dziecięca niewinność.
GPB: Dokładnie tak.
KW: Właśnie o to chciałbym zapytać, ponieważ wielu z moich znajomych, którzy również widzieli ten film, mają problem z tym, że aktorzy wyglądają na więcej lat niż mają w rzeczywistości. Wiem, że podczas Q&A mówiłeś o tym, że pierwotnie oni mieli mieć 18 lat, ale film powstawał tak długo, że ostatecznie mają po 21 lat, ale i tak wyglądają na więcej. Z powodu swojej budowy ciała, rysów twarzy czy zarostu. Wyglądają na dorosłych, ale zachowują się jak dzieci, to bardzo dobrze ze sobą kontrastuje.
GPB: Prawda jest taka, że w Libanie my wszyscy tak wyglądamy, wiesz, na starszych, niż jesteśmy w rzeczywistości. W amerykańskich filmach czy serialach bywa tak, że 16-latkowie są grani przez 30-letnich aktorów, u nas jest na odwrót – ci chłopcy mają po 20 lat, a wyglądają na o dziesięć więcej. W Libanie nikt na to nie zwraca uwagi, ale rozumiem, że w Europie wygląda to inaczej, tutaj ludzie wyglądają na młodszych niż są w rzeczywistości. Na przykład, ile Ty masz lat?
KW: Mam 20 lat.
GPB: Okej, Ty akurat wyglądasz na tyle, ale wiesz, w przypadku niektórych, zwłaszcza osób bez zarostu, jest inaczej. Ale uwielbiam sposób, w jaki to odbierasz i widzisz kontrast pomiędzy ich wyglądem i zachowaniem. Ale prawda jest taka, że ludzie w Libanie po prostu wyglądają na starszych, a bohaterowie mają w filmie po 18 lat.
KW: Przed tym wywiadem obejrzałem jeden z Twoich wcześniejszych filmów, krótkometrażowy, który zrobiłeś podczas studiów. Jest dostępny na serwisie Vimeo.
GPB: A Time in a Life?
KW: Tak, tak. W tym filmie pojawia się motto będące cytatem z Khalila Gibrana. Tutaj w Polsce ten poeta nie jest znany i chciałbym, żebyś opowiedział trochę o nim i o tym, dlaczego jest on dla Ciebie aż tak ważny.
GPB: Khalil Gibran[1] jest jednym z najwybitniejszych pisarzy, jakich kiedykolwiek mieliśmy w Libanie. Jest on dla mnie bardzo ważny, ponieważ wychowywałem się na jego twórczości i był on dla mnie pierwszą osobą, która otwarcie mówiła o wolności słowa i człowieka. Gibran był nawet ekskomunikowany z Kościoła, ponieważ krytykował jego opresyjny wpływ na społeczeństwo. To pisarz, który zmarł już wiele lat temu, ale ale jego odwaga w wyrażaniu swoich poglądów, w sprzeciwianiu się temu, z czym się nie zgadzał, była dla mnie bardzo inspirująca. Właśnie dlatego jest on dla mnie tak ważny.
KW: Wciąż mieszkasz w Libanie. Jak wygląda życie rok po eksplozji w Bejrucie? Wiem, że cała ta sytuacja jest o wiele bardziej zniuansowana, że cały kraj jest w naprawdę dużym kryzysie, ale – z tego co jestem w stanie dowiedzieć się z różnych podcastów i relacji Libańczyków – po wybuchu jest o wiele gorzej. Czy mógłbyś opisać to, jak teraz wygląda Liban?
GPB: W tym momencie życie tutaj jest bardzo, bardzo trudne. Z tego co powiedział mi mój ojciec, sytuacja jest gorsza niż była w trakcie wojny domowej kilkadziesiąt lat temu. To dziwne uczucie: żyć w miejscu, które powinno być twoim domem i czuć, że to miejsce wcale cię nie chce, że robi wszystko, żebyś tylko się stąd wyniósł. Życie tutaj zabiera ci wszystko i nie daje nic w zamian, a ty przecież kochasz ten kraj i chcesz być mu wierny. Ale w pewnym momencie zauważasz, że on nie odwzajemnia tej miłości.
KW: Gdy myślisz o swoich następnym projektach, to czy wierzysz w to, że możliwa jest ich realizacja w Libanie?
GPB: Mam w głowie kilka projektów, które chciałbym tutaj zrealizować i nie myślę o opuszczeniu tego kraju, bo dorastałem tutaj i czuję się w stu procentach Libańczykiem. Kocham to miejsce i ludzi, których tutaj znam. Jako artysta, uważam, że powinienem zmieniać Liban na lepsze, sprawiać, żeby ludzie – na całym świecie, ale przede wszystkim w mojej ojczyźnie – czuli się mniej samotni, więc chciałbym robić tutaj filmy, ale to bardzo trudne. Już stworzenie mojego debiutu było prawie niemożliwe, a każdy kolejny projekt wydaje się jeszcze bardziej odległy. Ale chcę stworzyć tutaj jeszcze kilka rzeczy zanim pomyślę o emigracji.
KW: A jakie nastroje panują wśród innych reżyserów? Czy oni planują wyjazd z kraju?
GPB: Część z nich już to zrobiła, ale reszta jest taka jak ja – chcą tutaj zostać bez względu na wszystko. Ale prawda jest taka, że w tym momencie życie w Libanie jest prawie niemożliwe. Nie można tutaj dostać chleba, nie ma benzyny, cały kraj pogrążony jest w ekonomicznym chaosie. Nie mogę powiedzieć, że zostanę tu do końca życia, bo w pewnym momencie mogę nie mieć innego wyboru niż tylko wyjechać. Postaram się zostać tu tak długo, jak to tylko możliwe – tego jestem pewien. Nie straciliśmy jeszcze nadziei, ponieważ życie w Libanie ma w sobie dużo piękna. Możesz trzymać się tych dobrych rzeczy, ale jeżeli minusów będzie coraz więcej, to zaczną one przeważać i życie stanie się niemożliwe.
KW: Następne pytanie dotyczy jednego z bohaterów filmu, Jean-Paula. W pewnym momencie mówi, że ma dziewczynę, z którą jest już od półtora roku, ale nie może uprawiać z nią seksu – dlatego chce stracić dziewictwo z prostytutką. Dlaczego tak jest? To bardziej kwestia kulturowa czy braku intymności pomiędzy partnerami?
GPB: To kwestia kulturowa, w Libanie nie można uprawiać seksu przed ślubem. Jest dużo dziewczyn, które mają nawet po 30 lat i wciąż są dziewicami, bo społeczeństwo mówi im, że powinny poczekać z tym, aż wyjdą za mąż. Ale to nie działa w drugą stronę, jest duży nacisk na to, żeby kobiety się tego trzymały, ale mężczyźni mogą robić wszystko to, na co mają ochotę. Wydarzenia przedstawione w filmie to sytuacja, której doświadcza prawie każdy młody mężczyzna w Libanie – przeżycie swojego pierwszego razu u prostytutki. A najgorsze w tym jest to, że w zasadzie z nikim nie można o tym porozmawiać, nawet ze znajomymi, z którymi się tam poszło. Tydzień po takiej wizycie już nigdy się o niej nie wspomina. Dla mnie to przeżycie było jednym z najsilniejszych i najbardziej traumatycznych, ale nie mogłem z nikim o tym porozmawiać. Nawet gdybym chciał to zrobić, rok czy dwa lata później, to nadal byłoby to niedopuszczalne, to temat tabu. A nie chciałem być osobą, która zdradza swoje uczucia, która pokazuje swoją słabość. To naprawdę smutny aspekt dorastania w Libanie.
KW: Łatwo też zauważyć, że bohaterowie filmu absolutnie nie wiedzą, co powinni robić. Czy to w przypadku kupowania np. prezerwatywy, czy też korzystania z niej. Zastanawiam się, jak wygląda w Twoim kraju edukacja seksualna.
GPB: W ogóle nie istnieje i dlatego też czuję w sobie ogromną potrzebę rozpoczęcia ruchu społecznego, który zwróci uwagę na ten problem. Dorastamy bez podstawowej wiedzy, wszystkiego trzeba uczyć się samemu. Nie wiesz nic o prezerwatywach, o chorobach wenerycznych, o szacunku do tej osoby, do dziewczyny, która jest z Tobą. Nikt nas tego nie uczy.
KW: To bardzo duży problem, w Polsce też się z nim mierzymy. Myślisz, że to kwestia religijnego konserwatyzmu czy pewnego światopoglądowego konsensusu?
GPB: Z pewnością, chociaż tutaj nie jest tak, że istnieje jedna religia, która wpływa na każdą sferę życia. Istnieje po prostu pewien konsensus, że o takich sprawach się nie rozmawia.
KW: W jednej ze scen pojawia się chłopak za barem, który za plecami jest wyśmiewany przez naszych bohaterów, bo zachowuje się „niemęsko”, od razu diagnozują go jako geja. Mógłbyś opowiedzieć, jak wygląda sytuacja mniejszości homoseksualnej w Twojej ojczyźnie?
GPB: Dopiero trzy lata temu homoseksualizm przestał być nielegalny w Libanie, wcześniej można było z tego powodu nawet trafić do więzienia. W tym momencie nadal nie jest to społecznie akceptowalne, ale już nie można zostać z tego powodu skazanym. Uważam, że jest to całkowicie absurdalne i jestem w stu procentach przeciwko temu. To jest mówienie ludziom, że bycie sobą, wyrażanie siebie i kochanie tego, kogo się kocha jest nielegalne. Od zawsze jestem przeciwko temu stanowi rzeczy i staram się głośno wyrażać swoją opinię na ten temat. Dlatego też zdecydowałem się na to, by umieścić tę scenę w filmie: żeby zwrócić uwagę na absurd całej tej sytuacji. Moim celem było pokazanie całemu światu, że w Libanie wciąż tak to wygląda, że bycie sobą jest nielegalne.
KW: Mimo tego konserwatyzmu, Liban długo po wojnie domowej był nazywany Szwajcarią Bliskiego Wschodu. Zastanawiam się, z czego to wynikało. Czy chodzi o orientalizm[2], o to, że turyści przyjeżdżali tutaj, zachwycali się pięknem kraju i ze swojej wakacyjnej perspektywy nie widzieli jego wewnętrznych problemów?
GPB: Tak, to z pewnością z tego wynika. W Libanie jest dużo wpływów arabskich, to ta część naszej kultury jest pokazywana turystom. Mój kraj jest konserwatywny, ale wciąż bardzo dużo pieniędzy zawdzięczamy turystyce. Gdy tutaj przyjeżdżasz, widzisz pełne życia miasta, w których możesz być wolny i kim tylko chcesz. Ale to tylko maska, wewnątrz wszystko jest bardzo konserwatywne.
KW: A jesteś może zaznajomiony z twórczością Olgi Tokarczuk?
GPB: Dlaczego o to pytasz? Olga Tokarczuk to moja ulubiona pisarka! Niesamowite, że o niej wspomniałeś. Jak brzmi Twoje pytanie?
KW: W „Śmierci niewinności…” wyczułem trochę podobieństw do „Prawieku i innego czasu”. Tam także pojawia się bardzo charakterystyczny zabieg fokalizacji, który przypomina mi to, co zrobiłeś w swoim filmie, kiedy kamera zatrzymuje się na konkretnym bohaterze i słyszymy monolog, w którym dana osoba opowiada o swoim życiu – i to nie z perspektywy teraźniejszości, ale całego swojego życia.
GPB: Poznałem twórczość Olgi Tokarczuk już po nakręceniu tego filmu, kiedy już go montowałem. Gdy czytałem tę książkę, miałem dokładnie to samo skojarzenie. Najpierw przeczytałem Biegunów, potem dwie inne książki i teraz uważam, że to moja ulubiona pisarka, że patrzymy na świat w bardzo podobny sposób. Oczywiście, nie porównuję się do niej, swojej twórczości do tego, co ona pisze, ale widzę pewne podobieństwa. Niektórzy ludzie, po seansie mojego filmu, mówili mi, że myślą o pewnych kwestiach dokładnie to samo, ja mam tak z Olgą Tokarczuk. Nie mogę się doczekać aż uda mi się ją poznać i podziękować jej za książki, które napisała, ponieważ bardzo mi one pomogły.
KW: Wrażliwość „czułego narratora” też jest tutaj odczuwalna. Bardzo łatwo jest mi utożsamić się z tym filmem i naprawdę to doceniam. Czuję, że opowiada on o tym, jak patriarchat krzywdzi nie tylko kobiety, ale że negatywnie wpływa również na mężczyzn. Wymusza na nich zachowania, których nie mogą uniknąć, nie pozwala wyrażać swoich emocji i rozmawiać o nich. Mężczyźni muszą być silni, muszą być murem, którego nie da się zburzyć. Widać po bohaterach filmu, jak straszny jest ten system. Po wyjściu od prostytutki przechwalają się i, poza wspomnianymi już monologami, unikają tego zderzenia z rzeczywistością. I ze strachu nigdy się z tym nie skonfrontują.
GPB: Uwielbiam to, w jaki sposób to opisałeś. Myślę, że to jedno z celniejszych spojrzeń na mój film. Dziękuję. To dokładnie to, o czym chciałem opowiedzieć. Świat byłby lepszym miejscem, gdyby nie było w nim kultury macho, tego fałszywego wyobrażenia na temat tego, jak powinno wyglądać bycie mężczyzną. Obaj pochodzimy z dość konserwatywnych społeczeństw (choć w różnym stopniu). Ale to wcale nie musi tak wyglądać, ten stan obecny nie jest jedynym wyjściem, i na szczęście zdołałem się od tego uwolnić. Zacząłem wyrażać to, co czuję, odkrywać samego siebie. Jest w tym coś satysfakcjonującego i wyzwalającego. Uświadomiłem sobie, że to jedyny sposób, żeby żyć własnym życiem – to właśnie próbowałem poruszyć w moim filmie. I myślę, że jeżeli w którymś momencie nie dojdziesz do wniosku, jak wyniszczające są te standardy męskości, pod koniec swojego życia zdasz sobie sprawę, że je zmarnowałeś.
Samo bycie tutaj na ziemi, posiadanie własnego ciała i doświadczanie całego świata jest tak wyjątkowe, a ja nie korzystałem z tego życia, bo utrzymywałem tę fasadę. I czuję się z tym źle. Czasami widzisz osoby, które pod koniec swojego życia wciąż trwają w tej iluzji. I najchętniej bym się do nich przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze, że wszyscy umrzemy, więc ciesz się życiem. Bądź gdzie jesteś, bądź sobą, uzewnętrzniaj swoje uczucia. Chodzi o to, żeby poczuć ten spokój, który przychodzi ze świadomością akceptacji samego siebie. Czuję, że każdy z nas tego potrzebuje – chwili wytchnienia. To pomoże nam lepiej funkcjonować.
KW: Celem feminizmu jest wsparcia wszystkich ofiar systemu, nie tylko kobiet. Problemem jest również to, że mężczyźni bywają antagonizowani jako całość. Bardzo podoba mi się empatyczność Twojego filmu, bo on zawiera w sobie te wszystkie różne perspektywy i podchodzi do nich ze zrozumieniem. Widzimy, że ci chłopcy mówią o kobietach jako o przedmiotach, fantazjują na ich temat. Ale widzimy też, dlaczego tak mówią, że jest to dla nich pewien mechanizm obronny, poprzez który próbują oni zachować swoją męskość. Bo tego właśnie wymaga się od nich jako mężczyzn. Inaczej byliby postrzegani jak ten barman w filmie. Albo czuliby się jak główny bohater, który nie jest w stanie wydusić z siebie słowa, chowa w sobie wszystkie uczucia.
GPB: Nie jestem pewny, czy się z tobą zgadzam, ale pięknie to opisałeś. Właściwie o to w tym chodzi. Dziękuję za te pytania, bo trafiają do mnie emocjonalnie. Miło mi, że ktoś ubiera mój film w takie słowa. Nigdy o tym nie myślałem w ten sposób, ale to rzeczywiście dotyczy tej sytuacji. Było to coś, z czym sam musiałem się borykać. I oczywiście nie chcę porównywać moich zmagań do zmagań kobiet, bo to zupełnie inna historia. Ale definitywnie walka z toksyczną męskością to osobny temat, i masz rację, powinniśmy więcej o tym rozmawiać.
KW: Ale rzadko widać reprezentację tego problemu w kinie.
GPB: Zgadzam się, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy filmowa reprezentacja ruchów społecznych takich jak ogólnie feminizm czy np. Black Lives Matter jest coraz bardziej widoczna. A toksyczna męskość, trudna sytuacja wielu mężczyzn, to temat, który jest tak samo ważny.
KW: Powoli zbliżamy się do końca tego wywiadu, pozwól, że zadam Ci jeszcze jedno pytanie: czy mógłbyś opowiedzieć o swoich filmowych – oraz ogólnie artystycznych – inspiracjach, Twoich ulubionych twórcach?
GPB: Moi ulubieni twórcy? Jest ich zbyt wielu i ciągle odkrywam nowych, ciągle poznaję nową sztukę. Dla mnie ważne jest obcowanie z sztuką jako z całością: nie tylko oglądanie filmów, ale też słuchanie muzyki, czytanie książek, poezji, obrazów. Każdej formy, za pomocą której można coś wyrazić. Bycie twórcą filmów nie polega tylko na oglądaniu filmów. To bierze się też z każdej innej formy sztuki, zdolności do bycia otwartym na piękno świata i czerpanie z niego w pełni.
KW: Dziękuję za tę rozmowę i życzę Ci powodzenia w następnych projektach!
GPB: Dziękuję Ci. Do zobaczenia.
Więcej o nagrodzonym przez nowohoryzontową publiczność filmie „Śmierć niewinności i grzech nieistnienia” znajdziecie na stronie Festiwalu! Tytuł jest dostępny online do 29 sierpnia.
[1] Khalil Gibran (1883–1931) – libański pisarz i poeta. Urodzony w maronickiej rodzinie, w wieku 13 lat wyemigrował z rodzicami do Stanów Zjednoczonych. Później kształcił się w Bejrucie, Bostonie czy Paryżu. Razem z syryjskimi organizacjami podziemnymi działał przeciwko panowaniu ottomańskiemu. Jego najbardziej znanym dziełem jest przetłumaczony na język polski „Prorok”.
[2] Orientalizm – termin używany w studiach postkolonialnych, a także tytuł książki Edwarda Saida (1935–2003), Amerykanina pochodzenia palestyńskiego. W rozumieniu Saida orientalizm jest zespołem wyobrażeń na temat tzw. Orientu, przez który on rozumiał przede wszystkim Bliski Wschód i świat arabski. Zachód postrzega Wschód w sposób esencjalistyczny – to znaczy przez pewne stałe, niezmienne cechy, które zawsze charakteryzowały ten region. W myśleniu zachodnim pojawia się przez to opozycja cywilizacyjna: rozwinięty Zachód – zacofany Wschód. Taka perspektywa usprawiedliwiała i usprawiedliwia także imperialne ambicje potęg kolonialnych.
Prowokowanie przeróżnych myśli to jedna z lepszych rzeczy, jakie dają teksty kultury, a tak się składa, że kino robi to wyjątkowo dobrze. Lubię kino wszelakie (popularne i festiwalowe) i systematycznie zwiększam swój kapitał kulturowy (!). Jestem sympatykiem zwierząt i entuzjastą kotowatych (TRZEBA kochać wszystkie kotki).