Advertisement
Wywiady

Rozmowa z aktorkami z filmu “Wysoka dziewczyna” [WYWIAD]

Kamil Walczak

Zapraszamy na rozmowę, jaką udało nam się przeprowadzić z Wiktorią Miroszniczenko i Wasilisą Perelyginą, odtwórczyniami głównych rol w filmie Wysoka dziewczyna Kantemira Bałagowa, reżysera Bliskości. Film zdobył nagrodę FIPRESCI na festiwalu w Cannes. W polskich kinach pojawi się 11 października za sprawą Stowarzyszenia Nowe Horyzonty.

Rozmowa odbyła się przy tłumaczeniu Wojciecha Porosa, któremu bardzo dziękujemy za współpracę!


Przeczytaj również: “Wysoka dziewczyna” – Cierpiętnicy Leningradu [RECENZJA]

Kamil Walczak: Zacznijmy ab ovo: jak znalazłyście się na planie Wysokiej dziewczyny? Dla obydwu z was jest to debiut na srebrnym ekranie, dla Wiktorii to debiut w ogóle w aktorstwie.

Wiktoria MiroszniczenkoZadzwonił do nas Władimir Gołow, który odpowiadał za casting.

Osobiście?

WM: Przysłał nam tekst, my się tego tekstu nauczyłyśmy i przyszłyśmy na casting.

fot. Kadr z filmu "Wysoka dziewczyna"
fot. Kadr z filmu “Wysoka dziewczyna”

A jak wyglądała pierwsza rozmowa z Kantemirem?

WM: Na początku to była taka zwyczajna rozmowa, gdzieś o rodzinie. Kantemir zadawał różne pytania, ja na te pytania odpowiadałam. Potem zaczęliśmy sobie ten tekst zaczytywać i Kantemir miał propozycję, żeby go czytać trochę inaczej, więc nam się tu zaczęły pojawiać rozmowy co do tego, jak inaczej może być ten tekst czytany i generalnie była to rozmowa jak każda inna. Później przeszliśmy do konkretnego tematu, który miał być ogrywany.

Wasilisa Perelygina: Ja przyszłam tak z tym tekstem, którego miałam się nauczyć na rozmowę. Do tego momentu dosyć słabo go opanowałam i przyszłam z takim przeświadczeniem, z tym bagażem ze szkoły, kiedy nam mówiono, że my nic nie rozumiemy, nie znamy tekstu, który mamy wypowiadać, nie rozumiemy w tym tekście niczego i nie umiemy tego tekstu, a ja przyszłam do Kantemira z takim nastawieniem, że: a ja potrafię, ja umiem ten tekst. Pomimo tego, jak tam miałam go opanowanego i że jeszcze do samej rozmowy w drodze ten tekst przeglądałam raz jeszcze, czyli właściwie odczytywanie tego tekstu i rozmowy na temat tego, co powinno być, jak co powinno być poprawione i po troszkę jakby wchodzenie w tę postać i tak od tego czytania z tym czytaniem do tej pory do końca się zatrzymać nie mogę.

WMMogę jeszcze dodać, że to chyba było takie fajne doświadczenie, to spotkanie z reżyserem, który jakby na dzień dobry był nastawiony pozytywnie i był otwarty. To było właściwie dobre, przyjemne spotkanie.

Zadaję to pytanie, robiąc trochę podchody. Czytałem czy to słuchałem wywiadów z Bałagowem i muszę powiedzieć, że wydaje się on tak bardzo bezpośrednią, intymną osoba, która pomimo młodego wieku wie dokładnie, co chce zrobić. Ciekawi mnie czy jest coś takiego specyficznego w pracy z nim, że wiecie, że to jest on; że nikt tak nie potrafi podejść do was jako do aktorek (ale też żywych ludzi) jak on?

Przeczytaj również:  O rzeczach niezbędnych w życiu, w filmie i na planie. Rozmawiamy z Kamilą Taraburą

WP: Myślę, że tak, że można powiedzieć o jakiejś specyfice pracy Kantemira. Pierwsze, co daje się zauważyć to bardzo ludzkie i uważne podejście do ludzi, z którymi ma pracować i do procesów, która mają się odbyć. Kolejny raz powiem też o takich cechach jak szczerość, uczciwość i konkretyzm, bardzo dokładne opowiedzenie tego, czego chce.

WM: Bałagow pogrąża, zanurza aktorów w okoliczności, jakie mają być przez nich odegrane. Ci aktorzy mają za zadanie skumulować w sobie jak najwięcej zdarzeń, które dotyczą postaci, jak najlepiej wczuć się właśnie taką drogą uczuciową, znajdować to, co w postaciach najważniejsze. Bardzo ważna wydaje mi się u niego praca z kolorami, które stają się jakby postacią uzupełniającą do tych postaci pierwszoplanowych, dodatkowo definiujące te postaci.

WP: Jeszcze dodałabym, tak dotykając tej intymności, że pracuje bardzo subtelnie i ważne jest w pracy z nim, że on nie wymaga pośpiechu od swoich aktorów, nie wymaga głośności, więc jeżeli aktor uważa, że coś nie powinno być głośne, (ścisza głos) to może powiedzieć to tak cicho, jak tylko uważa za właściwe.

fot. Kadr z filmu "Wysoka dziewczyna"
fot. Kadr z filmu “Wysoka dziewczyna”
Zobacz też: Wywiad z reżyserem “Maiden”: “Moja córka też będzie musiała mierzyć się z uprzedzeniami”

Odniosę się bardziej do takiej tezy głoszonej przez reżysera, ale też do waszych odczuć z tym związanych. Bałagow mówił, że to co konstytuuje jego postaci, co musi konstytuować także aktorów, którzy je odgrywają, to trauma, głębokie przeżycie, która pozostawia niezmywalną bliznę na świadomości. Co wy o tym sądzicie? Czy to jest właśnie ten element, która w ogóle nadaje autentyczność postaci?

WM: Jak sam mówił w wywiadzie, z całej tej masy wydarzeń i ludzi wyciągnąć to pojedyncze coś, tego pojedynczego człowieka. To pytanie do tej traumy czy…?

Jak wy odczuwałyście tę traumę? Czy przeżywałyście coś z własnej autopsji? Albo inaczej: Czy te role miały odzwierciedlenie w waszym życiu?

WPChwilami faktycznie tak, na jakiejś własnej traumie budowałam postać.

WM: A ja całkiem sporo. Jeszcze się nie nauczyłam robienia takiego dystansu pomiędzy mną a postacią, którą kreuję, co czasami pomaga, a czasami bardzo przeszkadza w funkcjonowaniu.

Po filmie czułyście się jakoś dotknięte swoimi rolami? Oglądanie siebie w takich okolicznościach, przy takim turbo emocjonalnym to z pewnością inne doświadczenie.

(śmiech)

WM i WP: Tak, te role, te postaci nas dotknęły, dotknęły nas do żywego, wlazły w nas i w nas siedzą do tego stopnia, że w czasie zdjęć i po zdjęciach mówiłyśmy, że ewidentnie będziemy potrzebowały jakiejś rehabilitacji po takim filmie. Najwyraźniej to już w nas zostanie i tak już będzie do końca życia, że będziemy z tymi postaciami w sobie musiały żyć.

Przeczytaj również:  „To kino, które ma poruszyć”. Rozmawiamy z Moniką Majorek, reżyserką „Innego końca nie będzie”

Teraz też?

WM i WP: Teraz będzie już tylko gorzej.

fot. Kadr z filmu "Wysoka dziewczyna"
fot. Kadr z filmu “Wysoka dziewczyna”

Wspominałyście, że czytałyście książkę Swietłany Aleksijewicz (Wojna nie ma w sobie nic z kobiety). To bezpośrednia inspiracja dla filmu. Muszę się przyznać, że mną osobiście relacje zawarte w tym reportażu wstrząsnęły, bo zwykle kiedy czytam o wojnie, to częściej muszę zagłębiać się w numery dywizjonów, liczby zabitych, szczegółowe daty i inne szczegóły, które mają bardziej charakter militarny, techniczny. W tej książce widzę wyraźnie czyste emocje – czyste może dlatego, że są opowiedziane przez kobiety. Jak wy czułyście się po tej lekturze?

WM i WP: Zdanie na ten temat mamy dosyć podobne, można powiedzieć, że wspólne, dlatego mówimy razem.

WM: Książka rzeczywiście wstrząsa, mną też wstrząsnęła, wywołała jakiś szok ze względu na te wszystkie zdarzenia. Ja nie potrafiłem sobie wyobrazić jak jedna osoba, jedna kobieta jest w stanie przetrawić w sobie całe to okrucieństwo, z jakim się zetknęła podczas wojny.

WP: We wszystkich tych historiach opisanych przez Aleksijewicz jest też jakieś zadziwiające światło, jakiś uśmiech tych kobiet, które po pierwsze wszystko to potrafiły w sobie zmieścić, przetrawić całą tę grozę. Koniec końców to są jednak ludzie bardzo silni, którzy z tymi traumami żyją, ale idą dalej. Może niekoniecznie chciałoby się o tym wspominać, a może właśnie warto wspomnieć, że jednak nie wszyscy poszli dalej. Że nie wszyscy poradzili sobie z tymi traumami.

Bardzo dziękuję za rozmowę. Chciałbym tylko dodać, że żałuję, że nie mówię po rosyjsku.

WM i WP: A my żałujemy, że nie mówimy po francusku.

+ pozostałe teksty

Prowokowanie przeróżnych myśli to jedna z lepszych rzeczy, jakie dają teksty kultury, a tak się składa, że kino robi to wyjątkowo dobrze. Lubię kino wszelakie (popularne i festiwalowe) i systematycznie zwiększam swój kapitał kulturowy (!). Jestem sympatykiem zwierząt i entuzjastą kotowatych (TRZEBA kochać wszystkie kotki).

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.